niedziela, 12 czerwca 2016

SF: Nowe życie, nowa ja.- Rozdział 26

Rozdział 26

Czasami jeden gest... jedno słowo... jedno spojrze­nie... potrafi odwrócić bieg naszego życia.
-Drider

~Według Lysandra~

Cały czas biegłem za Kastielem, lecz ciężko było mi go dogonić. Lecz cóż się dziwić, on zawsze był szybszy w ucieczkach. Nawet wtedy, gdy goniła nas policja. Tak dobrze słyszycie. Nie byłem takim grzecznym chłopcem, jak mogłoby się wydawać. Mam wiele za uszami, ale o moich przewinieniach wiedzą tylko Leo, Kastiel i Iris. Im najbardziej ufam, chociaż jest jeszcze jedna osoba, której mógłbym zaufać i z pewnością nie zdradziłaby mnie. Szkoda, że nie działa to w dwie strony, ale nie czas na roztrząsanie, trzeba powstrzymać Kastiela.

-KAS!!!!! KAS!!!!!- biegłem co sił w nogach, zdzierając przy tym swoje gardło.

-ZOSTAW MNIE!! MUSZĘ DORWAĆ CHUJA!- pełen złości odkrzykną. Ludzie z oburzeniem patrzyli na naszą biegnącą dwójkę.

Po chwili znaleźliśmy się pod domem blondasa. Kastiel nie czekając dłużej przeskoczył ogrodzenie i skierował się w stronę drzwi. Nie czekając dłużej poszedłem w ślady przyjaciela. Kastiel zaczął walić w drzwi wejściowe.

-KAS! Uspokój się. Tu mieszkają jego rodzice, zaraz wezwą policję.- starałem się opanować głos.

-CHUJ MNIE TO! Rozszarpię go…- wycedził przez zęby.

-Powiesz mi o co chodzi?!- walnąłem Kasa w ramię, ten momentalnie się odwrócił. Jego oczy były przepełnione nienawiścią.

-Jak to o co..- nie zdążył skończyć zdania bo drzwi frontowe się otworzyły. W drzwiach stała młodsza  siostra Nataniela, Amber. Dziewczyna jest jego przeciwieństwem. Przy ludziach udaje twardzielkę, chamską damę. Wywyższa się, ale w gruncie rzeczy nie jest taka zła.

-O chłopaki co Wy tu robicie? Pewnie zrozumiałeś, że to mnie kochasz co?- z ironicznym uśmieszkiem zwróciła się do Kasa. Ona od dawna się w nim podkochiwała, ale on nie był zbytnio nią zainteresowany. Jedno co ich łączyło to jedna przypadkowa noc, której później żałował. Kas popatrzył na nią z politowaniem.

- Gdzie on jest?! Gdzie jest twój popieprzony brat?!- czerwono- włosy oparł się o futrynę i patrzył na nią.

-Uważaj co mówisz o moim bracie! Czego od niego chcecie?- z jej twarzy znikł uśmiech.

-Nie twój zasrany interes! Gdzie on jest!-  szturchnąłem go w ramię a ten tylko spojrzał na mnie.

-Nie ma go. Poszedł ze swoją dziewczyną na randkę.- odparła obojętnym tonem.

-Ten gnój ma jakieś uczucia?! <wybuchł śmiechem> Powiedz temu czemuś, że mam z nim to pogadania. Chyba że,… chce aby coś stało się  jego pięknej dziewczynie. Melania ma na imię, mam rację? <dziewczyna patrzyła zdziwiona i na jej twarzy zagościł niepokój> A i jeszcze jedno, dla jego wiadomości. Liv leży w szpitalu, ledwo została odratowana! Pewnie ta informacja go zainteresuje. Jeżeli chce wojny będzie ją miał. Żegnam.- po tych słowach odwrócił się, wyminą mnie i odszedł. Dziewczyna najwidoczniej była w niezłym szoku, patrzyła się na mnie tępym wzrokiem. Ja tylko skinąłem głową na pożegnanie i dogoniłem przyjaciela.

-Kas, stój! <chłopak momentalnie zatrzymał się i odwrócił> Stary, jakby nie patrzeć, jesteśmy wciąż kumplami i wiesz że wszystko możesz mi powiedzieć. Więc o co chodzi? Co Nataniel ma wspólnego z Liv i z Twoją reakcją?

Chłopak wciąż milczał i patrzył się na mnie. Zaczęło gotować się we mnie.

-Powiedz coś do cholery!- odrzekłem już wkurwiony. Z Kastiela uleciała już złość, lecz na jego twarzy zagościła bezradność.

-Dobra powiem Ci, ale chodź do parku bo tu za dużo ludzi.

 Skierowaliśmy się w stronę pobliskiego parku. Nie było tam za dużo ludzi, więc szybko znaleźliśmy wolną ławkę z zacisznym miejscu. Żeby nie fakt, że jestem tu z nim i w takich okolicznościach, to stwierdziłbym że to miejsce jest całkiem romantyczne. No ale cóż na moje szczęście wolę dziewczyny.

-No więc stary mów. Teraz masz okazję i nie wykręcisz się że ludzie słyszą. Masz mi wszystko, rozumiesz wszystko powiedzieć.- usiadłem obok niego obierając swoje łokcie o kolana. Kastiel niedbale z rękoma w kieszeni, siedział na ławce i patrzył przed siebie.

-<chwila milczenia i głośne westchnięcie> No więc.. Pamiętasz Debrę? < kiwnąłem głową> I zapewne pamiętasz, że już nie żyje. <ponownie kiwnąłem głową>. Nikomu nie opowiadałem z jakich przyczyn umarła bo stwierdziłem, że taka informacja powinna pozostać między mną, jej rodziną a nią. Sam pamiętasz, że długo nie mogłem pozbierać się po jej śmierci i na jakiś czas wyjechałem. A wyjechałem dlatego, że znalazłem się na odwyku. < spojrzałem się na niego zdziwiony, *Co on pieprzy, przecież mówił że pojechał do rodziny*> Nie patrz się tak na mnie stary, nie jest mi łatwo o tym mówić. Wstydziłem się do tego przyznać. Przez zespół i przez to że Debra była tak nakręcona na wielką karierę, sięgnęliśmy po narkotyki. Pomógł na w tym Nataniel.

-Że co proszę! Możesz głośniej! Bo chyba nie dosłyszałem- wybuchłem.

-Nie przerywaj mi, jeśli chcesz wszystkiego się dowiedzieć. <podniósł głos> Tak dobrze słyszałeś. Nataniel nam pomógł, bo ona zajmuję się dilerką. Oczywiście nie osobiście. Ma swoich „pomocników”. Pewnego razu gdy wróciliśmy z trasy koncertowej, Debra dostała telefon o dodatkowym koncercie. Była cholernie zmęczona jak i my wszyscy. Postanowiła się wspomóc. Nataniel sprzedał jej jakąś dziwną, nową mieszankę po której miała wyluzować i poczuć się dobrze. No i w sumie tak było, jak blondas mówił. Była ostra jazda. Niestety Debrze taki stan spodobał się i zaczęłam brać tego więcej i więcej. Z początku towarzyszyłem jej, chodź brałem w mniejszych ilościach. Tego dnia gdy zmarła, byliśmy po próbie. Ja wraz z chłopakami spaliśmy na kanapach, gdy się obudziłem nie mogłem znaleźć Debry, więc postanowiłem ją znaleźć no bo… no bo miałem chcice. <Przewróciłem oczami> Wyszedłem z budynku i zobaczyłem blondasa jak wychodzi z ciemnej uliczki. Nic nie mówiłem tylko  poszedłem w tamtym kierunku. Bo jakichś 5 minutach doszedłem do miejsca. Wołałem ją ale nikt nie odpowiadał. Nagle zobaczyłem lekko zarysowaną siedzącą sylwetkę. Podbiegłem i zaświeciłem telefonem. To była ona. W ręku miała jeszcze saszetkę tego wynalazku, ale obok niej leżały już 3 puste. Przeraziło mnie to i coś mnie tknęło. Zacząłem potrząsać nią, ale nie reagowała. Na początku myślałem, że to chwilowy stan, ale sprawdziłem jej tętno.. Nic nie czułem, jej skóra była blada i zimna… Nie wiedziałem co mam robić, wpadłem w panikę. Walczyłem ze sobą wewnętrznie, bo wiedziałem, że gdy zadzwonię po policję a jej nic nie będzie to sprowadzę na nią kłopoty, ale jak coś się stanie to ja będę je miał i wyrzuty będą mnie  męczyć do końca życia. Więc zadzwoniłem. Policja i karetka szybko przyjechała… Stwierdzili zgon i jako przyczynę napisali że przedawkowała i była pod wpływem alkoholu. Przez taką mieszankę, jej serce nie wytrzymało… Pytali mnie, co się stało? Dlaczego ją szukałem? Czy miałem z tym coś wspólnego? Na żadne pytania nie mogłem odpowiedzieć. I tak oto byłem ciągany po policjach. Po pogrzebie poszedłem do Nataniela, aby mu to wygarnąć.


 Ten stwierdził tylko, że nie ma z tym nic wspólnego i żebym się ogarnął. Więc odpuściłem.. <Cały czas patrzyłem  na Kasa zdziwiony i wkurzony> Później było parę incydentów, że znów sięgnąłem po narkotyki, ale na szczęście ktoś mi pomógł. Dzięki tej osobie znalazłem się na odwyku i teraz jestem czysty… To cała historia.

- Jesteś cholernym hipokrytą wiesz?! Niby jesteśmy kumplami a o takich rzeczach nie powiedziałeś?! Cały czas myśleliśmy, że samochód ją potrącił. Co jeszcze było kłamstwem co?!- wstałem z ławki i kopnąłem kamień.

-Lys przepraszam, zrozum. Było mi wstyd. Cholerny wstyd za to co się stało. Cały czas siebie obwiniam, że nie powstrzymałem Debry i jeszcze w tym uczestniczyłem. Nie wiesz jak to jest, żyć z myślą, że ktoś umarł, ktoś bardzo bliski a ty nawet  temu nie mogłeś zapobiec bo wtedy liczyło się coś innego! <Oczy Kasa zaszły łzami. Pierwszy raz od śmierci Debry widziałem go w takim stanie> Ale cóż muszę z tym żyć. Najgorsze jest to, że popełniam błąd za błędem. Poczułem coś do Liv.. i ją straciłem, przez własną głupotę. Przespałem się Iris. Z jednej strony coś mnie do niej ciągnęło ale z drugiej myślałam o Liv. Teraz okazuje się, że będę ojcem. JA rozumiesz? JA BĘDĘ PIEPRZONYM TATUSIEM! Jaki ja przykład dam temu dzieciakowi? No jaki? On nie jest niczemu winny. Tylko ja…

Kas schował twarz w dłoniach i tak siedział. Zrobiło mi się go szkoda. W sumie nie wiem jak to jest stracić kogoś bliskiego na zawsze. Być może postąpił bym tak samo jak on. Przysiadłem obok niego i poklepałem go po ramieniu.

-Słuchaj Kas. Jesteś skończonym draniem i o tym dobrze wiesz. Trudno, co się stało, to się nie odstanie. Najważniejsze jest to, co będzie. Zapomnij o przeszłości i skup się lepiej na teraźniejszości i przyszłości. Byliśmy kumplami i jesteśmy. Zawszę Ci pomogę, ale żeby komuś pomóc,  trzeba być szczerym. Nie zapominaj o tym. A jeśli chodzi o Twoje ojcostwo, to wiesz co myślę? Że będziesz zajebistym ojcem, teraz może tak nie uważasz, ale to się zmieni gdy poczujesz ciepło tego dzieciaka i usłyszysz bicie jego serca. Lecz za nim to nastąpi musisz przekonać Liv… < zaczerwieniłem się> Znaczy Iris do tego, że zasługujesz na miano ojca. Ona sama jest przerażona tym co nastąpi, musi poczuć że ją wspierasz i  że może na Ciebie liczyć. Bo w sumie zawsze mogła jak byliście przyjaciółmi. Więc zapnij te swoje krzywe dupsko i pokaż że na nią zasługujesz. <chwila ciszy> Tak sobie myślę, że Wy nawet do siebie pasujecie. <Kas spojrzał się na mnie jak na idiotę> No co? Taka prawda. Macie tak samo popieprzone banie.- czerwono- włosy mimowolnie zaczął się śmiać.

- Dzięki stary, od razu mi ulżyło że Ci o tym powiedziałem. Yyy słuchaj..

-Tak?- spojrzałem zaciekawiony. Na jego twarzy pojawiło się zmieszanie.

-Czy Tobie… Czy Tobie podoba się Liv?- spoważniał

-Dlaczego o tym chcesz rozmawiać?

-Skoro już tak ze sobą szczerze rozmawiamy.. No bo wiesz, ja swoją szansę już straciłem a zresztą muszę skupić się na swojej nowej dziewczynie i przyszłej matce mojego dziecka. A jedynym facetem, godnym mojego  miejsce- jesteś Ty. <zacząłem kaszleć>. No co? Znam Cię i wiem że nie skrzywdziłbyś jej  a wręcz zrobiłbyś  wszystko, żeby była szczęśliwa. Wiem, że ciężko jest Ci zapomnieć o Rozie, no ale może warto. W sumie tak nad tym się zastanowić to pasujecie do siebie.- mówił to poważnym tonem.

-Wiesz co, złość wypaliła Ci wszystkie komórki które odpowiadały za racjonalne myślenie. Nie no, a tak serio to chyba nawet coś do niej czuje. Tylko jestem zawiedziony i wkurzony na nią.

-Wiedziałem. Lysiuuu się zabujał.. Oł jeee <Kas klasną w dłonie, a ja pokazałem mu że ma się leczyć> Ale chwila, dlaczego wkurzony i zawiedziony?- spoważniał.

-Po pierwsze, przez Ciebie straciliśmy ze sobą kontakt. Ona w tym czasie wpakowała się w jakieś bagno. Zamiast nam powiedzieć, że coś jest nie tak, brnęła dalej. Wiesz co mogło by się stać, gdybyśmy na czas nie znaleźli jej?! Jak  tylko  dorwę tego drania który ją w to wkręcił… Zabije go chyba normalnie <podniosło mi się ciśnienie i walnąłem pięścią o pień drzewa. Kas zrobił dziwną minę którą przyciągnęła moją uwagę> Yyy.. Kas co się dzieje..?- spytałem niepewnie

-Nie nic, nic. Nie powinienem Ci o tym mówić.- spojrzał gdzieś w bok.

-Mów! O co chodzi?

-No bo Roza wiedziała o wszystkim to po pierwsze. <Serce zabiło mi mocniej> O niczym nie powiedziała, bo Liv prosiła ją, aby nikomu nie mówiła w zamian za to miała z tym skończyć.

-Właśnie widzę jak skończyła!

-Liv powiedziała Rozie kto ją w to wciągnął, tylko że ona nie zna przyczyn dlaczego.- zrobiłem wielkie oczy jakby ktoś mi w dupę wsadził kij.

-Mów kim on jest?!

-A myślisz dlaczego wkurzyłem się i pobiegłem do domu blondasa?! Te zdarzenie mi o wszystkim przypomniało co było. Chciałem z nim pogadać aby zostawił ją w spokoju…. Lys…?!- ta wiadomość wprowadziła mnie w osłupienie. Na początku zbladłem a później moja twarz przybrała kolor włosów Kasa.

-Na… Na…Nataniel za tym stoi! <brązowooki kiwną głową z poważna miną> Niech ja go tylko dorwę! Albo nie, sprawie by cierpiał równie mocno jak Liv!- wycedziłem przez zęby.

-Lyss.. przerażasz mnie. Co chcesz zrobić.-patrzył na mnie z niepokojem.  



-Dowiesz się w swoim czasie.. Będzie mi potrzebna Twoja pomoc i wiedza na temat jego dziewczyny… A teraz wybacz, muszę pobyć trochę sam.. Więc cześć przyjacielu.- z mordem w oczach ruszyłem przed siebie, zostawiając Kasa samego. 

______________________________________________________________

Witajcie. Z góry przepraszam, za takie opóźnienie. Rozdział miał być dużo, dużo wcześniej, ale przez liczne kolokwia nie miałam kiedy do tego zasiąść, a jak miałam już czas to brakowało weny i chęci. No ale oto pojawił się kolejny rozdzialik. Tym razem tylko z perspektywy Lysa. Mam nadzieję że chodź trochę się spodoba. Kolejny rozdział pojawi się być może pod koniec tygodnia, albo po 23 czerwca, dlaczego? Ponieważ nadeszła sesja i jest trochę nauki, więc wybaczcie mi. ;) W wakacje postaram się nadrobić zaległości i dodawać rozdziały w miarę co tydzień. Pozdrawiam ;) 

6 komentarzy:

  1. Rozdział był wczoraj,a jakim ja cudem go nie zobaczyłam O_o dopiero twój komentarz mi go ogarnął. Mimo wszystko ciężko mi wyobrazic sobie Kastiela z Iris xD już prędzej z Kim ona jest taka... taka Kim xD
    Lysio się zdenerwował do tego ten gif. Coś czuje, że będziemy mieli coś na miano tortur i odcinania kończyn. Jestem straszna wiem.. Pozdrawiam i czekam na następny rozdział z nicierpliwością :D!

    OdpowiedzUsuń
  2. CHociaż czekaj masz nie zmienione na czas polski to może dzisiaj go jakoś wstawiłaś xD nie wiem jak to działa, kiedyś też miałam z tym problem :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ważne, że przeczytałaś heh.;) Ciężko sobie wyobrazić Kasa w roli ojca, toć to patologia. xD A co do odcinania kończyn, to nie sprawię aby Lysio trafił za kratki. Nad torturami jeszcze się zastanowię. :D

      Usuń
  3. Jeszcze jedno, blokada została zdjęta. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zawsze idealny nie podlegający jakimś obelgom ;)

    OdpowiedzUsuń