Rozdział 17
-Nie pomyliłeś przypadkiem drogi?-odrzekłam nie patrząc w
jego zatroskaną twarz. Zrobiło mi się trochę głupio, że odpowiedziałam tak
oziębłym tonem.
-Nie, droga Liv. Przyszedłem tu specjalnie, ponieważ nie
raczyłaś nawet odpisać no moje wiadomości. Martwiliśmy się o Ciebie.- nie
odrywał ode mnie wzorku, jakby chciał coś wyczytać z moich gestów, reakcji.
-Ha. My to znaczy kto?-spojrzałam na niego z politowaniem.
-Iris, Kastiel i Ja. Długo Cię nie było w szkole. Zaczęliśmy
się niepokoić, zwłaszcza gdy nie raczyłaś odezwać się do żadnego z nas.
-<histeryczny śmiech> Nie rozśmieszaj mnie, tylko od
Ciebie mam wiadomości. Tamci są tak zajęci sobą, nawet nie zauważyli że mnie
nie ma. Więc nie wciskaj mi kitu. Nie lubię tego. Teraz wybacz, jestem zmęczona
chciałabym iść już spać. Więc cześć.- nagle coś szarpnęło moja dłoń i
pociągnęło mnie do tyłu. Straciłam lekko równowagę. Moje plecy oparły się o
tors białowłosego. Chłopak przytulił mnie od tyłu. Zdziwiłam się, ponieważ do
niego takie zachowanie nie jest podobne. Gdy odzyskałam w miarę trzeźwe
myślenie, odparłam.- Lys, co ty……
-Ciiiiii! Nic nie mów.- po chwili ciszy odrzekł.- Chodź!
Chcę Ci pokazać pewne miejsce.- Nic nie mówiąc, dałam się prowadzić
białowłosemu.
Szliśmy ramię w ramię w milczeniu. Po 10 minutowym „spacerze”
skręciliśmy w jakąś dziwną uliczkę. Do tej pory jej nie znałam. Wyglądała na opuszczoną.
Żadne światło nie oświetlało drogi. Ogarną mnie lęk, ale szłam dalej. Po chwili
opuściliśmy to straszne miejsce i przed moimi oczami ukazała się dróżka która
prowadziła w głąb lasu. Lys cały czas szedł przede mną, milcząc. Słyszałam
jedynie jego spokojny, miarowy oddech. Nagle Lys się zatrzymał.
-Proszę oto miejsce, które chciałem Ci pokazać. Lubię tutaj
przychodzić wieczorami, aby ułożyć parę spraw w głowie.- przed moimi oczami
ukazała się polanka, gdzie pośrodku było oczko wodne. Miejsce te, było chronione
przez gęsty las. Cisza i spokój sprawiało, że to miejsce wydawało się jeszcze
bardziej magiczne i tajemnicze.
Lys pociągną mnie za rękę i podprowadził pod leżące drzewo.
Skiną głową, dając znak abym usiadła. Pień był na tyle gruby, że można było w
spokoju usiąść po turecku. Siadając, przymknęłam oczy. Lekki wiatr delikatnie
pieścił moje policzki. Czułam się tam dobrze, czułam się wolna, bezpieczna ale
także samotna pomimo, że Lys siedział obok mnie. Otworzyłam delikatnie oczy i spojrzałam w
niebo. Nad oczkiem wodnym był duży prześwit, dzięki któremu blask pełni księżyca
rozlewał się po całej polanie. Nagle poczułam na sobie wzrok chłopaka. *Ciekawe
jak długo mi się przygląda?. Odwróciłam głowę w jego kierunku, wciąż nie
opuścił wzroku.
-Dlaczego mi się tak przyglądasz?- zapytałam zakłopotana.
-Przypominasz mi jedną osobę. Mam wrażenie, że podobne
uczucia targały tamtą osobą, gdy po raz pierwszy zobaczyła to miejsce.- kąciki
jego ust poszły znacznie w górę. Jego wzrok powędrował ku niebu.
-Czy nadal przyprowadzasz tutaj tę osobę?
-<lekki śmiech> Tak, nadal tu przychodzi, ale woli być
wtedy sama. Nie spotkała chyba jeszcze osoby, z którą mogłaby to miejsce
dzielić.
-A Ty? Pokazałeś to miejsce dla swojej ukochanej?-nagle
ciało Lysandra naprężyło się.
-O kim mówisz?- w jego głosie było słychać zaciekawienie.
-No o Rozalii. Przecież byłeś i chyba jesteś w niej
zakochany. Mam rację?-wtedy do ja przyglądałam się mu uważnie, odczytując każdy
jego ruch. Był lekko skrępowany.
-Opowiem Ci, pod warunkiem, że Ty odpowiesz mi teraz na
ważne pytanie.- oparł się ramionami o drzewo i skierował głowę w moją stronę.
Skinęłam głową na znak, że przystaję na to. Więc kontynuował.- Powiesz mi, co
zaszło między Tobą i…Kastielem?- jego głos zabrzmiał niepewnie.
-Dlaczego chcesz o tym rozmawiać? Nie ma innych tematów do
rozmów?-odpowiedziałam lekko zburzona.
-Ponieważ chciałbym wiedzieć. W końcu jesteśmy przyjaciółmi.
Nie chciałbym, aby w naszej grupie były jakieś nieporozumienia.- jego głos
brzmiał tak spokojnie.
-Lys, będą nieporozumienia. Naprawdę chcesz wiedzieć co się stało?
<przytakną> A co mogło się stać? W sumie nic wielkiego, tylko się
zakochałam w nieodpowiednim facecie. Zrobił mi nadzieję, troszczył się o mnie a
ja głupia wyobraziłam sobie Bóg wie co. Więc nie ma o czym gadać.-mój wzrok
utkwił w tafli wody. Chciałam skupić na czymś swój wzrok, aby nie wybuchnąć płaczem.
-A on wie o Twoich uczuciach?
-Raczej nie i się nie dowie. Chyba, że ktoś mu o nich powie,
ale tego wolałabym uniknąć.- Lys kiwną tylko głową, chyba zrozumiał, że ta
rozmowa ma zostać tylko między nami.
-Nie masz żalu o to, co się stało do Iris?
-Miało być tylko jedno pytanie. Nie, nie mam. Wiem, że była
pierwsza. Wiem też, że dłużej zna Was niż mnie, więc On może należeć tylko i
wyłącznie do nie. Spokojnie, nie musisz się obawiać, że zechcę jej go odbić
albo popsuć ich relację. Nie należę do takich dziewczyn. Jedynie do kogo mogę
mieć żal, to Kas. Przed, pocałunkiem <zaczerwieniłam się> rozmawiałam z
nim o Iris i mówiłam o swoich przypuszczeniach, że chyba w nim się kocha. On to
zrozumiał, ale nie omieszkał skraść ostatniego pocałunku, którego teraz tak
bardzo żałuję.- łzy popłynęły mi mimowolnie. Zdawało mi się chyba, że Lysander
trochę się zdenerwował ale to tylko moja wyobraźnia.
-A czym jest dla Ciebie pocałunek, droga Liv?
-<spojrzałam na księżyc> Jeżeli Ci powiem wyśmiejesz
mnie.
-Wcale nie. Chciałbym usłyszeć, aby zrozumieć.
-<westchnięcie> Pocałunek jest dla mnie czymś zupełnie
wyjątkowym. Nie wyobrażam sobie, że można się z kimś całować bez uczuć. Tak
wiem, brzmi banalnie. Niestety, moje usta do tej pory były tylko
wykorzystywane. A mój pierwszy.. <zacisnęłam pięść>, najważniejszy,
odebrał mi tamten skurwiel. Do tej pory czuje jego obrzydliwe usta na moich.-
Lysa zamurowało, pomimo że słyszał już te historię.- Ale nie ważne, było
minęło.
-Czyy… Kas był tym drugim?-zdziwiło mnie jego pytanie.
-Chodzi Ci o tom czy był ktoś jeszcze po tamtym, czy tylko
Kas? <skiną głową> Tak tylko on. Nigdy nie miałam, osoby przy moim boku,
która by mnie pokochała. No chyba, że mówimy o moim tacie i Aronie. Na nich
zawsze mogłam liczyć.
-Współczuję Ci i wiem co czujesz. Wiesz? Obawiam się tylko,
że cała ta historia sprawi, że między naszą paczką popsuję się i wszystko się
zmieni.
-Chciałabym powiedzieć, że tak się nie stanie, ale masz
rację. W sumie już od dawna nie było tak jak powinno.<spojrzał się
zdziwiony> Nie patrz się tak na mnie. Iris nie traktowała mnie, tak jak
przyjaciółki, tylko jak konkurentkę, Kas cały czas grał i nie wiem o co mu
chodziło. Zresztą w przyjaźni nie powinno być tajemnic. A my? Przecież
oszukaliśmy Iris, co do tamtej nocy. Nadal mam wymieniać? Już dawno przestaliśmy
być jednością Lys. Smutna prawda, ale jednak. Zresztą nie ważne. Teraz Twoja
kolej na opowieść.- dodałam mu otuchy uśmiechając się, on wstał i zaczął
opowiadać.
-Tak masz rację. Kochałem Roz i nadal czuję do niej coś
więcej. Na samym początku byliśmy sobie bardzo bliscy. Zawszę wszędzie ze sobą
chodziliśmy. Spotykaliśmy się potajemnie, aby nie wzbudzać zbytniego
zainteresowania naszymi osobami. Roz, jest wspaniałą kobietą. Zawsze chętna do
pomocy, bije od niej ciepło i zrozumienie. Najpierw myśli o innych, później
dopiero o sobie. Ma pasję, której oddaje się bezgranicznie. Chyba właśnie,
dlatego jest taka wyjątkowa. <W jego oczach pojawiły się iskierki. Cudowny
widok.> Pewnego pięknego dnia, postanowiłem przedstawić ją rodzinie. Los tak
chciał, że strzała amora trafiła Roz i mojego brata. Od razu się w sobie
zakochali, a mnie zabolało tylko serce. Żałuję tylko jednego, że nie
zawalczyłem o nią.
-Walcząc o nią, straciłbyś brata. Czy poświęciłbyś jego, dla
dziewczyny?
-Dobre pytanie i zastanawiające. Ale tak. Poświęciłbym
relację z bratem. Bo wiem, że kiedyś by to zrozumiał i zaakceptował. Brata
można odzyskać, a osobę na której nam tak bardzo zależy i chcielibyśmy żeby
była, tą jedyną i do końca naszych dni, już nie. -zapadła cisza. Te słowa jakoś
utkwiły mi w pamięci i cały czas je analizowałam. Lys zaproponował abyśmy już
wracali, bo jest już późno. Po jakimś czasie, który przeminą też w milczeniu,
dotarliśmy do moich drzwi. Odwróciłam się do Lysa.
-Mogłabym Ciebie przytulić?-zaskoczyło go to, ale szybko
przytakną. Jego ramiona były silne i w jego objęciach czułam się tak
bezpiecznie. Jak w ramionach mojego taty. Przez chwilę czułam jego obecność aż odsunęłam
się.
-Liv?!Coś nie tak?-spytał zaniepokojony.
-Nie, nie. Na mnie już czas. Więc do zobaczenia w szkole.
-Śpij dobrze moja droga.- pożegnał mnie promiennym uśmiechem
i odwrócił się.
-Lys! Zaczekaj- chłopak zaciekawiony odwrócił się.
Przypatrywał mi się z uwagą.
-Tak? Chciałabyś coś powiedzieć?-*nie wiesz, wołam Cię od
tak, bo mi się nudzi, ehh
-Twoje słowa w lesie.. Sprawiły że dały mi dużo do myślenia.
Jednak pójdę w Twoje ślady. <spojrzał się na mnie pytająco i zmarszczył
czoło>.- Na pewno nie będę walczyć o niego. Jestem zbyt słaba na to. Nie mam
ochoty się szarpać, ani nic w tym stylu. Jednak wstanę i ruszę z podniesioną
głową, bo tak trzeba. <chciał przerwać> Cii, teraz ja mówię. <zrobiłam
krok w tył, spojrzał się na mnie dziwnie> Więc.. ehhh. Nie przedłużając. Od
jutra, nie zdziw się jak nie podejdę do Was w szkole. Nie chcę być niepotrzebnym
elementem który wprowadza niezdrową atmosferę. Tak wiem powiesz mi, że tak nie będzie
i nie jest. Lecz postaw się mojej sytuacji, ja będę czuła się dziwnie przy
nich, Kas może przy mnie, a Ty znając naszą sytuacje. Więc oszczędzę tego
wszystkim. Ale pamiętaj jak będziesz chciał pogadać, to na mnie zawsze możesz
liczyć.
-Co Ty sobie wyobrażasz Liv!<Lys podniósł głos>
Myślisz, że od tak, wolno Ci to wszystko skreślić? Wiesz co?! Może według
Ciebie nasze relację były fikcją, ale nie dla mnie. -zacisną pięści. Pierwszy
raz widziałam go tak wzburzonego.
-Lys, ale powiedziałam że nie zrywam z Tobą kontaktu i z
nikim innym. Tylko po prostu nie będę spędzać z Wami wspólnie czasu wolnego w
szkole i poza nią. Ale po prostu ograniczę spotkania.
-Hahahah! Tylko?! Nie no pięknie. Wiesz co? Sądziłem, że
jesteś inna. Widać myliłem się. Zachowujesz się tak samo jak Kastiel w stosunku
do Ciebie.- mnie zamurowało i oczy zaszły łzami. Odwróciłam się i ruszyłam w
stronę drzwi.
-Jeżeli teraz nie odwrócisz się i przejdziesz przez próg..
Możesz o mnie, nas i o tym wszystkim co się stało. zapomnieć. -mówił to z taką
powagą, że poczułam się bezsilna. We łzach weszłam do domu. <za drzwiami:
Szlak!!. Drzwiczki od furtki trzasnęły.>
"Błędy są dowodem na to, że się starasz."
..............., oprócz kropek nie wiem co napisać, tyle się dzieje, jeszcze ta ostatnia scena ehh.....
OdpowiedzUsuńZapraszam cię oraz resztę czytelniczek na moje opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńNa dniach na pewno zajrzę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń