Rozdział 22.
„Bywa w życiu tak, że nie czujemy się całkiem sobą, tracimy
wiarę w lepsze jutro. Mamy serdecznie dość wszystkich słów, myśli w naszej
głowie.. Ludzie często pytają, „Jak się czujesz?”, patrząc głęboko w Twoje
oczy. Lecz słyszą tylko, to, co sami chcielibyśmy usłyszeć. Udając, że wszystko
jest dobrze, sami siebie oszukujemy, nie innych. Wtedy uciekamy się do własnej
przestrzeni, w której jesteśmy zupełnie sami..” – kartka z pamiętnika
03.06.2013r.
Drogi Pamiętniczku!!
Ciąża-Kastiel. Kastiel-Ciąża. Od
paru tygodni męczy mnie ten sam sen.
Zasypiam zmęczona i wstaję zmęczona. Ciekawa jestem jak długo tak
jeszcze wytrzymam. Brakuje mi tej cholernej bliskości. Różne emocje mną
miotają. Raz jestem szczęśliwa, raz „uchroń ludzi Boże” niech do mnie nie
podchodzą, często płaczę. Mam dość tej huśtawki nastrojów. Znów uciekłam w
ramiona narkotyków. Nie chcę brać, ale jest to silniejsze ode mnie. NIECH MI
KTOŚ POMOŻE!!!
*Ehh.. co ja tutaj robię. Moje kochane łóżeczko, gdzie
jesteś?!! Pańcia Cię woła. No chodź do mamusi.*Przymknęłam na trochę oczy.
-Liv? Czy ty mnie słuchasz?-Finn założył ręce przed sobą i
przyglądał się lekko rozbawiony.
-Yyy.. Tak znaczy no okey nie.- skruszona popatrzyłam w
ziemię.
-Ehh cała Ty. Mówiłem, abyś sprawdziła nagłośnienie na dzisiejszy
koncert. Bo lada moment się zacznie, a ja nie lubię wtop.- uśmiechną się
zachęcając do działania.
-No dooooobraa idę.. A czekaj, kto tak w ogóle gra?- niby
mnie to nie interesowało ale lepiej zapytać.
-Nasza lokalna grupa
muzyczna „Mørok torn”.- chwila, chwila czy to nie przypadkiem grupa
Kasa?
-No już idź bo zaraz ludzie zaczną się schodzić i będzie trzeba ich
obsłużyć. A właśnie, na zapleczu leży przebranie na dzisiejszy wieczór.- puścił
oczko a ja przewróciłam tylko oczami.
Szybko sprawdziłam, czy wszystkie kable podpięte są do sprzętu i popędziłam
na zaplecze przebrać się.< 5min później>
-Czy jego rodzice nie kochali?! Czy może go wielki kamień jebną w łeb?!
Ja tego nie założę!!!- zaczęłam krzyczeć. W tym samym czasie na zaplecze weszła
Roza.
-Co tak krzyczysz? Zjawę zobaczyłaś, czy co?- dziewczyna zrobiła wielkie
oczy, gdy ujrzała strój.
-Widziałaś, w czym musimy dzisiaj chodzić? Ja tego nie nałożę!!!-
usiadłam na krzesło załamana.
-Nie jest jeszcze tak źle, bywało gorzej….
-Wiesz co? Jakoś Twoja mina mnie nie bardzo przekonuje. Jak bym chciała
chodzić w takich strojach to bym zatrudniła się w nocnym klubie- skarciłam Rozę
wzrokiem.
-buhahahahahah- wybuchła śmiechem
-I co tak rżysz? To nawet rękawów długich nie ma.
-Po co Ci długi rękaw i tak jest gorąco.- popatrzyła na mnie badawczo.
-Nie ważne po co. Dobra idę nałożyć na siebie ten szajs. Tobie też radzę
bo zaraz ludzie się zejdą.
Poszłam się przebrać. Zajęło mi to chwilę. Wyglądałam w tym jak, kurczak
który zechciał stać się Panią lekkich obyczajów. Poszukałam jeszcze jakieś
chustki aby zawiązać ją na nadgarstku. Po chwili wyszłam na salę. Roza już dawno
na niej była i obsługiwała klientów. Faceci ślinili się na jej widok. Było to
tak obleśne, że chciało mi się rzygać. Podeszłam do baru i wpiłam sobie
kieliszka na odwagę, bo na trzeźwo nie mogłam tak paradować.
Ludzi było coraz więcej. Zaraz miał rozpocząć się koncert. Nagle
usłyszałam wołanie.
-LIV!!! Jak Ty słodko w tym wyglądasz!!!- skierowałam swój wzrok na
krzyczącą osobę, gdyby to był ktoś inny na pewno dostałby już w twarz.
-Hej Iris i cześć Wam.- Za dziewczyną stali chłopacy: Lys i Kas oraz nie
znamy mi chłopak. Nie odpowiedzieli nic, tylko cały czas przyglądali mi się.
Lys poczerwieniał, na Kastiela twarzy pojawił się diabelski uśmieszek, a 3
chłopak zerkał tylko i patrzył zmieszany w bok. – Dobra, przestańcie się tak mi
przyglądać, wiem że wyglądam okropnie.
-Witaj Liv, powiedziałbym, że wyglądasz ładnie no ale taki strój nie
jest odpowiedni dla Ciebie.-Lys podrapał się po głowie i spoważniał.
-Co TY gadasz!! <Kastiel uderzył w ramię Lysa> Wygląda bosko, przynajmniej pokazała swoje ciało,
którego nie musi się wstydzić. Powiem Ci, że Twoje swetry i luźne bluzki
oszpecają Cię. Zacznij tak chodzić do szkoły.- Kastiel zaczął poruszać brwiami.
Iris zrobiła się zła i posmutniała po słowach chłopaka. W sumie się jej nie
dziwie.
-Kastiel zamknij się, jeśli Ci życie miłe. Możecie mnie na chwilę
zostawić z Iris?- poprosiłam już łagodniejszym tonem. Chłopaki posłusznie
oddalili się.
-Jak się czujesz?- zapytałam z troską Iris
-Nawet dobrze, tylko jestem trochę zmęczona.- odparła smutno.
-Mmm, powiedziałaś już temu idiocie?
-Yyy, jeszcze nie. Zresztą sama widzisz, woli podrywać inne niż zająć
się mną.- popatrzyła na mnie ze złością.
-Że niby to moja wina? Nie prosiłam go o takie komentarze, zresztą nie
interesuje mnie on już.- podniosłam głos, a dziewczyna zrobiła wielkie oczy.
-Już? To znaczy, że Ty wcześniej do niego coś czułaś?!-*kurwa
-Tak czułam, zakochałam się. Wybrał Ciebie, więc nie masz o co się
martwić. Nie odbijam facetów osobom na którym mi zależy.- wzrok utkwił gdzieś w
oddali. Na swoim ramieniu poczułam jej dłoń.
-Dzięki że mi to powiedziałaś. Dzięki że jesteś.- Dziewczyna przytuliła
się do mnie niespodziewanie i pognała w stronę sceny.
Koncert trwał w najlepsze, ludzie bawili się super, ale cóż się dziwić,
od samego początku dawali czadu. Iris z Kastielem przestali śpiewać. Na Sali zapanowała
ciemność. Scenę oświetlały tylko małe niebieskie światełka. Usłyszałam pierwsze
brzmienia instrumentów. Jakieś dziewczyny zaczęły piszczeć. Przy mikrofonie
ujrzałam lekko zarysowaną sylwetkę. Scenę wypełnił dym. Po chwili usłyszałam jego głos.
Przeszły mnie ciarki. Przeniosłam się zupełnie do innej krainy. Nagle
światła trochę rozjaśniły scenę i zobaczyłam Lysandra. *Nie wiedziałam, że ma
taki anielski głos* Wpatrywałam się w niego jak w obrazek. Nagle nasze
spojrzenia spotkały się. Miałam wrażenie, że śpiewa tylko dla mnie.
"And I will walk on water. And You will catch me if I fall. And I will get lost ino your eyes"
"I będę stąpał po wodzie. I Ty mnie złapiesz jeśli upadnę. I zgubię się w Twoich oczach"
Z tej
magicznej chwili wyrwał mnie dotyk Rozy. Stanęła przy mnie i oparła głowę o
moje ramię. *Czyli śpiewał dla niej* Momentalnie posmutniałam. Nagle usłyszałam
wielki łomot. Ludzie zaczęli się rozglądać co się stało. Chłopaki przestali
grać, światło wypełniło całą salę i dostrzegłam leżącą na scenie Iris. Serce mi
przyspieszyło, szybko pognałam w jej stronę.
-Iris!! Słyszysz mnie?!!- padłam koło niej na kolana i zaczęłam lekko
szturchać.
-duszynkcdo mi- Iris ocknęła się i zaczęła coś bełkotać.
-Co mówisz kochana?! Zadzwońcie po pogotowie, a nie tak
stoicie.-wrzasnęłam
- Zaraz poczuje się lepiej, pewnie było jej duszno i zemdlała.- Kas
odpowiedział spokojnym głosem, prawym uchem usłyszałam jak Lys rozmawia już z
pogotowiem.
-Kas do jasnej cholery!! Nic nie rozumiesz prawda? Mogło jej się coś
stać!!- oburzyłam się.
-Odsuń się, dam jej wody zaraz jej przejdzie.- odepchną mnie od niej i
sam zajął moje miejsce.
-Może to nie przez to, że zrobiło jej się duszno!
-A niby przez co? A tak w ogóle ogarnij się i przestań panikować. To nie
pierwszy raz kiedy ona mdleje. -spojrzał się na mnie podirytowany.
- Tylko, że wtedy nie była w ciąży!!- *upss powiedziałam to? Chłopak
znieruchomiał po chwili popatrzył na mnie.
-O czym Ty do cholery mówisz?
-Miałam nie mówić, ale już trudno. Iris jest z Tobą w ciąży. Bała się
przyznać, bo nie wiedziała jak zareagujesz.- zapadła niezręczna cisza, którą
przerwało wycie syren.
Po 10 minutach Iris, została zabrana do szpitala. Oczywiście Kastiel
pojechał razem z nią. Ludzie powoli
zaczęli wracać do „normalności” i znów zrobiło się głośno na sali. Adrenalina,
powoli zaczęła odpuszczać i poczułam mega zmęczenie na całym ciele. Poprosiłam Roz, aby na chwilę mnie zastąpiła
pod pretekstem „muszę iść do toalety”. Zaszłam na zaplecze zabrałam kurtkę i
wszyłam na podwórko. Po pary minutach siedziałam bezwładnie oparta o ścianę.
Prochy zaczęły działać a zimny wiatr drażnił moje ciało. Tę ciszę zakłóciły
czyjeś kroki. Stawały się coraz głośniejsze. Poczułam, czyjąś obecność.
Chciałam otworzyć oczy, ale nie miałam siły. Ktoś mnie szturchną..
-Liv! Słyszysz mnie?! To ja Roza. Poznajesz mnie?!....Ehh,coś Ty ze sobą
zrobiła.- głowa opadła mi na bok i zapadłam w sen.