czwartek, 30 czerwca 2016

SF: Nowe życie, nowa ja.- Rozdział 29


„ŁZY ZMYWAJĄ WSZYSTKIE MASKI”

***
~Według Lysandra~

Gdy oderwaliśmy już od siebie wzrok, Liv szepnęła coś na ucho Kastielowi. Po raz kolejny ogarnęła mnie wewnętrzna wściekłość, chodź tego nie okazywałem. Kas wszedł do domu Liv i po kilku minutach wyszedł razem z Iris. Rudowłosa ucieszyła się na mój widok. *Chodź jedna osoba*. Zamieniliśmy parę słów, po czym Kas wziął ją za rękę i oznajmił, że idą na dłłługiiii spacer. Nie powiem, ulżyło mi. Może dlatego, że w końcu będę mógł mieć Liv tylko dla siebie i poświęci mi całą swoją uwagę, a nie jak dotychczas.
Gdy para oddaliła się na bezpieczną odległość, postanowiłem przerwać tę niezręczną ciszę, która otaczała nas.

-YYy.. mieliśmy chyba porozmawiać?- odparłem trochę skołowany.  Liv na mój głos, lekko podskoczyła i jakby się dopiero obudziła.

-A tak. Wybacz.. Zapraszam do siebie.- uśmiechnęła się niepewnie i otworzyła przede mną drzwi na oścież, zapraszając gestem ręki do środka.

-Panie przodem.- kąciki ust poszły znacznie do góry, aby dodać czarnulce odwagi. Ehh.. Liv wygląda jak przestraszony kociak, tak samo jak pierwszego dnia gdy ją zobaczyłem.

-A dziękuję proszę Pana.- parsknęła, po czym weszliśmy do środka.
W domu jak zawsze panował porządek i harmonia. Podobało mi się tutaj.  Gdy skończyłem się rozglądać, zacząłem podążać za zielonooką. Nagle z kuchni wyłonił się Aron mówiąc:

-Możesz już ze mną porozmawiać?! O mamy gościa… Witaj Lysandrze. Dobrze pamiętam, prawda? <kiwnąłem głową i podszedłem się przywitać. Uścisnęliśmy sobie dłoń i zapadła niezręczna cisza. Dziewczyna spuściła wzrok>

-…. To ja może przyjdę innym razem. Do widzenia i do zobaczenia Liv.- skierowałem się już w stronę drzwi, gdy Liv lekko krzyknęła..

-Lys zaczekaj! <Zatrzymałem i odwróciłem się. Dziewczyna, wymusiła na sobie uśmiech i zwróciła się do Arona> Możemy porozmawiać, ale chciałabym żeby Lys był przy tej rozmowie. Wam obojgu należą się wyjaśnienia. <zrobiło mi się jakoś miło na serca po tych słowach * Czyżby ona mnie potrzebowała?* > On już część historii zna, więc może być dla mnie wsparciem. Dzisiaj pozna drugą część. Ty natomiast, dowiesz się o wszystkim od razu.- ręce Liv zaczęły się trząść z nerwów i zaczęła poprawiać swoje włosy, jak to miała w zwyczaju denerwując się.
Aron przystał na tą propozycje. Zaprosił nas do salonu, po czym poszedł po coś do picia. Liv opadła bez życia na kanapę, po chwili poczułem jak coś ciągnie mnie w dół. To ona.. złapała mnie za rękę i pociągnęła, abym usiadł obok niej.  

***
~Według Liv~

Siedziałam na tej cholernej kanapie, trzęsąc się ja mały szczeniak który pierwszy raz miał kontakt z człowiekiem. Bałam się tej rozmowy.. Tak cholernie się bałam…  Przez głowę przelatywały mnie różne myśli. *A co jeśli Lys tego nie zrozumie? W sumie i tak go już straciłam bo ma inną. A co jeśli Aron…. Aron nie zrozumie i mnie potępi? Wtedy stracę już wszystko na czym mi najbardziej zależy.. Stracę namiastkę ojca i najlepszego przyjaciela..* Czułam jak pod zamkniętymi powiekami napływają mi łzy. Chętnie wzięłabym działkę, ale nie mogę.. Nie mogę po raz kolejny zawieść ich zaufania.. Muszę być silna! *Boże jeżeli tam jesteś, pomóż mi albo ześlij mi jakiegoś anioła który doda mi sił!” W tym momencie poczułam uścisk na swej dłoni.. 


 Kolorowooki cały czas mi się przyglądał trzymając przy tym moją dłoń. Przez chwilę czułam się dobrze, dopóki jej nie puścił.  Na początku pomyślałam sobie, że zrobiło mu się głupio i dlatego to zrobił, lecz po chwili zrozumiałam, że do pokoju wszedł Aron.
Usiadł naprzeciwko mnie, oparł ręce o kolana, nachylił i patrzył się na nas z lekko przymuszonym uśmiechem. Pokój wypełniły dźwięki wydobywające się  z wierzy, który był ledwo słyszalne.


Był to cichy, spokojny i smutny utwór. Nic dziwnego że go usłyszałam, ponieważ w pokoju zapadła taka cisza, że nawet oddech moich towarzyszy był ledwo słyszalny. Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam od swojego wpisu w pamiętniku:

!![Historia pojawiła się już w rozdziale 10, więc możecie nie czytać. Chyba że chcecie. ;)]!!

„Czuje lepkość jego dłoni, wciąż pozostał dotyku znak.
Chcę się obmyć lecz nie mogę, to wewnętrzny blizny ślad.
Chodź minęło parę lat, wciąż w umyśle został strach.
„Kocham” puste słowa, lub nieodkryty przeze mnie świat.
Chcesz mi pomóc? Powiedz jak? Bo na marne Twój stracony  czas. „
wiersz wymyślony na potrzeby rozdziału. [kartka z pamiętnika Liv]

*** 
~Według Lysandra~

Gdy usłyszałem wstęp zamarłem, ale nie tylko ja. Wujek zielonookiej znieruchomiał, a to był dopiero  początek. Wracając do tekstu, to był strasznie smutny, przepełniony ludzką tragedią, smutkiem i żalem, ale jednocześnie piękny. Jestem powalonym artystą, że tak się wyrażę. Słuchałem dalej:

!![Historia pojawiła się już w rozdziale 10, więc możecie nie czytać. Chyba że chcecie. ;) Zostały dodane komentarze od Lysa]!!

-Więc.. Wszystko zaczęło się od rozwodu moich rodziców. Matka poznała kogoś innego kto był wyżej sytuowany. Przyznam, że był i jest przystojny, ale to tylko opakowanie. Ojciec nie mógł pogodzić się z faktem, że ktoś inny ma jego żonę. On ją cały czas kochał…Ja osobiście nie mogłam zrozumieć matki, więc chciałam zostać z ojcem, a ona się zgodziła bez żadnego problemu. Wtedy po raz pierwszy poczułam, że jestem dla niej nic nie znacząca, zwykły ktoś którego można zostawić. Ale starałam się z tym pogodzić. Dni mijały, a z tatą było coraz gorzej. Rozpacz wciągnęła go w alkoholizm. Stracił motywację do działania, przestał chodzić do pracy.. Popadł w depresję. Gdy.. <załamał jej się głos>  gdy pewnego razu wróciłam ze szkoły <łzy spłynęły jej po policzku> zobaczyłam go, jego nogi bezwładnie wisiały w powietrzu.                                        


 Upadłam na kolana i zaczęłam krzyczeć.. Usłyszeli mnie sąsiedzi i przylecieli od razu do miejsca skąd dobiegał mój krzyk.. Najpierw spojrzeli na mnie, później dostrzegli wiszącego tatę. Jeden z sąsiadów zadzwonił do odpowiednich służb. Drugi zaś zasłonił przede mną ten widok. Ale to i tak za późno. Klęczałam pośrodku pokoju, z płynącymi łzami i tępym wzrokiem.


Czas się zatrzymał, a wszystko co działo się obok mnie było takie nie realne: policja, karetka, dokumentacje, jakieś męczące mnie pytania na które nie miałam siły odpowiedzieć, czarny worek, tłum ciekawskich ludzi,… i w końcu matka. Która przyjechała bo któryś z sąsiadów ją o tym powiadomił.
Pogrzeb odbył się po 2 dniach. Ceremonia była krótka, ale treściwa. Wszystko zakończyło się piosenką zaśpiewaną przeze mnie. Mijały tygodnie, a ja wciąż czułam pustkę i żal. Oczywiście matka, po śmierci taty zabrała mnie do swojego nowego domu. Ale to i tak nie zapełniło tego czegoś w sercu. Czułam się jak intruz w moim „nowym domu”.- Liv zamknęła na chwilę oczy, jakby chciała sobie znów i po raz ostatni wszystko przypomnieć.
Po jakimś czasie nowy partner matki Erik zaczął traktować mnie dziwnie dobrze. Nazywał mnie po imieniu, bo wcześniej było to bezosobowo. Zaczął rozmawiać ze mną, wciągał w jakieś gry planszowe. Powoli zaczęłam się do niego przyzwyczajać. Zauważyłam że bardzo często dotyka mnie, czochra po włosach i w ogóle. Myślałam że to normalne, że tak okazuje swoje „uczucia”. Po jakimś czasie wpadłam w szkole w kłopoty i nauczycielka zadzwoniła do domu. Pech tak chciał że odebrał Erik. Myślałam że wszystko powie matce przy kolacji, ale o dziwo tak się nie stało. Gdy siedzieliśmy wszyscy na dole i oglądaliśmy telewizję do matki zadzwonił telefon, moje serce zaczęło szybciej pić. Myślałam że to dzwoni nauczycielka ze szkoły, ale okazało się że to jej przyjaciółka chce się spotkać. Więc matka z wielką radością się zgodziła i poszła się szykować. W salonie zapanowała cisza jedynie co było słychać to słowa padające z tv. Ukradkiem zerknęłam na Erika. Na jego twarzy malował się dziwny i przerażający uśmiech. Nie miałam ochoty dłużej siedzieć razem z nim, więc poszłam do swojego pokoju. 


Gdy tak siedziałam usłyszałam że drzwi wejściowe zamykają się. Czyli matka musiała już pojechać.  Korzystając z okazji że łazienka była wolna, postanowiłam wziąć prysznic.  Szybko zabrałam swoje podstawowe rzeczy i udałam się do niej. Wszystko to trwało może z 1h. Gdy wracałam z łazienki już do swojego pokoju zauważyłam że drzwi do niego są uchylone..

Weszłam i zobaczyłam że Erik siedzi na moim łóżku. Przyglądał się mi uważnie. Podeszłam do szafy aby schować swoje rzeczy, naglę poczułam że ktoś stoi za moimi plecami, nie był to nikt inny jak on. Odwróciłam się do niego twarzą. Nie ukrywam że czułam lekki niepokój… Na jego twarzy malował się uśmiech.- złość we mnie wzbierała, gdy po raz kolejny słyszałem tą historię. Gdybym mógł, zabiłbym go w tym momencie. Spojrzałem ukradkiem na Arona, był przerażony, oczy mu się lekko zeszkliły ale nie odrywał od niej wzroku. Liv ciągnęła z trudem dalej…
Przybliżył się do mnie i…. pocałował w usta. Stałam jak otumaniona. Nie byłam świadoma tego co się zaraz stanie.  Po chwili całował mnie coraz ostrzej i był coraz bardziej nachalny. <patrzyła tępo przed siebie i opowiadała dalej. Zaczęła się trząść, więc postanowiłem ją przytulić. Drgawki trochę złagodniały, ale ona wciąż bawiła się rękawem od bluzy>. Powoli domyślałam się, co mnie czeka. Bluzę którą zdjął ze mnie rzucił w kont. Objął mnie w pasie i szepnął do ucha. „Dzisiaj będziesz tylko moja, już od dawna miałem na to ochotę. Spróbuj komuś tylko o tym powiedzieć, a obiecuję że tego pożałujesz.” Pchnął mnie w kierunku łóżka. Chciałam się wyrwać, ale on był silniejszy. Rzucił mnie na łóżko, a sam pobiegł do drzwi i zamkną je na klucz. Nim się otrząsnęłam i zorientowałam się że jestem na chwilę wolna, on już był obok mnie. Zaczął się rozbierać. Przez cały czas miałam zamknięte oczy i prosiłam aby mnie zostawił. Po chwili czułam jak ze mnie zdejmuję ubrania, zaczęłam krzyczeć i wołać ratunku. Lecz ten skutecznie mnie uciszył. Uderzył mnie w twarz i kazał się zamknąć. Za karę przywiązał moje ręce do łóżka, chciał jeszcze zakneblować usta ale stwierdził że nie będzie słyszał jak będzie mi przyjemnie…. No i stało się zgwałcił mnie, wsadził mi tą jego obleśną pałę, w moim własnym pokoju, w moim miejscu, gdzie chodź trochę czułam się bezpiecznie. Zabrał mi moją najcenniejszą rzecz jaką miałam, czyli czystość duszy i ciała.  Dziwne zawsze wyobrażałam sobie że pierwszy raz musi być cudowny <lekko się uśmiechnęła, lecz po chwili posmutniała>  jednak myliłam się.


 Teraz na samą myśl o tym, boję się. Gdy odchodził już po wszystkim, powiedział tylko że mój przyszły facet będzie ze mną miał dobrze. Zapowiedział że jeszcze się do mnie zgłosi, tylko musi nadarzyć się okazja. Wyszedł a ja zostałam sama. Czułam się brudna i upokorzona. Cały czas czułam jego brudne łapy na  moim ciele. Po tym wydarzeniu nie chciałam z nikim gadać. Zamknęłam się w sobie, żyłam we własnym świecie. Zaczęłam spotykać się z towarzystwem, z którym żadna matka nie chciałby wiedzieć swojego dziecka.

!![ Koniec skopiowanej historii z rozdziału 10!!!]!!

Nagle męski głos przerwał na chwilę Liv.

*Livv.. Nie wiem co mam powiedzieć.. Dlaczego mi kochanie nic nie powiedziałaś? Dlaczego nie zadzwoniłaś od razu?! Zabrałbym Cię stamtąd i ten Er… i ten chuj więcej by Cię nie tknął.!- mężczyzna nerwowo przejechał dłońmi bo włosach. Ja natomiast siedziałem dalej i słuchałem.

-Bałam się! Zagroził mi, że jeżeli coś pisnę pożałuje tego.

*I nikomu nic nie powiedziałaś?!- podniósł głos.

-Po jakimś czasie, wyjawiłam to matce.- spuściła wzrok.

*A ona co na to?- niecierpliwił się..

-A jak myślisz, dlaczego mam do niej taki stosunek i nie chce z nią gadać? Gdy powiedziałam jej, stwierdziła, że jestem żałosna i znowu coś sobie ubzdurałam. Stwierdziła też, że się mszczę za tatę i chcę zrobić wszystko aby jej rozwalić szczęśliwą rodzinę…- łzy popłynęły jej po policzku.

*Co to za matka, aby nie uwierzyć własnej córce!- Aron poderwał się z fotela i zaczął chodzić po pokoju.* Własne szczęście jest dla niej ważniejsze, niż bezpieczeństwo córki. Co za dziwka!- Spojrzeliśmy się na niego równocześnie. Nie słyszałem jeszcze z jego ust, aby kiedykolwiek padły takie słowa, ale chyba nie tylko ja.

-Później zaczęłam brać narkotyki, raz wpadłam i zostałam wysłana na terapię. W sumie dobrze się stało, bo było ze mną coraz gorzej. Jedynym plusem było tylko to, że spadła mi waga.- zaśmiała się pusto a mnie jej słowa przerażały.

*Liv, przestań. To nie jest plus. Wtedy dobrze wyglądałaś i nie miałaś z czego spadać. A co się stało, że znowu zaczęłaś?- brązowowłosy cały czas chodził po pokoju.

- W pewnej chwili wszystko mnie przerosło. Nowe miejsce, nowa szkoła, ludzie którzy zaczęli mnie w końcu  słuchać i rozumieć, odrzucona miłość i szantaż. Do pracy chodziłam, aby o tym wszystkim zapomnieć, aby nie myśleć. To była moja jedyna odskocznia. Ogólnie wszystko mnie przytłoczyło i do tego zmęczenie, nie wyrabiałam już… Przepraszam nie chciałam, znów zacząć brać!

Mężczyzna widząc smutek Liv i jej przygnębienie podszedł do niej i ją mocno przytulił. Ustąpiłem mu miejsca, a sam usiadłem na fotelu. Starałem sobie to wszystko przeanalizować.

*Liv? A o co chodziło z tym szantażem?- odparł troskliwie Aron

-Wujku już nie ważne. Wszystko się wyjaśniło. Obiecuję, że teraz będzie lepiej. Chcę się zmienić i.. przepraszam.

*Nie masz za co przepraszać. To ja powinienem Cię przeprosić, że nie było mnie wtedy kiedy tego najbardziej potrzebowałaś. Nie byłem dla Ciebie oparciem i…- mężczyzna dał lekko upust emocjom i po policzkach popłynęły łzy.

-Dlatego też nie chciałam Tobie o tym powiedzieć, abyś się nie obwiniał.. <szloch> To nie była Twoja wina, po prostu stało się.. pomimo że chciałabym cofnąć czas, ale nie da się..

Aron po raz kolejny przytulił ją. Otarł jej łzy i powiedział, żebyśmy już uciekali na górę a on w tym czasie zrobi nam obiad. Liv posłusznie weszła po schodach i po chwili zniknęła. Wtedy Aron wykorzystując ten moment, pociągnął mnie za ramie i odparł:

-Lysandrze. Mam do Ciebie sprawę. <kiwnąłem głową aby kontynuował> Widziałem jak bardzo się o nią martwiłeś i widzę, że Ci na niej zależy. Spraw aby przeszłość stała się naprawdę przeszłością a przyszłość była dla niej później pięknym wspomnieniem. Ufam Ci i mam nadzieję, że nie nadużyjesz tego zaufania.- patrzył na mnie z poważną miną, ale było w nich widać smutek i troskę.

-Miło mi to słyszeć z pańskich ust. Jest to dla mnie bardzo ważne, że mam u Pana poparcie. Zrobię wszystko aby Liv była w końcu szczęśliwa. Ale zanim tak się stanie, mogę sprawić jej lekki ból. <Aron zrobił wielkie oczy> Spokojnie. Po prostu podjąłem działania, które mają na celu zranić osobę która wciągnęła Liv po raz drugi w to bagno. To co zrobię, może sprawić, że Liv będzie smutna o ile coś do mnie czuje. Chodź w to wątpię. Kilka razy zawiodłem ją. Mam nadzieję, że mi to wybaczy.- Aron położył mi dłoń na ramieniu i ścisnął mocno.

-Po pierwsze, nie Pan tylko Aron. Nie lubię jak ktoś mi panuje, bo wtedy czuje się staro. A chyba nie jestem takim stary, co? <Uśmiechnęliśmy się razem. Liv była, znaczy jest strasznie podobna do swojego wujka. Jeżeli jej ojciec był taki sam jak jej wujek i ona, to zapewne złapałbym z nim kontakt> Po drugie, rób co należy. Oczywiście w granicach rozsądku. Zemścij się też i za mnie. Bo ona jest jedyną rodziną która mi została.  Powiem Ci coś w sekrecie. Lepiej powiedz Liv o swoich planach i niech ona zadecyduje czy tego chce. Bo jeżeli zrobisz coś wbrew jej woli, będzie jeszcze gorzej.

-Lys! Idziesz?- z góry krzyknęła smutno Liv.

-Tak, już chwileczkę. Tylko buty zdejmę.- odparłem szybko a Aron tylko się roześmiał.

-Okey!!- <tup, tup- trzyk (zamykające się drzwi)>

-Powiem Ci jeszcze jedno, tylko się nie podniecaj tą wiadomością.<Ludzie nie przestaną mnie chyba zaskakiwać, przynajmniej nie ta rodzina.> - Gdybyś nie był chodź trochę dla nie ważny, to nie pozwoliłaby Ci tutaj z nami dzisiaj siedzieć. Nie usłyszałbyś wszystkiego no i przede wszystkim zabrałaby rękę gdy  za nią złapałeś. <wytrzeszcz i burak> Co się tak dziwisz młody? Ja widzę więcej niż Wam młodym się wydaje. Tylko szkoda, że moja intuicja i wzrok zwiodły gdy była taka potrzeba. A teraz leć na górę, bo zaraz ze smutnej dziewczyny przerodzi się we wkurzoną dziewczynę. A wtedy nie jest taka słodka.- Oj wiem, o czym mówi. Gdy Liv jest wkurzona, to zupełnie inna osoba. Waleczna, uparta. Jej tęczówki robią się jakby jaśniejsze a brwi nabierają złowrogiego charakteru.

Uśmiechnąłem się jeszcze lekko do Arona i pognałem na górę. Zatrzymałem się tylko w połowie schodów i jeszcze raz spojrzałem na mężczyznę. Ten pomimo, że przed chwilą uśmiechał się i udawał lekko wyluzowanego, teraz opadł bezwładnie na kanapę, zakrył dłońmi twarz. Nie wiem czy płakał czy nie, wolałem go w tej chwili zostawić samego. Musi to wszystko sobie przetrawić. 

-<puk, puk>

-Wejdź Lys- cichy głosik odparł za drzwiami.


***
 "Zostań ze mną tej nocy
Aby te łzy mogły zalśnić na niebie
Zostań ze mną tej nocy
Spływające w dół diamentowe krople
Odzwierciedlają moje oczy"

***

Gdy wszedłem do pokoju, Liv leżała na łóżku i patrzyła w okno dachowe, w którym było widać przejrzyste niebo i migoczące gwiazdy. Podszedłem do łóżka, a ona pogładziła miejsce obok siebie, dając znać abym zrobił to co ona. Po chwili leżeliśmy razem.

-Może teraz ze mną porozmawiasz?- odwróciłem głowę w jej stronę. Nasze spojrzenia, spotkały się.

-Chyba powinniśmy..- odparła i znowu spojrzała w okno.

_____________________________________________________________________

Witam, witam ;) Odcinek miał być wczoraj, ale niestety nie wyrobiłam się. Za to jest dzisiaj w ten upalny dzień <umieram, zdycham i siedzę w lodówce>.
Kochani, powoli zbliżamy się do końca opowiadania "Nowe życie, nowa ja", ale spokojnie jeszcze kilka odcinków się pojawi około 5 może więcej. Jeżeli jest ktoś zainteresowany, to mogę podzielić się tym, że w mojej małej główce pojawił się pomysł na nowe opowiadanie z serii Słodkiego Flirtu. Nie wiem czy będzie jakieś oryginalne ale mam nadzieje że zupełnie inne. No więc, to są plany na przyszłość.
Kolejny odcinek postaram się dodać w niedzielę <daje sobie zapas od soboty do poniedziałku>. Ten zapas jest dlatego, że nie wiem czy wyrobię się, ponieważ wybieram się na jarmark staroci. <Wiiiii kolejne płyty winylowe do kolekcji jupiii!!!> Ale pocieszę Was, rozdział na pewno się pojawi.
Co do opowiadania. Przewiduje jeszcze jeden odcinek ze "smutnej" serii, reszta powinna być happy. :D Skoro już tu dotarłaś/eś to nie będę życzyć miłego czytania. ;) Ale za to: Dziękuję, że jesteś ze mną. :) Buziaki :**

sobota, 25 czerwca 2016

SF: Nowe życie, nowa ja. - Rozdział 28


"Wyparcie  to rodzaj zdrady, jej niby niepozorny wariant. Wyparcie nawet bardziej pozbawia związek sensu niż inne, spektakularne warianty zdrady. Wyparcie oznacza zlekceważenie, nielojalność." 
~Marta Fox

Dla lepszego czytania: xD



~Według Liv~ 


Biegłam prosto przed siebie. Głowa pękała w szwach od tysiąca myśli. *kurwa.. kurwa.. kurwa.. Czemy zawsze ja?! Jako dusza, która miała w coś się wcielić, mogłam wybrać pieprzonego królika, ale nie!! Liv musiała wybrać ludzką postać. Na co mi to było.!*

<BAHHHH>

-Co do cholery?!- grzmotnęłam dupą o chodnik.



-Jak zawsze subtelna. Co Ty tu robisz?- Spojrzałam w górę na moją „ludzką przeszkodę”. Oczywiście był to gbur Kastiel.  Kogo jak kogo, ale jego się tu nie spodziewałam.

-Szłam właśnie do domu Iris, ale ktoś musiał mi stanąć na drodze.- spojrzałam na niego zabójczym wzrokiem.

-Po pierwsze nie szłaś, tylko pędziłaś jak jakiś napalony dzik. No ja wiem, że tak działam na dziewczyny, no ale bez przesady <Kas uśmiechną się zadziornie a ja wywróciłam oczami> *Ehhh wróciła ta stara dobra menda* A po drugie, nie masz co iść do Iris, bo jej nie ma.- twarz chłopaka zrobiła się poważna i trochę posmutniała.

-Tak wiem że jej nie ma, bo jest w tej chwili u mnie.- chłopak zrobił zdziwioną minę.

-Ale jak to?

-Powiem Ci za chwilę, tylko muszę wziąć jej rzeczy.- odpowiedziałam mijając go i przechodząc przez furtkę.

-Pfff to życzę Ci powodzenia. Mnie wyjebali na zbity pysk i jeszcze do tego wyzwali od najgorszych.- powiedział to lekko podirytowany.

-No wiesz, nic mi nie grozi, ponieważ Ty tu jesteś, a po drugie mam ochotę komuś dzisiaj przywalić, więc niech oni się martwią.- Kastiel spojrzał się na mnie jak na dziwaka i prychną. Nie zdążyłam podejść do drzwi, a one się z impetem otworzyły.


-Czego tu znowu?- ojciec Iris był inny jak go poznałam. Aż tak zdenerwował się, że jego córka bez jego zgody zaczęła uprawiać seks?

-Dość miłe powitanie, nie ma co. Tak w ogóle to witam Pana. Przyszłam po rzeczy Pana córki.- powiedziałam to dość opanowanym głosem, pomimo że czułam na sobie wzrok ojca Iris i Kasa.

-Słucham? Ja nie mam córki! Wynoście się stąd, ale już. Nie chcę Was tu widzieć. A szczególnie tego dziecioroba.

Chciał zatrzasnąć drzwi przede mną, lecz mu na to nie pozwoliłam. Zdeterminowana, włożyłam rękę między drzwi a futrynę <tak wiem był to głupi pomysł>. Kastiel krzykną aby uważał. Poczułam tylko ból i poluzowanie nacisku drzwi na moją rękę.

-ASSSSSSS.- syknęłam z bólu, a ojciec Iris przerażony popatrzył na mnie.

-Zwariowałaś Liv!!- Kas podbiegł do mnie a ja tylko się spojrzałam na niego morderczym wzrokiem który dał mu jasno do wiadomości że ma się zatrzymać.

-Czy postradałaś głowę dziewczyno! Pokaż mi tą rękę- głos mężczyzny zmusił mnie, do wylądowaniu na ziemi.

-Niech mnie Pan nie dotyka! Proszę mnie posłuchać! Bo nie będę kilka razy powtarzać. Teraz grzecznie puści mnie Pan do środka i pozwoli zabrać rzeczy Iris…

-Ni…- przerwałam mu, cedząc przez zęby, też i z bóli jak i złości. Nienawidzę takich typów.


-PROSZĘ MI NIE PRZERYWAĆ! Wejdę i zabiorę rzeczy, a jak nie to pójdę na policję i oskarżę Pana o naruszenie mojej przestrzeni osobistej i napaść. Jak zajdzie potrzeba, on < pokazałam głowa Kasa> złoży zeznanie na moją korzyść.

Ojciec dziewczyny popatrzył się na nas i zrobił miejsce aby  przejść. Wzięłam Kasa za rękę i pociągnęłam w stronę pokoju Iris. W milczeniu szybko spakowaliśmy rzeczy. Po 10 minutach opuściliśmy pokój dziewczyny. Matka Iris patrzyła się na nas ze zdziwieniem, stojąc przy swoim mężu. Widać że miała trochę opuchnięte oczy. Najwidoczniej płakała. Gdy mijaliśmy małżeństwo, Kas zdążył wyjść a ja zatrzymałam się w drzwiach. Popatrzyłam się na nich z poważną miną, aby po chwili zaśmiać się w twarz..

-Według Państwa, jestem być może dzieckiem które w życiu gówno widziało i o życiu gówno wie. Pomimo tego, pozwolę sobie państwu coś powiedzieć…

-Liv! Chodź już!- Kas niecierpliwie wołał mnie.. nie zareagowałam i ciągnęłam dalej.

- coś powiedzieć.. Uważacie siebie za mega wierzących, którzy dobrze wykonują polecenia tego z góry. <wskazałam palcem na niebo>  Po dzisiejszej akcji jestem skłonna stwierdzić, że jesteście tylko i wyłącznie fanatykami, którzy nie myślą i ślepo podążają jakąś ścieżką. <mężczyzna chciał coś powiedzieć, ale ja jak to ja, nie pozwoliłam na to> Jeszcze nie skończyłam. Wasza córka jest wspaniałą dziewczyną i kobietą. Zawsze jest uśmiechnięta i chętna do pomocy. Ten o to człowiek <wskazałam na Kasa> co prawda bywa irytujący i potrafi wyprowadzić z równowagi tak, że chce się go zabić. Teraz nie żartuje. Nie jest święty, to prawda. Ale gwarantuje państwu, że nie skrzywdzi waszej córki i waszego wnuka lub waszej wnuczki. Będzie cholernie dobrym ojcem i te dziecko będzie z niego dumne i będzie go kochało bezgranicznie. <łzy popłynęły mi po policzku. Przypomniałam o swojej rodzinie z której nie byłam dumna, pomimo że w głębi serca tego chciałam>. Co z tego, że popełnili błąd i ze sobą przespali się? Ważne jest to, że darzą się uczuciem i chcą być ze sobą.  Uczeni mówią, że miłość jest w stanie przezwyciężyć wszystko. Ja w to wierzę! Są gorsze rzecz na świecie, które wypadałoby potępić. Chociażby gwałcenie córki swojej partnerki, która nie była niczemu winna. Przychodzenie do niej, jak tylko miało się ochotę i wpychanie w krocze swoich brudnych łap!. <wzrok utkwiłam na chwilę w ziemię> Albo takie, gdy rodzice pomimo błędu dziecka, wyrzucają je z domu, wyzywając przy tym od dziwek. <Spojrzałam prosto w oczy jej ojca. Zobaczyłam w nich pustkę i żal.> Każdy popełnia w życiu błędy, większe lub mniejsze. Trzeba dać szansę na poprawę i wspierać taką osobę. Nie odbierać jej nadziei na lepsze jutro, bo czasami jutra może nie być. Bo ktoś zechce się pociąć i odejść z tego świata. <pokazałam swoje nadgarstki, które ukrywałam pod różnymi grubymi skórzanymi bransoletkami lub frotkami sportowymi. Kobieta zatkała usta, mężczyzna wbił swój wzrok, a Kastiel wybałuszył swoje oczy jak żaba.> 

Więc proszę przemyśleć moje słowa i dać Iris drugą szansę. Stracić kogoś jest łatwo, ale odzyskać jest już trudniej. W tym momencie Iris będzie mieszkała u mnie. Nie proszę, żebyście od razu po moich słowach zmienili zdanie i polecieli do córki, chodź byłby miło. Proszę o przemyślenie tej decyzji. Ona państwa bardzo kocha i wydaje mi się że państwo ją też. Nie chcecie się tylko przyznać do tego, bo czujecie się zdradzeni i zranieni, ale ona też nie czuje się zbyt dobrze. Pańskie słowa zostawiły na jej duszy pręg który się nie zagoi. Być może zapomni o tym, ale kiedyś pewnie sobie przypomni. A teraz żegnam. Muszę iść do Iris.

Odeszłam powolnym krokiem mijając Kastiela a później bramkę. Wyładowałam trochę negatywnych emocji. Mam tylko nadzieję, że ta rozmowa coś da.  
Kastiel po chwili dołączył do mnie. Nie rozmawialiśmy ze sobą przez całą drogę. W końcu postanowiłam przerwać niezręczną ciszę i zapytać się o bardzo ważną rzecz.

-Yyy Kas?- zaczęłam niepewnie.

-Słucham Liv?- chłopak spojrzał na mnie a ja skierowałam swój wzrok przed siebie.

-Mam do Ciebie jedno pytanie. Mogę je zadać? *cóż za inteligentny początek rozmowy ehh*

-Wal! Nie mam nic do stracenia, ale pytanie za pytanie jasne?- kiwnęłam głową

-No więc… Czy Lysander się na mnie gniewa?-zaczerwieniłam się. Chłopak się lekko przytrzymał.

-Niee. Skąd Ci to przyszło do głowy małpo?- *znów mlon zaczyna*

-Tylko nie małpo, mlonie. Bo nie odwiedził mnie ani razu po tamtym cholernym dniu i nawet nie daje znaku życia…- głos lekko posmutniał.

-Ma jedynie żal o to, że nam nie zaufałaś i nie powiedziałaś o swoich problemach. Tylko wolałaś się wpakować w niezłe bagno!- spojrzał na mnie z wyrzutem.

-Ale Ty jesteś, nie odwróciłeś się... Ale mniejsza z tym, dlaczego Lys nie pochwalił się, że ma dziewczynę?- poczerwieniałam, a Kas zaczął krztusić się własną śliną.

-Hahah.. Co proszę?! Lys i dziewczyna? Hahahah -jeszcze trochę a tarzałby się po chodniku ze śmiechu. A moje serce zaczęło wariować i boleć.

-No bo widziałam dzisiaj jego z dziewczyną. Oni.. się całowali, dlatego pytam..- posmutniałam, a Kas spoważniał.

-<objął mnie ramieniem> Nie martw się Liv, na pewno to jakaś pomyłka. W sercu naszego romantyka zagościła.. jakby to powiedzieć po Lysiowemu.. inna muza, dla której jest gotów pisać serenady i śpiewać je, jak srający kot.- uśmiechną się aby dodać mi otuchy. Wyrwałam się jemu i poszłam przodem aby otworzyć furtkę.

-Być może to była ta jego muza.- odwróciłam się i wymusiłam uśmiech.

-Oj na pewno nie. Jego muza jest teraz z kimś innym..-podrapał się po swojej czuprynie.

-Skoro tak, to po co całował inną? To jest chore.. Wejdziesz do mnie na chwilę? Iris na pewno się ucieszy.- zakończyłam szybko temat i otworzyłam szeroko drzwi zapraszając chłopaka do środka.

-Chętnie, ale zanim wejdę to chciałem… Po prostu dzięki za miłe słowa i tak szczere.. nie spodziewałem się ich po Tobie.- chłopak przytulił mnie mocno.

-<chrząknięcie> yhym Nie przeszkadzam Wam może?- na dźwięk tego głosu zamarłam.


~Według Lysandra~

Poczułem nagle na sobie czyjś wzrok. Może to wzrok zwykłego przechodnia, ale wątpię. Te uczucie nie byłoby takie dziwne. Zerknąłem w stronę „dobiegającego cudzego spojrzenia”. Spostrzegłem, że przygląda się nam Liv.. Moje serce załomotało. Szybko odkleiłem się od ust Melanii. Zanim się otrząsnąłem, Liv, zaczęła biec w jakimś kierunku.

-Liv! Zaczekaj, to nie tak jak myślisz! Liv!!!- krzyczałem, ale nie reagowała. Co jak co, ale szybko biega.

Postanowiłem iść powolnym krokiem, aby to wszystko sobie poukładać. Co ta dziewczyna mgła sobie pomyśleć? No w sumie głupie pytanie. Sam pewnie widząc ją, całującą się z innym facetem, pomyślałbym że są razem czy coś.. Ehh

W oddali zobaczyłem jak Liv wpada na Kasa i zaczyna z nim  rozmawiać. *Dlaczego się ze sobą spotkali? Czego on od niej chce?* Postanowiłem podejść bliżej aby co nie co podsłuchać. Pech tak chciał, że ta dwójka ruszyła w stronę domu Iris. Zaintrygowany całą tą sytuacją, podbiegłam do ogrodzenia i przeskoczyłem je. Ustałem przy  rogu zewnętrznej ściany domu dziewczyny, aby było lepiej słyszeć.
T
o co się działo i to co usłyszałem ścięło mnie z nóg. Rodzice Iris, wywalili ją z domu. Liv cięła się… To już za wiele muszę z nią szczerze pogadać. O tym co się stało i o tym co usłyszałem.
Postanowiłem teraz odejść i dotrzeć do domu czarnowłosej przed nią samą. Niestety byli szybsi. Chciałem poczekać aż Kas sobie pójdzie, ale chyba miało to nie nastąpić.  Zamiast iść do domu postanowił ją przytulać.. Coś się we mnie zagotowało. Lekko zdenerwowany podszedłem do nich.


-<chrząknięcie> yhymmm Nie przeszkadzam Wam może?- Liv spojrzała się na mnie i szybko wyszła z uścisku Kasa. Przez tą chwilę zdążyliśmy wymienić się  przez spojrzenia, stertę pretensji i żalu. 

_______________________________________________________________
Wybaczcie, że tak późno, ale w dzień nie miałam ochoty na pisanie z powodu takich cholernych upałów. W takie dni wolałabym zamknąć się w lodówce i tam siedzieć. 
Cóż krótki rozdział, być może Was nie zaskoczy, więc za to z góry przepraszam, no i do następnego rozdziału. Nie wiem jeszcze kiedy się pojawi. Być może we środę. Pozdrawiam i buziaki ;*

wtorek, 21 czerwca 2016

SF: Nowe życie, nowa ja.- Rozdział 27


 "Każdy mój błąd to szansa na nową drogę. Tylko ode mnie zależy, czy skorzystam z niej."

~Według Liv~

Minął już tydzień, odkąd wróciłam ze szpitala. Moje relacje z Aronem uległy ochłodzeniu. Jest mi z tym cholernie źle, że zawiodłam jego zaufanie, ale sama się o to prosiłam. Co prawda, dopytywał się mnie, dlaczego sięgnęłam po te gówno, ale co ja miałam mu powiedzieć: No wiesz Aron, sięgnęłam po nie bo już nie dawałam sobie rady.  Wpadłam w szpony szantażysty, tylko dlatego, że nie chciałam aby ktoś się dowiedział co czułam do Kastiela, a także żebyś Ty nie dowiedział się, że byłam gwałcona przez własnego ojczyma. Moja matka przyjęła jego stronę bo własnej córce nie wierzy, a ojciec zmarł przez nią, bo tej zdzirze zachciało się pieprzyć po kątach i stękać, bo jakiś oblech  wsadzał jej i dawał rozkosz? Może właśnie powinnam mu to powiedzieć. Przynajmniej wyrzuciłabym to z siebie, ale… On i tak obwiniał się, że sytuacja ze śmiercią brata go przerosła i zamiast zostać z nami wolał uciec daleko ode mnie.. Ta informacja bardziej dobiłaby go. Dlatego postanowiłam znowu milczeć.



To tyle jeśli chodzi o relacje z Aronem. A co do reszty moich znajomych? No cóż… Z jednymi, moje relacje się polepszyły np. z Rozą bardzo się do siebie zbliżyłyśmy, pomimo że jest o rok starsza, to wcale tej różnicy nie widać. Bardzo dobrze mnie rozumie i wspiera. Osobiście staram się to samo czynić względem niej, ale nie wiem czy mi to wychodzi. W innych okolicznościach, cieszyłabym się, że zyskałam nową przyjaciółkę, ale nie jest mi wcale do śmiechu. Gdy  Kastiel wybiegł ze szpitala jak poparzony a Lysander zaraz za nim,  od tamtej pory już ich nie widziałam.. Widziałam, że tak będzie.. No nic najwidoczniej stworzona jestem do samotności i użalania się nad sobą…

Z rozmyślań wyrwało mnie pukanie do drzwi.

*Puk puk.

-Proszzzzę!- Drzwi się otworzyły, a do pokoju weszła rudowłosa..

*Hej, mogę poprzeszkadzać?- weszła niepewnie do pokoju.

-Yyy.. hej.. <podniosłam swoje zwłoki z łóżka i usiadłam opierając się o oparcie> Co Ty tu robisz Iris? Nie powinnaś być w szkole?- spojrzałam się na jej brzuch. Było już widać krągłości w końcu to 4 miesiąc.

*Powinnam, ale nie mogłam usiedzieć w miejscu. Powiedz mi.. Jak się czujesz Liv?- materac obok mnie lekko się ugiął pod ciężarem dziewczyny.

-To chyba ja  powinnam się o to zapytać kochana. Widzę, że nasze maleństwo już rośnie. <położyłam dłoń na jej brzuchu> Jesteś jakaś blada. Co się stało?- spojrzałam na dziewczynę pytającym wzrokiem. Iris spuściła wzrok i zaczęła płakać. Zszokował mnie ten widok, ale szybko się otrząsnęłam. -Matko Iris.. Mów o co chodzi ale już!! – objęłam ją, dodając jej przy tym otuchy.

*No bo.. <chlip> No bo.. jestem bezdomną..<chlip,chlip>- moje źrenice rozszerzyły się natychmiast.

-Jak to? Beeee….zdomna?- ledwo wydukałam te słowa.

*Bo póki mój brzuch nie był widoczny to nic nie mówiłam rodzicom. <Chlip> Nakładałam luźne ubrania, bo bałam się ich reakcji i słusznie. <Dziewczyna wciąż szlochała a ja mocniej ją przytuliłam. Do mich oczu też zaczęły napływać łzy> Gdy się dzisiaj przebierałam do pokoju weszła mama, no i się zaczęło. Zawołała ojca, on się wkurzył i ona też. Kazali mi się wynosić z domu, bo nie będą tolerować seksu przed ślubem i nie będą utrzymywać dziwki i jej dzieciaka. Wywalili mnie z domu tak jak stałam, nawet nie zdążyłam się spakować. Nie miałam pojęcia gdzie iść. Jakimś dziwnym trafem nogi zaniosły mnie aż do Ciebie. Nie masz do mnie o to żalu?? – spojrzała na mnie swoimi czerwonymi, opuchniętymi oczami.

-Co Ty gadasz? Zawsze możesz na mnie liczyć. Cieszę się, że przyszłaś.<przytuliłam się mocno i zaczęłam gładzić po włosach> Nawet nie wiem co Ci powiedzieć, ale wiem jak musiałaś się czuć, bojąc się im cokolwiek powiedzieć. Kastiel o tym wie?-mówiłam lekko ściszonym głosem.

*Nic nie wie. Nawet nie miałam siły go poinformować. Teraz jest zajęty pilnowaniem Lysandra, aby czegoś głupiego nie zrobił.- serce zaczęło mi mocniej bić, gdy usłyszałam jego imię.

-Jak to pilnować? Dlaczego miałby pilnować Lysa?

*Ty nic nie wiesz? Wkurzył się na Nataniela, że ten…. Spowodował że zaczęłaś ćpać. Chcę się na nim zemścić i dlatego Kas pilnuje go, by ten nie zrobił czegoś głupiego.- mówiła powoli patrząc na moją reakcje. A ja patrzyłam znowu w jakiś punkt, odcinając się od świata. *Lysander. Zemścić się za mnie. Co się kurwa dzieje. Teraz Iris bez dachu nad głową.* Poczułam jak Iris mnie szturcha. Spojrzałam się na nią tępym wzrokiem.- Liv.. powiedz mi.. Dlaczego Ty, taka fajna dziewczyna zaczęłaś brać? Bądź szczera, pomimo że może to być trudne.



Wypuściłam powietrze i opadłam na łóżko. *Chyba zasługuje na całą prawdę i historię. Ona mi zaufała, to teraz ja powinnam jej zaufać*  Wszystko zaczęło, zanim tutaj się pojawiłam…
Opowiedziałam całą historię dziewczynie, mając przy tym zamknięte oczy. Nie chciałam widzieć jej reakcji.  Powiedziałam nawet o tym, co było tamtego wieczoru u niej na imprezie, co zaszło między mną a Kasem. Dlaczego znowu zaczęłam brać i ukrywałam to wszystko. Po skończeniu opowiadania zapadła cisza, usłyszałam tylko cichy szloch i otworzyłam oczy.

-Iris?!  Dlaczego Ty płaczesz?

*Bo nie wiedziałam, że tyle przeszłaś. Płaczę też ze złości, że nic nie powiedziałaś. Ale dziękuję Ci, że w końcu odważyłaś się mi to wyznać.- padła obok mnie i przytuliła.- Dziękuję że jesteś.- łzy popłynęły mi po policzku ze szczęścia.

- A teraz mam pomysł. Idę po Twoje rzeczy do Twojego domu i będziesz mieszkać tutaj, tak długo jak będziesz chciała. Jasne?! I dosyć płakania na dzisiaj. Teraz zostajesz tutaj a ja idę.

*Hihi okey, tylko nie zdziw się, jeżeli i oni Cię wywalą z domu.- uśmiechnęła się smutnie.
Wstałam szybko z łóżka, nałożyłam swoją ulubioną bluzę i podbiegłam pod drzwi. Odwróciłam się jeszcze do dziewczyny i się do niej uśmiechnęłam.



-Nie martw się Iris. Zaraz wrócę.
Chciałam otworzyć drzwi, ale.. były lekko uchylone. *Co jest kurwa?!*. Pociągnęłam za klamkę a tam, stał…. oparty, blady Aron.. Nogi mi się  ugięły gdy go zobaczyłam. *Jak długo tu stał? Ile słyszał?

-Aaron? Jak długo tu stoisz?- podniósł wzrok na mnie a potem spojrzał na siedzącą przestraszoną Iiris.  

*Wystarczająco długo, aby usłyszeć całą prawdę… <Głos mu się załamał> Chciałbym z Tobą porozmawiać, ale najpierw idź do domu Iris i weź jej rzeczy. Ja w tym czasie przygotuje dla niej pokój gościnny.- odwrócił się i powolnym krokiem poszedł w stronę schodów.

-Przepraszam i dziękuję.- wujek się zatrzymał i posłał mi lekki uśmiech. Po czym zszedł na dół.
Posłałam uśmiech speszonej Iris i powiedziałam, że zaraz wrócę.

Na podwórku było dość zimno, ale to dobrze. Przynajmniej chłodne powietrze koiło moje rozgrzane ciało. Moja głowa zaczęła mnie boleć od tych wszystkich myśli. Myślałam, że najgorsze czeka mnie dopiero w domu kiedy wrócę. Ale to co zobaczyłam, zaskoczyło mnie jeszcze bardziej.



 Stałam zamurowana i z moim sercem zaczęło się dziać coś dziwnego.  Uciekłam stamtąd tak szybko, jak było to możliwe. Za sobą słyszałam tylko stłumione wołanie, albo krzyczenie. Nie wiem…


*Liv!!! Zaczekaj, to nie tak jak myślisz!! Liv!!!! 

Ciąg dalszy nastąpi....

_____________________________________________________________________

Cześć i czołem. ;) No i znów kolejny rozdział z Liv, która ma wciąż jakieś problemy. Czy w końcu jej życie się rozjaśni i przestanie się użalać nad sobą? Któż to wie. Wszystko się okażę już niebawem. Jedno jest pewne, najgorsze już za nią. 
W następnym rozdziale <który przewiduje na sobotę, najpóźniej na niedzielę>, dowiecie się co takiego zobaczyła Liv i dlaczego uciekła.  Pozdrawiam i dzięki że jesteście wciąć tutaj. :**

niedziela, 12 czerwca 2016

SF: Nowe życie, nowa ja.- Rozdział 26

Rozdział 26

Czasami jeden gest... jedno słowo... jedno spojrze­nie... potrafi odwrócić bieg naszego życia.
-Drider

~Według Lysandra~

Cały czas biegłem za Kastielem, lecz ciężko było mi go dogonić. Lecz cóż się dziwić, on zawsze był szybszy w ucieczkach. Nawet wtedy, gdy goniła nas policja. Tak dobrze słyszycie. Nie byłem takim grzecznym chłopcem, jak mogłoby się wydawać. Mam wiele za uszami, ale o moich przewinieniach wiedzą tylko Leo, Kastiel i Iris. Im najbardziej ufam, chociaż jest jeszcze jedna osoba, której mógłbym zaufać i z pewnością nie zdradziłaby mnie. Szkoda, że nie działa to w dwie strony, ale nie czas na roztrząsanie, trzeba powstrzymać Kastiela.

-KAS!!!!! KAS!!!!!- biegłem co sił w nogach, zdzierając przy tym swoje gardło.

-ZOSTAW MNIE!! MUSZĘ DORWAĆ CHUJA!- pełen złości odkrzykną. Ludzie z oburzeniem patrzyli na naszą biegnącą dwójkę.

Po chwili znaleźliśmy się pod domem blondasa. Kastiel nie czekając dłużej przeskoczył ogrodzenie i skierował się w stronę drzwi. Nie czekając dłużej poszedłem w ślady przyjaciela. Kastiel zaczął walić w drzwi wejściowe.

-KAS! Uspokój się. Tu mieszkają jego rodzice, zaraz wezwą policję.- starałem się opanować głos.

-CHUJ MNIE TO! Rozszarpię go…- wycedził przez zęby.

-Powiesz mi o co chodzi?!- walnąłem Kasa w ramię, ten momentalnie się odwrócił. Jego oczy były przepełnione nienawiścią.

-Jak to o co..- nie zdążył skończyć zdania bo drzwi frontowe się otworzyły. W drzwiach stała młodsza  siostra Nataniela, Amber. Dziewczyna jest jego przeciwieństwem. Przy ludziach udaje twardzielkę, chamską damę. Wywyższa się, ale w gruncie rzeczy nie jest taka zła.

-O chłopaki co Wy tu robicie? Pewnie zrozumiałeś, że to mnie kochasz co?- z ironicznym uśmieszkiem zwróciła się do Kasa. Ona od dawna się w nim podkochiwała, ale on nie był zbytnio nią zainteresowany. Jedno co ich łączyło to jedna przypadkowa noc, której później żałował. Kas popatrzył na nią z politowaniem.

- Gdzie on jest?! Gdzie jest twój popieprzony brat?!- czerwono- włosy oparł się o futrynę i patrzył na nią.

-Uważaj co mówisz o moim bracie! Czego od niego chcecie?- z jej twarzy znikł uśmiech.

-Nie twój zasrany interes! Gdzie on jest!-  szturchnąłem go w ramię a ten tylko spojrzał na mnie.

-Nie ma go. Poszedł ze swoją dziewczyną na randkę.- odparła obojętnym tonem.

-Ten gnój ma jakieś uczucia?! <wybuchł śmiechem> Powiedz temu czemuś, że mam z nim to pogadania. Chyba że,… chce aby coś stało się  jego pięknej dziewczynie. Melania ma na imię, mam rację? <dziewczyna patrzyła zdziwiona i na jej twarzy zagościł niepokój> A i jeszcze jedno, dla jego wiadomości. Liv leży w szpitalu, ledwo została odratowana! Pewnie ta informacja go zainteresuje. Jeżeli chce wojny będzie ją miał. Żegnam.- po tych słowach odwrócił się, wyminą mnie i odszedł. Dziewczyna najwidoczniej była w niezłym szoku, patrzyła się na mnie tępym wzrokiem. Ja tylko skinąłem głową na pożegnanie i dogoniłem przyjaciela.

-Kas, stój! <chłopak momentalnie zatrzymał się i odwrócił> Stary, jakby nie patrzeć, jesteśmy wciąż kumplami i wiesz że wszystko możesz mi powiedzieć. Więc o co chodzi? Co Nataniel ma wspólnego z Liv i z Twoją reakcją?

Chłopak wciąż milczał i patrzył się na mnie. Zaczęło gotować się we mnie.

-Powiedz coś do cholery!- odrzekłem już wkurwiony. Z Kastiela uleciała już złość, lecz na jego twarzy zagościła bezradność.

-Dobra powiem Ci, ale chodź do parku bo tu za dużo ludzi.

 Skierowaliśmy się w stronę pobliskiego parku. Nie było tam za dużo ludzi, więc szybko znaleźliśmy wolną ławkę z zacisznym miejscu. Żeby nie fakt, że jestem tu z nim i w takich okolicznościach, to stwierdziłbym że to miejsce jest całkiem romantyczne. No ale cóż na moje szczęście wolę dziewczyny.

-No więc stary mów. Teraz masz okazję i nie wykręcisz się że ludzie słyszą. Masz mi wszystko, rozumiesz wszystko powiedzieć.- usiadłem obok niego obierając swoje łokcie o kolana. Kastiel niedbale z rękoma w kieszeni, siedział na ławce i patrzył przed siebie.

-<chwila milczenia i głośne westchnięcie> No więc.. Pamiętasz Debrę? < kiwnąłem głową> I zapewne pamiętasz, że już nie żyje. <ponownie kiwnąłem głową>. Nikomu nie opowiadałem z jakich przyczyn umarła bo stwierdziłem, że taka informacja powinna pozostać między mną, jej rodziną a nią. Sam pamiętasz, że długo nie mogłem pozbierać się po jej śmierci i na jakiś czas wyjechałem. A wyjechałem dlatego, że znalazłem się na odwyku. < spojrzałem się na niego zdziwiony, *Co on pieprzy, przecież mówił że pojechał do rodziny*> Nie patrz się tak na mnie stary, nie jest mi łatwo o tym mówić. Wstydziłem się do tego przyznać. Przez zespół i przez to że Debra była tak nakręcona na wielką karierę, sięgnęliśmy po narkotyki. Pomógł na w tym Nataniel.

-Że co proszę! Możesz głośniej! Bo chyba nie dosłyszałem- wybuchłem.

-Nie przerywaj mi, jeśli chcesz wszystkiego się dowiedzieć. <podniósł głos> Tak dobrze słyszałeś. Nataniel nam pomógł, bo ona zajmuję się dilerką. Oczywiście nie osobiście. Ma swoich „pomocników”. Pewnego razu gdy wróciliśmy z trasy koncertowej, Debra dostała telefon o dodatkowym koncercie. Była cholernie zmęczona jak i my wszyscy. Postanowiła się wspomóc. Nataniel sprzedał jej jakąś dziwną, nową mieszankę po której miała wyluzować i poczuć się dobrze. No i w sumie tak było, jak blondas mówił. Była ostra jazda. Niestety Debrze taki stan spodobał się i zaczęłam brać tego więcej i więcej. Z początku towarzyszyłem jej, chodź brałem w mniejszych ilościach. Tego dnia gdy zmarła, byliśmy po próbie. Ja wraz z chłopakami spaliśmy na kanapach, gdy się obudziłem nie mogłem znaleźć Debry, więc postanowiłem ją znaleźć no bo… no bo miałem chcice. <Przewróciłem oczami> Wyszedłem z budynku i zobaczyłem blondasa jak wychodzi z ciemnej uliczki. Nic nie mówiłem tylko  poszedłem w tamtym kierunku. Bo jakichś 5 minutach doszedłem do miejsca. Wołałem ją ale nikt nie odpowiadał. Nagle zobaczyłem lekko zarysowaną siedzącą sylwetkę. Podbiegłem i zaświeciłem telefonem. To była ona. W ręku miała jeszcze saszetkę tego wynalazku, ale obok niej leżały już 3 puste. Przeraziło mnie to i coś mnie tknęło. Zacząłem potrząsać nią, ale nie reagowała. Na początku myślałem, że to chwilowy stan, ale sprawdziłem jej tętno.. Nic nie czułem, jej skóra była blada i zimna… Nie wiedziałem co mam robić, wpadłem w panikę. Walczyłem ze sobą wewnętrznie, bo wiedziałem, że gdy zadzwonię po policję a jej nic nie będzie to sprowadzę na nią kłopoty, ale jak coś się stanie to ja będę je miał i wyrzuty będą mnie  męczyć do końca życia. Więc zadzwoniłem. Policja i karetka szybko przyjechała… Stwierdzili zgon i jako przyczynę napisali że przedawkowała i była pod wpływem alkoholu. Przez taką mieszankę, jej serce nie wytrzymało… Pytali mnie, co się stało? Dlaczego ją szukałem? Czy miałem z tym coś wspólnego? Na żadne pytania nie mogłem odpowiedzieć. I tak oto byłem ciągany po policjach. Po pogrzebie poszedłem do Nataniela, aby mu to wygarnąć.


 Ten stwierdził tylko, że nie ma z tym nic wspólnego i żebym się ogarnął. Więc odpuściłem.. <Cały czas patrzyłem  na Kasa zdziwiony i wkurzony> Później było parę incydentów, że znów sięgnąłem po narkotyki, ale na szczęście ktoś mi pomógł. Dzięki tej osobie znalazłem się na odwyku i teraz jestem czysty… To cała historia.

- Jesteś cholernym hipokrytą wiesz?! Niby jesteśmy kumplami a o takich rzeczach nie powiedziałeś?! Cały czas myśleliśmy, że samochód ją potrącił. Co jeszcze było kłamstwem co?!- wstałem z ławki i kopnąłem kamień.

-Lys przepraszam, zrozum. Było mi wstyd. Cholerny wstyd za to co się stało. Cały czas siebie obwiniam, że nie powstrzymałem Debry i jeszcze w tym uczestniczyłem. Nie wiesz jak to jest, żyć z myślą, że ktoś umarł, ktoś bardzo bliski a ty nawet  temu nie mogłeś zapobiec bo wtedy liczyło się coś innego! <Oczy Kasa zaszły łzami. Pierwszy raz od śmierci Debry widziałem go w takim stanie> Ale cóż muszę z tym żyć. Najgorsze jest to, że popełniam błąd za błędem. Poczułem coś do Liv.. i ją straciłem, przez własną głupotę. Przespałem się Iris. Z jednej strony coś mnie do niej ciągnęło ale z drugiej myślałam o Liv. Teraz okazuje się, że będę ojcem. JA rozumiesz? JA BĘDĘ PIEPRZONYM TATUSIEM! Jaki ja przykład dam temu dzieciakowi? No jaki? On nie jest niczemu winny. Tylko ja…

Kas schował twarz w dłoniach i tak siedział. Zrobiło mi się go szkoda. W sumie nie wiem jak to jest stracić kogoś bliskiego na zawsze. Być może postąpił bym tak samo jak on. Przysiadłem obok niego i poklepałem go po ramieniu.

-Słuchaj Kas. Jesteś skończonym draniem i o tym dobrze wiesz. Trudno, co się stało, to się nie odstanie. Najważniejsze jest to, co będzie. Zapomnij o przeszłości i skup się lepiej na teraźniejszości i przyszłości. Byliśmy kumplami i jesteśmy. Zawszę Ci pomogę, ale żeby komuś pomóc,  trzeba być szczerym. Nie zapominaj o tym. A jeśli chodzi o Twoje ojcostwo, to wiesz co myślę? Że będziesz zajebistym ojcem, teraz może tak nie uważasz, ale to się zmieni gdy poczujesz ciepło tego dzieciaka i usłyszysz bicie jego serca. Lecz za nim to nastąpi musisz przekonać Liv… < zaczerwieniłem się> Znaczy Iris do tego, że zasługujesz na miano ojca. Ona sama jest przerażona tym co nastąpi, musi poczuć że ją wspierasz i  że może na Ciebie liczyć. Bo w sumie zawsze mogła jak byliście przyjaciółmi. Więc zapnij te swoje krzywe dupsko i pokaż że na nią zasługujesz. <chwila ciszy> Tak sobie myślę, że Wy nawet do siebie pasujecie. <Kas spojrzał się na mnie jak na idiotę> No co? Taka prawda. Macie tak samo popieprzone banie.- czerwono- włosy mimowolnie zaczął się śmiać.

- Dzięki stary, od razu mi ulżyło że Ci o tym powiedziałem. Yyy słuchaj..

-Tak?- spojrzałem zaciekawiony. Na jego twarzy pojawiło się zmieszanie.

-Czy Tobie… Czy Tobie podoba się Liv?- spoważniał

-Dlaczego o tym chcesz rozmawiać?

-Skoro już tak ze sobą szczerze rozmawiamy.. No bo wiesz, ja swoją szansę już straciłem a zresztą muszę skupić się na swojej nowej dziewczynie i przyszłej matce mojego dziecka. A jedynym facetem, godnym mojego  miejsce- jesteś Ty. <zacząłem kaszleć>. No co? Znam Cię i wiem że nie skrzywdziłbyś jej  a wręcz zrobiłbyś  wszystko, żeby była szczęśliwa. Wiem, że ciężko jest Ci zapomnieć o Rozie, no ale może warto. W sumie tak nad tym się zastanowić to pasujecie do siebie.- mówił to poważnym tonem.

-Wiesz co, złość wypaliła Ci wszystkie komórki które odpowiadały za racjonalne myślenie. Nie no, a tak serio to chyba nawet coś do niej czuje. Tylko jestem zawiedziony i wkurzony na nią.

-Wiedziałem. Lysiuuu się zabujał.. Oł jeee <Kas klasną w dłonie, a ja pokazałem mu że ma się leczyć> Ale chwila, dlaczego wkurzony i zawiedziony?- spoważniał.

-Po pierwsze, przez Ciebie straciliśmy ze sobą kontakt. Ona w tym czasie wpakowała się w jakieś bagno. Zamiast nam powiedzieć, że coś jest nie tak, brnęła dalej. Wiesz co mogło by się stać, gdybyśmy na czas nie znaleźli jej?! Jak  tylko  dorwę tego drania który ją w to wkręcił… Zabije go chyba normalnie <podniosło mi się ciśnienie i walnąłem pięścią o pień drzewa. Kas zrobił dziwną minę którą przyciągnęła moją uwagę> Yyy.. Kas co się dzieje..?- spytałem niepewnie

-Nie nic, nic. Nie powinienem Ci o tym mówić.- spojrzał gdzieś w bok.

-Mów! O co chodzi?

-No bo Roza wiedziała o wszystkim to po pierwsze. <Serce zabiło mi mocniej> O niczym nie powiedziała, bo Liv prosiła ją, aby nikomu nie mówiła w zamian za to miała z tym skończyć.

-Właśnie widzę jak skończyła!

-Liv powiedziała Rozie kto ją w to wciągnął, tylko że ona nie zna przyczyn dlaczego.- zrobiłem wielkie oczy jakby ktoś mi w dupę wsadził kij.

-Mów kim on jest?!

-A myślisz dlaczego wkurzyłem się i pobiegłem do domu blondasa?! Te zdarzenie mi o wszystkim przypomniało co było. Chciałem z nim pogadać aby zostawił ją w spokoju…. Lys…?!- ta wiadomość wprowadziła mnie w osłupienie. Na początku zbladłem a później moja twarz przybrała kolor włosów Kasa.

-Na… Na…Nataniel za tym stoi! <brązowooki kiwną głową z poważna miną> Niech ja go tylko dorwę! Albo nie, sprawie by cierpiał równie mocno jak Liv!- wycedziłem przez zęby.

-Lyss.. przerażasz mnie. Co chcesz zrobić.-patrzył na mnie z niepokojem.  



-Dowiesz się w swoim czasie.. Będzie mi potrzebna Twoja pomoc i wiedza na temat jego dziewczyny… A teraz wybacz, muszę pobyć trochę sam.. Więc cześć przyjacielu.- z mordem w oczach ruszyłem przed siebie, zostawiając Kasa samego. 

______________________________________________________________

Witajcie. Z góry przepraszam, za takie opóźnienie. Rozdział miał być dużo, dużo wcześniej, ale przez liczne kolokwia nie miałam kiedy do tego zasiąść, a jak miałam już czas to brakowało weny i chęci. No ale oto pojawił się kolejny rozdzialik. Tym razem tylko z perspektywy Lysa. Mam nadzieję że chodź trochę się spodoba. Kolejny rozdział pojawi się być może pod koniec tygodnia, albo po 23 czerwca, dlaczego? Ponieważ nadeszła sesja i jest trochę nauki, więc wybaczcie mi. ;) W wakacje postaram się nadrobić zaległości i dodawać rozdziały w miarę co tydzień. Pozdrawiam ;)