poniedziałek, 29 lutego 2016

SF: Nowe życie, nowa ja.- Rozdział 19

Rozdział 19 

Poniedziałek nadszedł dużymi krokami. Był to pierwszy dzień po mojej chorobie. Nie szłam do szkoły z taką ochotą co wcześniej. Można powiedzieć, że dzisiaj zaczynam wszystko od nowa. Znowu byłam sama, wśród ludzi którzy byli zupełnie mi obcy. Czy żałuję słów, które wypowiedziałam przy ostatniej rozmowie z Lysem? Cholernie, lecz czasu nie cofnę. Nie chciałam psuć relacji które wytworzyły się przez wiele lat między Iris, Lysem i Kasem. Zapewne powiecie, że jestem śmieszna, bo co mogłaby zrobić taka dziewczyna jak ja. Jednak w głębi duszy czułam, że postąpiłam słusznie. Pomimo, że serce  było zagubione.
*
Dzisiaj postanowiłam jednak się przejść do szkoły. Potrzebowałam świeżego powietrza i trochę czasu dla siebie. Pożegnałam się z wujkiem i ruszyłam.
Był to słoneczny poranek, ptaki swoim cudownym śpiewem zapełniały ciszę uliczną. Minęły mnie dzieci, które biegły na autobus który nadjeżdżał. Uśmiechnęłam się do siebie, przypominając sobie czasy kiedy to mój tato prowadził mnie za rękę do szkoły. Czasami w takich chwilach żałuję, że nie można cofnąć czasu. Chodź na chwilę.

-Liv!!- ktoś krzykną za mną za plecami. Obejrzałam się i zobaczyłam biegnącego za mną Armina.

-O cześć Armin.<uśmiechnęłam się do niego życzliwie>. Co tak pędzisz? Goni Cię ktoś?

-Hej, hej.<chłopak przytulił się do mnie> Wychodziłem właśnie na autobus i zobaczyłem jak idziesz. Myślałem, że będziesz czekać na autobus, jednak Ty wybrałaś inaczej. Więc pomyślałem, że dołączę.-mówił to szybko ledwo dysząc.

-Będzie mi miło jak dotrzymasz mi towarzystwa. Mogę stwierdzić jednak, że sport nie jest Twoją najmocniejszą stroną, co?- zachichotałam

-Bingo gwiazdo! Nienawidzę wszystkiego co jest związane ze sportem. Znam ciekawsze zajęcia od biegania na przykład.

-Ciekawa jestem jakie? Albo nie mów, niech zgadnę. Gry?
-Brawo. Gry mą miłością a sport przeszłością.- wyszczerzył swoje śnieżnobiałe zęby. Jego uśmiech był uroczy.

Nasza rozmowa trwała aż do bram szkoły. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Przeważnie o grach. Tak się złożyło, że mieliśmy okazję grać w podobne, więc mogliśmy wymienić się spostrzeżeniami. Miło mi się z nim rozmawiało. W oddali zobaczyłam stojącego Kasa i Lysa. O czymś rozmawiali było widać, że Kas był czymś wkurzony. Ale co mnie to obchodziło. Wolałam teraz tamtędy nie przechodzić.

-Wiesz co Armin, ja Cię teraz muszę opuścić. Wybacz.- uśmiechnęłam się przepraszająco

-Co? Do nich lecisz?<wskazał głową na chłopaków z lekko pretensją w głosie>

-Nie. Nasz kontakt się urwał i nie chcę teraz tam iść. Sam rozumiesz. Muszę się gdzieś schować na czas przerw.- chłopak lekko się zdziwił ale nie dopytywał o co chodzi.

-W takim razie okey. Widzimy się później? – zaskoczył mnie tym pytaniem

-Z przyjemnością. To do następnej przerwy?

-Ok!!!!!!!!- krzykną, ludzie spojrzeli się dziwnie na nas.

-Armin! <mówiłam przez zęby> Wiesz, że nie chciałam aby ktoś mnie zobaczył.

-Upssss, zapomniałem. Dobra to leć chowaj się, jak coś zatrzymam ich.- popchną mnie w stronę ulicy.

Pech tak chciał, że moją obecność zauważyli i oni. Kas ruszył w moją stronę, pomimo, że Lys chwycił go za rękaw. Ten wyrwał się z jego uścisku. Długo nie czekając na rozwój wydarzeń pobiegłam w stronę ulicy i zaczęłam biec wzdłuż ogrodzenia szkoły. Słyszałam jak Kas za mną krzykną ale nie odwróciłam się. Zniknęłam za rogiem. Postanowiłam przeskoczyć przez płot ponieważ nie był taki wysoki. Przerzuciłam plecak na drugą stronę a sama zwinnie wdrapałam się na górę i zeskoczyłam. Gdy byłam już po drugiej stronie usłyszałam tylko ciche „kurwa, gdzie ona się podziała”. Odetchnęłam z ulgą. Podeszłam parę kroków i ustałam w miarę mało widocznym miejscu. Sięgnęłam do ocznej kieszeni plecaka i wyjęłam paczkę fajek. To było to czego teraz potrzebowałam.
Odpaliłam zapalniczkę i podpaliłam papierosa. Za mocno się zaciągnęłam bo poczułam jak zawirowało mi w głowie. Poleciałam lekko do tyłu i… o dziwo oparłam się na czymś miękkim. Serce zaczęło mi mocniej bić. Nie byłam teraz pewna czy mam się odwrócić czy może uciekać. Zrobiłam nieśmiały krok wprzód i dopiero wtedy się odwróciłam. Oby to nie był Kas proszę. Pomyślałam w duchu. Osoba która stała przede mną była jeszcze gorsza niż Kas.


-Proszę, proszę. Niby taka ułożona, grzeczna. Inni są źli a ona nie. A tu ucieczka przed kimś i papieros. Będę musiał chyba powiadomić naszą kochaną dyrektorkę. Co o tym myślisz?- serce waliło mi jak oszalałe, patrzyłam na Nataniela ze zdziwieniem i przerażeniem. Ledwo wydobyłam z siebie głos.

-Myślę, że jest to zbędne. Możemy się jakoś dogadać.-zmusiłam się na uśmiech. Nataniel cały czas krążył wokół mnie i mi się przyglądał z szyderczym uśmieszkiem.

-No wiesz Liv, możemy się dogadać. Zawsze możesz się nie zgodzić, ale nie radziłbym. No bo wiesz, ktoś mógłby się dowiedzieć, że chodzisz w tajemnicze miejsca, przebywasz w szkole w miejscach gdzie jest zakaz wstępu czy też palisz, albo hymm Iris byłaby niezadowolona gdyby dowiedziała się, że najbliższe jej osoby zdradziły ją. Miłość jej życia z najlepszą przyjaciółką i do tego jeszcze wierny przyjaciel Lys.- uśmiechną się jeszcze szerzej a mnie ogarniało coraz to większe przerażenie. Skąd on tak dużo wiedział.

-O czym Ty mówisz?- grałam na czas.

-Ty już dobrze wiesz o czym mówię. Jestem głównym gospodarzem. Wiem wszystko o uczniach, nie tylko jeśli chodzi o sprawy szkolne. -w jego oczach widziałam nienawiść i diabelski błysk.

-Czego chcesz ode mnie?- zapytałam już lekko wkurzona. Jeśli ma coś do mnie, to niech nie miesza w to moich przyjaciół.

-Nic wielkiego. Pomożesz mi tylko dostarczyć pewne paczuszki, dla pewnych ludzi.-przyglądał mi się badawczo. Z kieszeni spodni wyciągną przezroczystą torebeczkę z białym proszkiem. Dobrze wiedziałam co to jest. Nie raz to widziałam i…. niestety kiedyś i brałam.

-Chyba sobie żartujesz.! Nie będę rozprowadzać narkotyków!- Nataniel się zerwał, przycisną mnie do ściany i zakrył usta.

-Zamknij się idiotko!! Byłem teraz miły i chyba chcesz aby tak pozostało. Nie masz wyjścia. Chyba..- znów pojawił się na jego twarzy szyderczy uśmiech.

-Chyba że co?!-ścisną mocno mnie za ramię. Poczułam ból i cicho pisnęłam.

-Chyba, że chcesz aby ktoś dowiedział się o Twoich wybrykach z poprzedniej szkoły takich jak: wagary, picie w szkole, ĆPANIE, albo że spałaś ze swoim ojczymem i Twoja matka nie chciała Cię słuchać.- zbladłam. Nie grałam już twardej laski. Poczułam się bezsilna i łzy popłynęły mi po policzku. Nie chcę aby ktoś wiedział o mojej przyszłości  a szczególnie ważne mi osoby.

-Co ja Ci zrobiłam?-powiedziałam to ściszonym głosem nie patrząc już na niego.

-Po prostu nie przepadam za tobą i mnie irytujesz. Mając informację, zawsze można szantażować ludzi. Co?! Już nie jesteś taka cwana księżniczko. <pogładził mnie ręką po policzku, a ja się wzdrygnęłam> Oj, chyba nie powiesz mi, że nie lubisz takich pieszczot co?- zaczął się głośno śmiać.

-Nie lubię i nie rób tak. Proszę.- mój głos był jeszcze cichszy niż przedtem.

-Pozwól, że to ja zdecyduję co mi wolno a co nie. W sumie nie podniecaj się tak. Nie jesteś w moim typie księżniczko. Przechodząc do interesów. Więc jak? Zgadzasz się, prawda?-jego uścisk stał się silniejszy.

-Yyy tak <ściszony głos>

-Słucham? Powtórz głośniej, bo nie słyszę.

-Tak, zgadzam się!-krzyknęłam i spojrzałam na niego z obrzydzeniem.

-Grzeczna dziewczynka.<pogłaskał mnie po głowie> Teraz daję Ci spokój, ale jutro rano musisz się wstawić u mnie w pokoju gospodarzy. Przekażę Ci towar i powiem co i jak. A teraz idę. Obowiązki mnie wzywają. Więc pa księżniczko i pamiętaj, bądź grzeczna.- odwrócił się i poszedł, nie spoglądając już na mnie.

Stałam jeszcze z 10 min, aż do dzwonka. Powoli, bez sił ruszyłam w kierunku szkoły. Czułam się jak zombie i chyba tak wyglądałam bo mijający mnie ludzie cały czas mi się przyglądali. Gdy czekałam na nauczyciela pod klasą podeszła do mnie uśmiechnięta Iris.

-Hej Liv! Nie uwierzysz co się stało. Ja i Kastiel jesteśmy razem. Tak się cieszę, że nie masz pojęcia. Yyy.. Liv? Wszystko okey?- spojrzała się na mnie badawczo. Przerzuciłam na nią swój obojętny wzrok i wymusiłam uśmiech.

-Tak cieszę się i gratuluję Wam. Pasujecie do siebie.- oderwałam od niej wzrok i patrzyłam przed siebie.


-Jesteś zazdrosna?! Nie spodziewałam się tego po tobie.- Iris podniosła lekko głos. Inni spojrzeli się na nas. Poczułam, że ktoś doszedł do nas. Był to Kas i Lys.

-Co jest dziewczyny? Wszystko okey? Oh Liv dobrze się czujesz? Bo jesteś strasznie blada.- Kas odwrócił się w moim kierunku.  

-Nie, nie jest w porządku. Liv nie cieszy się, że jesteśmy razem i jest zazdrosna. Spodziewałam się innej reakcji od przyjaciółki.- powiedziała to z oburzeniem. Kas spojrzał się na mnie zmieszany i nie wiedział co powiedzieć. Miałam już dość wysłuchiwania i oglądania tej szopki. Oderwałam plecy od ściany i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych. Ktoś krzyknął za mną.

-Liv, co się z Tobą dzieje do cholery?-  Było słychać złość w głosie Lysandra. Wszyscy się patrzyli na nas i mieli niezłe kino. Nie mogąc dłużej wytrzymać odwróciłam się do nich i szłam tyłem krzycząc.

-Szczerze? Mam w dupie czy się kochacie czy nie. To nie moja sprawa. Inni mają większe zmartwienia niż to czy przyliżecie się na przerwie czy nie. To jest wyłącznie wasza sprawa. <Trójka stała oszołomiona i patrzyła się na mnie ze zdziwieniem> A Ty Iris, niby taka dobra przyjaciółka, tak? A nawet nie odezwałaś się do mnie i nie zapytałaś, jak się czuję. Bo wiesz co! Nie było mnie CAŁY TYDZIEŃ w szkole. A dlaczego nie odezwałaś się?! Bo oczywiście, ten tam koło Ciebie jest najważniejszy i Ty też. Wszystko się kręci wokół was. Uczucia innych macie w DUPIE! A teraz wybaczcie ale nie chcę mi się na Was patrzeć. <popłynęły mi łzy, widziałam że te słowa ich zranią. Lecz w zaistniałeś sytuacji musiałam to powiedzieć. Chociażby dlatego aby ich chronić przez Natanielem. Aby chronić siebie.>

-Panno Northug! Proszę się wyrażać i natychmiast wracać do klasy. Lekcje się zaraz zaczną.- odezwała się moja nauczycielka od chemii. Nie zareagowałam. Spojrzałam się na nią i poszłam dalej.- Powiedziałam, aby Pani wracała! Cóż za wychowanie! Widzimy się u dyrektora.

Głos nauczycielki zlewał mi się z myślami. Było mi obojętne jakie będą konsekwencje tego co zrobiłam. Chciałam tylko wrócić do domu. Zaszyć się w swoim pokoju i o niczym nie myśleć. Gdy wróciłam do domu, Aron oznajmił mi, że musi wyjechać na 2 miesiące w delegację. Chce też to połączyć z wakacjami. Oczywiście jedzie z nim też, jego nowa dziewczyna.  Nie miałam nic przeciwko, należą mu się wakacje.

-Poradzisz sobie tu sama Liv?- wujek pogłaskał mnie po głowie a ja mimowolnie odsunęłam ją. Aron trochę się zdziwił ale nic nie powiedział.

-Tak poradzę sobie. Nie musisz się o mnie martwić. Jestem już dużą dziewczynką.- wymusiłam uśmiech.

-No to dobrze, jak coś to dzwoń do mnie w każdej chwili. Jak będę mógł to na pewno odbiorę albo później od razu odzwonię. Aaa! Twoja mama o tym wie i nie ma też nic przeciwko. Stwierdziła nawet, że to będzie dla Ciebie próba.

-Czego ona się wtrąca.!<oburzyłam się> Dla mnie nie istnieje! ROZUMIESZ. Próbę już dawno przeszłam, szkoda tylko, że ona nie przeszła próby matki.- powiedziałam to nie panując nad swoimi emocjami.

-Dlaczego tak jej nienawidzisz? Stało się coś?- zapytał zatroskany.

-Nie, nic. Zresztą nie ważne. Nie chcę o tym rozmawiać. <Mój głos już złagodniał> Kiedy wyjeżdżasz?

-Dzisiaj o 23 mam samolot to Japonii. Pieniądze będę Ci przelewał na konto, a i rachunki wszystkie są już z góry opłacone, wiec o to się nie musisz martwić. Na pewno dasz sobie radę Liv?

-Tak dam. Wybacz Aron ale jestem zmęczona. Chciałabym się położyć. Nie obrazisz się?- spytałam ściszonym głosem


-Nie ma sprawy. Nie wyglądasz dzisiaj najlepiej więc leć i się wyśpij- poklepał mnie po plecach a ja szybko popędziłam na górę. Położyłam się na łóżko i zapadłam w sen. 

1 komentarz: