Rozdział 25
*-Zdania zaczynające się tym znakiem, oznaczają prowadzoną
wewnętrzną rozmowę z samym sobą.
„Idąc przez życie wszędzie zostawiamy swoje ślady. Może nam
się wydawać, że wiele z nich już zatarł czas, ale one pod wielką stertą
ludzkich przeżyć, tylko czekają na odkrycie.”
~Oczami Lysandra~
(Pokój Liv.
Lysander siedzi na podłodze, opiera się o ścianę, wali w nią głową.)
*Dlaczego nic nie zauważyłem… Widziałem, że coś jest nie tak z nią, ale mimo wszystko nie
zareagowałem. Jej bladość i podkrążone oczy nie były bez powodu.*
-Kurwa!!!-chłopak nie wytrzymał i walną pięścią o podłogę.
*Gdyby nie nasza kłótnia z Kastielem, nic by jej się nie
stało. A teraz…
Z rozmyślań wyrwał mnie głośny hałas, dobiegający z dołu i
szybkie kroki które zmierzały do pokoju dziewczyny. Drzwi otworzyły się z
impetem.
-Liv!!!- Do pokoju wpadł Aron. Na jego twarzy widniał
niepokój i przerażenie. Zerwałem się na równe nogi.
-Dzień dobry Panu..-odparłem bez życia. Mężczyzna podbiegł do
mnie i chwycił za koszulkę.
-Kim jesteś do cholery?! Gdzie jest Liv?!-mężczyzna zaczął
krzyczeć. Do pokoju weszła jeszcze dość niska i szczupła kobieta o pięknych
brązowych włosach. Prawdopodobnie była to dziewczyna, wujka Liv.
-Aron! Puść chłopaka, bo inaczej nic nie powie. Widzisz, że ledwo
trzyma się na nogach i jest blady.- spokojny i opanowany głos kobiety uspokoił
trochę Arona, który po chwili puścił mnie i usiadł na łóżko swojej bratanicy.
-Mam na imię Lysander. Jestem <głos mi się załamał> przyjacielem
pańskiej bratanicy.-starałem opanować swój ton głosu.
-To Ty wczoraj do mnie zadzwoniłeś?- brązowowłosy zapytał już
lekko ściszonym głosem. Cały czas mnie obserwował przez co czułem się nieswojo.
-Tak to ja.
-Powiesz mi co się stało?- nerwowo zaczął bawić się palcami.
Zabawne jest to, że Liv, jak się denerwowała robiła podobnie.
-Z góry chciałem Pana serdecznie przeprosić. <Mężczyzna
popatrzył się na mnie zdezorientowany> Nie stanąłem na wysokości zadania, i
jako przyjaciel nie zareagowałem w odpowiednim momencie. (Usiadłem koło
mężczyzny). Wczoraj gdy byłem u Liv, było wszystko w porządku. Wyglądała na
zmęczoną ale nie narzekałam, a wręcz przeciwnie, nawet się uśmiechała. Później wpadł Kastiel i rozpoczęła się kłótnia
między mną a nim. Liv nie wytrzymała i uciekła. Zaczęliśmy jej szukać ale nigdzie
jej nie mogliśmy znaleźć, żebym wcześniej wpadł na pomysł gdzie może być… nic
by się nie stało….- pochyliłem się i spuściłem głowę w dół.
-Nie stało się ale co?!!! Mów bo zaraz z nerwów nie
wytrzymam. – facet patrzył na mnie przenikliwie.
-Gdy dobiegliśmy na miejsce, Kastiel zauważył ją leżącą pod
krzewem. Była blada i nieprzytomna. Myśleliśmy, że.. nie żyje. Szybko do niej
podbiegliśmy. Wyczuliśmy tętno więc szybko zadzwoniliśmy po karetkę. Gdy tak
czekaliśmy u jej boku znaleźliśmy puste saszetki po.. narkotykach. <Aron
znieruchomiał i pobladł jeszcze bardziej>. Pogotowie szybko ją zabrało. Lekarz stwierdził, że jeszcze jedna mała
dawka a dziewczyna zeszłaby z tego świata.- głos mi zadrżał. Kobieta podeszła
do nas i położyła swoje dłonie na naszych ramionach aby dodać nam otuchy.
- Kari, mogłabyś zostawić nas na chwile samych?- Aron
spojrzał się w oczy kobiety. Ta delikatnie pocałowała go w czoło i wyszła z
pokoju. Wtedy Aron zwrócił się do mnie.- Wiesz może dlaczego, Liv… zażywała narkotyki? Oczywiście oprócz tego, że na Was
się wkurzyła.
-Nie mam pojęcia proszę Pana. Nawet nie wiem ile to trwa.
Przez pewien czas nie rozmawialiśmy ze sobą, ponieważ zerwała z nami kontakt.
Może przeszłość ją przerosła.. Nie wiem ale chciałabym wiedzieć…
-Co masz na myśli mówiąc, że przerosła ją przeszłość? Czy chodzi o śmierć jej ojca?-
Kurde, myślałem że tego nie wyłapie.
- Pewnie po części też, ale nie tylko. Przeszłość Liv jest mroczniejsza
niż Panu się wydaje.
-Powiedz o co chodzi? Chciałbym wiedzieć wszystko.-patrzył na
mnie błagalnym wzrokiem a w oczach zauważyłem błądzące łzy.
-Przepraszam, ale nie mogę. Tą historię musi Panu opowiedzieć
osobiście.- zrobiło mi się głupio i odwróciłem głowę.
-Rozumiem. Dzięki za szczerość. Mam prośbę? Mógłbyś zawieźć
mnie do szpitala?
-Jasne. Chętnie ją odwiedzę o ile odzyskała przytomność.
Wstaliśmy i wspólnie udaliśmy się do samochodu.
~Oczami Liv~
Pip…pip…pip..pip….*Czy ja umarłam? Słyszę dziwne pikanie..
Może serce przestaje mi bić.. Boję się. Nie chcę umierać.*
Poczułam jak coś ciepłego spływa po moich policzkach. Wtedy
dotarło do mnie, że jednak żyję. Z jednej strony kamień z serca, z drugiej wielka niewiadoma. Wielka
pustka w mej pamięci, przerażała mnie bardziej niż śmierć. Powoli spróbowałam
otworzyć oczy. Jasne światło zaczęło mnie razić, ale mimo to chciałam cokolwiek
ujrzeć. Kilka razy mrużyłam je, ale w końcu się udało.
Leżałam, wokół mnie stał
jakiś dziwny sprzęt który głośno pikał. W pomieszczeniu byłam sama… jednak nie.
Na pościeli zauważyłam czerwoną czuprynę oraz białą. Bardzo dobrze je znałam, ale na ich widok
jakoś nie za specjalnie się ucieszyłam. Pewnie zapytacie dlaczego, chociażby
dlatego, że wiedzieli co się stało. Tego chciałam zawsze i za wszelką cenę uniknąć.
Nagle czerwono-włosy się poruszył. Spojrzał na mnie zaspanym wzrokiem, odwrócił
głowę i z impetem znów zwrócił swoje brązowe oczy na mnie. Tym razem jego
źrenice rozszerzyły się znacząco.
-Liv!! Ty żyjesz!! -chłopak dopadł do mnie i mnie przytulił.
Po chwili obudziła się Roza i poszła w ślady Kasa.
-Spokojnie.. żyje i póki co nie zamierzam umierać, ale jak
dalej będziecie mnie tak dusić to czuje, że mój koniec przyjdzie
szybko.-mówiłam to słabym i ściszonym głosem. Przyjaciele po moich słowach
natychmiast się odsunęli. Zapanowała cisza, którą po chwili przerwała Roza. Na
jej twarzy zagościł gniew.
-Dzieciaku!! Obiecałaś że nie weźmiesz już tego świństwa!! Co
Ci znów strzeliło do głowy?!
-Roza!-syknęłam patrząc na Kastiela. On przysłuchiwał się
wywodowi Rozy ze zdziwieniem.
-Zabije tamtego idiotę jak go spotkam, mówię serio. Teraz już
nie odpuszczę..- Roza poczerwieniała ze złości. Ja zamknęłam tylko oczy, bo
wiedziałam co już nastąpi.
-Chwila! <wtrącił się Kas> Jak to, wiedziałaś że Liv
bierze i nic nie powiedziałaś?! I JAKI ON!!!?- Kas popatrzył na Rozę morderczym
wzrokiem, a ona spuściła swój wzrok..
-Uspokójcie się jesteście w szpitalu. Tak Roza wiedziała, ale
obiecałam jej że nigdy już nie wezmę. W ramach tej obietnicy powiedziała, że
mnie nie wyda.- mówiłam spokojnie lecz stanowczo na tyle ile mi na to siły
pozwalały.
-W takich sprawach nie można okłamywać lub nie mówić prawdy
dziewczyny.!-spojrzał się to na mnie to na Rozę
-Pff, i kto to mówi. Osoba która nie jest szczera co do
najbliższej osoby.
-Już wyjaśniłem i przeprosiłem tak?! Tak. Nie wracajmy już do
tego. Postanowiłem, odsunąć się od Twojego życia, jeśli chodzi o relację damsko
męskie, ale nie licz na to, że odsunę się jako kumpel. Ale mniejsza o
większość. Roza! Natychmiast mi mów kogo miałaś na myśli mówiąc „zabiję tamtego
idiotę”.- złapał Rozę za ramię i wymusił aby ta spojrzała na niego.
-Roza, proszę nie…- pisnęłam. Dziewczyna tylko spojrzała na
mnie. Zrobiła tylko minę jakby błagała o wybaczenie.
-Dobrze wiesz o kogo chodzi Kas.. Nie muszę Ci tego mówić.-
<*chwila jak to wie? Powiedziała mu?> Oczy Kasa latały jak oszalałe,
zacisną pięści na ramionach Rozy, aż ta pisnęła. -Kas, ale spokojnie nic się
nie stało.!-powiedziała
-Do jasnej cholery! Ty słyszysz co mówisz? Przez tego dupka,
ona prawie przedawkowała. Jeszcze trochę by zeszła. A Ty mówisz że nic?! ZABIJE
GNOJA!! <wycedził przez zęby> Wystarczy, że mi kiedyś życie zmarnował,
nie pozwolę aby kogoś jeszcze skrzywdził! Rozumiesz..- Kas odepchną Roze. Ta
poleciała na łóżko, krzycząc jego imię. Byłam tak oszołomiona, że nie
wiedziałam co się dzieje. Gdy Kas wybiegał z sali, wpadł na dwóch mężczyzn.
Byli nimi Aron i.. Lys. <serce podeszło mi do gardła>.
*Nie, nie to nie może być prawda. To tylko sen. Zaraz się
obudzę.* Ale to nie był sen.
-Roza? Dlaczego płaczesz? Dlaczego Kas wybiegł wściekły?!-
Lysander niepewnym głosem zapytał się dziewczyny. Popatrzył na mnie i lekko <z przymusem> uśmiechną się . *Czy on już mnie skreślił?*
-Lys…Proszę idź za nim, bo on zrobi coś
głupiego..<chlip>- Lys był coraz bardziej niespokojny, a Aron przyglądał
się to mi to im.
-Słuchaj! Powiedz
gdzie poszedł i co się stało?- dłonią
otarł policzki Rozy z łez.
-Lys nie ma czasu na wyjaśnienia. Później Ci wszystko opowiem. Wiedz jedno to chodzi o Liv, ale teraz leć za nim..On pobiegł do Natalniela…Jeżeli się nie opanuje, to go chyba zabije ze złości. PROSZĘ IDŹ!- chłopak nie wiedząc o co chodzi wybiegł i pognał za przyjacielem. Roza z tego wszystkiego wyszła z sali i poszła do
łazienki. W pomieszczeniu zostałam sama z Aronem. Patrzył się na mnie z troską
i wyrzutem.
-Mam nadzieję, że mi wszystko wyjaśnisz Liv…- zamarłam ze
strachu przed prawdą.
_____________________________________________________________-
Po dłuższej przerwie, znów pojawił się rozdział. Mam nadzieje, że chodź trochę spodoba się. :) A tak w ogóle co u Was słychać? Jakie macie palny na ten dłuższy weekend? Buziaki :**