Rozdział
16
"Czasem trzeba sobie
pozwolić na łzy, ale nigdy nie wolno poddać się rozpaczy."
No i miałam rację.
Kichanie było początkiem przeziębienia. W sumie dobrze się stało. Nie musiałam
iść do szkoły i oglądać tych szczęśliwych twarzy, a szczególnie rozpromienionej
Iris i… zakochanego Kastiela.*Co za chuj, najpierw kręcił się koło mnie, a gdy
zrozumiałam że jest mi bliższy niż inni, poszedł do niej. Oczywiście dla
jasności, nie mam jej za złe, że się w nim zakochała, była w sumie pierwsza i
dłużej go znała, ale to nie usprawiedliwia jego. Najpierw pocałował mnie czule
i namiętnie a później poszedł do niej. A może… to był pocałunek na
pożegnanie.*Ale jestem głupia, grrrrrr.- w duszy krzyknęłam. <Heh> ale w
sumie lepiej, że do niczego więcej nie doszło.
*
Przesiedziałam w domu kilka dni, ponieważ nie chciałam się
jeszcze bardziej rozchorować. Lysander pisał do mnie co parę godzin: „Gdzie
jesteś?”, „Wszystko jest okey?”, „Liv!
Martwię się o Ciebie. Odpisz”, itp. Nie miałam ochoty z nim pisać, w sumie nie
miałam ochoty z nikim gadać, nawet z Aronem. Chyba wiedział o co chodzi, więc
nie nalegał na pogawędki przy herbatce. Za to go kocham. Nie naciska, bo wie,
że jak będę potrzebowała rozmowy i wyżalić się, to sama przyjdę. Jesteśmy do
siebie bardzo podobni. Żałuje, że jest moim wujkiem, mógłby być świetnym
chłopakiem heh. <uśmiechnęłam się w duchu>. Gdy tak leżałam beztrosko w
łóżku, postanowiłam poprzeglądać oferty pracy dorywczej. Miałam dość być cały
czas na utrzymaniu Arona. Co prawda nie musiałam go prosić o pieniądze, bo
wręcz sam mi je wciskał, ale było mi tak głupio brać je od niego. *Trzeba w
końcu zmienić swoje życie i nie być ofiarą.- postanowiłam w duchu.
Przeglądałam oferty chyba ponad godzinę, ale znalazłam 2,
które przyciągnęły moją uwagę. W jednym ogłoszeniu poszukiwana jest kelnerka do
pubu alternatywnego. Wymagana książeczka sanepidowska i dwie sprawne ręce.*Hymm
ciekawe jaki on jest i nawet nie daleko mnie.
W drugim zaś, szukają ekspedientki do sklepu kosmetycznego. Mniej interesująca
oferta, ale trzeba sprawdzić.
Po zapisaniu adresów, postanowiłam się jeszcze przespać
zanim wyruszę na rozmowę. Co prawda nie zbyt dobrze się jeszcze czułam, ale
świeże powietrze dobrze mi zrobi. Drzemka trwała z 2 godziny, później wstałam,
nałożyłam w miarę ogarnięte ciuchy <czarne rurki, koszulę w kratkę>.
Upięłam włosy w kucyk i zeszłam na dół.
-Gdzie się wybierasz Liv?- wujek oparł się o futrynę drzwi i
spoglądał na mnie gdy nakładałam buty.
-Idę na rozmowę o pracę.- odparłam nie patrząc mu w oczy.
-Do pracy? Przecież dostajesz pieniądze.- spojrzał się na
mnie ciepłym wzrokiem.
-Tak wiem Aron, ale mam dość być na Twoim utrzymaniu.
<Chciał coś powiedzieć, ale jak to ja, nie dałam mu dojść do słowa>. Tak
wiem, nie jest to dla Ciebie problem, bo masz sporo pieniędzy, ale jednak mam
swoje wydatki i potrzeby na które chcę sama zarobić. A zresztą myślę, że dobrze
mi to zrobi. Poznam nowych ludzi, nie będę cały czas siedzieć w domu.
-No dobrze, skoro tak. Trzymam za Ciebie kochanie w
kciuki.<uśmiechną się ciepło i poczochrał moje włosy> a gdzie idziesz na
tę rozmowę, jeśli mogę zapytać?<podałam mu kartkę z adresami i nazwami. Aron
spojrzał przymrużył oczy, ale zaraz się wyluzował> Będąc w tym klubie,
powiedz że jesteś ode mnie. <wyszczerzył zęby>
-Jak to?- *czy on wszystkich ludzi zna?
-Mój dobry znajomy tam pracuję. Powiem Ci, że jeżeli tam
wytrzymasz miesiąc do będę pełen podziwu.
-Yyyy dlaczego?- zrobiłam wielkie oczy.
-Bo jest trochę szurnięty i szuka zawsze szurniętej ekipy.
Wiem, bo sam tam pracowałem na początku.
- W sumie może się do nich dostosuje. Nie zaliczam się
przecież do normalnych.- wysiliłam się na powalający uśmiech
-Nawet kiedy skaże personelowi nałożyć strój średniowieczny
czy pokojówki z anime?- patrzył na mnie z rozbawieniem.
-Pokojówki!? Chyba dam radę, najpierw musi mnie przyjąć,
później się zobaczy. Nie ukrywam, że wolę tam pracować niż być ekspedientką.
Znając życie kazaliby mi ubrać się, jak na damę przystało.
-<śmiech> Masz rację. A ty w takim wydaniu to
kompletna katastrofa.<popatrzyłam na niego z ukosa> Spokojnie, no to leć
już, nie proponuję Ci nawet że podwiozę bo i tak nie zechcesz. Tylko uważaj na
siebie i nałóż chustę bo trochę jest chłodno, a ty ponoć byłaś chora droga
panno. – rzucił w moją stronę chustę, którą bez problemu złapałam i pokazałam mu język. Podeszłam do niego,
ucałowałam go w policzek i zamknęłam za sobą drzwi.
Była godzina 17, ale już się ściemniało. Nie przeszkadzało
mi to. Lubiłam nocne spacery. Szłam
wsłuchując się we własne kroki. Ulice były puste, aż dziwne jak na piątkowy
wieczór.
Po jakimś czasie ogarną mnie niepokój. Miałam wrażenie, że
ktoś za mną idzie, ale gdy tylko się odwracałam widziałam przed sobą pustą
przestrzeń. *Spokojnie Liv, to tylko Twoja chora wyobraźnia. Jesteś po prostu
zmęczona, to wszystko.- pocieszyłam siebie w duchu, ale mimowolnie
przyspieszyłam kroku.
Po 20 minutach stałam przed drzwiami pubu. Spojrzałam w
górę, aby przeczytać jego nazwę.* „Svarte vinger” tł.| Czarne skrzydła|- Hymm
ciekawa nazwa, trochę mroczna, ale czego się spodziewałam po pubie
alternatywnym.
Nieśmiało
przekroczyłam próg lokalu. Co dziwne było jeszcze pusto, no ale może dopiero
później ludzie się schodzą. Wnętrze było dość ciekawe, można powiedzieć, że w
moim stylu. Lekko przyciemnione światła, jaśniej oświetlony bar, gdzie przyjmowane
są zamówienia. Pomimo, że lokal z zewnątrz wyglądał na dość mały, to w środku
było dużo miejsca. Zauważyłam schody które prowadziły w dół. Obok wisiała
tabliczka z napisem „Sala dla palących. Uwaga! Nie śmierdzi”. Lekko rozbawił
mnie ten tekst. Po środku Sali była też niewielka scena, prawdopodobnie grana
jest tu muzyka na żywo. Znajdowały się też schody, które prowadziły na hym jak
to można nazwać, balkon? Który był w środku.
Przez to rozglądanie nie zauważyłam, jak obok mnie stał dość
wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Miał kruczoczarne, średniej długości włosy,
które były związane w kucyk. Był ubrany w białą koszulkę z różnymi obrazkami i
czarne dopasowane rurki. Na moje oko miał gdzieś z 30 lat. Ale mimo to, bardzo
dobrze się prezentował.
-Przepraszam, mogę w czymś pomóc. Usłyszałem, że ktoś
przyszedł, ale nie zauważyłem nikogo na sali. Dopiero spostrzegłem jak ustała
Pani na środku i dziwnie się rozglądała.- mówił to spokojnie, jednocześnie
lustrując mnie wzrokiem.
-Oj, przepraszam. Jestem tu pierwszy raz i szczerze powiem
dawno takiego miejsca nie widziałam.<uśmiechnęłam się nieśmiało>.
-No to zapraszamy, na razie jest mało ludzi, ale gdy wybije
godzina 20, zaczną się schodzić i będzie ciężko miejsca znaleźć. Może jakieś
piwo?- mężczyzna wskazał ręką bar.
-Z chęcią. Ale zanim się napiję, chciałabym porozmawiać z
szefem tego miejsca. Czy jest taka możliwość?- spojrzałam się mu w oczy. Lekko drgną, ale po chwili
odpowiedział.
-Nie ma problemu, słucham o czym chcę Pani ze mną
porozmawiać.-Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
-O to Pan? <podrapał się po głowie>. No więc, ymm.
Przychodzę tu w sprawie ogłoszenia. Poszukuję pracy dorywczej. Gdy przeglądałam
masę ogłoszeń, wpadłam właśnie na wasze.- uśmiechnęłam się.
-W sprawie pracy, powiada Pani, hymm. <Podrapał się po
brodzie.> Proszę za mną.- Ruszył w stronę
baru, a ja ruszyłam za nim. Zanim wpuścił mnie do środka, zawołał pewną
dziewczynę.- Roza!
Z pomieszczenia wyszła, dobrze mi znana dziewczyna. Była to
przyjaciółka Lysa, Rozalia. W tym świetle wyglądała jeszcze piękniej. Nie
dziwię się, że szalał za nią. Spojrzała na mnie zdziwiona, ale po chwili uśmiechnęła
się ciepło i skierowała swój wzrok na szefa.
-Tak Finn, co się stało?
-Mogłabyś zająć się barem, zanim Mat przyjdzie? Muszę
porozmawiać z..
-Mam na imię Liv.
-<uśmiechną się> Tak, właśnie. Muszę porozmawiać z
Liv. Przyszła tu w sprawie, pracy. <spojrzał się na mnie z diabelskim
uśmieszkiem.> Kto wie, może będziecie razem pracować.
-Nie ma sprawy. Leć- dziewczyna uśmiechnęła się do niego
serdecznie. Gdy ją mijałam szepnęła do mnie.- Powodzenia Liv.- Spojrzałam się
na nią i odwzajemniłam uśmiech.
Po 30 minutach, o dziwo, luźnej rozmowy zostałam przyjęta. Bardzo
się cieszyłam. W końcu mogłam, zacząć wszystko od nowa. Gdy już wychodziłam z
biura Finna, odparłam
-Masz pozdrowienia od Arona.<przeszliśmy na Ty, ponieważ
jedną z zasad tego miejsca jest, że każdy kto tu pracuje, bez względu na rangę
i wykonywane czynności, ma się do siebie zwracać po imieniu.>- wyszczerzyłam
zęby. Finn trochę się zdziwił, na to co powiedziałam.
-Od Arona Northuga? Chwila…Jesteś jego córką!?-zrobił
wielkie oczy
-Hahah tak od niego. Nie, nie jestem. Jestem jego bratanicą.
Niedawno przeprowadziłam się do niego.
-Jaki ten świat jest mały. Dlaczego wcześniej nie
powiedziałaś, że jesteś od niego. Przyjęcie do pracy byłoby tylko formalnością.
-Właśnie dlatego nie wspomniałam o nim.-popatrzył na mnie z
podziwem i skiną głową.
-W takim razie, też go pozdrów i witaj na pokładzie Liv i widzimy się jutro o
18, okey?
-Jasne będę punktualnie. Cześć.- uśmiechnęłam się i wyszłam.
Gdy chciałam już wyjść, zatrzymał mnie ciepły głos
dziewczyny.
- I jak? I jak? Jesteś w naszej załodze.- odwróciłam się i
spojrzałam na podekscytowaną Rozalii. Zrobiłam smutną minę, a ona osłupiała.-Dlaczego
Cię nie przyjął? Przecież potrzebny jest nowy pracownik. Niech ja tylko z nim
porozmawiam. -chciała już iść, ale krzyknęłam.
-Stój! HahaH przyjął mnie. Chciałam zbudować tylko napięcie.
Wybacz.- spojrzała na mnie jakby chciała mnie zabić ale nie trwało to długo bo
wybuchła śmiechem.
-Ufff jak dobrze.
Porozmawiałyśmy jeszcze chwilkę i wymieniłyśmy się numerami,
po czym udałam się do domu. Gdy wracałam, cały czas miałam wrażenie, że ktoś za
mną idzie i mnie obserwuje. Przyspieszyłam kroku. W dość krótkim czasie,
doszłam do swojej bramki. Gdy weszłam na schody, z kąta i cienia werandy ktoś
wyszedł. Wystraszyłam się i upadłam na tyłek. Okazało się, że był to Lys.
Hah... Końcówka najlepsza :D Coś mi się wydaje, że Lys zabujał soe w naszej Liv...
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie hagn-eia.blogspot.com będę nadrabiać zaległości hehe, no i przypominam o LBA ;*
Na pewno zajrzę. Pozdrawiam. ;)
OdpowiedzUsuń