~Historia według Lysandra~
„W starej, opuszczonej
piwnicy mojego życia było ciemno, duszno i mrocznie. Wnet ujrzałem,
przebijający się przez szczelinę drzwi jasny, od czasu do czasu przygasający
blask. Tak, to ona.. ona powraca. Roztopi lód w moim sercu. Wypełni duszę
radością. Nada sens mojemu życiu, lecz zanim to nastąpi, muszę zniszczyć drzwi
jej przeszłości i otworzyć nowe, które będą tworzyć zupełnie inną historię.”-
kartka z notatnika Lysandra [lekko
zmodyfikowana wersja z mojego pamiętnika]
Lekko wypuściłem z płuc powietrze. Delikatnie ruszyłem się,
aby odłożyć notes na szafkę nocną. Zapewne zapytacie się mnie dlaczego?
Ponieważ nie chciałem obudzić najkruchszej istoty na świecie. W objęciach
Morfeusza, wyglądała tak niewinnie, wyglądała jakby czuła się bezpiecznie i
dobrze. Patrząc na nią, miałem podobne odczucia. Mając ją przy sobie, w końcu
nie musiałem się martwić i zastanawiać się czy wszystko u niej dobrze. Jestem
głupcem, że pozwoliłem jej na tak długo zniknąć z mojego życia. Dopiero to
dzisiaj do mnie dotarło, gdy zobaczyłem ją u Rozy. Wyglądała jak siedem
nieszczęść. Podkrążone oczy, blask ich zieleni tak jakby przygasł, ciało
odmawiało jej posłuszeństwa, lecz mimo wszystko na jej twarzy gościł uśmiech.
Nie wiem jak ona to robi, co nią kieruje.. Musi mnie tego nauczyć.
Nie mogę sobie wybaczyć, że przez mojego przyjaciela i przez
wydarzenia które miały miejsce, pozwoliłem na zerwanie z nami… ze mną kontaktu.
Przez ten czas, mam wrażenie, że coś się w jej życiu stało. Coś złego, że to ma
wpływ na jej obecne zachowanie i stan w którym jest. Chcę jej pomóc ale nie
wiem w jaki sposób. Jestem bezsilny, ale jej widok sprawia że odzyskuje siły
aby zawalczyć o nią. Nigdy się tak nie czułem i nie targały mną takie uczucia i
emocje. Czy to coś więcej niż przyjaźń?
~Historia według Liv~
Obudziłam się z bólem głowy, chciałam podnieść się, ale odpuściłam. Miałam jeszcze przez chwilę zamknięte oczy, lecz czułam
się jakoś dziwnie. Tak jakbym była obserwowana. Wciągnęłam w płuca powietrze i
poczułam przyjemny zapach. Zapach który przypominał mi dzieciństwo i święta, a
mianowicie zapach pomarańczy i goździków. Tak wiem dziwny mam gust, ale
uwielbiam takie połączenie. Przewróciłam się na bok i.. poczułam na czole coś
lekko twardego i ciepłego. Zapach błyskawicznie się nasilił. Serce
przyspieszyło a ja lekko otwarłam oczy. Przede mną ukazała się.. wielka czarna
plama. *Chyba za bardzo zoomuje*. Uniosłam lekko głowę w górę i na swojej
drodze napotkałam wpatrujące się we mnie kolorowe tęczówki. <Ufff> Kamień
z serca.
-Już wstała nasza pijana gwiazda.- chłopak posłał mi ciepłe
spojrzenie.
-Ja nic nie piłam.. ałł <złapałam się za głowę, gdy
zerwałam się do siadu. Po chwili pożałowałam swoich słów> No może odrobinkę,
ale nie byłam pijana.- zrobiłam naburmuszoną minę.
-Doprawdy? A kto wczoraj po drodze do domu zaczął śpiewać
serenady i udawał atomówkę? A i później jeszcze chciał koszulkę ze mnie
zerwać?- chłopak zrobił poważną minę a ja.. no cóż wielkie oczy.
-Że co proszę? Mówisz serio?- spuściłam wzrok. Chłopak
zaczął się głośno śmiać *to do niego nie podobne*. Podniósł mój podbródek i
popatrzył w oczy.
-Hymm.. może z tą koszulką to nie, ale reszta jest
prawdziwa.- walnęłam buraka i zakryłam oczy.
-Cholernie mi głupio. Przepraszam.. Chwila! A tak w ogóle co
robisz tu.. na moim łóżku hymm?- mina detektywa. Chłopak podrapał się po lekkim
zaroście i przeczesał ręką włosy.
-Wczoraj z bratem poszliśmy odwiedzić Rozę. Nie
wiedzieliśmy, że będziesz u niej. Gdy przyszliśmy, leżałyście na podłodze i prowadziłyście
dość dziwną rozmowę która była dość zabawna. Potem Roza dostrzegła nas i pędem
pobiegła do Leo i zaczęła się do niego dobierać. Najwidoczniej brat chciał
zostać z nią, sam na sam bo poprosił abym Ciebie odprowadził do domu. Uczyniłem
to. Miałem Cię tylko przyprowadzić, odprowadzić do łóżka i iść, ale po tych
akcjach po drodze nie chciałem zostawiać Cię samej. No więc oto jestem.-
chłopak z rozbawieniem, wyprostował się i wyciągną w bok ręce na znak że oto
on.
-Ale siara. Jeszcze raz przepraszam za kłopot.- chłopak
chwycił moją dłoń.
-Liv, daj spokój. Dla mnie to żaden kłopot. Można by rzecz,
że sama przyjemność. Tylko nie byłem pewien, czy będziesz z mojej opieki i
obecności zadowolona.- chłopak nieśmiało
odwrócił wzrok. *Ehh jakie to słodkie. Chwila...co ja gadam. Liv przestań
natychmiast*
-Szczerze? To brakowało mi tego. Dawno nie rozmawialiśmy i w
ogóle. <chciał przerwać jak zwykle, ale się nie dałam> Tak wiem, to z
mojej winy, ale zrozum byłam wtedy zagubiona i nie wiedziałam co robię.
Naprawdę tego teraz żałuję. Chociaż czasami wolę Was trzymać na dystans, aby
nie skrzywdzić. -łzy zakręciły mi się w oczach. Nagle poczułam szarpnięcie i
wylądowałam na Lysa torsie. Chłopa przytulił mnie do siebie mocno.
-Tak, to Twoja wina, ale zapomnijmy o tym. Jasne?! To jest
przeszłość. Teraz wszystko się musi zmienić, bo przeszłość Cię wykończy. Zrozum
Liv, masz wokół siebie ludzi którym na Tobie zależy i zawsze jak masz jakiś
problem, oni przyjdą Ci z pomocą. Nie zapominaj o tym. -wtuliłam się w niego
mocno
-Dziękuję <szepnęłam>. A tak w ogóle, to gdzie się
podział Twój odwieczny strój?- przeleciałam bo jego sylwetce wzrokiem.
-No wiesz, czasami są takie dni, że wskakuje w coś lżejszego
i w miarę ludzkiego.- uśmiechną się szeroko i pokazał swoje śnieżnobiałe zęby.
-Chcesz powiedzieć, że czarny top i czarne bojówki są w Twojej garderobie? –
zrobiłam zdziwioną minę, Lys wykorzystując to poczochrał mnie.
-A cóż w tym dziwnego. Kiedyś ubierałem się tak jak Kastiel.
Oszczędzę Twoją ciekawość i opowiem od razu. Tak.. byłem tzw. „metalowcem” o
artystycznej duszy, ale to były czasy kiedy miałem jeszcze 15 lat. Trwało to do
17 roku życia. Później zmieniłem swój
styl, ale od czasu do czasu powracam do poprzedniego. -uśmiechną się ciepło.
-Zaskoczyłeś mnie.<pierwszy raz od dawna szczerze się
uśmiechnęłam> Nawet Ci pasuje, taki zadziorny.
Dźgnęłam go w żebra. Ten tylko syknął i zaczął mnie
gilgotać. Przywrócił mnie na plecy i usiadł na mnie. Gilgocząc, nachylił się
nade mną.
Oboje patrzyliśmy sobie w oczy. Można było tylko usłyszeć nasze
głośne przyspieszone oddechy. Wytworzyła się między nami intymna atmosfera,
która została przerwana przez otwierające się z impetem drzwi. Do pokoju wpadł
Kastiel. Gdy nas zobaczył przystaną na chwilę, po czym podbiegł do Lysa i
ściągnął go ze mnie. Chłopak z impetem wylądował na ziemi.
-KASS!!! Co Ty do cholery robisz?!- wstałam szybko z łóżka
pomimo bólu głowy. Natychmiast znalazłam się koło Lysa.
-Co ja robię?! Może powiecie co Wy robicie hymm? Przychodzę
do Ciebie bo potrzebuje pogadać. Mam wyrzuty sumienia, bo nie odzywałaś się do
nas od dawna, a tu proszę.. Chcecie się pieprzyć w biały dzień?!- dawno nie
widziałam tak wkurzonego Kastiela.
-Słuchaj Kas, nic między nami nie było i nie ma <ałć moje
serce>. A na pewno nie to co myślisz. Odprowadziłem wczoraj tylko Liv i… -
buntownik przerwał wywód białowłosego.
-I jakimś cudem zostałeś na noc i znalazłeś się na Liv?! Tak to chciałeś
powiedzieć. Słuchaj! <Kas podszedł do Lysa i pociągnął za koszulkę> Liv
jest moja i nie waż jej tknąć rozumiesz!!
-Z tego co pamiętam to spodziewasz się dziecka z Iris. Więc
opanuj się chłopie i ogarnij się. A co do Liv, to ona będzie moja i Tobie nic
do tego. Miałeś swoją szansę która zwaliłeś. Teraz daj się innym wykazać.-
Kastiel chciał uderzyć białowłosego, ja nie mogąc dłużej tego słuchać
wrzasnęłam.
-AAAAAAAAAAAAA!! <znieruchomieli i spojrzeli się w moim
kierunku> Zamknijcie się! Dla jasności nie jestem niczyją własnością jasne!
Kas, Lys ma rację spodziewasz się dziecka z inną i jej poświęć swoją uwagę, nie
mi. Miałeś na to szanse którą zwaliłeś bezpowrotnie. <łzy zakręciły mi się w
oczach>. A Ty Lys nie spodziewałam się, że będziesz mnie traktował jak rzecz!
„Jest moja” A co ja kurwa.. czekolada czy jajko niespodzianka?! Jesteście
beznadziejni!!
Wybiegłam z domu i pognałam przed siebie. Chciałam być z dala
od tego wszystkiego. Chciałam zapomnieć o wszystkim, zniknąć.
Nogi poniosły mnie pod dom blondyna. Zadzwoniłam do niego na
telefon.
Czego chcesz!
Nie mam czasu z Tobą wdawać się
w dyskusję! Wyjdź przed dom, bo czekam tam na
Ciebie. Weź ze sobą towar, znaczy
4 saszetki. Mam na to klienta.Szybko bo nie mam czasu.
<chwila ciszy> Dobra, już
schodzę. Kasę masz?
Mam. Rusz się!
Po minucie chłopak wręczył mi
towar. Nic nie mówił tylko się mi przyglądał. Zerknęłam chwilę na niego,
patrzył się na mnie dziwnym wzrokiem, tak jakby martwił się. W sumie to do
niego nie podobne. Zresztą nie chciałam się w to zagłębiać. Zabrałam szybko towar i pognałam do lasu, a
mianowicie do miejsca które pokazał mi Lys.
~Historia
według Lysandra~
Staliśmy tak jeszcze przez
chwilę, nie wiedząc co właściwie się stało. Byliśmy w jakimś amoku. Jedno było
wiadomo na pewno. Liv gdzieś uciekła i to przez nas. Popatrzyliśmy na siebie z
Kasem. Nie musieliśmy nawet nic mówić. Od razu popędziliśmy jej szukać.
Biegaliśmy jak głupi ponad godzinę. Nagle spotkaliśmy na drodze blondyna. Kas popatrzył się
tylko na mnie z wymowną miną, która mówiła „Nie rób tego”, lecz ja zignorowałem to.
-Natanie!!- krzyknąłem. Blondyn
odwrócił się w naszą stronę i zrobił wystraszoną minę.
-Cześć. Co chcecie?- przybrał
obojętny ton głosu.
-Przebiegała może tędy Liv?-
mówiłem zdyszanym głosem.
-Yyy. Jaka Liv?- chłopak udawał
idiotę.
-Przestań pierdolić, że nie
wiesz. Doskonale wiesz kto to! Przebiegała tędy czy nie?- do rozmowy wtrącił
się wkurzony Kas. Od dawna się nie lubili, a ja nawet nie wiem dlaczego, bo Kas
nigdy nie chciał o tym mówić.
-Ktoś tam biegł i pognał w tamtą
stronę <wskazał drogę w kierunku drogi wyjazdowej z miasta>. Nie wiem,
czy to była ona. Nie zdążyłem się przyjrzeć. – chłopak zdawał się być trochę
zmieszany i zdenerwowany.
-Dobra dzięki.- odparłem i
pobiegłem we wskazanym kierunku. Nie spotkaliśmy jej po drodze. Na chwilę
przystanąłem a wraz ze mną Kas. Zacząłem się zastanawiać gdzie mogła pójść.
-Stary, nie znajdziemy jej. Ona
musi być gdzieś obok domu, przecież nie zna tak dobrze miasta.- Kas odparł
łapiąc powietrza do płuc. Zacząłem się denerwować i intensywnie myśleć gdzie
mogła pójść. Nagle..
-Wiem!!! Musiała pójść do lasu,
który jej pokazałem gdy była załamana bo odrzuceniu przez Ciebie.. Chodź!!- Nie
patrzyłem nawet na reakcję kumpla. Od razu pognaliśmy. Po 10 minutach
byliśmy na miejscu.. Rozglądaliśmy się na wszystkie strony. Nagle usłyszałem
głos Kasa.
-Lys!! Chodź tu! Znalazłem ją,
leży tam i….- nagle Kas zamilkł, a mi przeszły ciarki i serce przestało bić. Nie
wiem jakim cudem znalazłem się przy nim. Podążyłem za wzrokiem Kasa. Chłopak
był blady po chwili wiedziałem dlaczego.
__________________________________________________________
Witam Was. Mam nadzieje że kolejny rozdział przypadnie Wam do gustu. Jeżeli, jest w nim zbyt dużo akcji i historia zdaje się robić nudnawa to z góry przepraszam. Postaram się to zmienić. A tak w ogóle, pytanie do Was. Czy włączenie historii z perspektywy Lysa przypada Wam do gustu? Czy wprowadza lekki zamęt i lepiej nie dodawać takich fragmentów? Liczę na szczere odpowiedzi. Buziaki :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTu też przepraszam, że tak późno...
OdpowiedzUsuńRozdział wgl... Jacie...
Jeżeli ją uśmiercisz znajdę Cię hah
Co ten Kas odpiernicza niech da wkońcu spokój jej i zajmie się Iris, a Lys to wcale nie lepszy...
Buziaki ;*
Nie masz za co przepraszać. ;) Być może przeżyje, ale nic nie mogę zdradzić ;p
OdpowiedzUsuńSpóźnienie, ale to przez wycieczkę. Soreczka ;)
OdpowiedzUsuńRozdział... Co tu dużo mówić... Hmm, w sumie to ja nie wiem co powiedzieć. Dużo emocji, to dobrze. Akcja, super. Chłopacy... Co jest z wami?!
Mi nie przeszkadza perspektywa Lysa ;)
Cóż... Pozdrawiam :**