Rozdział 26
Czasami jeden gest...
jedno słowo... jedno spojrzenie... potrafi odwrócić bieg naszego życia.
-Drider
~Według Lysandra~
Cały czas biegłem za Kastielem, lecz ciężko było mi go
dogonić. Lecz cóż się dziwić, on zawsze był szybszy w ucieczkach. Nawet wtedy,
gdy goniła nas policja. Tak dobrze słyszycie. Nie byłem takim grzecznym
chłopcem, jak mogłoby się wydawać. Mam wiele za uszami, ale o moich
przewinieniach wiedzą tylko Leo, Kastiel i Iris. Im najbardziej ufam, chociaż
jest jeszcze jedna osoba, której mógłbym zaufać i z pewnością nie zdradziłaby
mnie. Szkoda, że nie działa to w dwie strony, ale nie czas na roztrząsanie,
trzeba powstrzymać Kastiela.
-KAS!!!!! KAS!!!!!- biegłem co sił w nogach, zdzierając przy
tym swoje gardło.
-ZOSTAW MNIE!! MUSZĘ DORWAĆ CHUJA!- pełen złości odkrzykną.
Ludzie z oburzeniem patrzyli na naszą biegnącą dwójkę.
Po chwili znaleźliśmy się pod domem blondasa. Kastiel nie
czekając dłużej przeskoczył ogrodzenie i skierował się w stronę drzwi. Nie
czekając dłużej poszedłem w ślady przyjaciela. Kastiel zaczął walić w drzwi
wejściowe.
-KAS! Uspokój się. Tu mieszkają jego rodzice, zaraz wezwą
policję.- starałem się opanować głos.
-CHUJ MNIE TO! Rozszarpię go…- wycedził przez zęby.
-Powiesz mi o co chodzi?!- walnąłem Kasa w ramię, ten
momentalnie się odwrócił. Jego oczy były przepełnione nienawiścią.
-Jak to o co..- nie zdążył skończyć zdania bo drzwi frontowe
się otworzyły. W drzwiach stała młodsza
siostra Nataniela, Amber. Dziewczyna jest jego przeciwieństwem. Przy
ludziach udaje twardzielkę, chamską damę. Wywyższa się, ale w gruncie rzeczy
nie jest taka zła.
-O chłopaki co Wy tu robicie? Pewnie zrozumiałeś, że to mnie
kochasz co?- z ironicznym uśmieszkiem zwróciła się do Kasa. Ona od dawna się w
nim podkochiwała, ale on nie był zbytnio nią zainteresowany. Jedno co ich
łączyło to jedna przypadkowa noc, której później żałował. Kas popatrzył na nią
z politowaniem.
- Gdzie on jest?! Gdzie jest twój popieprzony brat?!-
czerwono- włosy oparł się o futrynę i patrzył na nią.
-Uważaj co mówisz o moim bracie! Czego od niego chcecie?- z
jej twarzy znikł uśmiech.
-Nie twój zasrany interes! Gdzie on jest!- szturchnąłem go w ramię a ten tylko spojrzał na
mnie.
-Nie ma go. Poszedł ze swoją dziewczyną na randkę.- odparła
obojętnym tonem.
-Ten gnój ma jakieś uczucia?!
<wybuchł śmiechem> Powiedz temu czemuś, że mam z nim to pogadania. Chyba że,…
chce aby coś stało się jego pięknej
dziewczynie. Melania ma na imię, mam rację? <dziewczyna patrzyła zdziwiona i
na jej twarzy zagościł niepokój> A i jeszcze jedno, dla jego wiadomości. Liv
leży w szpitalu, ledwo została odratowana! Pewnie ta informacja go
zainteresuje. Jeżeli chce wojny będzie ją miał. Żegnam.- po tych słowach
odwrócił się, wyminą mnie i odszedł. Dziewczyna najwidoczniej była w niezłym
szoku, patrzyła się na mnie tępym wzrokiem. Ja tylko skinąłem głową na
pożegnanie i dogoniłem przyjaciela.
-Kas, stój! <chłopak
momentalnie zatrzymał się i odwrócił> Stary, jakby nie patrzeć, jesteśmy
wciąż kumplami i wiesz że wszystko możesz mi powiedzieć. Więc o co chodzi? Co
Nataniel ma wspólnego z Liv i z Twoją reakcją?
Chłopak wciąż milczał i patrzył
się na mnie. Zaczęło gotować się we mnie.
-Powiedz coś do cholery!-
odrzekłem już wkurwiony. Z Kastiela uleciała już złość, lecz na jego twarzy
zagościła bezradność.
-Dobra powiem Ci, ale chodź do parku
bo tu za dużo ludzi.
Skierowaliśmy się w stronę pobliskiego parku.
Nie było tam za dużo ludzi, więc szybko znaleźliśmy wolną ławkę z zacisznym
miejscu. Żeby nie fakt, że jestem tu z nim i w takich okolicznościach, to
stwierdziłbym że to miejsce jest całkiem romantyczne. No ale cóż na moje
szczęście wolę dziewczyny.
-No więc stary mów. Teraz masz
okazję i nie wykręcisz się że ludzie słyszą. Masz mi wszystko, rozumiesz
wszystko powiedzieć.- usiadłem obok niego obierając swoje łokcie o kolana.
Kastiel niedbale z rękoma w kieszeni, siedział na ławce i patrzył przed siebie.
-<chwila milczenia i głośne
westchnięcie> No więc.. Pamiętasz Debrę? < kiwnąłem głową> I zapewne
pamiętasz, że już nie żyje. <ponownie kiwnąłem głową>. Nikomu nie
opowiadałem z jakich przyczyn umarła bo stwierdziłem, że taka informacja
powinna pozostać między mną, jej rodziną a nią. Sam pamiętasz, że długo nie
mogłem pozbierać się po jej śmierci i na jakiś czas wyjechałem. A wyjechałem
dlatego, że znalazłem się na odwyku. < spojrzałem się na niego zdziwiony, *Co
on pieprzy, przecież mówił że pojechał do rodziny*> Nie patrz się tak na
mnie stary, nie jest mi łatwo o tym mówić. Wstydziłem się do tego przyznać.
Przez zespół i przez to że Debra była tak nakręcona na wielką karierę, sięgnęliśmy
po narkotyki. Pomógł na w tym Nataniel.
-Że co proszę! Możesz głośniej!
Bo chyba nie dosłyszałem- wybuchłem.
-Nie przerywaj mi, jeśli chcesz
wszystkiego się dowiedzieć. <podniósł głos> Tak dobrze słyszałeś.
Nataniel nam pomógł, bo ona zajmuję się dilerką. Oczywiście nie osobiście. Ma
swoich „pomocników”. Pewnego razu gdy wróciliśmy z trasy koncertowej, Debra
dostała telefon o dodatkowym koncercie. Była cholernie zmęczona jak i my
wszyscy. Postanowiła się wspomóc. Nataniel sprzedał jej jakąś dziwną, nową
mieszankę po której miała wyluzować i poczuć się dobrze. No i w sumie tak było,
jak blondas mówił. Była ostra jazda. Niestety Debrze taki stan spodobał się i
zaczęłam brać tego więcej i więcej. Z początku towarzyszyłem jej, chodź brałem
w mniejszych ilościach. Tego dnia gdy zmarła, byliśmy po próbie. Ja wraz z
chłopakami spaliśmy na kanapach, gdy się obudziłem nie mogłem znaleźć Debry,
więc postanowiłem ją znaleźć no bo… no bo miałem chcice. <Przewróciłem oczami>
Wyszedłem z budynku i zobaczyłem blondasa jak wychodzi z ciemnej uliczki. Nic
nie mówiłem tylko poszedłem w tamtym
kierunku. Bo jakichś 5 minutach doszedłem do miejsca. Wołałem ją ale nikt nie
odpowiadał. Nagle zobaczyłem lekko zarysowaną siedzącą sylwetkę. Podbiegłem i
zaświeciłem telefonem. To była ona. W ręku miała jeszcze saszetkę tego
wynalazku, ale obok niej leżały już 3 puste. Przeraziło mnie to i coś mnie
tknęło. Zacząłem potrząsać nią, ale nie reagowała. Na początku myślałem, że to
chwilowy stan, ale sprawdziłem jej tętno.. Nic nie czułem, jej skóra była blada
i zimna… Nie wiedziałem co mam robić, wpadłem w panikę. Walczyłem ze sobą
wewnętrznie, bo wiedziałem, że gdy zadzwonię po policję a jej nic nie będzie to
sprowadzę na nią kłopoty, ale jak coś się stanie to ja będę je miał i wyrzuty
będą mnie męczyć do końca życia. Więc
zadzwoniłem. Policja i karetka szybko przyjechała… Stwierdzili zgon i jako
przyczynę napisali że przedawkowała i była pod wpływem alkoholu. Przez taką
mieszankę, jej serce nie wytrzymało… Pytali mnie, co się stało? Dlaczego ją
szukałem? Czy miałem z tym coś wspólnego? Na żadne pytania nie mogłem
odpowiedzieć. I tak oto byłem ciągany po policjach. Po pogrzebie poszedłem do
Nataniela, aby mu to wygarnąć.
Ten stwierdził tylko, że nie ma z tym nic
wspólnego i żebym się ogarnął. Więc odpuściłem.. <Cały czas patrzyłem na Kasa zdziwiony i wkurzony> Później było
parę incydentów, że znów sięgnąłem po narkotyki, ale na szczęście ktoś mi
pomógł. Dzięki tej osobie znalazłem się na odwyku i teraz jestem czysty… To
cała historia.
- Jesteś cholernym hipokrytą
wiesz?! Niby jesteśmy kumplami a o takich rzeczach nie powiedziałeś?! Cały czas
myśleliśmy, że samochód ją potrącił. Co jeszcze było kłamstwem co?!- wstałem z
ławki i kopnąłem kamień.
-Lys przepraszam, zrozum. Było mi
wstyd. Cholerny wstyd za to co się stało. Cały czas siebie obwiniam, że nie
powstrzymałem Debry i jeszcze w tym uczestniczyłem. Nie wiesz jak to jest, żyć
z myślą, że ktoś umarł, ktoś bardzo bliski a ty nawet temu nie mogłeś zapobiec bo wtedy liczyło się
coś innego! <Oczy Kasa zaszły łzami. Pierwszy raz od śmierci Debry widziałem
go w takim stanie> Ale cóż muszę z tym żyć. Najgorsze jest to, że popełniam
błąd za błędem. Poczułem coś do Liv.. i ją straciłem, przez własną głupotę.
Przespałem się Iris. Z jednej strony coś mnie do niej ciągnęło ale z drugiej
myślałam o Liv. Teraz okazuje się, że będę ojcem. JA rozumiesz? JA BĘDĘ
PIEPRZONYM TATUSIEM! Jaki ja przykład dam temu dzieciakowi? No jaki? On nie
jest niczemu winny. Tylko ja…
Kas schował twarz w dłoniach i
tak siedział. Zrobiło mi się go szkoda. W sumie nie wiem jak to jest stracić
kogoś bliskiego na zawsze. Być może postąpił bym tak samo jak on. Przysiadłem
obok niego i poklepałem go po ramieniu.
-Słuchaj Kas. Jesteś skończonym
draniem i o tym dobrze wiesz. Trudno, co się stało, to się nie odstanie.
Najważniejsze jest to, co będzie. Zapomnij o przeszłości i skup się lepiej na
teraźniejszości i przyszłości. Byliśmy kumplami i jesteśmy. Zawszę Ci pomogę,
ale żeby komuś pomóc, trzeba być szczerym.
Nie zapominaj o tym. A jeśli chodzi o Twoje ojcostwo, to wiesz co myślę? Że
będziesz zajebistym ojcem, teraz może tak nie uważasz, ale to się zmieni gdy
poczujesz ciepło tego dzieciaka i usłyszysz bicie jego serca. Lecz za nim to
nastąpi musisz przekonać Liv… < zaczerwieniłem się> Znaczy Iris do tego,
że zasługujesz na miano ojca. Ona sama jest przerażona tym co nastąpi, musi
poczuć że ją wspierasz i że może na
Ciebie liczyć. Bo w sumie zawsze mogła jak byliście przyjaciółmi. Więc zapnij
te swoje krzywe dupsko i pokaż że na nią zasługujesz. <chwila ciszy> Tak
sobie myślę, że Wy nawet do siebie pasujecie. <Kas spojrzał się na mnie jak
na idiotę> No co? Taka prawda. Macie tak samo popieprzone banie.- czerwono-
włosy mimowolnie zaczął się śmiać.
- Dzięki stary, od razu mi ulżyło
że Ci o tym powiedziałem. Yyy słuchaj..
-Tak?- spojrzałem zaciekawiony.
Na jego twarzy pojawiło się zmieszanie.
-Czy Tobie… Czy Tobie podoba się
Liv?- spoważniał
-Dlaczego o tym chcesz rozmawiać?
-Skoro już tak ze sobą szczerze
rozmawiamy.. No bo wiesz, ja swoją szansę już straciłem a zresztą muszę skupić
się na swojej nowej dziewczynie i przyszłej matce mojego dziecka. A jedynym
facetem, godnym mojego miejsce- jesteś
Ty. <zacząłem kaszleć>. No co? Znam Cię i wiem że nie skrzywdziłbyś jej a wręcz zrobiłbyś wszystko, żeby była szczęśliwa. Wiem, że ciężko
jest Ci zapomnieć o Rozie, no ale może warto. W sumie tak nad tym się
zastanowić to pasujecie do siebie.- mówił to poważnym tonem.
-Wiesz co, złość wypaliła Ci
wszystkie komórki które odpowiadały za racjonalne myślenie. Nie no, a tak serio
to chyba nawet coś do niej czuje. Tylko jestem zawiedziony i wkurzony na nią.
-Wiedziałem. Lysiuuu się zabujał..
Oł jeee <Kas klasną w dłonie, a ja pokazałem mu że ma się leczyć> Ale
chwila, dlaczego wkurzony i zawiedziony?- spoważniał.
-Po pierwsze, przez Ciebie
straciliśmy ze sobą kontakt. Ona w tym czasie wpakowała się w jakieś bagno.
Zamiast nam powiedzieć, że coś jest nie tak, brnęła dalej. Wiesz co mogło by
się stać, gdybyśmy na czas nie znaleźli jej?! Jak tylko dorwę tego drania który ją w to wkręcił…
Zabije go chyba normalnie <podniosło mi się ciśnienie i walnąłem pięścią o
pień drzewa. Kas zrobił dziwną minę którą przyciągnęła moją uwagę> Yyy.. Kas
co się dzieje..?- spytałem niepewnie
-Nie nic, nic. Nie powinienem Ci
o tym mówić.- spojrzał gdzieś w bok.
-Mów! O co chodzi?
-No bo Roza wiedziała o wszystkim
to po pierwsze. <Serce zabiło mi mocniej> O niczym nie powiedziała, bo
Liv prosiła ją, aby nikomu nie mówiła w zamian za to miała z tym skończyć.
-Właśnie widzę jak skończyła!
-Liv powiedziała Rozie kto ją w
to wciągnął, tylko że ona nie zna przyczyn dlaczego.- zrobiłem wielkie oczy jakby
ktoś mi w dupę wsadził kij.
-Mów kim on jest?!
-A myślisz dlaczego wkurzyłem się
i pobiegłem do domu blondasa?! Te zdarzenie mi o wszystkim przypomniało co
było. Chciałem z nim pogadać aby zostawił ją w spokoju…. Lys…?!- ta wiadomość
wprowadziła mnie w osłupienie. Na początku zbladłem a później moja twarz
przybrała kolor włosów Kasa.
-Na… Na…Nataniel za tym stoi!
<brązowooki kiwną głową z poważna miną> Niech ja go tylko dorwę! Albo nie,
sprawie by cierpiał równie mocno jak Liv!- wycedziłem przez zęby.
-Lyss.. przerażasz mnie. Co
chcesz zrobić.-patrzył na mnie z niepokojem.
-Dowiesz się w swoim czasie.. Będzie
mi potrzebna Twoja pomoc i wiedza na temat jego dziewczyny… A teraz wybacz,
muszę pobyć trochę sam.. Więc cześć przyjacielu.- z mordem w oczach ruszyłem
przed siebie, zostawiając Kasa samego.
______________________________________________________________
Witajcie. Z góry przepraszam, za takie opóźnienie. Rozdział miał być dużo, dużo wcześniej, ale przez liczne kolokwia nie miałam kiedy do tego zasiąść, a jak miałam już czas to brakowało weny i chęci. No ale oto pojawił się kolejny rozdzialik. Tym razem tylko z perspektywy Lysa. Mam nadzieję że chodź trochę się spodoba. Kolejny rozdział pojawi się być może pod koniec tygodnia, albo po 23 czerwca, dlaczego? Ponieważ nadeszła sesja i jest trochę nauki, więc wybaczcie mi. ;) W wakacje postaram się nadrobić zaległości i dodawać rozdziały w miarę co tydzień. Pozdrawiam ;)
Rozdział był wczoraj,a jakim ja cudem go nie zobaczyłam O_o dopiero twój komentarz mi go ogarnął. Mimo wszystko ciężko mi wyobrazic sobie Kastiela z Iris xD już prędzej z Kim ona jest taka... taka Kim xD
OdpowiedzUsuńLysio się zdenerwował do tego ten gif. Coś czuje, że będziemy mieli coś na miano tortur i odcinania kończyn. Jestem straszna wiem.. Pozdrawiam i czekam na następny rozdział z nicierpliwością :D!
CHociaż czekaj masz nie zmienione na czas polski to może dzisiaj go jakoś wstawiłaś xD nie wiem jak to działa, kiedyś też miałam z tym problem :P
OdpowiedzUsuńWażne, że przeczytałaś heh.;) Ciężko sobie wyobrazić Kasa w roli ojca, toć to patologia. xD A co do odcinania kończyn, to nie sprawię aby Lysio trafił za kratki. Nad torturami jeszcze się zastanowię. :D
UsuńJeszcze jedno, blokada została zdjęta. :)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze idealny nie podlegający jakimś obelgom ;)
OdpowiedzUsuńHahah dziękuję. :3
Usuń