poniedziałek, 23 listopada 2015

SF: Nowe życie, nowa ja.- Rozdział 12



Rozdział 12


Wieczory stają się coraz dłuższe, a dni krótsze. Od tamtego wieczoru  minęło już sporo czasu. Mogłoby się wydawać że tamta noc  rozdrapała stare rany. Ale uświadomiłam sobie, że nie były one tak naprawdę zagojone. To jeszcze cały czas we mnie tkwiło. Ale poprzez wyjawienie prawdy, moja dusza odetchnęła z ulgą. Uwierzyłam, że są jeszcze ludzie którzy mnie rozumieją i nie starają mi wmówić, że to tylko moja chora wyobraźnia. Od kąt przyjechałam do wujka moje życie, zaczęło się powoli normować i polepszać. Nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy. Miałam u swojego boku dobrych ludzi, którzy starali się do mnie zbliżyć, a ja za wszelką cenę chciałam się od nich oddalić. Tylko dlatego, że bałam się przywiązania. Ale teraz tak nie chcę. Chcę w końcu poczuć bliskość innych. Mogę jedynie dziękować losowi, że  pomimo mojego zachowania, niektórzy się nie odwrócili ode mnie.

Los postawił na mojej drodze rudowłosą, która rozpromienia każde pochmurne dni. Jej entuzjazm udziela się nawet największemu smutasowi. Szczerze powiedziawszy, mnie też rozbawiała chodź starałam się to ukryć. Iris jest lekiem na wszystkie smutki. Kastiel… ten to dopiero zagadka. Z początku bałam się go, ponieważ był bardzo nachalny i bezpośredni. Ale ze zbiegiem czasu polubiłam to w nim. To jest cały on. Udało mi się go poznać, od tej wrażliwszej stron, którą zapewne zechce pozostawić w tajemnicy. W sumie nie dziwie się, nie każdy lubi się chwalić wrażliwością. Lysander.. ehh. Ten facet potrafi zmienić życie. Wybaczyłam mu to co było tamtej nocy. Na niego nie można się długo gniewać. Dla mnie Lys jest jak  wielka księga. Jeżeli potrafisz czytać między wierszami, to zrozumiesz go. Jeżeli nie, nigdy nie pojmiesz  jaki on jest i o co mu chodzi. Nie opanowałam tej umiejętności zbyt dobrze, a szkoda . Przy tym chłopaku nie raz czuję zakłopotanie, mój organizm na niego dziwnie reaguje. Ale jego obecność sprawia, że czuję się spokojna. Wszystkie smutki oddalają się ode mnie. Aż dziwne, że zupełnie obca osoba może na nas tak działać. Jego białowłosa koleżanka musi być naprawdę głupia, że nie dała mu szansy. Chodź w sumie, nie znam zbytnio jego brata więc nie powinnam oceniać….. Bliźniaki są mega zabawni, przy nich nie ma chwili na nudę. Zawsze coś się dzieję. Przeważnie między nimi dochodzi do kłótni, ale wyglądają przy tym słodko. Dziwi mnie jedna rzecz, jak Ken wytrzymuje przy Alexim. To są zupełnie dwa różne światy. Ale ktoś kiedyś powiedział, że przeciwieństwa się przyciągają. Może ta osoba miała rację.- uśmiechnęłam się do swoich myśli.

-Ty, paskudo co tak szczerzysz się jak głupi do sera? Co wyobraziłaś mnie nago? Przyznaj się- Nagle ocknęłam się.  Przy mojej ławce stał Kastiel  z rudzielcem.

-Jaa… Pfff…Wiesz co chciałbyś. Nie mam o czym innym myśleć, jak o Twoim nagim ciele. Nie jesteś jakimś bogiem czy coś.- Zaczerwieniłam się lekko i odrzekłam oburzona, ale po chwili parsknęłam śmiechem. Na ich twarzy pojawiło się zdziwienie, ale zaraz do mnie dołączyli.

-No proszę widzę, że świeżynka uczy się, jak dociąć Panu Kastielowi. Ale nie doczekanie. Nie dam się tak łatwo.- powiedział to poważnym tonem. Oczywiście ledwo powstrzymywał się od złowieszczego uśmieszku.

-Dobra Kasi, przestań pieprzyć i siadaj puki krzesło wolne.- Odezwała się roześmiana rudowłosa.

- A co Wy tak w ogóle tutaj robicie, z tego co pamiętam nie chodzicie na rozszerzoną biologię.- spytałam lekko zaciekawiona.

-No wiesz, odezwał się we mnie instynkt łowcy. Zechciałem poznać co nie co przyrodę. Wiesz to takie interesujące jak rozmnażają się pewne osobniki. Czy robią to tak jak ludzie, czy może inaczej. Zawsze mógłbym się od nich czegoś nauczyć i przenieść do swojego życia.- popatrzył się na mnie z powagą w oczach. A ja nie wiedziałam czy mu wierzyć czy go walnąć.

-Spoko, walnę go za Ciebie. <Iris uderzyła Kasa w ramię, ten chciał oddać ale powstrzymał się> No co nie oddasz mi?? No no Kasi jestem z Ciebie dumna. J

-Poczekam tylko do północy a jutro oddam Ci z nawiązką.- oburzył się Kas i oparł się o ścianę koło mojej ławki.

-A co jest jutro, jeśli mogę spytać?- Nagle za moimi plecami odezwał się głos. Dobrze mi znany, po którym mam ciarki na całym ciele.

-Kas i Iris założyli się. A mianowicie Kas musi być miły dla niej i ma nie przeklinać w jej obecności przez 48 godzin. Jeżeli wygra Iris będzie mu służyć przez 48 godzin, a jeżeli przegra, no cóż Iris już się postara aby go dobrze ukarać.- odpowiedział ze spokojem Lys.

-A nie uważacie, że dla Kasa to już jest kara że nie może przeklinać i musi się zachowywać w miarę normalnie?- zapytałam zdziwiona. Lysander zamyślił się po moich słowach.

-O widzicie jedynie Liv mnie rozumie, chodź kochanie tutaj do mnie. Będziesz moją żoną jak nic.- Kastiel zaszedł mnie od tyłu i mnie przytulił. Iris zrobiła dziwną minę, ale odrzekła:

-Livv.. cicho!! Nic mu się nie stanie. Może mu to tylko pomóc. W najgorszym razie to on wygra, a wtedy ja będę miała przechlapane.- Kas wyszczerzył zęby nadal mnie tuląc.

-Z łaski swojej możesz mnie puścić, bo mnie dusisz i zabierasz przestrzeń prywatną. <Kas jeszcze mocniej mnie ścisną> Ałaaa debiluu.. Weźcie go ode mnie bo przysięgam, że kiedyś na niego użyję gazu pieprzowego.- Lys wstał i odciągnął Kastiela a Iris zaczęła się śmiać przy czym wyciągnęła telefon z kieszeni i zrobiła im zdjęcie.

-A tak wracając do Ciebie moja droga koleżanko. Idziemy dzisiaj na próbę zespołu. I nie będę się mogła dzisiaj z Tobą spotkać, mam nadzieję że rozumiesz. –odparła poważnie Iris

-…… YYY Jasne, nie ma problemu. Może to i lepiej że spotkamy się kiedy indziej. Przynajmniej zrobię w domu to, co tak długo odkładałam.

-Jesteś kochana, no to My już lecimy. Do zobaczenia na w-f piękna.- Iris pocałowała mnie w policzek i poleciała w stronę chłopaków. Trochę mi się smutno zrobiło, że nawet nie zaproponowała wyjścia razem z nimi, ale w sumie co ja bym tam z nimi robiła. Zauważyłam, że Lys zerkną na mnie, ale zaraz odwrócił głowę.

Lekcja ciągnęła się strasznie. Przerabialiśmy właśnie temat o tkankach. Pech tak chciał, że ten temat już przerabiałam w poprzedniej szkole. Więc całą lekcję miała wolną i patrzyłam się w okno. Po przerwie miał być w-f, ale ja postanowiłam na niego nie pójść. W końcu zadzwonił dzwonek na lekcję, a ja błądziłam po korytarzu. Nagle zobaczyłam jak z jakiegoś pomieszczenia wychodziła dyrektorka, więc szybko weszłam do sali aby mnie nie zauważyła. Pech tak chciał że wylądowałam w sali muzycznej.  Chciałam z niej wyjść, ale jednak coś mi mówiło abym tu została. Sala była duża. Miała niewielką widownię, taką jak w kinie, na końcu sali stała scena. Na scenie było wiele instrumentów, lecz tylko jeden przykuł moją uwagę. A mianowicie fortepian. Podeszłam do niego nie pewnie. Rozejrzałam się jeszcze po Sali bo chciałam sprawdzić czy nikogo na pewno nie ma. Nikogo nie było, przynajmniej mi się tak wydawało.  Podniosłam pokrywę klawiatury, przejechałam delikatnie palcem bo klawiszach. 


Rozbrzmiał dźwięk po całej sali. Postanowiłam usiąść na krześle. Zbierałam się długo aby coś zagrać. Nie grałam już ładnych parę lat, ale ponoć z tego się nie wyrasta. Ale w końcu się odważyłam, rozprostowałam palce i poszło:



Coś magicznego mną owładnęło. To było bardzo miłe. Nawet nie wiem kiedy skończyłam grać.

-Gdzie się tak nauczyłaś grać?- Czyjś głos wypełnił „pustą” sale. Serce zaczęło mi szybciej bić. Rozejrzałam się wokół. W ciemnym kącie dostrzegłam zarys sylwetki.

-Ja nie potrafię grać. Tak w ogóle kim jesteś?- zapytałam szybko, normując swój oddech.  Tajemnicza postać oderwała się od ściany, w świetle zobaczyłam dobrze mi znaną sylwetkę. Mało kto w szkole ubiera się w stylu wiktoriańskim.

-Po tym co usłyszałem, nie uwierzę Liv że nie potrafisz grać. Teraz już się nie ukryjesz.- podszedł do mnie i zajął miejsce obok. Popatrzył mi głęboko w oczy, jakby chciał coś z nich odczytać. Opuściłam wzrok.

-Mój tato był kiedyś nauczycielem muzyki w szkole prywatnej. To on mnie nauczył grać. Miałam dość długą przerwę w graniu i nie spodziewałam się, że jeszcze coś pamiętam. Ale to tylko dźwięki nic nie znaczące.- nerwowo zaczęłam bawić się palcami. Zauważył to. Niepewnie chwycił mnie za dłonie.

-Wiesz co, nie powiedziałbym że są tylko dźwięki. To co zagrałaś, było przepełnione emocjami               i bardzo dobrym warsztatem technicznym. Dlaczego nie powiedziałaś nam że potrafisz grać, jak Iris wspomniała że szukamy kogoś interesującego do zespołu?- nie spuszczał ze mnie wzroku.

-Bo nie pytaliście. A zresztą Iris nic przy mnie nie mówiła. A tak w ogóle, nie nadaję się do zespołu. No chyba że gracie taką muzykę, że na występy przychodzą emerycie pozbawieniu słuchu. To wtedy się piszę, jak najbardziej.- czułam na sobie, wciąż jego wzrok. Onieśmielało mnie to i sprawiało że na policzkach pojawiały się rumieńce. 

-Liv! Przestań pieprzyć. <uniósł lekko głos> Masz niesamowity talent. Dlaczego nie chcesz w to uwierzyć?.- ścisną moją dłoń bardziej. Zebrałam się na odwagę i spojrzałam na niego. W świetle sceny jego twarz była jeszcze piękniejsza.

-No bo…. Bo muzyka umarła we mnie, wraz z odejściem taty. Już nie czuję tego samego przy graniu jak kiedyś. Co prawda, bałam się momentu w którym znów zagram. Niestety to dzisiaj nastąpiło. Szczerze? Grając poczułam się odrobinę wolna, ale nie wywołało to na mojej twarzy uśmiechu.- Lys szturchnął mnie.

-Znowu gadasz głupoty. Leżałem sobie tam na krzesłach, pogrążony w myślach bo szukałem inspiracji. <wskazał głową miejsce z którego przyszedł>. Zaburzyłaś spokój w którym się znajdowałem. Trochę mnie to poirytowało, że ktoś mi przeszkadza. Ale gdy zobaczyłem że to byłaś ty i jak nieśmiało siadałaś do tego cudownego instrumentu, byłem ciekaw co się stanie i irytacja minęła. No i stało się zaczęłaś grać. Na początku byłaś bardzo skupiona, ale później zauważyłem na Twojej twarzy uśmiech, lekki ale jednak. Musiało to sprawić Ci przyjemność. Nawet nie słyszałaś jak wstałem i potknąłem się. Liczyło się tylko dla Ciebie to co jest tu i teraz. Byłaś tylko Ty i on. Przede mną niektórych rzeczy nie ukryjesz. Uwierz mi. Takie rzeczy jak emocje, widzę z daleka.- mówił to tak spokojnie i lekko, aż miło było go słuchać. Na mojej twarzy znów zagościł rumieniec.

-Dzięki Lys, za miłe słowa. Ale chciałabym aby to zostało między nami. Nie chcę aby ktoś wiedział że gram.- zerknęłam na niego, a po policzkach spłynęła mi łza. Nie dało się tego ukryć, bo Lys od razu zareagował. Otarł swoją dłonią mój policzek. Między nami zapanowała cisza i bardzo intymna atmosfera.

-Jeżeli chcesz, to nikomu nie powiem. Ale będzie mi ciężko. Szkoda marnować taki talent. Może chciałabyś przyjść na naszą próbę? Zresztą Iris Cię zapraszała.- odsunął dłoń od mojego policzka i powrócił do poprzedniej pozycji.

-Wiesz co dzięki, ale nie skorzystam. Iris mnie nie zaprosiła, tylko wspomniała że dzisiaj się nie spotkamy bo jest zajęta. Więc byłoby głupio, abym teraz przyszła. Było by więcej zamieszania niż pożytku.- na twarzy chłopaka zauważyłam zdziwienie i przez chwilę nad czymś się zastanawiał.

-Iris, nie zaprosiła Cię?? A miała to zrobić. Hymm dziwne.- udałam że tego nie słyszę i zmieniłam szybko temat.

-Wiesz co chyba już musimy iść. Nie sądzisz? Zaraz będzie przerwa i jak wyjdziemy razem z sali zaczną się plotki.- moje słowa wyrwały Lysa z rozmyślań. Wstał i podał mi rękę.

-Panie przodem.- odparł i wskazał ręką przejście.

-A dziękuję Hrabio.- uśmiechnęłam się i drygnęłam jak to na damę przystało. Uśmiechnął się. Wyszliśmy w ciszy, przy drzwiach chłopak się na mnie jeszcze spojrzał. Gdy byliśmy już na korytarzu każdy poszedł w swoją stronę.

Był to miły dzień, ale i męczący teraz tylko marzę aby wrócić do domu.

-Liv!- ktoś za mną krzyknął gdy wychodziłam z budynku. Był to główny gospodarz. „A ten czego chcę? Ja chcę już do domu!!”

-Tak?! Potrzebujesz czegoś?- odparłam w miarę miło.

-Tak musisz podpisać parę dokumentów. Może przejdziemy do pokoju gospodarzy?- jego uśmiech sprawił że miałam większą ochotę tam iść niż go zapić że pokrzyżował mi plany.


-No to chodźmy.

poniedziałek, 9 listopada 2015

SF: Nowe życie, nowa ja.- Rozdział 11

Rozdział 11- "Po burzy, przychodzi rozpogodzenie" 




Klęczeliśmy tak może z 10 minut. Pokój wypełniony był jedynie dźwiękami tykającego zegara.  Nie poczułam jak Lysander się poruszył i postawił mnie na równe nogi. Nagle cichy pokój, wypełnił głos białowłosego.

-Liv, możemy porozmawiać?- zapytał mnie jeszcze trochę oszołomiony. W jego głosie było słyszeć smutek.

-Yyyy.. Myślę że… Tak powinniśmy porozmawiać. Tak będzie najlepiej.- odpowiedziałam mu nie patrząc mu w oczy. Bałam się tego momenty, w którym przyjdzie mi stanąć z nim twarzą w twarz. Usiadłam na łóżko, stojące tuż za nami. Lys poszedł w moje ślady. Chciał usiąść obok mnie, ale zawahał się. Postanowił, że usiądzie dalej bym nie czuła się nieswojo.

-Słcuhaj Liv.. <zamkną oczy> Przepraszam Cię za tę sytuacje, która wczoraj miała miejsce. Naprawdę nie planowałem tego. Możesz mi wierzyć, albo i nie… ale nie mógłbym Ci zrobić krzywdy, ale jednak stało się. To wszystko stało się tak nagle. Byłem pijany. Tak.. wiem powiesz mi, że nie można zwalać winy na alkohol, że powinniśmy znać swój umiar. A jak nie znamy to powinniśmy w ogóle nie pić.  Nic chyba nie jest w stanie mnie usprawiedliwić.. Cały czas mam wyrzuty sumienia. Po pierwsze że byłaś świadkiem rozmowy mojej z Rozalią, i widziałaś mnie w krępujące sytuacji. A po drugie, że stałaś się ofiarą moich emocji. – przerwałam mu.

-Co masz na myśli, mówiąc „ofiarą moich emocji” ? – w końcu zebrałam się w sobie i spojrzałam mu w twarz. Jego twarz była blada, w oczach błądził smutek i poczucie winy.



-Otóż, jak już słyszałaś i pewnie się zorientowałaś zakochałem się w dziewczynie mojego brata. Jest ona uosobieniem ideału kobiety: czuła, wrażliwa, inteligentna, piękna, z poczuciem humoru, z pasją. <Gdy tak o niej opowiadał, jego twarz na trochę się rozpogodziła. A mnie.. dziwnie zabolało coś w środku, ale słuchałam dalej.> Takich kobiet jest mało. Wyznałem jej co do niej czuje, a ona odrzuciła moje uczucia. Zresztą sama widziałaś. Nie chcę Ci mówić jaki jestem, wolałbym abyś sama wyrobiła o mnie zdanie. Ale na chwilę obecną jestem pewnie u Ciebie na czarnej liście. Ale muszę Ci powiedzieć, że zazwyczaj panuję nad sobą i swoimi emocjami. A wtedy coś we mnie pękło i już się nie kontrolowałem. Pocałowałem ją, później zobaczyłem Ciebie. Na początku byłem zły na Ciebie, że nie uszanowałaś naszej prywatności. Gdy Cię zawołałem, a Ty mnie zignorowałaś moja złość podwoiła się. Chciałem Cię dogonić ale było już za późno.  Gdy już trochę ochłonąłem po wejściu do domu Młodej, znów przypomniałem sobie słowa Rozy, że jestem przystojnym fajnym facetem i że mogę mieć każdą, ale jej nie. Bo mnie nie kocha. Złość znów powróciła i sięgnąłem po alkohol. Wypiłem za dużo, bo chciałem zagłuszyć uczucia i emocje. Chciałem już iść do domu… Ale… zobaczyłem Ciebie. Nie byłem w stanie racjonalnie myśleć. Jedyne co poczułem to impuls że muszę sprawdzić czy Roz miała rację mówiąc, że mogę mieć każdą. Chciałem tylko pocałować, nie chodziło o nic innego…. Ale wyszło, już sama wiesz jak…. Liv, naprawdę uwierz mi jest mi cholernie przykro, i będę się starał abyś mi wybaczyła.. Zrobię co tylko zechcesz, nawet będę się trzymał od Ciebie z daleka.<ukłucie w środku powróciło>Tylko wybacz mi. Proszę… -  Spuścił wzrok, w pokoju zapanowała znów cisza. Zaczęłam drżącym głosem, zbierałam szybko myśli.

-Lysadrze.. <drgnął> Jaa… Wierzę że była to chwilowa Twoja niedyspozycja. Chcę wierzyć, że nie zrobiłbyś mi tego.  Chciałabym, o wszystkim zapomnieć… <chciał zabrać głos, ale nie dałam sobie przerwać> Cicho teraz ja mówię. Jak skończę, wtedy będziesz miał swój czas.<zdziwił się że mogę być tak stanowcza>  Ale zapomnienie jakiejś sytuacji ze swojego życia, to tak jak by zapomnienie kim się jest. To wyparcie się samego siebie. Domyślam że słyszałeś moją rozmowę z Kasem. I wiesz co miało miejsce. Mimo to, że przeszłość boli.. to nie dam rady o niej zapomnieć, bo gdy o niej zapomnę, to również zapomnę dlaczego stałam się taka, jaka jestem. Co spowodowało że się zmieniłam… To część mojej historii. A nikt nie powiedział, że historia musi być zawsze idealna. Na świecie są dwa rodzaje księżniczek. Pierwsza to ta, której wszystko przychodziło od tak, żyła beztrosko i umarła beztrosko. Nie musiała zapracować na swoją koronę, bo inni zapracowali za nią. A drugi typ księżniczki to taki, że najpierw była żebraczką, miała w swoim życiu dobre i złe dni, ale kiedyś tam los się do niej uśmiechnął i dał jej szanse. Szanse na spokojne życie, stabilizacje, znalezienie spokojnej przystani. Samą sobą zapracowała na koronę… Dobra gadam nie od rzeczy, o jakiś pieprzonych księżniczkach. Ja nie jestem jeszcze księżniczką, ale mam nadzieję że to się może kiedyś zmieni. Ale wracając do tego czy Ci wybaczę, to …… tak wybaczę Ci, i nawet już wybaczyłam. Ale chciałabym, abyś dał mi trochę czasu abym mogła Ci zaufać.. – Lysander na te słowa podniósł głowę i spojrzał na mnie. Chyba się tego nie spodziewał.

-Liv… Postaram Cię nie zwieść i … nie skrzywdzić już nigdy.- położył swoją dłoń na mojej. Podskoczyłam, zauważył to i chciał cofnąć rękę.

-Nie spokojnie, możesz tak zostawić.- Lysander lekko się uśmiechną i do pokoju wszedł Kastiel. Spojrzał na nas, a na jego twarzy zauważyłam pewną ulgę.

-Wyjaśniliście sobie już pewne rzeczy?- zapytał niepewnie

-Tak, wyjaśniliśmy, ale nie do końca..<Odparłam. Chłopaki spojrzeli się na mnie lekko zbici z tropu.> Mam do Was małą prośbę- powiedziałam to już lekko zmęczonym głosem.

-Tak, jaką?- odpowiedział Kas zaciekawiony.

-Niech to co się stało wczoraj, i to czego się dowiedzieliście o mnie zostanie między nami. Mogę Was o to prosić? Naprawdę zależy mi na dyskrecji, nie chciałabym aby ktoś mi współczuł, i nie chciałabym aby w jakiś sposób dowiedział się o tym Aron.. To by źle się skończyło.

-O co chcesz prosić? Ja o niczym nie pamiętam. Mam amnezję. – powiedział to Kastiel a ja pierwszy raz od wczoraj szczerzę się uśmiechnęłam.

-To wszystko zostanie między nami, tylko kwestia co powiedzieć Iris. Ona widziała jak wybiegłaś zapłakana.- odrzekł nadal skrępowany Lys.

-Jeśli chodzi o to że wybiegłam powiemy po prostu że źle się poczułam. Nadejdzie taki czas, gdy jej powiem o wszystkim < Lys, odwrócił wzrok>. O mojej przeszłości rzecz jasna… Chciałabym od dzisiaj zacząć wszystko od nowa. Mam dość już zadręczania się, życia w strachu. Tylko muszę odnaleźć osobę która mi pomoże odnaleźć spokój i równowagę.

-My Ci pomożemy. To będzie takie, hymm wynagrodzenie za nasze przewinienia.- Kastiel wyszczerzył zęby.

-Tak pomożemy Ci. – powtórzył za  nim Lys. Na zgodę uśmiechnęłam się lekko.

-Mam jeszcze jedną prośbę. Możecie odstawić mnie do domu? Bo Aron będzie się martwił, a ja jestem jeszcze zmęczona i brak mi sił.

-Jasne, nie ma sprawy.


-Dzięki <lekko uniosłam kąciki ust. 

.........................................................................................................................................
PS. Od razu przepraszam, za brak akcji. 

niedziela, 1 listopada 2015

SF: Nowe życie, nowa ja. - Rozdział 10

Dla lepszego czytania: 

Rozdział 10 "Ludzkie historie, rozgrywają się za zamkniętymi drzwiami."

-Eh , dobrze opowiem Ci. Lecz musisz wiedzieć że nie jest to historia przyjemna.- ciężko było mi przełknąć ślinę. Starałam jakoś poskładać słowa. Poczułam jego dłoń na mojej.

-Mów śmiało.-wypowiedział to delikatnym ciepłym tonem. Jak zupełnie nie Kastiel

-Może na samym początku, zacytuje Ci mój wpis z pamiętnika. Wtedy będziesz już mniej więcej wiedział, czego dotyczyć będzie historia.- zadrżał mi głos, czułam jak łzy napływają mi do oczu. Zaczęłam….

„Czuje lepkość jego dłoni, wciąż pozostał dotyku znak.
Chcę się obmyć lecz nie mogę, to wewnętrzny blizny ślad.
Chodź minęło parę lat, wciąż w umyśle został strach.
„Kocham” puste słowa, lub nieodkryty przeze mnie świat.
Chcesz mi pomóc? Powiedz jak? Bo na marne Twój stracony  czas. „

Oczy Kasa rozszerzyły się, wydawało mi się że chce coś powiedzieć, ale coś go zablokowało. Uścisk jego dłoni stał się mocniejszy. A ja kontynuowałam.


-Więc.. Wszystko zaczęło się od rozwodu moich rodziców. Matka poznała kogoś innego kto był wyżej sytuowany. Przyznam, że był i jest przystojny, ale to tylko opakowanie. Ojciec nie mógł pogodzić się z faktem, że ktoś inny ma jego żonę. On ją cały czas kochał…Ja osobiście nie mogłam zrozumieć matki, więc chciałam zostać z ojcem, a ona się zgodziła bez żadnego problemu. Wtedy po raz pierwszy poczułam, że jestem dla niej nic nie znacząca, zwykły ktoś którego można zostawić. Ale starałam się z tym pogodzić. Dni mijały, a z tatą było coraz gorzej. Rozpacz wciągnęła go w alkoholizm. Stracił motywację do działania, przestał chodzić do pracy.. Popadł w depresję. Gdy.. <załamałam głos>  gdy pewnego razu wróciłam ze szkoły <łzy spłynęły mi po policzku> zobaczyłam go, jego nogi bezwładnie wisiały w powietrzu. Upadłam na kolana i zaczęłam krzyczeć.. Usłyszeli mnie sąsiedzi i przylecieli od razu do miejsca skąd dobiegał mój krzyk.. Najpierw spojrzeli na mnie, później dostrzegli wiszącego tatę. Jeden z sąsiadów zadzwonił do odpowiednich służb. Drugi zaś zasłonił przede mną ten widok. Ale to i tak za późno. Klęczałam pośrodku pokoju, z płynącymi łzami i tępym wzrokiem. Czas się zatrzymał, a wszystko co działo się obok mnie było takie nie realne: policja, karetka, dokumentacje, jakieś męczące mnie pytania na które nie miałam siły odpowiedzieć, czarny worek, tłum ciekawskich ludzi,… i w końcu matka. Która przyjechała bo któryś z sąsiadów ją o tym powiadomił.
Pogrzeb odbył się po 2 dniach. Ceremonia była krótka, ale treściwa. Wszystko zakończyło się piosenką zaśpiewaną przeze mnie. Mijały tygodnie, a ja wciąż czułam pustkę i żal. Oczywiście matka, po śmierci taty zabrała mnie do swojego nowego domu. Ale to i tak nie zapełniło tego czegoś w sercu. Czułam się jak intruz w moim „nowym domu”. <zamknęłam na chwilę oczy>

-Liv? Wszystko okey? Jak wspomnienia za bardzo Cię ranią to możesz przestać. Zrozumiem.- jego głos dziwnie się zmienił.

-Nie, w porządku. Skoro zaczęłam to już skończę. Tylko…

-Tylko, co Liv?

-Tylko wspomnienia bolą i przez to czuje się jeszcze bardziej samotna.-odwróciłam wzrok. Poczułam jak Kastiel podnosi się z miejsca i wskakuje na łóżko. Usiadł tuż za mną, nic nie mówiąc jednym ruchem przyciągną mnie do siebie. Chyba chciał abym poczuła czyjąś bliskość i abym nie była taka samotna. Szczerze powiem, poczułam się trochę lepiej. Czułam jego oddech na moim karku i bicie serca. Postanowiłam kontynuować cudowną historię mojego życia.


Więc na czym to ja skończyłam? .. A już pamiętam. <zrobiłam głęboki wdech>. Po jakimś czasie nowy partner matki Erik zaczął traktować mnie dziwnie dobrze. Nazywał mnie po imieniu, bo wcześniej było to bezosobowo. Zaczął rozmawiać ze mną, wciągał w jakieś gry planszowe. Powoli zaczęłam się do niego przyzwyczajać. Zauważyłam że bardzo często dotyka mnie, czochra po włosach i w ogóle. Myślałam że to normalne, że tak okazuje swoje „uczucia”. Po jakimś czasie wpadłam w szkole w kłopoty i nauczycielka zadzwoniła do domu. Pech tak chciał że odebrał Erik. Myślałam że wszystko powie matce przy kolacji, ale o dziwo tak się nie stało. Gdy siedzieliśmy wszyscy na dole i oglądaliśmy telewizję do matki zadzwonił telefon, moje serce zaczęło szybciej pić. Myślałam że to dzwoni nauczycielka ze szkoły, ale okazało się że to jej przyjaciółka chce się spotkać. Więc matka z wielką radością się zgodziła i poszła się szykować. W salonie zapanowała cisza jedynie co było słychać to słowa padające z tv. Ukradkiem zerknęłam na Erika. Na jego twarzy malował się dziwny i przerażający uśmiech. Nie miałam ochoty dłużej siedzieć razem z nim, więc poszłam do swojego pokoju.  Gdy tak siedziałam usłyszałam że drzwi wejściowe zamykają się. Czyli matka musiała już pojechać.  Korzystając z okazji że łazienka była wolna, postanowiłam wziąć prysznic.  Szybko zabrałam swoje podstawowe rzeczy i udałam się do niej. Wszystko to trwało może z 1h. Gdy wracałam z łazienki już do swojego pokoju zauważyłam że drzwi do niego są uchylone. 

Weszłam i zobaczyłam że Erik siedzi na moim łóżku. Przyglądał się mi uważnie. Podeszłam do szafy aby schować swoje rzeczy, naglę poczułam że ktoś stoi za moimi plecami, nie był to nikt inny jak on. Odwróciłam się do niego twarzą. Nie ukrywam że czułam lekki niepokój. <zrobiłam kolejny głęboki wdech, mięśnie Kasa dziwnie się napięły, chciał znów coś powiedzieć ale przerwałam mu>. Na jego twarzy malował się uśmiech.

-Czegoś potrzebujesz wujku? Mam zrobić kolację – tak nazywałam Erika. Nie mogłam na niego mówić ojcze.

-Być może potrzebuje. Ale zanim przejdziemy do rzeczy, musimy pogadać.- przybliżył się do mnie i nachylił się na niebezpieczną odległość.

-A o czym chcesz porozmawiać? Jestem trochę zmęczona. Chciałam położyć się wcześniej spać.- głos mi się trząsł.

-O nie moja panno. Dzwoniła do mnie twoja nauczycielka. Powiedziała mi wszystko co zrobiłaś. Zastanawiam się czy nie powiedzieć o tym twojej matce. Byłaby bardzo zawiedziona gdyby czegoś takiego się dowiedziała.- wystraszyłam się, nie chciałam aby matka wiedziała że zostałam przyłapana na piciu w szkole.

-Proszę nie mówi jej. Zrobię wszystko. Tylko jej tego nie mów.- .. pożałowałam słów które wypowiedziałam.

-Hymm wszystko powiadasz?. <na jego twarzy pojawił się złowieszczy uśmieszek>. No to moja księżniczko bądź dzisiaj grzeczna, a obiecuję ci że nikt się o niczym nie dowie.- przybliżył się do mnie i…. pocałował w usta. Stałam jak otumaniona. Nie byłam świadoma tego co się zaraz stanie.
Po chwili całował mnie coraz ostrzej i był coraz bardziej nachalny. <patrzyłam tępo przed siebie i opowiadałam dalej. Nawet nie czułam jak zaczęłam się trzęść>. Powoli domyślałam się, co mnie czeka. Bluzę którą zdjął ze mnie rzucił w kont. Objął mnie w pasie i szepnął do ucha. „Dzisiaj będziesz tylko moja, już od dawna miałem na to ochotę. Spróbuj komuś tylko o tym powiedzieć, a obiecuję że tego pożałujesz.” Pchnął mnie w kierunku łóżka. Chciałam się wyrwać, ale on był silniejszy. Rzucił mnie na łóżko, a sam pobiegł do drzwi i zamkną je na klucz. Nim się otrząsnęłam i zorientowałam się że jestem na chwilę wolna, on już był obok mnie. Zaczął się rozbierać. Przez cały czas miałam zamknięte oczy i prosiłam aby mnie zostawił. Po chwili czułam jak ze mnie zdejmuję ubrania, zaczęłam krzyczeć i wołać ratunku. Lecz ten skutecznie mnie uciszył. Uderzył mnie w twarz i kazał się zamknąć. Za karę przywiązał moje ręce do łóżka, chciał jeszcze zakneblować usta ale stwierdził że nie będzie słyszał jak będzie mi przyjemnie…. No i stało się zgwałcił mnie, w moim własnym pokoju, w moim miejscu, gdzie chodź trochę czułam się bezpiecznie. Zabrał mi moją najcenniejszą rzecz jaką miałam, czyli czystość duszy i ciała.  Dziwne zawsze wyobrażałam sobie że pierwszy raz musi być cudowny, jednak myliłam się. Teraz na samą myśl o tym boję się. Gdy odchodził już po wszystkim, powiedział tylko że mój przyszły facet będzie ze mną miał dobrze. Zapowiedział że jeszcze się do mnie zgłosi, tylko musi nadarzyć się okazja. Wyszedł a ja zostałam sama. Czułam się brudna i upokorzona. Cały czas czułam jego brudne łapy na  moim ciele. Po tym wydarzeniu nie chciałam z nikim gadać. Zamknęłam się w sobie, żyłam we własnym świecie. Zaczęłam spotykać się z towarzystwem, z którym żadna matka nie chciałby wiedzieć swojego dziecka. Chciałam zapomnieć ale jakoś nie dawałam rady. Zaczęłam zażywać narkotyki aby chodź trochę wyluzować, wagarowałam, piłam. Nauczyciele zauważyli moją zmianę i cały czas donosili na mnie do matki.  Raz nie wytrzymałam i w końcu powiedziałam matce że jej kochaś dobrał się do mnie.. A ona co… hahahahah uderzyła mnie w twarz krzycząc przy tym abym nie mówiła tak, że chcę się zemścić za to że ona zostawiła ojca dla niego, że powinnam być mu wdzięczna za to, że mnie przygarną i mnie utrzymuje… Wtedy uświadomiłam sobie, że nie mam już nikogo komu mogłabym zaufać. Własna matka mi nie wierzy, uważa mnie za zero.. Ja dziewczyna która kiedyś mogła wszystko, miała przed sobą cudowną przyszłość- spadła na samo dno piekieł i jakoś nadal w nim siedzi. Może tylko dzięki Aronowi i osobom których teraz poznałam poczułam się lepiej, jak bym była nawet lubiana i akceptowana.

W pokoju panowała cisza, nagle za plecami usłyszałam czyjś głos.

-Liv! Przepraszam nie chciałem Cię skrzywdzić! Wybacz mi!

Gwałtownie podskoczyłam, to samo uczynił Kas, patrzyliśmy w jednym kierunku. W kierunku,  w którym widziałam chłopaka który klęczał z opuszczoną głową. Nagle przypomniał mi się ten moment kiedy to ja 3 lata temu klęczałam przed wiszącym ojcem. Łzy poleciały mi strumieniem, podeszłam do Lysa, uklękłam przed nim i przytuliłam go. Jego ciało zamarło. Kas podszedł do nas, pogłaskał mnie po głowie i powiedział.


-To ja zaraz wrócę, zostawię was na chwilę samych. 
..............................................................................................................................................

PS. Większość ludzi straciła kogoś bliskiego, dosłownie i w przenośni. Dzisiaj jest taki dzień w którym nasza pamięć wraca do tamtych dni, w których byliście razem. Więc może w ramach uczenia pamięci zapalmy chodź na chwilę jedną małą świeczkę, i zatrzymajmy się chodź na chwilę. Pozwolę sobie umieścić pewien mój wiersz. : 

"Jesienna noc"
Znów jest ten dzień, w którym brak mi Ciebie.
Minął już rok, lecz  nadal słyszę Twój głos.
W powietrzu zapach Twój, a mi brak już słów.
Klęczę w tym miejscu szukając Cię, 
Lecz widzę tylko zniczy cień. Blask ich 
oślepia mnie. 
W oczach błądzą już łzy, a w sercu 
smutek i pustka tkwi.