-Liv! Liiivv. Wstawaj.- Ktoś szturchał mnie za ramię.
-Tak, tak już idę.. Daj mi godzinę.~ Odwróciłam się na drugi bok. Nagle coś zimnego i mokrego poczułam na sobie.
-Ja Ci dam za godzinę.
Zerwałam się z łóżka z mocnym biciem serca krzycząc przy tym.
-Aaaaaa! Ratunku chcą mnie zabić.
-Hahahah nie mogę. Spokojnie Liv woda jeszcze nikogo nie zabiła.
Aron zaczął śmiać się na cały głos. Próbował się powstrzymać ale moja mina nie pozwalała mu na to.
-Zwariowałeś?! Mnie tak załatwić mnie? Zobaczysz zemszczę się kiedyś. A właśnie która godzina?~ wzrokiem szukałam jakiegoś zegarka.
-To czekaj tylko się odsunę zanim powiem. Bo znając życie wpadniesz w szał. Obecnie jest 7.10. Puki otrząśniesz się to będzie 7:12, a o 7:30 musimy już wyjeżdżać bo chcę odwieść Cię do szkoły. Podsumowując, masz mało czasu.
-Co!! Kurw.. kurczaczek dlaczego mnie ten budzik nie obudził i dlaczego wcześniej mnie nie obudziłeś. Teraz się nie wyrobię i będę wygląda strasznie w pierwszy dzień szkoły.~ Nerwowo zaczęłam szukać ubrań.
– A może nic się nie stanie jak nie pójdę do szkoły, co o tym myślisz?~ Zrobiłam słodkie oczka.
-Nie ma mowy! Masz iść do szkoły. Musisz zmienić przyzwyczajenia i zacząć wywiązywać się ze swoich obowiązków. Ale daje Ci 10 minut ekstra. Wyjeżdżamy o 7:40. Nie pójdziesz najwyżej na pierwszą lekcję i tak będziesz musiała na początki iść do dyrektorki.
Odetchnęłam z ulgą. „Zawsze to 10 minut więcej”. Szybko zgarnęłam ubrania i pobiegłam do łazienki. W tym czasie Aron wyszedł z pokoju śmiejąc się pod nosem. Zanim wyszedł krzykną do mnie abym się tylko nie zabiła, bo szkoda umierać w tak młodym wieku.
Po 10 minutach byłam już gotowa. Nie wyglądałam tak jakbym sobie tego życzyła, ale kto by się tym przejmował. Tak mnie nikt nie zna w tej szkole. Nawet pewnie nie zauważą mojej obecności. No chyba że obowiązują tam mundurki i nie ma takich wybryków natury jak ja. Umówmy się moje stylizacje mają wyraźny komunikat nie podchodź. Dzisiaj ubrałam się w to co zazwyczaj czyli czarne po przedzierane rurki, czarny top z średniej wielkości dekoltem, na to założyłam jak by inaczej czarną skórę no i aby dopełnić mój buntowniczy wizerunek na nogach miałam moje najwygodniejsze buty na świecie jakimi były glany. Ale to nie były tradycyjne glany, wyróżniał je kolor sznurówek ponieważ jedna była koloru zielonego a druga brązowego. Na ręku miałam czarno-czerwone rzemyki. Tak o to wyglądała moja stylizacja. Makijaż nie był za mocny. Ogólnie nie używam podkładów bo mam gładką i bladą cerę. Jedynie co podkreślam to moje oczy. Są moim jedynym atutem i od razu przyciągają uwagę. Nie jest codziennością aby ktoś miał tak intensywny zielony kolor. A co za tym idzie idealnie pasuje do czarnej kredki.
Zgarnęłam swoja torbę i zeszłam na dół. Zjadłam szybko kanapkę i popiłam zieloną herbatą.
-Liv musimy już wychodzić. Jesteś gotowa?- Za plecami usłyszałam głos wujaszka.
-Tak, tak już idę i nie za godzinę tylko już!
Wstałam i zmierzałam w kierunku drzwi wejściowych. Aron przepuścił mnie w drzwiach z lekkim rozbawieniem. W końcu byliśmy już w samochodzie i ruszyliśmy. Nagle samochód się zatrzymał przed jakimś domem. Spojrzałam na Arona pytająco. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
-Zapomniałem Ci powiedzieć, ale dzwonił do mnie dzisiaj kumpel i poprosił abym zabrał jego synów do szkoły. Uczą się w tym samym liceum co ty teraz. Z tym że są o rok od ciebie starsi. Mam nadzieję że nie masz nic przeciwko temu?
-Nie skądże. Przynajmniej kogoś będę znała z widzenia. A czy oni wiedzą o mnie?
-Chyba tak, wspominałem dla kumpla że przeprowadzasz się do mnie i będziesz uczyć się w tej szkole. Powiedział że chłopaki chętnie się tobą zaopiekują przez pierwszy dzień w ramach wdzięczności.
„No tak, w tych czasach nie ma nic bezinteresownie.” Nagle drzwi się otworzyły i do samochody weszło dwóch wysokich chłopaków. Wyglądali na sympatycznych. Moją uwagę jednak przyciągnęła niebieska fryzura chłopaka a nie fakt że byli bliźniakami.
-Cześć Aron!
Przywitali się jednocześnie. Aron odwrócił się do nich.
-Cześć chłopaki. Wybaczcie że tak późno, ale miałem małe kłopoty z dobudzeniem tej o to panny.<wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu>. Poznajcie się.
-Cześć Wam, jestem Liv.- podałam im rękę. Na ich twarzy zobaczyłam delikatne uśmiechy
-Hej! – Odpowiedział chłopak siedzący za mną który właśnie przerwał grę na psp. Jestem Armin. A to mój młodszy brat o 5 minut Alexy.
-Hejjjj!! Jak bym mógł to bym Cię wyściskał no ale siedzenia przeszkadzają. Swoją drogą powiem Ci Liv że masz zajebisty kolor oczu.
-Dziękuję Alexy. Miło mi Was poznać.
Dalsza droga przebiegła na kłótni nowych kolegów. Aron spojrzał się na mnie z przepraszającym wyrazem twarzy. Uśmiechnęłam się do niego, na znak że nie mam mu tego za złe. Szybko dotarliśmy na miejsce. Wysiedliśmy, jednak zatrzymał mnie głos dochodzący z samochodu.
-Liv, poczekaj. Słuchaj nie będę dzisiaj mógł po Ciebie przyjechać bo muszę zostać dłużej w pracy. Ale spokojnie ojciec chłopaków Cię odwiezie.
-Nie za dużo tych przysług? Przecież za podwiezienie ich, mieli się do mnie odzywać i pokazać mi szkołę?~ Za głośno to chyba powiedziałam bo zauważyłam że chłopaki się odwrócili w moją stronę ze zmieszaniem.
- Aleś ty subtelna nie ma co. Spokojnie, sam mi to zaproponował, jeśli nie będziesz chciała z nimi wracać to masz jeszcze autobus lub możesz wrócić na piechotę. Chodź wolałbym abyś wróciła z nimi, tak nie znasz jeszcze okolicy oraz będę czuł się spokojniejszy. A i jeszcze jedno masz tu klucze od domu oraz trochę kasy.
-Okey, wrócę z nimi. Chodź chciałabym poznać trochę okolicy, ale spokojnie jeszcze dzisiaj będę grzeczna. Kluczę wezmę ale kasy nie. Mam jeszcze swoje oszczędności.
- A czy ja Cię o coś pytałem. Masz i nie gadaj. Miłego dnia.
„Ehh, z nim się nie da dyskutować”. Pomachał jeszcze do mnie i odjechał. Ja odwróciłam się w stronę budynku i podeszłam do chłopaków, bądź co bądź czekali na mnie jak obiecali ojcu. Rozmowę zaczął niebiesko włosy z podekscytowaniem.
- No więc Liv, teraz mogę powiedzieć że masz oryginalny i dobrze dobrany strój. Na pewno będziesz wrzucać się w oczy.
-Jak to przecież Wy też nie wyglądacie jakoś zwyczajnie. Macie dopasowane dość eleganckie stroje. Ty szaloną co nie co stylówkę, ale mniejsza o to. Więc dlaczego miałabym się aż tak zwracać na siebie uwagę?
W tej samej chwili zauważyłam że każdy kto koło nas przechodził, patrzył się na mnie jakbym była jakimś wybrykiem natury.
-No wiesz nie było tu dziewczyny która byłaby ubrana cała na czarno, miała bladą cerę lekko zaróżowione policzki które dodają uroku pomimo tego mroku i tajemniczości w oczach.~ Wyszczerzył zęby.
-No to pięknie chyba powinnam ubierać się inaczej, aby nie zwracać na siebie uwagi.
Odezwał się Armin.
- Już za późno koleżanko. Za dużo osób Ciebie widziało. A teraz chodźcie.- Odpowiedział, nie odrywając wzroku od swojego psp.
-A ty idioto nie mógłbyś chodź raz przestać grać na tym psp. Jeszcze koleżanka pomyśli że ją olewamy.- Alexy powiedział lekko podniesionym głosem.
-I tak myśli że to robimy z litości. Więc co za różnica.
Zrobiło mi się wstyd, ale nie dałam po sobie tego poznać.
-Dobra chłopaki, miło było Was poznać, ale teraz wybaczcie nie chcę sprawiać kłopotu i chciałabym sama rozejrzeć się po szkole. A wy i tak zaraz macie lekcje, więc do następnego.
Odpowiedziałam bez emocji. Alexy trochę posmutniał a Armin lekko oderwał się od swojego psp, ze zmieszaniem. Może stwierdził że za dużo powiedział. Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Nie będę zbytnio się tym przejmowała i przyzwyczajała się do ludzi. Ludzie raz są później ich nie ma. Taka kolej rzeczy. Oddalałam się od nich coraz bardziej. W pewnym momencie poczułam na sobie czyjś wzrok. Kiedyś olałabym to, ale teraz czułam jakiś niepokój. Zaczęłam się rozglądać. Spostrzegłam że przygląda mi się chłopak opierający się o drzewo. Nasze spojrzenia się spotkały. ‘’Ciekawe na co on tak się gapi. Nie ma nic innego do roboty tylko obserwować ludzi”.
Wzdrygnęłam się. Okazało się że chłopak już stał obok mnie. Był wyższy ode mnie. Miał może gdzieś 190, a ja do niskich nie należę bo mierzę 180 bez butów. Miał czerwone długie włosy, czekoladowe oczy. Ubiorem też się wyróżniał. Miał czarne bojówki z łańcuchem, czerwoną koszulkę z czaszką, bluzę rozpinaną z kapturem.
-Proszę, proszę. Czyżby dziewczynka pomyliła drogi?
Zebrałam w końcu myśli i przybrałam wyraz obojętności.
-Tak wiesz. Szłam ulicą i szukałam szpitala psychiatrycznego i właśnie zauważyłam ten budynek.
Pomyślałam że to musi być on.~ Stanęłam naprzeciwko jego i założyłam ręce.
-Ooo ktoś tu pokazuje pazurki. Nie dobrze, nie dobrze. Nie lubię takich panienek które są zbyt pewne siebie. – Popatrzył z rozbawieniem.
-No to masz problem, powiem Ci. A teraz wybacz muszeę już iść. Mam nadzieję że nie poczujesz się samotnie.~ chciałam się odwrócić ale złapał mnie za nadgarstek.
-Nie pozwoliłem Ci odejść z tego co pamiętam.
-Nie musiałeś. Sama sobie pozwoliłam.- walczyliśmy na spojrzenia.
-Nie dość że nowa to i pyskata. Ale spokojnie jak będziesz grzeczna to umówię się z tobą.
Objął mnie w pasie i nachylił się. Moje serce zaczęło szybciej bić. Dzięki Bogu że miałam w sobie dość samozaparcia i wyrwałam się mu. Gdyby moje oczy potrafiły strzelać piorunami już dawno ten chłopak by nie żył. Nagle usłyszałam głos za sobą.
-Kastiel! Zostawiłbyś może Panienkę w spokoju. Nie widzisz że jest nowa? Ty chyba nie potrafisz żadnej przepuścić.
-Lys, wiesz co teraz zrobiłeś? Przerwałeś mi. A wiesz jak mi się coś przerywa to jestem wkurzony?
Wykorzystałam ten moment że ten Kastiel i jakiś chłopak zaczęli dyskutować. Odwróciłam się na pięcie i powędrowałam w stronę szkoły. Nie zwróciłam uwagi nawet na chłopaka, który mnie „uratował” od tego wkurzającego typa.
-Dziewczynko! Nie przejmuj się. Jeszcze to dokończymy.
Udałam że tego nie słyszę. Weszłam do szkoły i rozległ się dzwonek na lekcje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz