Rozdział 4.
„Większej szkoły to nie mogli wybudować” westchnęłam. Było
już 20 minut po dzwonku, a ja nadal błądziłam szukając gabinetu dyrektorki.
Byłam już chyba wszędzie.
-A co jeśli pokój dyrektorki wysadzili w powietrze, a ją
porwało ufo aby przeprowadzić na niej eksperymenty. A jej wnętrzności służyłyby
jako produkty na obiad?- mimowolnie zaczęłam mamrotać pod nosem. Za plecami
usłyszałam śmiech. „Kurwa, nie mówcie że ja to głośno powiedziałam.” Moje
policzki zaczerwieniły się, a ja? No cóż nie wiedziałam czy mam się odwrócić
czy nie. Jednak postanowiłam że się odwrócę, raz się żyje. Najwyżej będę miała
miano stukniętej laski.
Powoli obróciłam się w stronę wcześniej usłyszanego śmiechu.
Przy drzwiach do damskiej toalety stała ruda dziewczyna. Miała idealną figurę,
cudowny kolor włosów jakby ukradła ogień z samego piekła, miała delikatne rysy
twarzy. Przy tej dziewczynie można było nałapać się kompleksów. Ubrana była w
jeansy, i czarny sweterek.
- Hej! Jestem Iris. Ty zapewne jesteś nową uczennicą. Zgadza
się ? – powiedziała to z lekkim jeszcze rozbawieniem.
-Hhhejjj. Yyyy tak zgadza się to ja jestem ta nowa. Eh gdzie
moje maniery. Liv, miło mi Cię poznać. – wypowiedziałam to niepewnie.
Dziewczyna podeszła do mnie i mnie przytuliła. Stałam jak
wryta.
-Spokojnie, wyluzuj. Każdemu się zdarza mówić do siebie.
Ale przyznam Twoja wyobraźnia mnie
powala. Dyrektorka była już mordowana, przywiązywana i Bóg wie co jeszcze. Ale
żeby ufo ją porwało i miało zjeść jej wnętrzności? Heheh to jeszcze się nie
zdarzyło. Jesteś pierwsza.
-Wybacz, myślałam że jestem sama na korytarzu.- spojrzałam
na nią nieśmiało. Natomiast ona uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie. – A właśnie,
dlaczego nie jesteś na lekcji?
-Wiesz co, mam teraz matematykę i nie bardzo rozumiem dział
który przerabiamy. Dzisiaj miała być kartkówka, więc postanowiłam nie być na lekcji. Jeśli chodzi o ten przedmiot to jestem tępa.
Prosiłam parę razy mojego kumpla, ale on nie umie tłumaczyć i nie ma
cierpliwości. Sama rozumiesz? –Rozumiem. A to nie będzie tak że teraz
dostaniesz jedynkę ? Zawsze warto iść, może coś byś napisała.
-Wątpię. U nas w szkole jest tak, jeżeli nie jesteś na lekcji na której jest
kartkówka to musisz napisać ją na następnej z tym że masz o połowę więcej
zadań.- westchnęła ciężko.
-A kiedy masz następną lekcję i co przerabiacie ?
-Mam jutro. Teraz mamy logarytmy.- posmutniała.
-Jeżeli masz ochotę to mogłabym Ci coś wytłumaczyć i pomóc
się przygotować. Z matematyką nie mam problemów, gorzej z fizyką lub chemią.
–„Co się ze mną dzieje, od kiedy ja chcę komuś pomagać?”
-Serio?! Mogłabyś to dla mnie zrobić?
-Jasne, nie widzę problemu.- wzruszyłam ramionami.
-Wow. Dzięki, w takim razie będę na Ciebie czekać po
lekcjach pod głównym wejściem. A właśnie w której klasie się uczysz?
-Jeszcze nie wiem. Miałam się spotkać z dyrektorką na
pierwszej godzinie, ale wciąż szukam jej gabinetu. Jak dalej tak pójdzie to nie
wyrobię się do świąt aby z nią pogadać.
Znowu wybuchła śmiechem.
-Wiesz co, mam lepszy pomysł. Zaprowadzę Cię do niej, dzięki
mnie zaoszczędzisz parę miesięcy poszukiwań.
Wzięła mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Jak na taka
chudzinę miała sporo siły. Weszłyśmy na II piętro, zrobiłyśmy parę kroków i już
znalazłyśmy się pod gabinetem dyrektorki. Wtedy przerwałam ciszę.
- Dzięki że mi pokazałaś gdzie znajduję się gabinet. Nie
dziwię się że nie potrafiłam go odnaleźć, skoro na drzwiach nie ma żadnej
karteczki.- oburzyłam się.
-Jest, ale tutaj z boku. Dobra, teraz już lecę bo jak mnie
stara zobaczy będzie piekło. Do zobaczenia po lekcjach Liv!. – Przytuliła się
jeszcze do mnie i za chwilę jej sylwetka schowała się za rogiem. „Hymm, miła
dziewczyna ale chyba za bardzo okazuje uczucia. Trochę to dziwne ale miłe.”
Nagle drzwi do gabinetu otworzyły się i wyszedł z nich Kastiel. Zdziwił się na
mój widok, ale po chwili na jego twarzy wkradł się złowieszczy uśmieszek. Nie
czekając dłużej weszłam szybko do gabinetu dyrektorki i zamknęłam za sobą
drzwi.
-Przepraszam że przeszkadzam, ale jestem nową uczennicą i
rano miałam spotkać się z Panią dyrektor. Czy jest może w swoim gabinecie?-
zapytałam niepewnie i uśmiechnęłam się delikatnie do sekretarki. Ta służbowo
odpowiedziała.
-Tak, jest i czeka na Ciebie. Proszę za mną.
„Weź bądź tu człowieku miły skoro nawet na delikatniejszy
ton nie potrafi się zmusić. Pff” Zatrzymałam się za sekretarką i poczekałam aż
zapuka do drzwi. Z oddali dało się słyszeć stary już głos. Sekretarka wskazała
aby weszła do gabinetu i zamknęłam za nią drzwi. Przywitałam się z Panią
dyrektor. Poinstruowała mnie co obowiązuje w szkole. Podała mi wszystkie nowe
podręczniki które są potrzebne na ten rok szkolny. Schowałam je do torby. ”Wydaje
się być bardzo miła. Nie wiem dlaczego Iris powiedziała że uczniowie nie raz
mieli ochotę ją zabić.”
-Liv. Będziesz musiała się dzisiaj udać do głównego
gospodarza szkoły po odbiór legitymacji szkolnej oraz zostaniesz poproszona o
podpisanie paru dokumentów. Mam nadzieję że sobie poradzisz.
-Oczywiście. To wszystko?
-Z mojej strony tak. W takim razie witaj w szkole „Svart Brorskap” Liv.
-Dziękuję i życzę miłego dnia.
Uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju. Pożegnałam się jeszcze
obojętnym tonem z sekretarką bo tak wypada. Nie będę pierwszy dzień w szkole
robić sobie problemów i wystawiać dla wujka złego świadectwa. Zamknęłam drzwi
gabinetu i zmierzałam w stronę długiego korytarza w poszukiwaniu gabinetu
głównego gospodarza. Spojrzałam na zegarek jeszcze 5 min do końca pierwszej
lekcji. Zapewne nie ma tej osoby jeszcze w gabinecie skoro jest uczniem. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie w tali i
ciągnie do tyłu. Wyrwałam się, ale ta osoba była silniejsza. Chciałam krzyknąć
ale przyparła mnie do ściany. W końcu
mogłam spojrzeć kto jest napastnikiem. I kto śmiał mnie dotykać.
-Kastiel! Co Ty do cholery robisz?! Masz mnie natychmiast
puścić.!- Powiedziałam to nieco podniesionym głosem.
- Spokojnie kotku, chciałem po prostu dokończyć to co
zacząłem dziś rano. Nie gniewasz się prawda.- przejechał delikatnie dłonią po
moim policzku. Przeszły mnie dreszcze a policzki zaczęły mnie palić. Nie
wiedziałam co mu odpowiedzieć ale nie musiałam długo czekać. – Taka buntowniczka,
taka niedostępna. A tu proszę na byle jaki dotyk reaguje tak, hymm jak to
powiedzieć.. kobieco? Tak to chyba dobre słowo. Muszę powiedzieć że słodka
jesteś.
Uśmiechną się diabelsko i nachylił się jeszcze bardziej.
Chciał mnie już pocałować lecz zebrałam się w sobie i odepchnęłam go na tyle
mocno aby mieć trochę wolnej przestrzeni.
-Co ty sobie wyobrażasz?! Myślisz że możesz od tak o mnie
pocałować i robić co Ci się żywnie podoba?- krzyknęłam. Nagle zadzwonił dzwonek
i wszyscy zaczęli wychodzić na korytarz. Nikt za specjalnie nie przejmował się
nami. W oddali zobaczyłam rudowłosą dziewczynę która szła w naszym kierunku z
jakimś chłopakiem. Poczułam ulgę ale nie
na długo ponieważ Kas nie dał za wygraną i wykorzystał chwilę. Tak, pocałował
mnie. Oburzona wymierzyłam mu policzek. Oszołomiony odsuną się ode mnie. Nagle
na korytarzu zapadła cisza. Oczy wszystkich były skierowane w naszą stronę. Iris
i jej towarzysz stali jak zaczarowani z otwartymi buziami. Nie wiedziałam co
robić.
-Przepraszam, Kas. – odwróciłam się i uciekłam w kierunku
schodów.
Gdy tak biegłam nie zauważyłam otwierających się drzwi i
wpadłam na nie. Osunęłam się na ziemie uderzając głową o podłogę. Straciłam
przytomność. Gdy się ocknęłam leżałam już na jakimś łóżku w nieznanym mi
pomieszczeniu. „Czy ja umarłam” pokręciłam głową. Otworzyłam oczy i zobaczyłam
jego. Wyglądał jak anioł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz