wtorek, 24 maja 2016

SF: Nowe życie, nowa ja.- Rozdział 25

Rozdział 25

*-Zdania zaczynające się tym znakiem, oznaczają prowadzoną wewnętrzną rozmowę z samym sobą.

„Idąc przez życie wszędzie zostawiamy swoje ślady. Może nam się wydawać, że wiele z nich już zatarł czas, ale one pod wielką stertą ludzkich przeżyć, tylko czekają na odkrycie.”

~Oczami Lysandra~
(Pokój Liv. Lysander siedzi na podłodze, opiera się o ścianę, wali w nią głową.)

*Dlaczego nic nie zauważyłem… Widziałem, że  coś jest nie tak z nią, ale mimo wszystko nie zareagowałem. Jej bladość i podkrążone oczy nie były bez powodu.*

-Kurwa!!!-chłopak nie wytrzymał i walną pięścią o podłogę.

*Gdyby nie nasza kłótnia z Kastielem, nic by jej się nie stało. A teraz…

Z rozmyślań wyrwał mnie głośny hałas, dobiegający z dołu i szybkie kroki które zmierzały do pokoju dziewczyny. Drzwi otworzyły się z impetem.

-Liv!!!- Do pokoju wpadł Aron. Na jego twarzy widniał niepokój i przerażenie. Zerwałem się na równe nogi.

-Dzień dobry Panu..-odparłem bez życia. Mężczyzna podbiegł do mnie i chwycił za koszulkę.

-Kim jesteś do cholery?! Gdzie jest Liv?!-mężczyzna zaczął krzyczeć. Do pokoju weszła jeszcze dość niska i szczupła kobieta o pięknych brązowych włosach. Prawdopodobnie była to dziewczyna, wujka Liv.

-Aron! Puść chłopaka, bo inaczej nic nie powie. Widzisz, że ledwo trzyma się na nogach i jest blady.- spokojny i opanowany głos kobiety uspokoił trochę Arona, który po chwili puścił mnie i usiadł na łóżko swojej bratanicy.

-Mam na imię Lysander. Jestem <głos mi się załamał> przyjacielem pańskiej bratanicy.-starałem opanować swój ton głosu.

-To Ty wczoraj do mnie zadzwoniłeś?- brązowowłosy zapytał już lekko ściszonym głosem. Cały czas mnie obserwował przez co czułem się nieswojo.

-Tak to ja.

-Powiesz mi co się stało?- nerwowo zaczął bawić się palcami. Zabawne jest to, że Liv, jak się denerwowała robiła podobnie.

-Z góry chciałem Pana serdecznie przeprosić. <Mężczyzna popatrzył się na mnie zdezorientowany> Nie stanąłem na wysokości zadania, i jako przyjaciel nie zareagowałem w odpowiednim momencie. (Usiadłem koło mężczyzny). Wczoraj gdy byłem u Liv, było wszystko w porządku. Wyglądała na zmęczoną ale nie narzekałam, a wręcz przeciwnie, nawet się uśmiechała.  Później wpadł Kastiel i rozpoczęła się kłótnia między mną a nim. Liv nie wytrzymała i uciekła. Zaczęliśmy jej szukać ale nigdzie jej nie mogliśmy znaleźć, żebym wcześniej wpadł na pomysł gdzie może być… nic by się nie stało….- pochyliłem się i spuściłem głowę w dół.

-Nie stało się ale co?!!! Mów bo zaraz z nerwów nie wytrzymam. – facet patrzył na mnie przenikliwie.

-Gdy dobiegliśmy na miejsce, Kastiel zauważył ją leżącą pod krzewem. Była blada i nieprzytomna. Myśleliśmy, że.. nie żyje. Szybko do niej podbiegliśmy. Wyczuliśmy tętno więc szybko zadzwoniliśmy po karetkę. Gdy tak czekaliśmy u jej boku znaleźliśmy puste saszetki po.. narkotykach. <Aron znieruchomiał i pobladł jeszcze bardziej>. Pogotowie szybko ją zabrało.  Lekarz stwierdził, że jeszcze jedna mała dawka a dziewczyna zeszłaby z tego świata.- głos mi zadrżał. Kobieta podeszła do nas i położyła swoje dłonie na naszych ramionach aby dodać nam otuchy.

- Kari, mogłabyś zostawić nas na chwile samych?- Aron spojrzał się w oczy kobiety. Ta delikatnie pocałowała go w czoło i wyszła z pokoju. Wtedy Aron zwrócił się do mnie.- Wiesz może dlaczego, Liv… zażywała  narkotyki? Oczywiście oprócz tego, że na Was się wkurzyła.

-Nie mam pojęcia proszę Pana. Nawet nie wiem ile to trwa. Przez pewien czas nie rozmawialiśmy ze sobą, ponieważ zerwała z nami kontakt. Może przeszłość ją przerosła.. Nie wiem ale chciałabym wiedzieć…

-Co masz na myśli mówiąc, że przerosła ją  przeszłość? Czy chodzi o śmierć jej ojca?- Kurde, myślałem że tego nie wyłapie.

- Pewnie po części też, ale nie tylko. Przeszłość Liv jest mroczniejsza niż Panu się wydaje.

-Powiedz o co chodzi? Chciałbym wiedzieć wszystko.-patrzył na mnie błagalnym wzrokiem a w oczach zauważyłem błądzące łzy.

-Przepraszam, ale nie mogę. Tą historię musi Panu opowiedzieć osobiście.- zrobiło mi się głupio i odwróciłem głowę.

-Rozumiem. Dzięki za szczerość. Mam prośbę? Mógłbyś zawieźć mnie do szpitala?

-Jasne. Chętnie ją odwiedzę o ile odzyskała przytomność.

Wstaliśmy i wspólnie udaliśmy się do samochodu.

~Oczami Liv~

Pip…pip…pip..pip….*Czy ja umarłam? Słyszę dziwne pikanie.. Może serce przestaje mi bić.. Boję się. Nie chcę umierać.*

Poczułam jak coś ciepłego spływa po moich policzkach. Wtedy dotarło do mnie, że jednak żyję. Z jednej strony kamień  z serca, z drugiej wielka niewiadoma. Wielka pustka w mej pamięci, przerażała mnie bardziej niż śmierć. Powoli spróbowałam otworzyć oczy. Jasne światło zaczęło mnie razić, ale mimo to chciałam cokolwiek ujrzeć. Kilka razy mrużyłam je, ale w końcu się udało. 


Leżałam, wokół mnie stał jakiś dziwny sprzęt który głośno pikał. W pomieszczeniu byłam sama… jednak nie. Na pościeli zauważyłam czerwoną czuprynę oraz białą.  Bardzo dobrze je znałam, ale na ich widok jakoś nie za specjalnie się ucieszyłam. Pewnie zapytacie dlaczego, chociażby dlatego, że wiedzieli co się stało. Tego chciałam zawsze i za wszelką cenę uniknąć. Nagle czerwono-włosy się poruszył. Spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem, odwrócił głowę i z impetem znów zwrócił swoje brązowe oczy na mnie. Tym razem jego źrenice rozszerzyły się znacząco.

-Liv!! Ty żyjesz!! -chłopak dopadł do mnie i mnie przytulił. Po chwili obudziła się Roza i poszła w ślady Kasa.

-Spokojnie.. żyje i póki co nie zamierzam umierać, ale jak dalej będziecie mnie tak dusić to czuje, że mój koniec przyjdzie szybko.-mówiłam to słabym i ściszonym głosem. Przyjaciele po moich słowach natychmiast się odsunęli. Zapanowała cisza, którą po chwili przerwała Roza. Na jej twarzy zagościł gniew.

-Dzieciaku!! Obiecałaś że nie weźmiesz już tego świństwa!! Co Ci znów strzeliło do głowy?!

-Roza!-syknęłam patrząc na Kastiela. On przysłuchiwał się wywodowi Rozy ze zdziwieniem.

-Zabije tamtego idiotę jak go spotkam, mówię serio. Teraz już nie odpuszczę..- Roza poczerwieniała ze złości. Ja zamknęłam tylko oczy, bo wiedziałam co już nastąpi.

-Chwila! <wtrącił się Kas> Jak to, wiedziałaś że Liv bierze i nic nie powiedziałaś?! I JAKI ON!!!?- Kas popatrzył na Rozę morderczym wzrokiem, a ona spuściła swój wzrok..

-Uspokójcie się jesteście w szpitalu. Tak Roza wiedziała, ale obiecałam jej że nigdy już nie wezmę. W ramach tej obietnicy powiedziała, że mnie nie wyda.- mówiłam spokojnie lecz stanowczo na tyle ile mi na to siły pozwalały.

-W takich sprawach nie można okłamywać lub nie mówić prawdy dziewczyny.!-spojrzał się to na mnie to na Rozę

-Pff, i kto to mówi. Osoba która nie jest szczera co do najbliższej osoby.

-Już wyjaśniłem i przeprosiłem tak?! Tak. Nie wracajmy już do tego. Postanowiłem, odsunąć się od Twojego życia, jeśli chodzi o relację damsko męskie, ale nie licz na to, że odsunę się jako kumpel. Ale mniejsza o większość. Roza! Natychmiast mi mów kogo miałaś na myśli mówiąc „zabiję tamtego idiotę”.- złapał Rozę za ramię i wymusił aby ta spojrzała na niego.

-Roza, proszę nie…- pisnęłam. Dziewczyna tylko spojrzała na mnie. Zrobiła tylko minę jakby błagała o wybaczenie.

-Dobrze wiesz o kogo chodzi Kas.. Nie muszę Ci tego mówić.- <*chwila jak to wie? Powiedziała mu?> Oczy Kasa latały jak oszalałe, zacisną pięści na ramionach Rozy, aż ta pisnęła. -Kas, ale spokojnie nic się nie stało.!-powiedziała



-Do jasnej cholery! Ty słyszysz co mówisz? Przez tego dupka, ona prawie przedawkowała. Jeszcze trochę by zeszła. A Ty mówisz że nic?! ZABIJE GNOJA!! <wycedził przez zęby> Wystarczy, że mi kiedyś życie zmarnował, nie pozwolę aby kogoś jeszcze skrzywdził! Rozumiesz..- Kas odepchną Roze. Ta poleciała na łóżko, krzycząc jego imię. Byłam tak oszołomiona, że nie wiedziałam co się dzieje. Gdy Kas wybiegał z sali, wpadł na dwóch mężczyzn. Byli nimi Aron i.. Lys. <serce podeszło mi do gardła>.

*Nie, nie to nie może być prawda. To tylko sen. Zaraz się obudzę.* Ale to nie był sen.

-Roza? Dlaczego płaczesz? Dlaczego Kas wybiegł wściekły?!- Lysander niepewnym głosem zapytał się dziewczyny. Popatrzył na mnie i lekko <z przymusem>  uśmiechną się . *Czy on już mnie skreślił?*

-Lys…Proszę idź za nim, bo on zrobi coś głupiego..<chlip>- Lys był coraz bardziej niespokojny, a Aron przyglądał się to mi to im.

-Słuchaj!  Powiedz gdzie poszedł  i co się stało?- dłonią otarł policzki Rozy z łez.
-Lys nie ma czasu na wyjaśnienia. Później Ci wszystko opowiem. Wiedz jedno to chodzi o Liv, ale teraz leć za nim..On pobiegł do  Natalniela…Jeżeli się nie opanuje, to go chyba zabije ze złości. PROSZĘ IDŹ!- chłopak nie wiedząc o co chodzi wybiegł  i pognał za przyjacielem. Roza z tego wszystkiego wyszła z sali i poszła do łazienki. W pomieszczeniu zostałam sama z Aronem. Patrzył się na mnie z troską i wyrzutem.


-Mam nadzieję, że mi wszystko wyjaśnisz Liv…- zamarłam ze strachu przed prawdą. 

_____________________________________________________________-
Po dłuższej przerwie, znów pojawił się rozdział. Mam nadzieje, że chodź trochę spodoba się. :) A tak w ogóle co u Was słychać? Jakie macie palny na ten dłuższy weekend? Buziaki :**

wtorek, 10 maja 2016

SF: Nowe życie,nowa ja.- Rozdział 24


~Historia według Lysandra~

„W starej, opuszczonej  piwnicy mojego życia było ciemno, duszno i mrocznie. Wnet ujrzałem, przebijający się przez szczelinę drzwi jasny, od czasu do czasu przygasający blask. Tak, to ona.. ona powraca. Roztopi lód w moim sercu. Wypełni duszę radością. Nada sens mojemu życiu, lecz zanim to nastąpi, muszę zniszczyć drzwi jej przeszłości i otworzyć nowe, które będą tworzyć zupełnie inną historię.”- kartka z notatnika Lysandra [lekko zmodyfikowana wersja z mojego pamiętnika]

Lekko wypuściłem z płuc powietrze. Delikatnie ruszyłem się, aby odłożyć notes na szafkę nocną. Zapewne zapytacie się mnie dlaczego? Ponieważ nie chciałem obudzić najkruchszej istoty na świecie. W objęciach Morfeusza, wyglądała tak niewinnie, wyglądała jakby czuła się bezpiecznie i dobrze. Patrząc na nią, miałem podobne odczucia. Mając ją przy sobie, w końcu nie musiałem się martwić i zastanawiać się czy wszystko u niej dobrze. Jestem głupcem, że pozwoliłem jej na tak długo zniknąć z mojego życia. Dopiero to dzisiaj do mnie dotarło, gdy zobaczyłem ją u Rozy. Wyglądała jak siedem nieszczęść. Podkrążone oczy, blask ich zieleni tak jakby przygasł, ciało odmawiało jej posłuszeństwa, lecz mimo wszystko na jej twarzy gościł uśmiech. Nie wiem jak ona to robi, co nią kieruje.. Musi mnie tego nauczyć.

Nie mogę sobie wybaczyć, że przez mojego przyjaciela i przez wydarzenia które miały miejsce, pozwoliłem na zerwanie z nami… ze mną kontaktu. Przez ten czas, mam wrażenie, że coś się w jej życiu stało. Coś złego, że to ma wpływ na jej obecne zachowanie i stan w którym jest. Chcę jej pomóc ale nie wiem w jaki sposób. Jestem bezsilny, ale jej widok sprawia że odzyskuje siły aby zawalczyć o nią. Nigdy się tak nie czułem i nie targały mną takie uczucia i emocje. Czy to coś więcej niż przyjaźń?

~Historia według Liv~

Obudziłam się z bólem głowy, chciałam podnieść się, ale odpuściłam. Miałam jeszcze przez chwilę zamknięte oczy, lecz czułam się jakoś dziwnie. Tak jakbym była obserwowana. Wciągnęłam w płuca powietrze i poczułam przyjemny zapach. Zapach który przypominał mi dzieciństwo i święta, a mianowicie zapach pomarańczy i goździków. Tak wiem dziwny mam gust, ale uwielbiam takie połączenie. Przewróciłam się na bok i.. poczułam na czole coś lekko twardego i ciepłego. Zapach błyskawicznie się nasilił. Serce przyspieszyło a ja lekko otwarłam oczy. Przede mną ukazała się.. wielka czarna plama. *Chyba za bardzo zoomuje*. Uniosłam lekko głowę w górę i na swojej drodze napotkałam wpatrujące się we mnie kolorowe tęczówki. <Ufff> Kamień z serca.

-Już wstała nasza pijana gwiazda.- chłopak posłał mi ciepłe spojrzenie.

-Ja nic nie piłam.. ałł <złapałam się za głowę, gdy zerwałam się do siadu. Po chwili pożałowałam swoich słów> No może odrobinkę, ale nie byłam pijana.- zrobiłam naburmuszoną minę.

-Doprawdy? A kto wczoraj po drodze do domu zaczął śpiewać serenady i udawał atomówkę? A i później jeszcze chciał koszulkę ze mnie zerwać?- chłopak zrobił poważną minę a ja.. no cóż wielkie oczy.

-Że co proszę? Mówisz serio?- spuściłam wzrok. Chłopak zaczął się głośno śmiać *to do niego nie podobne*. Podniósł mój podbródek i popatrzył w oczy.

-Hymm.. może z tą koszulką to nie, ale reszta jest prawdziwa.- walnęłam buraka i zakryłam oczy.

-Cholernie mi głupio. Przepraszam.. Chwila! A tak w ogóle co robisz tu.. na moim łóżku hymm?- mina detektywa. Chłopak podrapał się po lekkim zaroście i przeczesał ręką włosy.

-Wczoraj z bratem poszliśmy odwiedzić Rozę. Nie wiedzieliśmy, że będziesz u niej. Gdy przyszliśmy, leżałyście na podłodze i prowadziłyście dość dziwną rozmowę która była dość zabawna. Potem Roza dostrzegła nas i pędem pobiegła do Leo i zaczęła się do niego dobierać. Najwidoczniej brat chciał zostać z nią, sam na sam bo poprosił abym Ciebie odprowadził do domu. Uczyniłem to. Miałem Cię tylko przyprowadzić, odprowadzić do łóżka i iść, ale po tych akcjach po drodze nie chciałem zostawiać Cię samej. No więc oto jestem.- chłopak z rozbawieniem, wyprostował się i wyciągną w bok ręce na znak że oto on.

-Ale siara. Jeszcze raz przepraszam za kłopot.- chłopak chwycił moją dłoń.


-Liv, daj spokój. Dla mnie to żaden kłopot. Można by rzecz, że sama przyjemność. Tylko nie byłem pewien, czy będziesz z mojej opieki i obecności  zadowolona.- chłopak nieśmiało odwrócił wzrok. *Ehh jakie to słodkie. Chwila...co ja gadam. Liv przestań natychmiast*

-Szczerze? To brakowało mi tego. Dawno nie rozmawialiśmy i w ogóle. <chciał przerwać jak zwykle, ale się nie dałam> Tak wiem, to z mojej winy, ale zrozum byłam wtedy zagubiona i nie wiedziałam co robię. Naprawdę tego teraz żałuję. Chociaż czasami wolę Was trzymać na dystans, aby nie skrzywdzić. -łzy zakręciły mi się w oczach. Nagle poczułam szarpnięcie i wylądowałam na Lysa torsie. Chłopa przytulił mnie do siebie mocno.


-Tak, to Twoja wina, ale zapomnijmy o tym. Jasne?! To jest przeszłość. Teraz wszystko się musi zmienić, bo przeszłość Cię wykończy. Zrozum Liv, masz wokół siebie ludzi którym na Tobie zależy i zawsze jak masz jakiś problem, oni przyjdą Ci z pomocą. Nie zapominaj o tym. -wtuliłam się w niego mocno

-Dziękuję <szepnęłam>. A tak w ogóle, to gdzie się podział Twój odwieczny strój?- przeleciałam bo jego sylwetce wzrokiem.

-No wiesz, czasami są takie dni, że wskakuje w coś lżejszego i w miarę ludzkiego.- uśmiechną się szeroko i pokazał swoje śnieżnobiałe zęby.

-Chcesz powiedzieć, że czarny top  i czarne bojówki są w Twojej garderobie? – zrobiłam zdziwioną minę, Lys wykorzystując to poczochrał mnie.

-A cóż w tym dziwnego. Kiedyś ubierałem się tak jak Kastiel. Oszczędzę Twoją ciekawość i opowiem od razu. Tak.. byłem tzw. „metalowcem” o artystycznej duszy, ale to były czasy kiedy miałem jeszcze 15 lat. Trwało to do 17  roku życia. Później zmieniłem swój styl, ale od czasu do czasu powracam do poprzedniego. -uśmiechną się ciepło.

-Zaskoczyłeś mnie.<pierwszy raz od dawna szczerze się uśmiechnęłam> Nawet Ci pasuje, taki zadziorny.

Dźgnęłam go w żebra. Ten tylko syknął i zaczął mnie gilgotać. Przywrócił mnie na plecy i usiadł na mnie. Gilgocząc, nachylił się nade mną. 


Oboje patrzyliśmy sobie w oczy. Można było tylko usłyszeć nasze głośne przyspieszone oddechy. Wytworzyła się między nami intymna atmosfera, która została przerwana przez otwierające się z impetem drzwi. Do pokoju wpadł Kastiel. Gdy nas zobaczył przystaną na chwilę, po czym podbiegł do Lysa i ściągnął go ze mnie. Chłopak z impetem wylądował na ziemi.

-KASS!!! Co Ty do cholery robisz?!- wstałam szybko z łóżka pomimo bólu głowy. Natychmiast znalazłam się koło Lysa.

-Co ja robię?! Może powiecie co Wy robicie hymm? Przychodzę do Ciebie bo potrzebuje pogadać. Mam wyrzuty sumienia, bo nie odzywałaś się do nas od dawna, a tu proszę.. Chcecie się pieprzyć w biały dzień?!- dawno nie widziałam tak wkurzonego Kastiela.

-Słuchaj Kas, nic między nami nie było i nie ma <ałć moje serce>. A na pewno nie to co myślisz. Odprowadziłem wczoraj tylko Liv i… - buntownik przerwał wywód białowłosego.

-I jakimś cudem zostałeś na noc  i znalazłeś się na Liv?! Tak to chciałeś powiedzieć. Słuchaj! <Kas podszedł do Lysa i pociągnął za koszulkę> Liv jest moja i nie waż jej tknąć rozumiesz!!

-Z tego co pamiętam to spodziewasz się dziecka z Iris. Więc opanuj się chłopie i ogarnij się. A co do Liv, to ona będzie moja i Tobie nic do tego. Miałeś swoją szansę która zwaliłeś. Teraz daj się innym wykazać.- Kastiel chciał uderzyć białowłosego, ja nie mogąc dłużej tego słuchać wrzasnęłam.

-AAAAAAAAAAAAA!! <znieruchomieli i spojrzeli się w moim kierunku> Zamknijcie się! Dla jasności nie jestem niczyją własnością jasne! Kas, Lys ma rację spodziewasz się dziecka z inną i jej poświęć swoją uwagę, nie mi. Miałeś na to szanse którą zwaliłeś bezpowrotnie. <łzy zakręciły mi się w oczach>. A Ty Lys nie spodziewałam się, że będziesz mnie traktował jak rzecz! „Jest moja” A co ja kurwa.. czekolada czy jajko niespodzianka?! Jesteście beznadziejni!!

Wybiegłam z domu i pognałam przed siebie. Chciałam być z dala od tego wszystkiego. Chciałam zapomnieć o wszystkim, zniknąć.
Nogi poniosły mnie pod dom blondyna. Zadzwoniłam do niego na telefon.

Czego chcesz!
Nie mam czasu z Tobą wdawać się w dyskusję! Wyjdź przed dom, bo czekam tam na
Ciebie. Weź ze sobą towar, znaczy 4 saszetki. Mam na to klienta.Szybko bo nie mam czasu.

<chwila ciszy> Dobra, już schodzę. Kasę masz?
Mam. Rusz się!


Po minucie chłopak wręczył mi towar. Nic nie mówił tylko się mi przyglądał. Zerknęłam chwilę na niego, patrzył się na mnie dziwnym wzrokiem, tak jakby martwił się. W sumie to do niego nie podobne. Zresztą nie chciałam się w to zagłębiać.  Zabrałam szybko towar i pognałam do lasu, a mianowicie do miejsca które pokazał mi Lys.

~Historia według Lysandra~

Staliśmy tak jeszcze przez chwilę, nie wiedząc co właściwie się stało. Byliśmy w jakimś amoku. Jedno było wiadomo na pewno. Liv gdzieś uciekła i to przez nas. Popatrzyliśmy na siebie z Kasem. Nie musieliśmy nawet nic mówić. Od razu popędziliśmy jej szukać. Biegaliśmy jak głupi ponad godzinę. Nagle spotkaliśmy na drodze blondyna. Kas popatrzył się tylko na mnie z wymowną miną, która mówiła „Nie rób tego”, lecz ja zignorowałem to. 

-Natanie!!- krzyknąłem. Blondyn odwrócił się w naszą stronę i zrobił wystraszoną minę.

-Cześć. Co chcecie?- przybrał obojętny ton głosu.

-Przebiegała może tędy Liv?- mówiłem zdyszanym głosem.

-Yyy. Jaka Liv?- chłopak udawał idiotę.

-Przestań pierdolić, że nie wiesz. Doskonale wiesz kto to! Przebiegała tędy czy nie?- do rozmowy wtrącił się wkurzony Kas. Od dawna się nie lubili, a ja nawet nie wiem dlaczego, bo Kas nigdy nie chciał o tym mówić.

-Ktoś tam biegł i pognał w tamtą stronę <wskazał drogę w kierunku drogi wyjazdowej z miasta>. Nie wiem, czy to była ona. Nie zdążyłem się przyjrzeć. – chłopak zdawał się być trochę zmieszany i zdenerwowany.

-Dobra dzięki.- odparłem i pobiegłem we wskazanym kierunku. Nie spotkaliśmy jej po drodze. Na chwilę przystanąłem a wraz ze mną Kas. Zacząłem się zastanawiać gdzie mogła pójść.

-Stary, nie znajdziemy jej. Ona musi być gdzieś obok domu, przecież nie zna tak dobrze miasta.- Kas odparł łapiąc powietrza do płuc. Zacząłem się denerwować i intensywnie myśleć gdzie mogła pójść. Nagle..

-Wiem!!! Musiała pójść do lasu, który jej pokazałem gdy była załamana bo odrzuceniu przez Ciebie.. Chodź!!- Nie patrzyłem nawet na reakcję kumpla. Od razu pognaliśmy. Po 10 minutach byliśmy na miejscu.. Rozglądaliśmy się na wszystkie strony. Nagle usłyszałem głos Kasa.


-Lys!! Chodź tu! Znalazłem ją, leży tam i….- nagle Kas zamilkł, a mi przeszły ciarki i serce przestało bić. Nie wiem jakim cudem znalazłem się przy nim. Podążyłem za wzrokiem Kasa. Chłopak był blady po chwili wiedziałem dlaczego. 
__________________________________________________________

Witam Was. Mam nadzieje że kolejny rozdział przypadnie Wam do gustu. Jeżeli, jest w nim zbyt dużo akcji i historia zdaje się robić nudnawa to z góry przepraszam. Postaram się to zmienić. A tak w ogóle, pytanie do Was. Czy włączenie historii z perspektywy Lysa przypada Wam do gustu? Czy wprowadza lekki zamęt i lepiej nie dodawać takich fragmentów? Liczę na szczere odpowiedzi. Buziaki :*  

niedziela, 1 maja 2016

SF: Nowe życie, nowa ja.- Rozdział 23

Rozdział 23

„Zam­knęłam oczy. W jed­nej chwi­li zna­lazłam się w ma­gicznym miej­scu. Świeciło słońce ,dookoła roz­brzmiewał głos ba­wiących się dzieci i śpiew ptaków. Byłam otoczo­na gro­nem zna­jomych. Pat­rzyłam, słuchałam ale nie ro­zumiałam ich słów, jak by mówi­li do mnie w zu­pełnie ob­cym języ­ku. W tym sa­mym mo­men­cie przez myśli przem­knęło mi słowo „ in­na ” i to właśnie słowo spra­wiło że wszys­tko co mnie otaczało: dzieci, zna­jomi, pta­ki, słońce przes­tało is­tnieć. Zos­tałam sa­ma wśród ciem­ności i otaczającej mnie głuszy pus­ty­ni. W os­tatniej chwi­li zo­baczyłam stojące nieda­leko mnie trzy lus­tra. „W jed­nym było od­bi­cie dziew­czy­ny smut­nej która po przez czy­jeś błędy i kry­tykę zos­tała sa­ma z raną przeszłości wraz z nis­ka sa­mooceną. Tworzyła ba­rierę nie do prze­bicia. W oczach wid­niała pus­tka, brak blas­ku. Była sa­ma. Otaczała ją je­dynie ciem­na przes­trzeń. Chodź w od­da­li było wi­dać ludzi , którym za­leżało na niej . W dru­gim lus­trze na­tomiast wid­niało od­bi­cie we­sołej dziew­czy­ny, której nic nie bra­kowało. Nie była sa­ma, na twarzy nie miała żad­nych trosk, żyła chwilą. Na pozór nie przej­mo­wała się zda­niem in­nych. „ Pat­rząc w od­bi­cia prze­raziłam się, zro­zumiałam, że te dwie na pozór in­ne oso­by: to ja sa­ma. Nag­le na ra­mieniu poczułam czyjąś dłoń. Mo­je ser­ce zaczęło moc­niej bić. Po­woli od­wróciłam się. Moim oczom uka­zała się dość dziw­na ko­bieta. Ub­ra­na była na czar­no, włosy miała śnieżno­białe sięgające do pa­sa. Mi­mo swo­jej czer­ni bił od niej jas­ny blask. Oniemiałam z prze­rażenia. W końcu za­pytałam : 
-Kim jes­teś ? Ta­jem­nicza ko­bieta od­rzekła.
- Jes­tem twoją naj­lep­sza przy­jaciółką . Pat­rzyłam na nią oniemiała, a ona ciągnęła da­lej.
- Widzisz to lus­tro które stoi obok Ciebie ( Kiwnęłam głową przy­takując), a więc co w nim widzisz?
- Widzę tyl­ko kon­tur syl­wetki, nic po­za tym. Brak tej oso­bie wy­razis­tości, oso­bowości. Brak wszys­tkiego.
- No właśnie, tak wygląda te­raz Two­ja egzys­ten­cja . Ni­by żyjesz, od­dychasz, jes­teś tu, ale nic po za tym. Masz na so­bie tę cho­lerną maskę pod którą uk­ry­wasz swo­je praw­dzi­we „ ja”. W otocze­niu in­nych jes­teś po­god­na. Gdy zos­ta­jesz sa­ma i wra­casz do do­mu pow­ra­ca na twoją twarz smu­tek, ból duszy. Wiem że chcesz to zmienić ale nie wiesz jak, uważasz że nie pa­sujesz do in­nych. W ten właśnie sposób chcesz się upo­dob­nić do in­nych by uk­ryć siebie. To nie jest naj­lep­szy sposób.
Stałam jak wry­ta przez głowę przy­mykały myśli. W oczach po­jawiły się łzy. Nag­le w od­bi­ciu lus­tra zo­baczyłam siebie. Ko­bieta od­rzekła :
- Widzisz , i o to właśnie chodzi abyś po­kazała kim jes­teś, abyś mówiła co Cię bo­li , co tra­pi. A prze­de wszys­tkim abyś po­kazała włas­ne uczu­cia.
Po tych słowach zeb­rałam w końcu myśli
- Skąd ty o mnie ty­le wiesz?
Ko­bieta uśmie­chnęła się, i otarła z po­liczków łzy.
- Jak już mówiłam jes­tem Twoją naj­lep­szą przy­jaciółką .
- Ale ja Cię nie znam. Więc jak możesz nią być ?
- Znasz mnie bar­dzo dob­rze. Gdy jes­teś smut­na jes­tem przy to­bie i sta­ram Cię po­cie­szyć. Gdy brak ci sił da­je ci otuchy. Gdy czu­jesz strach do­daje Ci od­wa­gi. Chodź za­pomi­nasz o mnie dość często, to Ci wy­baczam od te­go ma się przy­jaciół.
- Na­dal nie po­wie­działaś jak masz na imię ?
- Na­zywam się nadzieja. Będę zaw­sze przy To­bie mi­mo wszys­tko. Lecz mu­sisz mi obiecać, że zmienisz się nie, dla mnie lub dla in­nych , lecz dla sa­mej siebie.
Po tych słowach przy­tuliła mnie i po­całowała w czoło i rozpłynęła się. Cichut­kim głosem po­wie­działam: Dzięku­je. Po raz ko­lej­ny poczułam jej blis­kość.
Nag­le ot­worzyłam oczy i nie wie­działam czy to był tyl­ko sen , czy zdarzyło się to nap­rawdę. Usiadłam na brzeg łóżka i zo­baczyłam kar­tkę przyk­le­joną na drzwiczki szaf­ki. Na kar­tce wid­niał na­pis: Wierzę w Ciebie, z pod­pi­sem Two­ja przy­jaciółka.”
- kartka z pamiętnika 22.09.2013, zarazem sen Liv.

Ze snu wyrwał mnie jakiś dźwięk. Otworzyłam delikatnie oczy i zaczęłam mrużyć ze zdziwienia. Byłam w zupełnie obcym mi miejscu. Dookoła panowała biel, tak czysta i nieskazitelna aż oczy zaczęły mnie boleć. Meble były w lekkim odcieniu szarości, co wyróżniało je na tle białych ścian. Zaczęłam analizować wszystkie wczorajsze wydarzenia.*Hymm dom, praca, przygotowanie do koncertu, rozmowa z chłopakami i Iris, Iris leżąca na scenie, karetka, zmęczenie, prochy…. I kurwa nie pamiętam… Gdzie ja jestem!!!!!*W napadzie paniki, straciłam kontrolę nad sobą. Wychodząc z zupełnie obcego mi łóżka, zaplątałam się w pościel i z wielkim hukiem wylądowałam na ziemi.*10,9,8,7,6,5,4,3,2,1… uspokój się to tylko podłoga która od samego rana robi problemy. Liv wdech i wydech* Liczenie, nic nie pomogło i z całej siły walnęłam pięścią o podłogę. Nagle otworzyły się drzwi do pokoju i wparowała przez nie …Roza?!*Co ona tu do cholery robi? No tak pewnie to jej pokój, ale w takim razie co ja tu robię? Nie przypominam sobie abym umawiała się z nią na damski wieczór...* Dziewczyna natychmiast do mnie podbiegła i pomogła wstać. Posadziła mnie na łóżko, cały czas wpatrując się we mnie. Szczerze powiedziawszy zaczęło mnie to trochę irytować.

-Co tak się gapisz?- chyba zbyt agresywnie wypowiedziałam te słowa, bo dziewczyna aż podskoczyła..

-Nie poznaję Cię Liv..- spuściła wzrok i ściszyła głos.

-A poznałaś mnie w ogóle?-warknęłam. Dziewczyna wstała z łóżka i uklękła przede mną. Jej oczy były pełne żalu i troski. Nie rozumiałam kompletnie dlaczego tak jest.

-Liv.. posłuchaj mnie uważnie. Nie poznałam Cię wystarczająco dobrze. Nie znam Twojej historii, natomiast wiem jaka byłaś, gdy po raz pierwszy Ciebie poznałam.<Głośno westchnęła> Więc powiedz co się dzieje z Tobą teraz? Nie chcę Cię ani pouczać ani potępić. Chcę Ci tylko pomóc..- od białowłosej biło takie ciepło i troska, że w końcu moje oczy zaszły wodą. Automatycznie zaczęłam płakać. Po raz pierwszy pozwoliłam aby ktoś obcy zobaczył mnie w takim stanie. Pozwoliłam, aby był w momencie mojej słabości.

-Ja.. <chlip,chlip> przepraszam, że narobiłam Ci kłopotów. Możesz mi powiedzieć jak się tutaj dostałam i gdzie ja jestem?- nie dałam rady podnieść wzroku na dziewczynę.

-Znalazłam Cię przy śmietnikach Svarte. Siedziałaś nieprzytomna bo..<chciała jakoś dobrze dobrać słowa> boo…-dokończyłam już za nią.

-Bo naćpałam się tak? To chciałaś powiedzieć?-dziewczyna ścisnęła mocno moją rękę.

-Yyy.. tak. Właśnie o to mi chodziło. A jak się tu znalazłaś? To…<chwila ciszy> Lysander pomógł mi Cię tu przynieść.- zesztywniałam gdy usłyszałam jego imię.

-Czyy.. czy Ty powiedziałaś mu co mi jest?-spytałam niepewnym głosem. Dziewczyna tylko machnęła przecząco głową.

-Powiedziałam mu, że zemdlałaś. Wymyśliłam historyjkę, że to spowodowane może być historią z Iris. Nie chciałam mu powiedzieć, ponieważ wiem że jesteś.. a zresztą nie ważne. Po prostu wolałabym aby dowiedział się tego od Ciebie, niż ode mnie.

-Słuchaj nie mogę mu powiedzieć, nikt nie może się dowiedzieć rozumiesz?! Ja nie chcę, aby ktoś się dowiedział!! A szczególnie on!!- zaczęłam krzyczeć i się trząść. Dziewczyna szybko wstała i mnie przytuliła.

-Ciiiiii, Liv już spokojnie. <głaskała mnie po głowie>. Ode mnie się tego nie dowie, pod warunkiem że opowiesz mi, jak to się stało, że zaczęłaś brać.

-Kontynuować branie….<spojrzałam się na nią, a na jej twarzy zagościło zdziwienie> Tak dobrze słyszysz. Kiedyś brałam i teraz znów zaczęłam, ale to nie miało prawa się stać…Nie teraz.. Nigdy.- zawiesiłam się na trochę.

-Liv! Pomogę Ci, ale musisz mi wszystko opowiedzieć od początku do końca.

-Dobra powiem Ci, ale muszę się napić czegoś mocniejszego i nie chodzi mi tu o herbatę.

Rozalia ociągała się trochę, ale po chwili zeszła na dół po butelkę czystej i kieliszki. Stwierdziła, że to nie jest najlepszy sposób, no ale skoro ma mi pomóc, to okey. Wyjawienie całej historii mojego życia po raz kolejny było ciężkie. Znów rozdrapałam strupy, ale najwidoczniej tak musi być. Jak ktoś kiedyś powiedział: Przed przeszłością nie uciekniesz, nawet nie wiem jak bardzo byś się starała i nią srała. Ona i tak powróci. Tylko musisz być na to przygotowana. No więc opowiedziałam jej swoją przeszłość. Nie obyło się bez łez ze strony Rozy i wypicia przez nią kieliszka wódki. Powiedziałam jej również o historii z Natanielem, bo już dłużej nie mogłam tego ukrywać, za bardzo mnie to męczyło. Białowłosa wpadła w furię i zaczęła wyzywać jego od najróżniejszych. Po całym wyjawieniu czułam się lekko, dziewczyna obiecała, że spróbuje mi jakoś pomóc, tylko musi znaleźć pomysł jak. Po wszystkich żalach, przyszedł czas na luźną rozmowę. Dowiedziałam się dużo o jej chłopaku Leo, który jest starszym bratem Lysa, o starych historiach szkolnych i o sekrecikach. Opowiedziała trochę o sobie. Po tym wieczorze mogę stwierdzić, że całkiem w porządku z niej dziewczyna. W jej obecności czułam się swobodnie i dobrze. Rozmawiałyśmy i rozmawiałyśmy aż butelka stała się … pusta.



-Wiesz co malemkaa?? Powiem że…no sufajna z ciebie dziowczynka wiesz?- język zaczął mi się już plątać.

-Słuchajjj, jaaa to wiem. Ale.. mów tak do mnieee. Ja to lubiiiee, nawet bardzo. A wiesz coo.. ma pomysł. Ale ciiiii, nikt się dowiedzieć nieee, rozumiesz? <kiwnęłam głową z pijackim zapłonem> Na dolee, ja mieć kolejną, śliczną, cudowną, przezroczystą buteleczkę. No więc idę.- dziewczyna wstała ale straciła równowagę i spadła na mnie.

-Ejj! Wiem, że jestem beautifullll ale złaźźź, bo moje piękno zostanie połamane…- Nagle za naszymi plecami było słychać śmiechy. Popatrzyłyśmy się na siebie i odwróciłyśmy głowę z stronę dobiegającego chichotu. Zanim się zorientowałam kto tam stoi usłyszałam pisk, albo wycie Rozy.

-KOCHANIEEE!!!!!!!!!! Przyszedłeś do mnie!!! Będzie seks coooooo? No proszę powiedz, że będzie?- dziewczyna złażąc ze mnie, ustała mi na włosy, parę razy potknęła się o własne nogi, ale w końcu dotarła do Leo. Chłopak wziął ją w ramiona i przytulił z całej siły. Niestety zaraz musiał się jakoś od niej uwolnić, bo ta przy wszystkich tzn. właśnie przy mnie i Lysiu, który przyszedł z bratem, zaczęła się do niego dobierać. Chłopak poprosił brata, aby odprowadził mnie do domu. Lysander nie wiele mówiąc podszedł do mnie i wziął mnie na ręce z taką lekkością jakbym ważyła tyle co nic.

-Jak się czujesz Liv?- spokojny głos chłopaka, spowodował że poczułam coś w brzuchu.

-Ja?! Dzioobzieee, tylko jakoś tak pokój robi bziu bziu bziu.- chłopak wybuchł śmiechem. Polecił mi abym się nie wierciła, a szybko doniesie mnie do domu. W jego ramionach było mi tak dobrze, tak bezpiecznie że momentalnie odpłynęłam.

________________________________________________________________________
Za brak akcji i dość słaby rozdział z góry przepraszam. Postaram się naprawić ;)