sobota, 23 kwietnia 2016

SF: Nowe życie, nowa ja. - Rozdział 22

Rozdział 22.

„Bywa w życiu tak, że nie czujemy się całkiem sobą, tracimy wiarę w lepsze jutro. Mamy serdecznie dość wszystkich słów, myśli w naszej głowie.. Ludzie często pytają, „Jak się czujesz?”, patrząc głęboko w Twoje oczy. Lecz słyszą tylko, to, co sami chcielibyśmy usłyszeć. Udając, że wszystko jest dobrze, sami siebie oszukujemy, nie innych. Wtedy uciekamy się do własnej przestrzeni, w której jesteśmy zupełnie sami..” – kartka z pamiętnika 03.06.2013r.

Drogi Pamiętniczku!!

Ciąża-Kastiel. Kastiel-Ciąża. Od paru tygodni męczy mnie ten sam sen.  Zasypiam zmęczona i wstaję zmęczona. Ciekawa jestem jak długo tak jeszcze wytrzymam. Brakuje mi tej cholernej bliskości. Różne emocje mną miotają. Raz jestem szczęśliwa, raz „uchroń ludzi Boże” niech do mnie nie podchodzą, często płaczę. Mam dość tej huśtawki nastrojów. Znów uciekłam w ramiona narkotyków. Nie chcę brać, ale jest to silniejsze ode mnie. NIECH MI KTOŚ POMOŻE!!!



*Ehh.. co ja tutaj robię. Moje kochane łóżeczko, gdzie jesteś?!! Pańcia Cię woła. No chodź do mamusi.*Przymknęłam na trochę oczy.

-Liv? Czy ty mnie słuchasz?-Finn założył ręce przed sobą i przyglądał się lekko rozbawiony.

-Yyy.. Tak znaczy no okey nie.- skruszona popatrzyłam w ziemię.

-Ehh cała Ty. Mówiłem, abyś sprawdziła nagłośnienie na dzisiejszy koncert. Bo lada moment się zacznie, a ja nie lubię wtop.- uśmiechną się zachęcając do działania.

-No dooooobraa idę.. A czekaj, kto tak w ogóle gra?- niby mnie to nie interesowało ale lepiej zapytać.

-Nasza lokalna grupa muzyczna „Mørok torn”.- chwila, chwila czy to nie przypadkiem grupa Kasa?

-No już idź bo zaraz ludzie zaczną się schodzić i będzie trzeba ich obsłużyć. A właśnie, na zapleczu leży przebranie na dzisiejszy wieczór.- puścił oczko a ja przewróciłam tylko oczami.

Szybko sprawdziłam, czy wszystkie kable podpięte są do sprzętu i popędziłam na zaplecze przebrać się.< 5min później>

-Czy jego rodzice nie kochali?! Czy może go wielki kamień jebną w łeb?! Ja tego nie założę!!!- zaczęłam krzyczeć. W tym samym czasie na zaplecze weszła Roza.

-Co tak krzyczysz? Zjawę zobaczyłaś, czy co?- dziewczyna zrobiła wielkie oczy, gdy ujrzała strój.



-Widziałaś, w czym musimy dzisiaj chodzić? Ja tego nie nałożę!!!- usiadłam na krzesło załamana.

-Nie jest jeszcze tak źle, bywało gorzej….

-Wiesz co? Jakoś Twoja mina mnie nie bardzo przekonuje. Jak bym chciała chodzić w takich strojach to bym zatrudniła się w nocnym klubie- skarciłam Rozę wzrokiem.

-buhahahahahah- wybuchła śmiechem

-I co tak rżysz? To nawet rękawów długich nie ma.

-Po co Ci długi rękaw i tak jest gorąco.- popatrzyła na mnie badawczo.

-Nie ważne po co. Dobra idę nałożyć na siebie ten szajs. Tobie też radzę bo zaraz ludzie się zejdą.

Poszłam się przebrać. Zajęło mi to chwilę. Wyglądałam w tym jak, kurczak który zechciał stać się Panią lekkich obyczajów. Poszukałam jeszcze jakieś chustki aby zawiązać ją na nadgarstku. Po chwili wyszłam na salę. Roza już dawno na niej była i obsługiwała klientów. Faceci ślinili się na jej widok. Było to tak obleśne, że chciało mi się rzygać. Podeszłam do baru i wpiłam sobie kieliszka na odwagę, bo na trzeźwo nie mogłam tak paradować.
Ludzi było coraz więcej. Zaraz miał rozpocząć się koncert. Nagle usłyszałam wołanie.

-LIV!!! Jak Ty słodko w tym wyglądasz!!!- skierowałam swój wzrok na krzyczącą osobę, gdyby to był ktoś inny na pewno dostałby już w twarz.

-Hej Iris i cześć Wam.- Za dziewczyną stali chłopacy: Lys i Kas oraz nie znamy mi chłopak. Nie odpowiedzieli nic, tylko cały czas przyglądali mi się. Lys poczerwieniał, na Kastiela twarzy pojawił się diabelski uśmieszek, a 3 chłopak zerkał tylko i patrzył zmieszany w bok. – Dobra, przestańcie się tak mi przyglądać, wiem że wyglądam okropnie.

-Witaj Liv, powiedziałbym, że wyglądasz ładnie no ale taki strój nie jest odpowiedni dla Ciebie.-Lys podrapał się po głowie i spoważniał.

-Co TY gadasz!! <Kastiel uderzył w ramię Lysa> Wygląda bosko, przynajmniej pokazała swoje ciało, którego nie musi się wstydzić. Powiem Ci, że Twoje swetry i luźne bluzki oszpecają Cię. Zacznij tak chodzić do szkoły.- Kastiel zaczął poruszać brwiami. Iris zrobiła się zła i posmutniała po słowach chłopaka. W sumie się jej nie dziwie.

-Kastiel zamknij się, jeśli Ci życie miłe. Możecie mnie na chwilę zostawić z Iris?- poprosiłam już łagodniejszym tonem. Chłopaki posłusznie oddalili się.

-Jak się czujesz?- zapytałam z troską Iris

-Nawet dobrze, tylko jestem trochę zmęczona.- odparła smutno.

-Mmm, powiedziałaś już temu idiocie?

-Yyy, jeszcze nie. Zresztą sama widzisz, woli podrywać inne niż zająć się mną.- popatrzyła na mnie ze złością.

-Że niby to moja wina? Nie prosiłam go o takie komentarze, zresztą nie interesuje mnie on już.- podniosłam głos, a dziewczyna zrobiła wielkie oczy.

-Już? To znaczy, że Ty wcześniej do niego coś czułaś?!-*kurwa

-Tak czułam, zakochałam się. Wybrał Ciebie, więc nie masz o co się martwić. Nie odbijam facetów osobom na którym mi zależy.- wzrok utkwił gdzieś w oddali. Na swoim ramieniu poczułam jej dłoń.

-Dzięki że mi to powiedziałaś. Dzięki że jesteś.- Dziewczyna przytuliła się do mnie niespodziewanie i pognała w stronę sceny.

Koncert trwał w najlepsze, ludzie bawili się super, ale cóż się dziwić, od samego początku dawali czadu. Iris z Kastielem  przestali śpiewać. Na Sali zapanowała ciemność. Scenę oświetlały tylko małe niebieskie światełka. Usłyszałam pierwsze brzmienia instrumentów. Jakieś dziewczyny zaczęły piszczeć. Przy mikrofonie ujrzałam lekko zarysowaną sylwetkę. Scenę wypełnił dym.  Po chwili usłyszałam jego głos.



Przeszły mnie ciarki. Przeniosłam się zupełnie do innej krainy. Nagle światła trochę rozjaśniły scenę i zobaczyłam Lysandra. *Nie wiedziałam, że ma taki anielski głos* Wpatrywałam się w niego jak w obrazek. Nagle nasze spojrzenia spotkały się. Miałam wrażenie, że śpiewa tylko dla mnie. 
     "And I will walk on water. And You will catch me if I fall. And I will get lost ino your eyes"
"I będę stąpał po wodzie.  I Ty mnie złapiesz jeśli upadnę. I zgubię się w Twoich oczach"

Z tej magicznej chwili wyrwał mnie dotyk Rozy. Stanęła przy mnie i oparła głowę o moje ramię. *Czyli śpiewał dla niej* Momentalnie posmutniałam. Nagle usłyszałam wielki łomot. Ludzie zaczęli się rozglądać co się stało. Chłopaki przestali grać, światło wypełniło całą salę i dostrzegłam leżącą na scenie Iris. Serce mi przyspieszyło, szybko pognałam w jej stronę.

-Iris!! Słyszysz mnie?!!- padłam koło niej na kolana i zaczęłam lekko szturchać.  
-duszynkcdo mi- Iris ocknęła się i zaczęła coś bełkotać.
-Co mówisz kochana?! Zadzwońcie po pogotowie, a nie tak stoicie.-wrzasnęłam
- Zaraz poczuje się lepiej, pewnie było jej duszno i zemdlała.- Kas odpowiedział spokojnym głosem, prawym uchem usłyszałam jak Lys rozmawia już z pogotowiem.
-Kas do jasnej cholery!! Nic nie rozumiesz prawda? Mogło jej się coś stać!!- oburzyłam się.
-Odsuń się, dam jej wody zaraz jej przejdzie.- odepchną mnie od niej i sam zajął moje miejsce.
-Może to nie przez to, że zrobiło jej się duszno!
-A niby przez co? A tak w ogóle ogarnij się i przestań panikować. To nie pierwszy raz kiedy ona mdleje. -spojrzał się na mnie podirytowany.
- Tylko, że wtedy nie była w ciąży!!- *upss powiedziałam to? Chłopak znieruchomiał po chwili popatrzył na mnie.
-O czym Ty do cholery mówisz?
-Miałam nie mówić, ale już trudno. Iris jest z Tobą w ciąży. Bała się przyznać, bo nie wiedziała jak zareagujesz.- zapadła niezręczna cisza, którą przerwało wycie syren.

Po 10 minutach Iris, została zabrana do szpitala. Oczywiście Kastiel pojechał razem z nią.  Ludzie powoli zaczęli wracać do „normalności” i znów zrobiło się głośno na sali. Adrenalina, powoli zaczęła odpuszczać i poczułam mega zmęczenie na całym ciele.  Poprosiłam Roz, aby na chwilę mnie zastąpiła pod pretekstem „muszę iść do toalety”. Zaszłam na zaplecze zabrałam kurtkę i wszyłam na podwórko. Po pary minutach siedziałam bezwładnie oparta o ścianę. Prochy zaczęły działać a zimny wiatr drażnił moje ciało. Tę ciszę zakłóciły czyjeś kroki. Stawały się coraz głośniejsze. Poczułam, czyjąś obecność. Chciałam otworzyć oczy, ale nie miałam siły. Ktoś mnie szturchną..

-Liv! Słyszysz mnie?! To ja Roza. Poznajesz mnie?!....Ehh,coś Ty ze sobą zrobiła.- głowa opadła mi na bok i zapadłam w sen. 

7 komentarzy:

  1. Kartka z pamiętnika...prawie odwzorowuje mnie... Miałam to wczoraj przeczytać ale popadłam w sen heh, ale jestem. Rozdział nie do opisania, piszesz super, czasem się zastanawiam czy te kartki z pamiętnika czy one nie są jakby to powiedzieć...twoje życie? Nie umiem wytłumaczyć. Masz dryk do pisania ;)
    Życzę powodzenia w następnym ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ehh..Co Liv ze sobą zrobiła... Nie ma prawdziwej rodziny, a wujek na wyjeździe którego traktuje jak dobrego przyjaciela... Niech ktoś jej pomoże...

      Usuń
  2. Cieszę się że wciąż śledzisz moje wpisy. ;) Daje mi to motywację do pisania. Z tą kartką z pamiętnika to masz racje. Jest wyrwana z mojego prywatnego pamiętnika. Czasami ciężko jest się dzielić namiastką siebie, no ale przez to opowiadanie chyba zyskuje. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że śledzę :)
      Cieszę się, że cię motywuje

      Usuń
  3. Z przyjemnością Cię informuję, że Twoje zgłoszenie zostało pozytywnie rozpatrzone i dodane do Katalogu blogów Słodkiego Flirtu.
    Życzę Ci dużo weny i wolnego czasu na napisanie nowych rozdziałów, które będziesz mogła u nas zgłaszać ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję serdecznie. Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Niech ktoś jej pomoże! Jest silna, ale...
    Cudo :*
    Zapraszam do siebie ;)

    OdpowiedzUsuń