Dla lepszego czytania:
Rozdział 10 "Ludzkie historie, rozgrywają się za zamkniętymi drzwiami."
-Eh , dobrze opowiem Ci. Lecz
musisz wiedzieć że nie jest to historia przyjemna.- ciężko było mi przełknąć
ślinę. Starałam jakoś poskładać słowa. Poczułam jego dłoń na mojej.
-Mów śmiało.-wypowiedział to
delikatnym ciepłym tonem. Jak zupełnie nie Kastiel
-Może na samym początku, zacytuje
Ci mój wpis z pamiętnika. Wtedy będziesz już mniej więcej wiedział, czego
dotyczyć będzie historia.- zadrżał mi głos, czułam jak łzy napływają mi do
oczu. Zaczęłam….
„Czuje lepkość jego dłoni, wciąż
pozostał dotyku znak.
Chcę się obmyć lecz nie mogę, to
wewnętrzny blizny ślad.
Chodź minęło parę lat, wciąż w
umyśle został strach.
„Kocham” puste słowa, lub
nieodkryty przeze mnie świat.
Chcesz mi pomóc? Powiedz jak? Bo
na marne Twój stracony czas. „
Oczy Kasa rozszerzyły się,
wydawało mi się że chce coś powiedzieć, ale coś go zablokowało. Uścisk jego
dłoni stał się mocniejszy. A ja kontynuowałam.
-Więc.. Wszystko zaczęło się od
rozwodu moich rodziców. Matka poznała kogoś innego kto był wyżej sytuowany.
Przyznam, że był i jest przystojny, ale to tylko opakowanie. Ojciec nie mógł
pogodzić się z faktem, że ktoś inny ma jego żonę. On ją cały czas kochał…Ja
osobiście nie mogłam zrozumieć matki, więc chciałam zostać z ojcem, a ona się
zgodziła bez żadnego problemu. Wtedy po raz pierwszy poczułam, że jestem dla
niej nic nie znacząca, zwykły ktoś którego można zostawić. Ale starałam się z
tym pogodzić. Dni mijały, a z tatą było coraz gorzej. Rozpacz wciągnęła go w
alkoholizm. Stracił motywację do działania, przestał chodzić do pracy.. Popadł
w depresję. Gdy.. <załamałam głos>
gdy pewnego razu wróciłam ze szkoły <łzy spłynęły mi po policzku>
zobaczyłam go, jego nogi bezwładnie wisiały w powietrzu. Upadłam na kolana i
zaczęłam krzyczeć.. Usłyszeli mnie sąsiedzi i przylecieli od razu do miejsca
skąd dobiegał mój krzyk.. Najpierw spojrzeli na mnie, później dostrzegli
wiszącego tatę. Jeden z sąsiadów zadzwonił do odpowiednich służb. Drugi zaś
zasłonił przede mną ten widok. Ale to i tak za późno. Klęczałam pośrodku
pokoju, z płynącymi łzami i tępym wzrokiem. Czas się zatrzymał, a wszystko co
działo się obok mnie było takie nie realne: policja, karetka, dokumentacje,
jakieś męczące mnie pytania na które nie miałam siły odpowiedzieć, czarny
worek, tłum ciekawskich ludzi,… i w końcu matka. Która przyjechała bo któryś z
sąsiadów ją o tym powiadomił.
Pogrzeb odbył się po 2 dniach.
Ceremonia była krótka, ale treściwa. Wszystko zakończyło się piosenką zaśpiewaną
przeze mnie. Mijały tygodnie, a ja wciąż czułam pustkę i żal. Oczywiście matka,
po śmierci taty zabrała mnie do swojego nowego domu. Ale to i tak nie zapełniło
tego czegoś w sercu. Czułam się jak intruz w moim „nowym domu”. <zamknęłam
na chwilę oczy>
-Liv? Wszystko okey? Jak
wspomnienia za bardzo Cię ranią to możesz przestać. Zrozumiem.- jego głos
dziwnie się zmienił.
-Nie, w porządku. Skoro zaczęłam
to już skończę. Tylko…
-Tylko, co Liv?
-Tylko wspomnienia bolą i przez
to czuje się jeszcze bardziej samotna.-odwróciłam wzrok. Poczułam jak Kastiel
podnosi się z miejsca i wskakuje na łóżko. Usiadł tuż za mną, nic nie mówiąc
jednym ruchem przyciągną mnie do siebie. Chyba chciał abym poczuła czyjąś
bliskość i abym nie była taka samotna. Szczerze powiem, poczułam się trochę
lepiej. Czułam jego oddech na moim karku i bicie serca. Postanowiłam
kontynuować cudowną historię mojego życia.
Więc na czym to ja skończyłam? ..
A już pamiętam. <zrobiłam głęboki wdech>. Po jakimś czasie nowy partner
matki Erik zaczął traktować mnie dziwnie dobrze. Nazywał mnie po imieniu, bo
wcześniej było to bezosobowo. Zaczął rozmawiać ze mną, wciągał w jakieś gry
planszowe. Powoli zaczęłam się do niego przyzwyczajać. Zauważyłam że bardzo
często dotyka mnie, czochra po włosach i w ogóle. Myślałam że to normalne, że
tak okazuje swoje „uczucia”. Po jakimś czasie wpadłam w szkole w kłopoty i
nauczycielka zadzwoniła do domu. Pech tak chciał że odebrał Erik. Myślałam że
wszystko powie matce przy kolacji, ale o dziwo tak się nie stało. Gdy
siedzieliśmy wszyscy na dole i oglądaliśmy telewizję do matki zadzwonił
telefon, moje serce zaczęło szybciej pić. Myślałam że to dzwoni nauczycielka ze
szkoły, ale okazało się że to jej przyjaciółka chce się spotkać. Więc matka z
wielką radością się zgodziła i poszła się szykować. W salonie zapanowała cisza
jedynie co było słychać to słowa padające z tv. Ukradkiem zerknęłam na Erika.
Na jego twarzy malował się dziwny i przerażający uśmiech. Nie miałam ochoty
dłużej siedzieć razem z nim, więc poszłam do swojego pokoju. Gdy tak siedziałam usłyszałam że drzwi
wejściowe zamykają się. Czyli matka musiała już pojechać. Korzystając z okazji że łazienka była wolna,
postanowiłam wziąć prysznic. Szybko
zabrałam swoje podstawowe rzeczy i udałam się do niej. Wszystko to trwało może
z 1h. Gdy wracałam z łazienki już do swojego pokoju zauważyłam że drzwi do
niego są uchylone.
Weszłam i zobaczyłam że Erik siedzi na moim łóżku.
Przyglądał się mi uważnie. Podeszłam do szafy aby schować swoje rzeczy, naglę
poczułam że ktoś stoi za moimi plecami, nie był to nikt inny jak on. Odwróciłam
się do niego twarzą. Nie ukrywam że czułam lekki niepokój. <zrobiłam kolejny
głęboki wdech, mięśnie Kasa dziwnie się napięły, chciał znów coś powiedzieć ale
przerwałam mu>. Na jego twarzy malował się uśmiech.
-Czegoś potrzebujesz wujku? Mam
zrobić kolację – tak nazywałam Erika. Nie mogłam na niego mówić ojcze.
-Być może potrzebuje. Ale zanim
przejdziemy do rzeczy, musimy pogadać.- przybliżył się do mnie i nachylił się
na niebezpieczną odległość.
-A o czym chcesz porozmawiać?
Jestem trochę zmęczona. Chciałam położyć się wcześniej spać.- głos mi się
trząsł.
-O nie moja panno. Dzwoniła do
mnie twoja nauczycielka. Powiedziała mi wszystko co zrobiłaś. Zastanawiam się
czy nie powiedzieć o tym twojej matce. Byłaby bardzo zawiedziona gdyby czegoś
takiego się dowiedziała.- wystraszyłam się, nie chciałam aby matka wiedziała że
zostałam przyłapana na piciu w szkole.
-Proszę nie mówi jej. Zrobię
wszystko. Tylko jej tego nie mów.- .. pożałowałam słów które wypowiedziałam.
-Hymm wszystko powiadasz?. <na
jego twarzy pojawił się złowieszczy uśmieszek>. No to moja księżniczko bądź
dzisiaj grzeczna, a obiecuję ci że nikt się o niczym nie dowie.- przybliżył się
do mnie i…. pocałował w usta. Stałam jak otumaniona. Nie byłam świadoma tego co
się zaraz stanie.
Po chwili całował mnie coraz
ostrzej i był coraz bardziej nachalny. <patrzyłam tępo przed siebie i
opowiadałam dalej. Nawet nie czułam jak zaczęłam się trzęść>. Powoli
domyślałam się, co mnie czeka. Bluzę którą zdjął ze mnie rzucił w kont. Objął
mnie w pasie i szepnął do ucha. „Dzisiaj będziesz tylko moja, już od dawna
miałem na to ochotę. Spróbuj komuś tylko o tym powiedzieć, a obiecuję że tego
pożałujesz.” Pchnął mnie w kierunku łóżka. Chciałam się wyrwać, ale on był
silniejszy. Rzucił mnie na łóżko, a sam pobiegł do drzwi i zamkną je na klucz.
Nim się otrząsnęłam i zorientowałam się że jestem na chwilę wolna, on już był
obok mnie. Zaczął się rozbierać. Przez cały czas miałam zamknięte oczy i
prosiłam aby mnie zostawił. Po chwili czułam jak ze mnie zdejmuję ubrania,
zaczęłam krzyczeć i wołać ratunku. Lecz ten skutecznie mnie uciszył. Uderzył
mnie w twarz i kazał się zamknąć. Za karę przywiązał moje ręce do łóżka, chciał
jeszcze zakneblować usta ale stwierdził że nie będzie słyszał jak będzie mi
przyjemnie…. No i stało się zgwałcił mnie, w moim własnym pokoju, w moim
miejscu, gdzie chodź trochę czułam się bezpiecznie. Zabrał mi moją
najcenniejszą rzecz jaką miałam, czyli czystość duszy i ciała. Dziwne zawsze wyobrażałam sobie że pierwszy
raz musi być cudowny, jednak myliłam się. Teraz na samą myśl o tym boję się.
Gdy odchodził już po wszystkim, powiedział tylko że mój przyszły facet będzie
ze mną miał dobrze. Zapowiedział że jeszcze się do mnie zgłosi, tylko musi
nadarzyć się okazja. Wyszedł a ja zostałam sama. Czułam się brudna i
upokorzona. Cały czas czułam jego brudne łapy na moim ciele. Po tym wydarzeniu nie chciałam z
nikim gadać. Zamknęłam się w sobie, żyłam we własnym świecie. Zaczęłam spotykać
się z towarzystwem, z którym żadna matka nie chciałby wiedzieć swojego dziecka.
Chciałam zapomnieć ale jakoś nie dawałam rady. Zaczęłam zażywać narkotyki aby
chodź trochę wyluzować, wagarowałam, piłam. Nauczyciele zauważyli moją zmianę i
cały czas donosili na mnie do matki. Raz
nie wytrzymałam i w końcu powiedziałam matce że jej kochaś dobrał się do mnie..
A ona co… hahahahah uderzyła mnie w twarz krzycząc przy tym abym nie mówiła tak,
że chcę się zemścić za to że ona zostawiła ojca dla niego, że powinnam być mu
wdzięczna za to, że mnie przygarną i mnie utrzymuje… Wtedy uświadomiłam sobie,
że nie mam już nikogo komu mogłabym zaufać. Własna matka mi nie wierzy, uważa
mnie za zero.. Ja dziewczyna która kiedyś mogła wszystko, miała przed sobą
cudowną przyszłość- spadła na samo dno piekieł i jakoś nadal w nim siedzi. Może
tylko dzięki Aronowi i osobom których teraz poznałam poczułam się lepiej, jak
bym była nawet lubiana i akceptowana.
W pokoju panowała cisza, nagle za
plecami usłyszałam czyjś głos.
-Liv! Przepraszam nie chciałem
Cię skrzywdzić! Wybacz mi!
Gwałtownie podskoczyłam, to samo
uczynił Kas, patrzyliśmy w jednym kierunku. W kierunku, w którym widziałam chłopaka który klęczał z
opuszczoną głową. Nagle przypomniał mi się ten moment kiedy to ja 3 lata temu
klęczałam przed wiszącym ojcem. Łzy poleciały mi strumieniem, podeszłam do
Lysa, uklękłam przed nim i przytuliłam go. Jego ciało zamarło. Kas podszedł do
nas, pogłaskał mnie po głowie i powiedział.
-To ja zaraz wrócę, zostawię was
na chwilę samych.
..............................................................................................................................................
PS. Większość ludzi straciła kogoś bliskiego, dosłownie i w przenośni. Dzisiaj jest taki dzień w którym nasza pamięć wraca do tamtych dni, w których byliście razem. Więc może w ramach uczenia pamięci zapalmy chodź na chwilę jedną małą świeczkę, i zatrzymajmy się chodź na chwilę. Pozwolę sobie umieścić pewien mój wiersz. :
"Jesienna noc"
Minął już rok, lecz nadal słyszę Twój głos.
W powietrzu zapach Twój, a mi brak już słów.
Klęczę w tym miejscu szukając Cię,
Lecz widzę tylko zniczy cień. Blask ich
oślepia mnie.
W oczach błądzą już łzy, a w sercu
smutek i pustka tkwi.
Łał... Aż brak mi słów. Nie spodziewałam się, że Liv ma ąż tak smutną przeszłość. Czytając ten rozdział prawie się popłakałam. Kas bardzo miło się zachował. Nie naciskał i chciał ją pocieszyć. Piękny rozdział. Tak bardzo smutny... Mam nadzieje, że w następnym już wszystko będzie lepiej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Aga
Jedno wielkie WOW...
OdpowiedzUsuńBrak słów... Naprawdę się postarałaś....
Aż nie wiem co napisać....
Miło mi to słyszeć, że rozdział się spodobał. Postaram się następnym razem nie zawieść. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńNapewno nie zawiedziesz...
UsuńŻyczę weny i czekam na kolejny
Kiedy nastepny rozdzial? Juz nie moge wytrzymac. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do dalszego czytania ;)
UsuńZe względu na studia, niestety piszę wolniej. Postaram się w najbliższych dniach dodać kolejny odcinek. Może nastąpi to jutro. :)
OdpowiedzUsuńNo to czekamy ;) :*
Usuń