wtorek, 6 października 2015

SF: Nowe życie,nowa ja.- Rozdział 7

- Jeżeli rodzice tej dziewczyny się zgadzają, to czemu by nie. Jesteś w końcu młoda i musisz się wyszaleć. Tylko pod warunkiem że Cię odwiozę i odbiorę. Zgoda?

-Jeżeli to tylko jeden warunek, to umowa stoi.  Aron, mam jeszcze jedną prośbę.

-Zamieniam się w słuch.- powiedział z zainteresowaniem

-Czy mógłbyś zajechać po drodze do monopolowego?- zapytałam ze zmieszaniem.

-Hymm, no wiesz nie wiem czy to dobry pomysł. <chwila ciszy i moja zakłopotana mina> Hahahah spokojnie. Nie rób takiej miny. Jasne że zajadę. Tylko pamiętaj pij z umiarem. Bo nie wiem czy wiesz, ale dla ludzi po alkoholu puszczają hamulce.- powiedział to z rozbawieniem.

-Aron, nie mam 2 lat. Znam umiar i wiem ile mogę wypić aby się kontrolować.

-Wiem, wiem. Ufam Ci Liv. A teraz leć się spakować, bo zaraz będzie trzeba jechać. A chyba nie chcesz się spóźnić?

-Masz racje. To ja lecę.

Pobiegłam szybko do swojego pokoju. Wyciągnęłam plecak z szafy. Włożyłam do niego 2 bluzki. Jedną do spania a drugą na zmianę, krótkie spodenki, bieliznę i szczoteczkę do zębów oraz kilka kosmetyków. Położyłam plecak przy drzwiach aby go nie zapomnieć.  Poszłam się jeszcze ogarnąć do łazienki. Po 30 minutach byłam już gotowa. Miałam już wychodzić, gdy przypomniałam sobie, że przy najbliższym spotkaniu z Lysem miałam powiedzieć mu co oznacza jego imię. Dobrze że mój laptop był tylko uśpiony. Włączyłam go i przeszłam od razu do wyszukiwarki.
                                       Lysander- imię pochodzenia greckiego, które oznacza wyzwoliciel.
„Ciekawa jestem kogo wyzwoli”. Zamknęłam laptopa i zeszłam do salonu. Aron siedział na sofie i oglądał jakiś program.

-Możemy już jechać.- Powiedziałam z zadowoleniem.

-No to lecimy.

Aron zamknął mieszkanie i udaliśmy się do samochodu. Przed wyjazdem sprawdziłam jeszcze dokładnie adres zamieszkania Iris, który wysłała mi sms’em. No i ruszyliśmy. Po drodze wujaszek zajechał jeszcze do monopolowego. Kupiłam tam parę piw i wódkę.” Mam nadzieję że starczy”. Parę minut później byliśmy już pod domem rudowłosej. Chciałam już wychodzić, lecz zatrzymał mnie głos Arona.

-Tylko uważaj na siebie, dobrze?-w jego głosie było słychać zatroskanie.

-Dobrze, będę ostrożna. Napisze do Ciebie jutro o której masz przyjechać, okey?

-Jasne. Baw się dobrze kochanie.- posłał mi ciepły uśmiech.

Na słowo „kochanie” aż lekko podskoczyłam.  Jakoś nie bardzo przepadałam za tym słowem. Ale w jego wykonaniu dało się je znieść. Zamknęłam za sobą drzwi, i samochód odjechał. Ruszyłam w kierunku domu, gdy usłyszałam czyjąś rozmowę.  Jakoś nigdy nie interesowałam się rozmową obcych, ale wtedy coś mnie pchnęło aby podążyć za ich głosem. Podeszłam cicho do miejsca skąd dochodziła rozmowa. Na podwórku było już ciemno, ale świeciły się już latarnie. W ich blasku stała jakaś para. Podeszłam jeszcze bliżej. Okazało się, że tymi osobami była jakaś białowłosa dziewczyn i… Lysander.  Zamurowało mnie. „On ma dziewczynę?” Nagle posmutniałam nie wiedząc dlaczego. Ale to co zobaczyłam i usłyszałam zaskoczyło mnie jeszcze bardziej.

-Roz, dlaczego nie chcesz dać mi szansy? Co ma Leo, czego ja nie mam?- Lysander patrzył się dziewczynie w oczy, pochylając się nad nią.

-Lys, posłuchaj mnie uważnie. Niczego Ci nie brakuje. Jesteś zabawny, troskliwy, inteligentny  i to tego przystojny, ale zrozum mnie ja kocham tylko Twojego starszego brata. Ciebie traktuje  jak przyjaciela. Między nami nic nie będzie.- białowłosa nie opuszczała wzroku z chłopaka.
Zapadła między nimi cisza, aż nagle usta Lysa złączyły się z ustami dziewczyny. Dziewczyna natychmiast odepchnęła białowłosego i uderzyła go w policzek.

-Oszalałeś?! Jeszcze raz coś takiego zrobisz, a obiecuję że już mnie nigdy nie zobaczysz.- dziewczyna mówiła to  stanowczym głosem.

-Nie żałuję tego co zrobiłem. Powiem Ci jedno Roz, ja tak łatwo się nie poddam.- Po tych słowach odwrócił się i nasze oczy spotkały się.  Na mój widok staną i patrzył się na mnie zaskoczony to samo uczyniła jego towarzyszka.  Wykorzystałam ten moment i szybko udałam się w stronę drzwi mieszkania Iris.

-Liv! Zaczekaj!- jego głos nie był delikatny tak jak w szkole. Nie zareagowałam na jego „prośbę” tylko szłam przed siebie. Nim się spostrzegłam, stałam już pod drzwiami. Zapukałam w nie nerwowo. Lysander stał już za mną i chciał mnie odwrócić gdy Iris otworzyła przed nami drzwi.

- Nareszcie jesteście. Ile na was można czekać. Już wszyscy są, nawet Kas.- pociągnęła mnie za rękę do środka.
Niewielkie mieszkanie rudowłosej było wypełnione głośnymi dźwiękami dochodzącymi z wierzy. Byli już chyba wszyscy o których mi wcześniej wspominała. Przed oczami przemknęła mi czerwona czupryna, ale nie zwracałam na to uwagi. Wolałam nie wpaść w kłopoty. Cały czas szłam za Iris, która ciągnęła mnie w stronę kuchni. Nawet nie zauważyłam, że nie puściła mojej ręki. Gdy dotarłyśmy już na miejsce, dziewczyna odwróciła się i przytuliła mnie mocno.

-Czemu tak długo Cię nie było? I jak to się stało że przyszłaś z Lysem i Rozą?- dziewczyna patrzyła na mnie badawczym wzrokiem.

-Yyy no bo sporo czasu zajęło mi w domu. Musiałam spakować rzeczy i pogadać z wujkiem. Sama rozumiesz.- odpowiedziałam w miarę pewnym głosem. Gdy nagle zobaczyłam zbliżającego się Lysa.

-A historia z Lysem?-cały czas przyglądała mi się. Zobaczyłam jak białowłosy  natychmiast się zatrzymał. Chyba chciał usłyszeć, to co powiem dla Iris.

-Po prostu, spotkaliśmy się przed domem. Musiał przyjechać w tym samym czasie co ja.- po tych słowach chłopak trochę się rozluźnił, a Iris uwierzyła w moje słowa. – A właśnie mam coś dla Ciebie.- sięgnęłam do plecaka i wyciągnęłam zakupy.

-Liv!! Nie trzeba było. – odpowiedziała zaskoczona.

-Ja z pustymi rękoma nie przychodzę. Zapamiętaj to. A tak w ogóle <spojrzałam się w oczy chłopakowi, który cały czas stał za dziewczyną>  mam ochotę się dzisiaj napić. Mam tylko nadzieję że alkoholu starczy.
Uśmiechnęłam się delikatnie, zakładając za ucho opadający kosmyk włosów. Dziewczyna podziękowała mi i zaniosła zakupy do salonu. Aby uniknąć rozmowy z Lysem, udałam się do bliźniaków którzy dyskutowali przy oknie w salonie.

-Cześć Wam.- powiedziałam cichym głosem.

-Hejjjj Liviś!!! Jak dawno Cię nie widziałem. Ostatnie nasze spotkanie było dzisiaj w szkole.- Alexy przytulił mnie najmocniej jak się chyba da.

-Ejj, stary udusisz ją. Daj też się innym przywitać- zaraz podszedł do mnie Armin i lekko mnie przytulił.

-A od kiedy ty taki troskliwy, co? –oburzył się Alexy, ale zaraz prychną śmiechem.

-Byłem taki troskliwy zanim się urodziłeś.- odpowiedział zadziornie. Alexy chciał coś odpowiedzieć, ale przerwał mu Ken.

-Hej Liv, miło Cię znów widzieć. Co tam u Ciebie słychać?

-U mnie wszystko okey. Mam nadzieję że się będę świetnie bawić.- odpowiedziałam z lekkim zaskoczeniem.

Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, gdy Iris okrzyknęła że czas rozpocząć imprezę. Chłopaki zaczęli polewać wódkę, a w między czasie Iris przedstawiła mnie swojej koleżance Violettcie. Jest to bardzo nieśmiała ale miła dziewczyna. Należy do dziewczyn o normalnym wzroście, czyli mniej więcej 165. Jej fioletowy kolor włosów wyróżnia się na tle innych, co sprawia że łatwo ją zauważyć. Po krótkiej rozmowie, okazało się że chodzę z Violettą na zajęcia z biologii. „Przynajmniej będę miała się do kogo odezwać.”. Uwielbia malować i każdą wolną chwilę poświęca swojej pasji.

Wieczór przemijał dość miło, nie miałam okazji zostać sam na sam z białowłosym, ale to chyba dobrze. Jakoś nie miałam ochoty z nim rozmawiać o sytuacji która miała miejsce na podwórku. Wykorzystałam chwilę w której byłam sama i usiadłam na sofie. Nie był do dobry pomysł, ponieważ obok mnie usiadł Kastiel. Przyglądał mi się chwilę ze swoim szyderczym uśmiechem. Po chwili miałam dość jego wzroku na sobie i postanowiłam wstać. Lecz bezskutecznie. Silna dłoń chłopaka pociągnęła mnie w dół.

-No i gdzie kwiatuszek leci?-zapytał z rozbawieniem.

-Tam gdzie nie będę musiała się na Ciebie patrzeć.-furknęłam

-Ehh, Ty i te twoje humorki. Powiedz mi, ale tak szczerze… Zbliża Ci się okres, że tak się zachowujesz?

Nie wiedząc dlaczego, rozbawił mnie ten tekst. Moje parsknięcie sprawiło że na twarzy chłopaka malowało się zdziwienie.

-Ty potrafisz się śmiać? Nie no cud.. A tak swoją drogą, masz piękny uśmiech. Bardziej Ci pasuje niż nadąsana mina.- powiedział to ze spokojem i ze szczerością. Tym razem to ja się zdziwiłam i patrzyłam na niego jak na kosmitę.

-Dobrze się czujesz? <położyłam swoją dłoń na jego czole, by sprawdzić czy nie ma gorączki>. Niby rozpalony nie jesteś, chodź pewnie to wina alkoholu.

-Hhahah rozpalony może nie jestem, ale napalony? Kto wie. A może tak zaczniemy naszą znajomość od początku, co o tym sądzisz?

-Pff, jeśli obiecasz że nie będziesz do mnie leciał z łapami, to możemy spróbować. Tylko uprzedzam, jak  jeszcze raz mnie pocałujesz to jak Boga kocham kopnę Cię tam gdzie słońce nie dochodzi.

-Dobrze, dobrze może jakoś się powstrzymam piękna. No to co? Może się napijemy?

-Możemy, ale to Ty idziesz po wódkę. Mi się tyłka nie chce ruszyć.

-Okey, to poczekają tu na mnie a ja zaraz wracam.- po tych słowach wstał i szybki krokiem ruszył w stronę kuchni.

„Hymm dziwne. Niby mam co do niego wątpliwości i czasami się go boję, ale jednocześnie czuję się bezpieczna.” Nagle ktoś obok mnie usiadł, pewnie Kastiel.

-Szybki jesteś, nie ma co.- odwróciłam głowę w stronę towarzysza, lecz to nie był Kastiel tylko Lysander. Trochę od niego już śmierdziało alkoholem i widać było że jest już wstawiony.

-Hej. Bardzo miła impreza, nie uważasz?

-Tak, zgadzam się. Jest dość miło.- zapadła niezręczna cisza.

-Słuchaj ta sytuacja której byłaś świadkiem nie ma żadnego znaczenie. Rozumiesz? Jak nie ta to inna, podobno jestem tak przystojny że mogę mieć każdą. Przynajmniej tak Rozalia powiedziała. Ale wiesz co muszę to sprawdzić.- patrzył na mnie jak na kawałek mięsa. Poczułam lekki niepokój. Postanowiłam szybko stamtąd uciec. Ale bezskutecznie. Lysander pociągną mnie w dół i rzucił na sofę. Nim się spostrzegłam, leżał już na mnie. Moje serce, zaczęło mocniej bić. Przypomniała mi się sytuacja, która miała miejsce kilka miesięcy temu. Tak bardzo chciałam o niej zapomnieć. Poczułam na swojej szyi pocałunki. Jego ręce błądziły mi po ciele, aż wsunęły się pod koszulkę. Chciałam się wyrwać, ale był zbyt ciężki. Łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Chciałam krzyczeć, a nie mogłam. Nagle do pokoju wszedł Kastiel. Z początku zaczął  gwizdać i bić brawa że Lys w końcu „znormalniał”. Chciał go zostawić samego, gdy usłyszał mój krzyk.

-Kastiel!! Pomóż mi!!

Chłopak stał jak wryty, bo nie wiedział co się dzieje. Ale szybko się otrząsną i podbiegł do sofy i ściągną chłopaka ze mnie. Spojrzał na mnie z przerażeniem.

-Lysander! Co ty do cholery robisz?!- wrzasną na chłopaka.

-Mogę mieć każdą przecież.- powiedział to półprzytomnym głosem

-Kretynie, ona jest przerażona. Chciałeś ją zgwałcić ?!
Te słowa chyba trafiły do Lysandra, ponieważ zaczął się rozglądać i powtarzał cały czas „wybacz mi”. Ja stałam otumaniona. Patrzyłam się cały czas w jeden punkt i  płakałam. Kastiel posadził Lysa na sofę i podszedł do mnie.

-Liv, wszystko w porządku? Nic Ci nie zrobił?- Chciał położyć mi rękę na ramię. Lecz ja odsunęłam się i krzyknęłam.

-Zostaw mnie i nie dotykaj!
W tym samym czasie przyszła do pokoju Iris. Była zdezorientowana.

-Co się dzieję? Dlaczego Liv płacze?- przyglądała się nam. – Kastiel co się dzieje?!


Zapadło milczenie, było już tylko słychać muzykę i bawiących się gości Iris. Nie mogłam już wytrzymać. Chwyciłam plecak i wybiegłam z domu. Nie wiedziałam gdzie iść, więc biegłam prosto przed siebie. Nie wiem ile tak biegłam, ale wiem jedno byłam już zmęczona. Zatrzymałam się i usiadłam pod drzewem które wcześniej widziałam. Osunęłam się na ziemię i zaczęłam płakać. Nie wiem jak długo to trwało, ale ze zmęczenie musiałam zasnąć. 

4 komentarze:

  1. Hejka ;) Dziś natknełam się na twój link w grze słodki flirt. Postanowiłam, że wejdę i zobaczę twoje wypociny i okazało się, że nie mogłam się oderwać. Piszesz super i ciekawie. Będę tutaj stałą czytelniczką. Zastanawia mnie co się kiedyś wydarzyło, kiedy Liv wspominała o jakiejś sytuacji z przed miesiąca. Nie ukrywam, że Lys mnie wkurzył bo chyba Liv coś do niego poczuła a on chyba nawet nie wiedział co robi bo był pijany. No cóż pozostało mi tylko życzyć powodzenia i weny.
    PS.
    Zapraszam na mojego bloga:
    hagn-eia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuje za miłe słowa. W najbliższych dniach pojawi się kolejny rozdział. :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Ja też zobaczyłam twój wpis w słodkim flircie i od razu weszłam na twojego bloga. Ani trochę tego nie żałuje. Dziewczyno, ale masz talent. To jest ŚWIETNE! Tak się wyciągnęłam, że nagle patrze a to juz koniec. Domagam się dalszej części, heh. Nasza bohaterka Liv zdaje się mieć bardzo smutną przeszłość. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Na koniec pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Postaram się w coraz częściej dodawać nowe rozdziały. Wcześniej nie miałam motywacji, a teraz dzięki Wam odzyskałam chęci. Dziękuję Wam bardzo. Proszę Was tylko o trochę cierpliwości. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń