wtorek, 27 września 2016

SF: Nowe życie, nowa ja.- Rozdział 34


***
~Według Lysadnra~

***

Obudziły mnie głosy, dochodzące za drzwi. Głosy były mi już bardzo dobrze znane, ale jeden był najbardziej wyczekiwany. Nagle, drzwi otworzyły się z impetem i do środka została wepchnięta Liv, która chcąc czy nie chcąc wylądowała dupą na ziemi. *Ałć, to musi boleć*- pomyślałem.



-Nie musisz mi dziękować. No ale na mnie już czas, bo instynkt ojcowski wzywa. Słyszysz? Tato tu jestem!! No więc ja Was zostawiam, gołąbeczki. Bądźcie grzeczni, nie chcę zostać wujkiem.-buntownik popatrzył na mnie wymownie i zamknął za sobą drzwi.

W sali zapanowała cisza, a zielonooka nie ruszyła się, ani o centymetr. Jedynie głowę spuściła, jak to mają w zwyczaju szczeniaki jak wiedzą, że zrobiły coś na cholerę. Tak bardzo chciałem ją przytulić, ale nie mogłem wstać z łóżka na chwilę obecną.

-Liv? *Drgnęła i nieśmiało spojrzała na mnie* Cieszę się, że przyszłaś. Może usiadłabyś obok mnie? No chyba że ja… z defektami nie jestem już taki atrakcyjny..- Wtedy to ja odwróciłem wzrok i wbiłem go w okno. Po chwili, materac pode mną ugiął się delikatnie. Zerknąłem lewym kącikiem oka na dziewczynę. Po policzku spływała jej samotna łza. Wyprostowałem się delikatnie podpierając się zdrową ręką i podsunąłem się bliżej dziewczyny. Po chwili, do samotnej łzy dołączył strumyk i cichy szloch zamienił się w płacz.

-Kochanie! Dlaczego płaczesz? Coś się stało? – zapytałem lekko zdezorientowany.

- Ja….. ja przepraszam!!!

- Nie rozumiem… Za co mnie przepraszasz?- Już kompletnie zgłupiałem, chyba do tej kroplówki dodali czegoś, niewiadomego pochodzenia.

- Za to, że nie przychodziłam. Za to, że przeze mnie cierpisz. Za to, że zamiast mnie postrzelił Ciebie. No i za to, że w ogóle się pojawiłam w Twoim życiu, w życiu Kasa, Iris, Arona…. Gdyby nie ja, to wszystko byłoby normalne. Wasze życie byłoby spokojne, ułożone i szczęśliwe. Powinnam dawno ze sobą skończyć jak planowałam, ale odratowali mnie. <Podgięła  prawy rękaw. Zdjęła z nadgarstka frotkę, którą dość często nosiła, albo zamiast niej grubą bransoletę  skórzaną. Pokazała mi swój nadgarstek. Zamurowało mnie. Na nadgarstku widniały stare rany cięte i…. jedna świeżo zabliźniona.>


  Widzisz!!! Nie jestem dobra! Jestem jednym wielkim śmieciem, który powinien zdechnąć już dawno temu. Zasługujesz na kogoś lepszego. Powinnam odejść od Ciebie i dać Ci możliwość na lepsze życie, ponieważ…. Kocham Cię i nie chcę Cię ranić i niszczyć…- zapanowała cisza. Postanowiłem trochę odczekać i opanować się, po tym co usłyszałem. Nerwy i podniesiony głos nic tu nie dadzą..

- Liv!! Pieprzysz głupoty! <tu tylko podniosłem głos, by spojrzała na mnie> Po pierwsze, jakbym nie chciał z Tobą być i jakbyś przysparzała mi problemów to nie zdecydowałbym się na tak poważne wyznanie, w stosunku do Ciebie. Nie rzucam słów na wiatr. ZAPAMIĘTAJ TO! Po drugie. Było mi przykro, że nie przechodziłaś i nie  dzwoniłaś. Miałem wrażenie, że po prostu mnie nie kochasz i masz w dupie, to co się ze mną dzieje. Lecz Kastiel wybił mi z głowy takie myślenie i za każdym razem jak tu był, wspominał, że się cały czas o mnie i o moje zdrowie dopytujesz. Miałem powiedzieć, po trzecie, ale nie ma sensu tego liczyć. To że się pojawiłaś było i jest najwspanialszą rzeczą jaka mnie spotkała. Dzięki Tobie zrozumiałem co to znaczy troszczyć się o kogoś, że jest coś ważniejszego niż zamykanie się w swoim nudnym świecie. Zrozumiałem też, co to jest miłość i tak naprawdę, to co czułem do Rozalii było fikcją i tylko fascynacją jej odmienności. Dzięki Tobie Kastiel w końcu złączył się z Iris. Co prawda przez wpadkę ich relacje się polepszyły, ale znając Kastiela już dość długo, mogę spokojnie powiedzieć, że jakby nie było w tym chodź odrobine uczuć to po prostu zwiał by i tylko płacił na dziecko Iris. Tak się nie stało. Aron Kocha Cię jak własną córkę, której jeszcze nie ma. Za Ciebie oddałby wszystko. Pewnie chcesz wiedzieć skąd to wiem. A chociażby stąd, że rozmawiałem z nim. W każdym swoim słowie był naprawdę szczery. Więc proszę Cię!! <Załamał mi się głos i po policzku spłynęła łza>  Nigdy, ale to przenigdy nie okaleczaj się znowu, bo to do niczego nie prowadzi. Jak jest Ci źle, po prostu przyjdź do mnie i się do mnie przytul. Jak chcesz sobie ulżyć to nawet możesz mnie uderzyć, ale nie rań siebie i przy okazji mnie.  Bo Twoje cierpienie jest także moim cierpieniem. <Patrzyła się na mnie tymi swoimi cudownymi oczami, które zaszły łzami. Chwyciłem ja za rękę i ciągnąłem dalej> Obiecaj mi, że nigdy ale to przenigdy nie wrócisz do cięcia, do narkotyków!!

-Przysięgam, że nigdy nie wrócę do cięcia i do narkotyków.- po tych słowach rzuciła się na mnie i mocno mnie przytuliła. Pomimo że, uderzyła w moje postrzeloną ranę, nic nie powiedziałem.

-Zapamiętam tą złożoną obietnicę. Od dzisiaj zaczniemy nowy rozdział. Dobrze? <kiwnęła głową> Masz żyć dla siebie, dla mnie i może dla przyszłych dzieci jak będziemy mieli < uśmiechnęliśmy się oboje> Wiesz co, powiem Ci coś w sekrecie, ale musisz się nachylić do mnie bym mógł powiedzieć  to na ucho.- Dziewczyna nachyliła się do mnie, a ja nie mogłem się powstrzymać i dmuchnąłem jej w nie.

-Ej no!!! Myślałam, że naprawdę chcesz mi coś powiedzieć!!- zrobiła naburmuszoną minę. A ja śmiałem się z niej.

-No bo chciałem, ale… <śmiech> nie mogłem się powstrzymać. No ale teraz na serio, nachyl się. <dziewczyna po raz kolejny nachyliła się, a ja szepnąłem> KOCHAM CIĘ. Po raz kolejny zwracam się do Ciebie z zapytaniem. Czy zostaniesz moją dziewczyną?- zesztywniała, lekko podniosła swoje wielkie, magiczne oczęta i powiedziała.

-Będzie to dla mnie zaszczyt, zmienić status w związku na ZWIĄZKU z nijakim Lysandrem Ekkerem.- nachyliłem się i połączyłem w końcu nasze spragnione usta.



Rozmawialiśmy ze sobą jeszcze parę godzin, dopóki Liv nie wyprosiła pielęgniarka. Kamień spadł mi z serca, gdy dziewczyna powiedziała  mi, że tamci zostali zamknięci, tylko wkurzyło mnie to, że sama beze mnie poszła porozmawiać z Natanielem. No ale cóż, to jest Liv, co postanowi to zrobi. Jeszcze kilka dni i będę mógł wyjść z tego cholernego szpitala. Bo jeszcze trochę, to moje szlachetne dupsko połączy się nie chcianą więzią z łóżkiem szpitalnym, które nie należy do najwygodniejszych.


„Mrok, kiedyś musi przeistoczyć się w upragnioną jasność”

____________________________________________________
Witam po tak długiej przerwie. Nie będę powtarzać czym było spowodowana. Jeżeli chcielibyście wiedzieć to post znajduję się pod tym postem. ;) Powoli wena do pisania wraca i nowe pomysły, mam nadzieję że tak zostanie. Psychiczny dołek przeszedł już do historii, więc teraz będzie tylko lepiej. Przynajmniej trzymajcie za to kciuki. 
Co do opowiadania.. Dzisiaj taki krótki rozdział, ponieważ jest to przedostatni rozdział tego opowiadania. Następny będzie natomiast o wiele dłuższy, ponieważ pojawi się podsumowanie całego rozdziału, przemyślenia Liv i nawet śmieszne momenty. ;)  
Po zakończeniu tego opowiadania wezmę się za  ogarnięcie nowego, który mam nadzieje również się spodoba. ;) 
Teraz pytanie do Was. Co mogę poprawić pisząc swoje opowiadania ( mniej dialogów, więcej opisu? itp) ? Co chcielibyście aby się znalazło w nowym opowiadaniu? Historie jakiś konkretnych postaci? Poruszyć w opowiadaniu jakiś problem z którym główna postać ma się zmagać? Czekam na Wasze propozycje ;)  Buziaki ;**

czwartek, 8 września 2016

Przepraszam Was!!!

Witajcie. Chciałam Was przeprosić za tak długą nieobecność.  Była ona spowodowana małymi problemami rodzinnymi, natłokiem zajęć i w ogóle. Taki stan potrwa jeszcze do niedzieli. Zawiodłam Was, ale mam nadzieję, że pozostaniecie ze mną i dacie mi szanse do naprawy. Kolejny rozdział opowiadania "Nowe życie, nowa ja" pojawi się we wtorek, natomiast opowiadanie "Autsajder" pojawi się w czwartek. Jeszcze raz przepraszam i życzę miłej nocy.



Aaa.. Dla umilenia nocy wrzucam pewien kawałek. Ostatnio słucham go na okrągło. Pozdrawiam i buziaczki :**