Rozdział 8.
Poczułam przyjemny zapach pomarańczy, goździków i miodu. Zapach
ten sprawił że poczułam się tak dobrze i bezpiecznie. Przypominał mi
najcudowniejsze chwile w moim życiu, a mianowicie Święta Bożego Narodzenia
które spędzaliśmy razem z tatą. Nagle oprzytomniałam, bo coś mi tu nie
pasowało. ‘’Wczorajsze wydarzenie, to był tylko sen czy naprawdę miało to
miejsce?” Na te wspomnienia przeszedł mnie dreszcz. Wciąż miałam zamknięte
oczy, ponieważ bałam się je otworzyć.
Starałam się w myślach ułożyć chronologicznie wydarzenia. „Aron, rozmowa
Lysa z jakąś dziewczyną, impreza, pogodzenie się z Kasem, ……. <przełknęłam
głośno ślinę, czułam jak łzy napływają mi do oczu>, ucieczka, uśnięcie pod
drzewem ze zmęczenia, … dalej nie pamiętam. Gdzie ja jestem!!!!” Natychmiast
otworzyłam oczy i zerwałam się. Straciłam równowagę, poczułam czyjeś silne
ramiona na których się oparłam. Serce zaczęło mi mocniej bić, chciałam uciec, lecz
ktoś mnie cały czas trzymał i nie pozwolił mi się wyrwać z objęć. Chciałam
krzyczeć lecz usłyszałam dobrze mi znany męski głos.
-Uspokój się złośniku. Nic Ci nie zrobię, jesteś tutaj bezpieczna.-
jego ręce oplotły mnie. Wciąż drżałam. Powoli mój szybki oddech uspokajał się.
-Co ja tu robię? Dlaczego tu jestem? Jak się tu znalazłam?
Dlaczego Ty?- zadawałam pytania jak nie normalna. Odwrócił mnie twarzą do
siebie. Z początku nie chciałam, ale miał nade mną przewagę, wagową i siłową.
- Za dużo pytań zadajesz. Mogę nie udzielać odpowiedzi na
Twoje pytania?
-Nie!-krzyknęłam.
-To może lepiej usiądź a ja Ci wszystko opowiem.- usiadłam posłusznie
na wskazanym miejscu. – Trzymaj i wypij to postawi Cię na nogi.- Chłopak podał
mi kubek ciepłej herbaty z pomarańczą, goździkami i miodem. Pewnie gdyby nie
moja obecna sytuacja, podziękowałabym za herbatę w szerokim uśmiechu.
-Dziękuję.- odpowiedziałam ściszonym głosem.
-No więc… Eh kur*a dlaczego tak ciężko jest zacząć. Może
lepiej będzie jak zacznę od początku. Jak
wybiegłaś z mieszkania Iris, nie wiedziałem tak naprawdę co mam myśleć i robić.
Iris dopytywała się cały czas co się stało, a Lysander leżał zalany w trzy
dupy. Nie chciałem zbytnio zagłębiać Iri w to co się stało. Nie wiedziałem czy
sobie tego życzysz. Powiedziałem tylko, że wkurzyłaś się na mnie i musiałaś
wyjść. Nie wiem tak naprawdę czy uwierzyła mi w to. Szczerze powiem nie
obchodziło mnie to zbytnio. Młoda chciała iść Cię poszukać, ale powstrzymałem ją i zaoferowałem
się że sam to zrobię bo nie chciałem aby chodziła po nocy. <Podniosłam lekko
swój wzrok, widziałam że ta rozmowa dużo kosztuje Kasa. Chyba nigdy nie był tak
ze mną szczery> Szukałem Cię dość
długo, było cholernie zimno. Chciałem już wracać, ale w ostatniej chwili
zobaczyłem Twój plecak który leżał przy ławce. Podszedłem do niego i zacząłem
się rozglądać. Zobaczyłem jak leżysz skulona za drzewem. Gdy podszedłem nie
ruszałaś się. Trochę mnie to przeraziło, ale na szczęście nic Ci nie było, bo tylko
spałaś. Chciałem Cię zanieść do domu,
ale nie znałem Twojego adresu. Postanowiłem więc, że zabiorę Cię do siebie.
Musiałaś być naprawdę wykończona, ponieważ w ogóle się nie obudziłaś aż do tej
pory. Więc już wiesz wszystko.
Przez całą rozmowę patrzył się w jakiś punkt za oknem,
dopiero po skończeniu historii poczułam jego wzrok na sobie. Chciał wyciągnąć
do mnie rękę, lecz ja zadrżałam. Zauważył to i wycofał dłoń, zaciskając ja w
pięść. Chciał wstać, ale tym razem to ja resztkami sił pociągnęłam go ku dołowi. Opadł gwałtownie tyłkiem na kanapę.
W tej samej chwili nie wiedząc dlaczego… przytuliłam go. Słyszałam jego
przyspieszone bicie serca. Uświadomiłam sobie, że to co zrobiłam było chyba
błędem. Już chciałam się od niego
odsunąć, gdy on przytulił mnie ze zdwojoną siłą. Poczułam się tak
dobrze, tak bezpiecznie aż pękłam. Oparł swoją głowę o moją i czekał aż moje
emocję ujdą. Właśnie tego w tej chwili było mi
trzeba: bliskości, ciszy..
Gdy poczułam się już lepiej przypomniałam sobie że miałam
napisać do Arona. Zaczęłam w panice szukać telefonu. Kastiel nie wiedział co
się dzieje, ale zapytał łagodnie.
- Mogę wiedzieć, co robisz w tej chwili?
-Ja.. ja szukam ymmm komórki. Miałam zadzwonić do Arona. On
się martwi. Musze do niego zadzwonić. Gdzie jest telefon do choleryy. On się na
pewno martwii..- spanikowałam.
-Siadaj Livi. Napisałem do Arona z Twojej komórki że jest wszystko
dobrze, że razem z nią macie rano posprzątać i iść na jakieś babskie zakupy, no
i że popołudniu odwiezie Cię jej przyjaciel. Uprzedzam Twoje pytanie, odpisał
że dobrze, i że masz się świetnie bawić. A i jeszcze napisał że to się dobrze
składa bo jutro on jedzie w delegację i nie będzie go jakiś tydzień. I jakieś
tam dopiski że kasę Ci zostawia i takie
tam, zresztą trzymaj telefon i sama przeczytaj.- Czerwono włosy podał mi
telefon. Wzięłam go i przeczytałam sms’a. Odetchnęłam z ulgą bo Kas nie
wspomniał nic o wydarzeniu. Nie chciałam aby Aron nie potrzebnie się o mnie martwił.
To był mój problem i musiałam sobie z nim sama poradzić.
-Dzięki Kas, że mnie kryjesz.- w końcu spojrzałam mu prosto
w oczy. Zapewne nie był to zbyt piękny widok w jego oczach. Oczy czerwone jak u
jakiegoś mutanta, rozmyty makijaż i w ogóle.
-Nie masz za co dziękować..
-Nie wiem jak Ci się odwdzięczę.
-Jest jedna rzecz którą możesz dla mnie zrobić. <odpowiedział
zdecydowanym głosem> Po prostu powiedz mi prawdę.- patrzył na mnie
przenikliwie.
-Jaką prawdę?- zbił mnie z tropu
-Dlaczego tak emocjonalnie zareagowałaś jak Lysander chciał
Cię pocałować? Co prawda dość nachalnie, rzeczywiście mogłaś to odebrać jako
dobieranie się do Ciebie, ale jednak. Przecież wiedziałaś że był pijany. Wtedy
człowiek tak naprawdę nie wie co robi. Nie kontroluje się. To po pierwsze, a po
drugie. Dlaczego w podobny sposób zareagowałaś jak pocałowałem Cię na
korytarzu? I dlaczego jesteś taka oziębła w stosunku do innych. Nie okazujesz
emocji. Czy… czy ktoś Cię kiedyś skrzywdził?- zadał to pytanie dość spokojnie i
delikatnie. Wiedziałam że muszę mu opowiedzieć całą historię, ale nie było to
łatwe.
Ale super.... Czekam na next :)
OdpowiedzUsuńNo to bylo niezle. Juz sie nie moge doczekac, as Liv w koncu wszystko wyjawi. Czekam na next! No i weny zycze.��
OdpowiedzUsuń