niedziela, 6 września 2015

SF: Nowe życie, nowa ja. - Rozdział 4

Rozdział 4.
„Większej szkoły to nie mogli wybudować” westchnęłam. Było już 20 minut po dzwonku, a ja nadal błądziłam szukając gabinetu dyrektorki. Byłam już chyba wszędzie.
-A co jeśli pokój dyrektorki wysadzili w powietrze, a ją porwało ufo aby przeprowadzić na niej eksperymenty. A jej wnętrzności służyłyby jako produkty na obiad?- mimowolnie zaczęłam mamrotać pod nosem. Za plecami usłyszałam śmiech. „Kurwa, nie mówcie że ja to głośno powiedziałam.” Moje policzki zaczerwieniły się, a ja? No cóż nie wiedziałam czy mam się odwrócić czy nie. Jednak postanowiłam że się odwrócę, raz się żyje. Najwyżej będę miała miano stukniętej laski.
Powoli obróciłam się w stronę wcześniej usłyszanego śmiechu. Przy drzwiach do damskiej toalety stała ruda dziewczyna. Miała idealną figurę, cudowny kolor włosów jakby ukradła ogień z samego piekła, miała delikatne rysy twarzy. Przy tej dziewczynie można było nałapać się kompleksów. Ubrana była w jeansy, i czarny sweterek.
- Hej! Jestem Iris. Ty zapewne jesteś nową uczennicą. Zgadza się ? – powiedziała to z lekkim jeszcze rozbawieniem.
-Hhhejjj. Yyyy tak zgadza się to ja jestem ta nowa. Eh gdzie moje maniery. Liv, miło mi Cię poznać. – wypowiedziałam to niepewnie.
Dziewczyna podeszła do mnie i mnie przytuliła. Stałam jak wryta.
-Spokojnie, wyluzuj. Każdemu się zdarza mówić do siebie. Ale   przyznam Twoja wyobraźnia mnie powala. Dyrektorka była już mordowana, przywiązywana i Bóg wie co jeszcze. Ale żeby ufo ją porwało i miało zjeść jej wnętrzności? Heheh to jeszcze się nie zdarzyło. Jesteś pierwsza.
-Wybacz, myślałam że jestem sama na korytarzu.- spojrzałam na nią nieśmiało. Natomiast ona uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie. – A właśnie, dlaczego nie jesteś na lekcji?
-Wiesz co, mam teraz matematykę i nie bardzo rozumiem dział który przerabiamy. Dzisiaj miała być kartkówka, więc postanowiłam  nie być na lekcji.  Jeśli chodzi o ten przedmiot to jestem tępa. Prosiłam parę razy mojego kumpla, ale on nie umie tłumaczyć i nie ma cierpliwości. Sama rozumiesz? –Rozumiem. A to nie będzie tak że teraz dostaniesz jedynkę ? Zawsze warto iść, może coś byś napisała.
-Wątpię. U nas w szkole jest tak,  jeżeli nie jesteś na lekcji na której jest kartkówka to musisz napisać ją na następnej z tym że masz o połowę więcej zadań.- westchnęła ciężko.
-A kiedy masz następną lekcję i co przerabiacie ?
-Mam jutro. Teraz mamy logarytmy.- posmutniała.
-Jeżeli masz ochotę to mogłabym Ci coś wytłumaczyć i pomóc się przygotować. Z matematyką nie mam problemów, gorzej z fizyką lub chemią. –„Co się ze mną dzieje, od kiedy ja chcę komuś pomagać?”
-Serio?! Mogłabyś to dla mnie zrobić?
-Jasne, nie widzę problemu.- wzruszyłam ramionami.
-Wow. Dzięki, w takim razie będę na Ciebie czekać po lekcjach pod głównym wejściem. A właśnie w której klasie się uczysz?
-Jeszcze nie wiem. Miałam się spotkać z dyrektorką na pierwszej godzinie, ale wciąż szukam jej gabinetu. Jak dalej tak pójdzie to nie wyrobię się do świąt aby z nią pogadać.
Znowu wybuchła śmiechem.
-Wiesz co, mam lepszy pomysł. Zaprowadzę Cię do niej, dzięki mnie zaoszczędzisz parę miesięcy poszukiwań.
Wzięła mnie za rękę i pociągnęła za sobą. Jak na taka chudzinę miała sporo siły. Weszłyśmy na II piętro, zrobiłyśmy parę kroków i już znalazłyśmy się pod gabinetem dyrektorki. Wtedy przerwałam ciszę.
- Dzięki że mi pokazałaś gdzie znajduję się gabinet. Nie dziwię się że nie potrafiłam go odnaleźć, skoro na drzwiach nie ma żadnej karteczki.- oburzyłam się.
-Jest, ale tutaj z boku. Dobra, teraz już lecę bo jak mnie stara zobaczy będzie piekło. Do zobaczenia po lekcjach Liv!. – Przytuliła się jeszcze do mnie i za chwilę jej sylwetka schowała się za rogiem. „Hymm, miła dziewczyna ale chyba za bardzo okazuje uczucia. Trochę to dziwne ale miłe.” Nagle drzwi do gabinetu otworzyły się i wyszedł z nich Kastiel. Zdziwił się na mój widok, ale po chwili na jego twarzy wkradł się złowieszczy uśmieszek. Nie czekając dłużej weszłam szybko do gabinetu dyrektorki i zamknęłam za sobą drzwi.
-Przepraszam że przeszkadzam, ale jestem nową uczennicą i rano miałam spotkać się z Panią dyrektor. Czy jest może w swoim gabinecie?- zapytałam niepewnie i uśmiechnęłam się delikatnie do sekretarki. Ta służbowo odpowiedziała.
-Tak, jest i czeka na Ciebie. Proszę za mną.
„Weź bądź tu człowieku miły skoro nawet na delikatniejszy ton nie potrafi się zmusić. Pff” Zatrzymałam się za sekretarką i poczekałam aż zapuka do drzwi. Z oddali dało się słyszeć stary już głos. Sekretarka wskazała aby weszła do gabinetu i zamknęłam za nią drzwi. Przywitałam się z Panią dyrektor. Poinstruowała mnie co obowiązuje w szkole. Podała mi wszystkie nowe podręczniki które są potrzebne na ten rok szkolny. Schowałam je do torby. ”Wydaje się być bardzo miła. Nie wiem dlaczego Iris powiedziała że uczniowie nie raz mieli ochotę ją zabić.”
-Liv. Będziesz musiała się dzisiaj udać do głównego gospodarza szkoły po odbiór legitymacji szkolnej oraz zostaniesz poproszona o podpisanie paru dokumentów. Mam nadzieję że sobie poradzisz.
-Oczywiście. To wszystko?
-Z mojej strony tak. W takim razie witaj w szkole „Svart Brorskap” Liv.
-Dziękuję i życzę miłego dnia.
Uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju. Pożegnałam się jeszcze obojętnym tonem z sekretarką bo tak wypada. Nie będę pierwszy dzień w szkole robić sobie problemów i wystawiać dla wujka złego świadectwa. Zamknęłam drzwi gabinetu i zmierzałam w stronę długiego korytarza w poszukiwaniu gabinetu głównego gospodarza. Spojrzałam na zegarek jeszcze 5 min do końca pierwszej lekcji. Zapewne nie ma tej osoby jeszcze w gabinecie skoro jest uczniem.  Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie w tali i ciągnie do tyłu. Wyrwałam się, ale ta osoba była silniejsza. Chciałam krzyknąć ale  przyparła mnie do ściany. W końcu mogłam spojrzeć kto jest napastnikiem. I kto śmiał mnie dotykać.
-Kastiel! Co Ty do cholery robisz?! Masz mnie natychmiast puścić.!- Powiedziałam to nieco podniesionym głosem.
- Spokojnie kotku, chciałem po prostu dokończyć to co zacząłem dziś rano. Nie gniewasz się prawda.- przejechał delikatnie dłonią po moim policzku. Przeszły mnie dreszcze a policzki zaczęły mnie palić. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć ale nie musiałam długo czekać. – Taka buntowniczka, taka niedostępna. A tu proszę na byle jaki dotyk reaguje tak, hymm jak to powiedzieć.. kobieco? Tak to chyba dobre słowo. Muszę powiedzieć że słodka jesteś.
Uśmiechną się diabelsko i nachylił się jeszcze bardziej. Chciał mnie już pocałować lecz zebrałam się w sobie i odepchnęłam go na tyle mocno aby mieć trochę wolnej przestrzeni.
-Co ty sobie wyobrażasz?! Myślisz że możesz od tak o mnie pocałować i robić co Ci się żywnie podoba?- krzyknęłam. Nagle zadzwonił dzwonek i wszyscy zaczęli wychodzić na korytarz. Nikt za specjalnie nie przejmował się nami. W oddali zobaczyłam rudowłosą dziewczynę która szła w naszym kierunku z jakimś chłopakiem.  Poczułam ulgę ale nie na długo ponieważ Kas nie dał za wygraną i wykorzystał chwilę. Tak, pocałował mnie. Oburzona wymierzyłam mu policzek. Oszołomiony odsuną się ode mnie. Nagle na korytarzu zapadła cisza. Oczy wszystkich były skierowane w naszą stronę. Iris i jej towarzysz stali jak zaczarowani z otwartymi buziami. Nie wiedziałam co robić.
-Przepraszam, Kas. – odwróciłam się i uciekłam w kierunku schodów.

Gdy tak biegłam nie zauważyłam otwierających się drzwi i wpadłam na nie. Osunęłam się na ziemie uderzając głową o podłogę. Straciłam przytomność. Gdy się ocknęłam leżałam już na jakimś łóżku w nieznanym mi pomieszczeniu. „Czy ja umarłam” pokręciłam głową. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jego. Wyglądał jak anioł.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz