Rozdział 13.
-Usiądź.-wskazał mi ręką miejsce przed jego biurkiem
-No, no prawie jak dyrektor ważnej firmy <zaśmiałam się,
a on spojrzał na mnie z oburzeniem>. Yyy…, spokojnie tylko żartowałam. Nie bierz tego do siebie.- jego
wyraz twarzy trochę złagodniał, ale nie smak pozostał.
-<chrząknięcie> Przejdźmy może do rzeczy. Nie chcę
zbyt długo zawracać Ci głowy Liv.- spojrzał się na mnie.
-Wedle Pana rozkazów.- powstrzymywałam śmiech.
-Zawsze taka jesteś?- patrzył na mnie ze zdziwieniem i
oburzeniem.
-Taka? Czyli jaka według Ciebie?- zapytałam lekko
zdenerwowana. Nie lubię jak ktoś mnie ocenia, skoro wcale mnie nie zna.
-Jakby to ująć Twoim językiem abyś zrozumiała. Ymm wredna?
Tak to chyba najłatwiejsze określenie. - usiadł i patrzył się na mnie z
obojętnością w oczach. Zakuło mnie coś w środku, ale zbagatelizowałam to. Moja
spojrzenie nagle stało się chłodne i pojawiło się w nim coś w rodzaju „cofnij
to, co powiedziałeś”. Musiał to zauważyć po nagle zdziwił się.
-Jakby to Szanowny Panie dupo-wlazły powiedzieć abyś to
zrozumiał.<usłyszałam jak drzwi się otwierają i zamykają. Ktoś był w tym
momencie razem z nami. Lecz nie miałam ochoty się odwracać i przerywać tej „ciekawej” rozmowy.>
Wbrew pozorom nie jestem tępa jak Wielkiemu Panu się wydaje. To że pochodzisz
zapewne z bogatej rodziny i wszystko przychodzi Ci łatwo, nie upoważnia cię to
tego, abyś mnie obrażał. Nawet mnie jeszcze nie poznałeś. To była pierwsza
kwestia. Teraz przejdźmy do kolejnego podpunktu naszej zabawy. Chciałam być
miła i rozluźnić tę cholerną atmosferę, bo była tak gęsta że nawet mucha by się
powiesiła od razu. Po 3 nie miałam ochoty tu przychodzić i patrzeć na twoją
twarz. Tak, zgadza się teraz jestem chamska. Jakiś problem? Bo według mnie nie.
A teraz z łaski swojej daj to co mam podpisać i już mnie tu nie ma. W końcu
będziesz mógł popatrzeć na własne odpicie i cieszyć się tą chwilą.- byłam
oparta o biurko, moje palce były zaciśnięte w pięść aż powoli zaczynały mnie
boleć. Nataniel oszołomiony podał mi do podpisania deklarację, w której
musiałam potwierdzić swój „dobrowolny” udział w zajęciach dodatkowych. W moim przypadku było
to kółko teatralne. Bo wszystkie inne były już zajęte. Podpisałam i energicznie
rzuciłam długopisem.
-Proszę, o to czego chciałeś.- odwróciłam się napięcie i ruszyłam
w stronę drzwi. Ku mojemu zdziwieniu stała w nich białowłosa dziewczyna, którą
miałam już (nie)przyjemność poznać. Długo jej się nie przyglądając ominęłam ją
i trzasnęłam drzwiami.
Korytarz już pustoszał,
ponieważ część zbierała się do domu, a reszta miała jeszcze ostatnie zajęcia.
Ruszyłam w końcu w stronę drzwi głównych. Nagle ktoś mnie pociągną za ramię.
-Liv! Czekaj. Chciałabym Cię zap……..- przerwałam Iris w
połowie.
-Sorry Iris, ale nie
mam ochoty ani czasu gadać. Także pa, a
i powodzenia na próbie. Popękanych strun życzę.- już się nawet nie spojrzałam
na dziewczynę. Wyrwałam się jej i poszłam przed siebie.
Gdy wyszłam od razu
ruszyłam w stronę mojej czerwonej bestii. Usiadłam na nią, odpaliłam silnik i ruszyłam
powoli. Nagle wyskoczył Kastiel przed przednie koło. Momentalnie odbiłam w
prawą stronę i dałam po hamulcach. Przez szok straciłam równowagę i znalazłam
się na ziemi. W raz ze mną moja niebezpieczna piękna bestia.
Kas szybko do mnie podbiegł z przerażeniem w oczach.
- Liv! Nic Ci nie jest?!- podniósł ścigacz i podał mi rękę.
- Powaliło Cię do reszty czy co?!! Jesteś jakimś cholernym
samobójcą czy może chcesz kogoś innego zabić?!- Chwyciłam go za rękę i szybko
wstałam, pomimo że moja prawa noga strasznie mnie bolała. Ale nie dałam tego po sobie poznać.
-Przepraszam piękna. Nie chciałem Ciebie wystraszyć. Chciałem sprawdzić Twój refleks
i zapytać Cię o coś.- podrapał się po głowie. Ze
zmieszania wyciągnął papierosa z kieszeni i zaczął palić.
- No i co sprawdziłeś?! Niezła ze mnie niezdara, nie ? A
teraz wybacz śpieszę się do domu.- Nagle zorientowałam się że spora grupka osób przygląda się nam. Nagle
usłyszałam straszny krzyk.
-Kastiel! Mógłbyś mi powiedzieć co wyprawiasz i dlaczego
nowa koleżanka na ciebie krzyczy? Znów próbujesz być nachalny?!- odwróciłam się
zszokowana. Za mną stał pogrom liceum, czyli szanowna dyrektorka.
-Ja.. – Kastiel przybrał poważny ton i chciał coś powiedzieć.
Ale jak zwykle nie dałam mu dokończyć. On i bez tego ma chyba na pieńku z nią.
-<uśmiechnęłam się, najlepiej jak potrafiłam pomimo niechęci i bólu>
Dzień dobry Pani Dyrektor. <co by jej tu powiedzieć…Help me!> Uwierzy
Pani że przez przypadek Kastiel rano na mnie wpadł i pobrudził mi sweterek? <lepszej historii nie mogłam wymyślić..
ehh> Byłam na niego wkurzona, ale nicpoń uciekł zanim zdążyłam na niego
nakrzyczeć. A teraz właśnie dopadłam go i nie wytrzymałam. Jestem niestety
wybuchową dziewczyną. A po drugie on u mnie nie ma szans choćby nie wiem jak
się trudził i jaki by był nachalny.- dyrektorka cały czas nam się przyglądała. Chyba
nie uwierzyła w tę historię. W sumie nie
zdziwiłabym się.
-Załóżmy że wierzę w Twoją historię panno Liv. Ale jak wyjaśnisz
fakt że twoja noga krwawi.- dyrektorka przyglądała się mojej reakcji. Starałam
się nie wsypać i pociągnęłam dalszą grę.
-A too.. Kilka dni temu spadłam z drabiny, gdy pomagałam
wujkowi przy ogródkowych pracach. Pewnie Pani zapyta że skoro spadłam to nie
możliwe żeby rana krwawiła aż do teraz. Otóż ranę pokryła warstwa ochronna
zwana strupkiem, no i niestety jak być niezdarą to na całego. Teraz jak
wychodziłam ze szkoły potknęłam się i zaliczyłam zderzenie z ziemią. Musiałam
naruszyć tego strupka, stąd te krwawienie. Obiecuję że będę ostrożniejsza.-
Boże jakie brednie.. Spojrzałam na dyrke, wyglądała że zupełnie mi nie wierzy.
-Niech Wam będzie. Jak bym się uparła to zaprowadziłabym
Ciebie do pielęgniarki i ona powiedziałaby czy ta rana jest świeża czy też nie.
Tym razem nie będę dochodzić prawdy i odpuszczę Wam. Na drugi raz uważaj, a ty
Kastiel się pilnuj i zgaś tego papierosa z łaski swojej. Dobrze opuszczę już
Was. Do widzenia.
-Do widzenia.- powiedzieliśmy razem. Gdy odeszła na
bezpieczną odległość wybuchłam śmiechem. Kastiel patrzył się na mnie dziwnie.
-To co siedzi w Twojej główce mnie przeraża! Serio… Jesteś
jakąś morderczynią która uciekła z innego kraju i ma kłamanie opanowane do perfekcji
i historyjki umie wymyślać na poczekanie?
-Chodź tutaj, powiem Ci coś w sekrecie. <kiwnęłam palcem
wskazującym w moją stronę. Kas podszedł i się nachylił> No wiesz, mam na
sumieniu zabitych trzech długowłosych. Od 4 lat szukają sprawcy i nie
mogą znaleźć. Już za późno sprawca jest teraz obok Ciebie.. Na twoim miejscu
bałabym się spać. – odeszłam krok od Kasa i się wyprostowałam. Ten się spojrzał
na mnie z politowaniem i zaczął się śmiać.
-Wiesz co? Lubię Cię.- powiedział rozbawiony.
-Wiem. Mnie się nie da nie lubić Kasii. – Wiedziałam że ten
zwrot go wkurzy, ale nie zwracałam na to
uwagi.
Podeszłam do ścigacza i chciałam włożyć kluczyki aby odpalić
bestie. Ale w nieoczekiwanym momencie ktoś mi je zabrał. Można się domyślić kto
to był. W takich sytuacjach nie lubię wysokich chłopaków..
-Mogę wiedzieć co Ty robisz do cholery?
-Teraz?
-Nie kurde jutro wiesz…- ehhhhh
-Właśnie zabrałem Ci kluczyki.- podniósł rękę do góry, abym
mu ich nie zabrała.
-Serio? A myślałam że
kilogram buraków takich jak Ty. Oddawaj!!- chciałam podskoczyć ale ból
wdał się we znaki. Wtedy sobie przypomniałam o krwawiącej nodze.
-Pominę to że mnie obraziłaś. Będę kulturalny.
-Założyłeś się z Iris a nie ze mną. Oddawaj!!
-Zapomnij. Chyba nie myślisz że Cię puszczę w takim stanie
samą?! <ruszyłam ramionami> Chyba
żartujesz! Ja prowadzę a Ty wsiadaj na tyły.
-Alee…
-Bez dyskusji płaska
desko. Ja tu mam kluczyki i ja rządzę.- uśmiechną się triumfalnie
-Za deskę zabiję. A po drugie nie znasz mojego adresu.-
zachichotałam
-Byś się zdziwiła. Wsiadasz czy nie. Bo jak nie to i tak
zabieram go ze sobą. – kiwną głową w kierunku ścigacza..
-Niech Ci będzie..- usiadłam nadąsana za nim. Po chwili
ruszyliśmy. Objęłam go w pasie i chyba za mocną ścisnęłam bo poczułam jak jego
ciało się napina. Zwolniłam trochę uścisk.
Droga minęła szybko i już byliśmy na miejscu. Kastiel szybko wstał ze
ścigacza i podszedł do mnie. Chwycił mnie w pasie i podniósł z siedzenia.
-A co Ty taki dobry dla mnie? Hymmm. I skąd wiesz gdzie
mieszkam?- zapytałam zdziwiona
- Skąd wiem to Ci nie powiem. A dlaczego jestem miły hymmm..
Niech pomyśle może dlatego <nachylił
się nade mną> abyś się zastanawiała i myślała o mnie. – popatrzył mi w oczy
i uśmiechną się. Ja jak głupia zaczerwieniłam się i spuściłam wzrok. Z tej niezręcznej
atmosfery wyciągną mnie Aron. Który musiał zauważyć przez okno że ktoś mnie przywiózł
i postanowił wyjść i sprawdzić co się stało.
-Witam. Nie przeszkadzajcie sobie. Ale w sumie zanim sobie
pójdę i Was zostawię, chciałbym się dowiedzieć co tu się dzieję.- Aron podszedł
do nas ze spokojem i z zaciekawieniem.
-Myy… - zaczęłam ale tym razem to ten wkurzający dziad mi
nie dał dokończyć
-Dzień Dobry. Odwiozłem Liv ponieważ przewróciła się na
ścigaczu z mojej winy. I chyba przez ten wypadek skaleczyła nogę, ale nie
jestem pewien. <Aron spojrzał na moją nogę i ukucną by sprawdzić> Chciała
sama wrócić, ale nie pozwoliłem jej.- Kas odpowiedział ze zmieszaniem.
-Nie wygląda to groźnie, ale będzie trzeba opatrzyć. W takim
razie chodź Liv do domu. Zajmę się Twoja nogą zanim wyjadę, a Tobie dziękuję.
Jestem pod wrażeniem że postawiłeś na swoim. Ona raczej jest uparta i ciężko ją
przekonać.
-Aron!!!!- zrobiłam minę wkurzonego dziecka. Obaj zaczęli
się śmiać.
-Jeszcze raz dzięki ….?
-Kastiel, miło mi.- odrzekł trochę zszokowany, chyba tym że
Aron nie opieprzył go. Pewnie spodziewał się czegoś innego. – To ja już pójdę. Do
widzenia i cześć Liv.
-Pa i dzięki za
podwózkę. Pamiętaj morderca ma Cię na oku.- roześmiałam się.
-Patrz żeby ofiara, mordercy nie miała.- powiedział to nie odwracając
się, ale słychać było rozbawienie w jego głosie.
Aron otworzył mi drzwi i wpuścił do środka. Po chwili zajął się
moją nogą jak najlepszy lekarz.
Rozdział przeczytałam już wcześniej ale wypadło mi z głowy aby napisać tutaj kilka słów.... Rozdział świetny czekam na next i życzę weny :*
OdpowiedzUsuńA dziękuję ;) Jesteś wierną czytelniczką heh. Postaram się dodać nowy rozdział w tym tygodniu. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńNapewno stworzysz coś super
OdpowiedzUsuńKiedy doczekamy się kolejnego rozdziału? Tak plus minus?
OdpowiedzUsuńJuż jest. Zapraszam i przepraszam za tak długą przerwę. ;)
OdpowiedzUsuń