Rozdział 9 (Wszystkie rozdziały z perspektywy Kastiela)
-Kur*wa fajki mi się skończyły. No nic wskoczę po fajki w
drodze do budy.
Chciałem się jeszcze położyć przed zajęciami, lecz
zadzwonił telefon. Od niechcenia
odebrałem go.
-Słucham
-Kasi, to ja mama. Chciałam Cię powiadomić że przyjeżdżamy dzisiaj
na kilka dni. Odwołali nam lot, więc nie ma sensu abyśmy nocowali po hotelach.
-Yhym, spoko. Kiedy będziecie?
-Za jakieś pół godziny.
- „Zajebiście, trzeba szybciej zmyć się do budy” Spoko mnie
już nie będzie. Muszę już kończyć. Pa
-Do zobaczenia synku. Kocham Cię.- pi..pi..pi
Po tych słowach odłożyłem telefon, jakoś nie miałem ochoty
na jakieś sentymenty. Dobra dosyć pierdzielenia, czas się zmyć. Szybko się
ubrałem i wyprowadziłem motor. Po drodze do budy zajechałem jeszcze do sklepu
po fajki. Dokupiłem jeszcze colę. Po jakiś 10 minutach byłem już na placu
szkoły.
-Hahahah no nie wierzę nasz Kasii tak wcześniej w szkole.
Dobrze się czujesz?- ten głos rozpoznam zawsze i wszędzie.
-Hej ruda małpo i nie pyskuj bo dostaniesz w tyłek.- gdy widzę
Iris zawsze powraca mi humor.
-Tylko na to czekam.- rudowłosa przytuliła mnie jak zawsze.
Oczywiście odwzajemniłem to.
-Mrrrrr, nie naciskaj tak na mnie bo przyjaciel zaraz się
odezwie.
-Pfff, żebyś jeszcze miał tego przyjaciela.- parsknęła śmiechem.
-Nie ma problemu, możesz sprawdzić skoro masz wątpliwości.-
posłałem jej kuszące spojrzenie.
-Dobra, dobra wierzę Ci na słowo wredolcu, a teraz lecę do
łazienki. Zaraz wracam.
-Mogę iść z Tobą i Ci pomóc.- uśmiechnąłem się szeroko.
-Nie, dzięki! Poradzę sobie.- odkrzyknęłam oddalając się ode
mnie.
Nie ma to jak poranna rozmowa z tym rudzielcem. No nic
poczekam na nią pod drzewem, jakoś nie bardzo chce mi się stać na środku i
wrzucać się w oczy.
Oparłem się o drzewo i odpaliłem fajka. Uwielbiam ten
pierwszy dymek. Można się odprężyć. Zamknąłem na chwilkę oczy, ale nie na długo
ponieważ coś zakłóciło mój spokój. Zerkną w bok i zobaczyłem ją. Wysoka,
szczupła brunetka. Co ją wyróżniało to ubiór i jej intensywnie zielone oczy.
Otaczała ją jakaś dziwna aura, sprawiało to że wyglądała na niedostępną, smutną
i przygnębioną. Zaciekawiła mnie. Nagle
zatrzymała się i zaczęła się rozglądać. Chyba musiała poczuć że ktoś ją
obserwuje. W końcu nasze spojrzenia się spotkały. Nie było już odwrotu,
musiałem podejść.
-Proszę, proszę. Czyżby dziewczynka pomyliła drogi?-
tak to tekst na miarę moich możliwości. Patrzyła na mnie chyba analizowała całą
sytuację.
-Tak wiesz.
Szłam ulicą i szukałam szpitala psychiatrycznego i właśnie zauważyłam ten
budynek. Pomyślałam że to musi być on.-założyła ręce i stanęła naprzeciwko
mnie. Nie wiem dlaczego, ale dziwnie na mnie działała.
-Ooo
ktoś tu pokazuje pazurki. Nie dobrze, nie dobrze. Nie lubię takich panienek
które są zbyt pewne siebie.- trochę ja po wkurzam. Zobaczymy ile
wytrzyma.
-No to
masz problem, powiem Ci. A teraz wybacz muszę już iść. Mam nadzieję że nie poczujesz
się samotnie.- chciała odejść, a ja nie wiadomo dlaczego chwyciłem ją za rękę.
-Nie
pozwoliłem Ci odejść z tego co pamiętam.
-Nie
musiałeś. Sama sobie pozwoliłam.- zaczęliśmy mierzyć się spojrzeniami. Ani ona,
ani ja nie mieliśmy zamiaru dać za wygraną.
-Nie
dość że nowa to i pyskata. Ale spokojnie jak będziesz grzeczna to umówię się z
tobą.- zrobiłem krok naprzód. Objąłem ja w pasie i przyciągnąłem ku
sobie. Nachyliłem się. Chciałem sprawdzić jak zareaguje. W jednej chwili z
silnej dziewczyny przemieniła się w lekko przerażoną panienkę, ale jej stan
trwał krótko. Nie wiem ile byśmy tak stali, gdyby nie Lys.
-Kastiel! Zostawiłbyś może Panienkę w spokoju. Nie widzisz że jest nowa? Ty chyba nie potrafisz żadnej przepuścić.- mój wzrok z tajemniczej dziewczyny przerzucił się na zbliżającego się Lysa
-Lys, wiesz co teraz zrobiłeś? Przerwałeś mi. A wiesz jak
mi się coś przerywa to jestem wkurzony? – odpowiedziałem dla
żartów.
Młoda wykorzystała moment. Odepchnęła mnie i ruszyła w
kierunku szkoły. Nie powiem ale zaintrygowała mnie. Nie chciałem dać za
wygraną.
-Dziewczynko! Nie przejmuj się. Jeszcze to dokończymy.-
lekko się wzdrygnęła, ale udało że nie
słyszała tego.
Odpuściłem i poszedłem z Lysandrem dalej. To było moje
pierwsze spotkanie z Liv.
Nie spodziewałem się że znów ją spotkam. Wychodziłem
właśnie od dyrektorki kiedy ona wchodziła. Mimowolnie uśmiechnąłem się.
Postanowiłem że poczekam na nią i jeszcze trochę po wkurzam. Trochę na nią
poczekałem, ale było warto. Po naszej grze słów … pocałowałem ją chodź wiedziałem że tego nie chciała. W
sumie po upływie czasu tego żałuję. Po raz pierwszy zobaczyłem przerażenie w jej oczach i złość. Uderzyła mnie.
Oszołomiło mnie to, nie spodziewałem się że w takim chudarlaku jest tyle siły.
A jeszcze bardziej zaskoczyło mnie to, że pomimo że to ja zawiniłem to ona mnie przeprosiła i uciekła.
Dni mijały, a ja żałowałem że ją pocałowałem. Nie wiem
nawet dlaczego. Wcześniej nie obchodziło mnie to co czuje dziewczyna. Zazwyczaj
było to tak że dziewczyny same do mnie się kleiły, a ja? No cóż wykorzystywałem to. W końcu jestem
tylko facetem. Mam swoje potrzeby. Postanowiłem ją przeprosić. Na szczęście
nadarzyła się okazja. Iris miała zorganizować domówkę, i to był ten moment w
którym miało to się wydarzyć.
Nadszedł dzień imprezy, pojawiłem się dość wcześnie. Aż
dziwne. To było do mnie nie podobne, no ale cóż godzina minęła a Liv jak nie
była tak i nie ma. Nagle Iris otworzyła drzwi. W nich pojawiły się 3 osoby Liv,
Lys i Roza. Zdziwiłem się na ten widok. Byłem pewien że Lys nie zna Liv.
Obserwowałem ją. Nadarzyła się okazja i Liv została sama w pokoju. Przeszedłem
w końcu do działania. Na mój widok zareagowała jak zwykle, chciała uciec ale
nie pozwoliłem jej na to. Zaczęliśmy w końcu normalnie rozmawiać. Podczas
naszej rozmowy Liv po raz pierwszy szczerze się uśmiechnęła. Jej uśmiech był
tak piękny że nie wiedziałem co powiedzieć. Na zgodę mieliśmy się napić.
Myślałem że miło spędzimy wieczór, lecz tak się nie stało. Jedna chwila, jeden
moment zmienił wszystko. Gdy wróciłem zobaczyłem jak Lys leży na młodej. Chciał
ją pocałować, może coś więcej nie mam pojęcia. Chciałem ich zostawić, bo w
sumie uważałem że to normalne chodź z drugiej strony takie zachowanie do Lysa
nie były podobne. On zawsze taki spokojny, ułożony, co prawda bywa że puszczają
mu hamulce ale nie aż tak. Wychodziłem już gdy usłyszałem jej krzyk „Kastiel,
pomóż mi!” zamurowało mnie, nie wiedziałem co mam robić. Nagle się ocknąłem i
odciągnąłem Lysa od niej. Po raz pierwszy widziałem aby tak dziewczyna się
zachowywała. Była otumaniona, przerażona, po policzkach płynęły strumienie łez.
Zacząłem krzyczeć na Lysa i chciałem się dowiedzieć co on chciał zrobić. Lecz i
ona sam nie bardzo wiedział co się dzieje. Młoda wybiegła w pośpiechu a ja?
Nawet nie zareagowałem. Iris dopytywała co się stało, ale co ja mogłem
powiedzieć.. Chciała iść ją poszukać, ale nie chciałem na to pozwolić. Po
pierwsze nie chciałem aby Iris chodziła sama po nocy, a po 2 coś w środku mnie
pchnęło aby ją znaleźć i dowiedzieć się czegoś o niej.
Minęło sporo czasu, zanim ją odnalazłem. Leżała pod drzewem
skulona. Na szczęście spała. Wziąłem ją na ręce, była bardzo lekka i taka
bezbronna. Chciałem odwieźć ją do domu, lecz nie wiedziałem gdzie mieszka.
Postanowiłem ją wziąć do siebie.
Nie spałem całą noc, starałem się czuwać nad nią. Bo nie
wiadomo było jak zareaguje jak się obudzi. Gdy nastał już ranek zrobiłem swoją
ulubioną herbatę rozgrzewającą z pomarańczą, goździkiem i miodem. Potrafi
bardzo rozgrzać. Zaniosłem dwa kubki do swojego pokoju. Jeden kubek postawiłem
na biurko a drugi postawiłem przy łóżku na szafce nocnej, Zauważyłem że po
policzkach spływają jej łzy. Podszedłem do niej aby je otrzeć, gdy nagle zerwała
się na nogi i w jednej chwili straciła równowagę, Miała szczęście że stałem
tam, przynajmniej nie upadła na podłogę. Gdy opowiedziałem jej co się stało i
dlaczego tutaj jest, nawet nie myślałem że zrobi to co zrobiła. Przytuliła mnie
i zaczęła płakać. Moje serce zaczęło szybciej bić. „ Kur*a dlaczego tak się
zachowuję. Co się dzieje?!” Postanowiłem
ją zapytać o jedną rzecz która mnie przez cały czas męczyła:
-Dlaczego tak emocjonalnie zareagowałaś jak Lysander chciał Cię pocałować? Co prawda dość nachalnie, rzeczywiście mogłaś to odebrać jako dobieranie się do Ciebie, ale jednak. Przecież wiedziałaś że był pijany. Wtedy człowiek tak naprawdę nie wie co robi. Nie kontroluje się. To po pierwsze, a po drugie. Dlaczego w podobny sposób zareagowałaś jak pocałowałem Cię na korytarzu? I dlaczego jesteś taka oziębła w stosunku do innych. Nie okazujesz emocji. Czy… czy ktoś Cię kiedyś skrzywdził?
Widziałem na jej twarzy ból i cierpienie, ale chyba
zamierzała mi wszystko opowiedzieć. Nie spodziewałem się takiej historii.