poniedziałek, 29 lutego 2016

SF: Nowe życie, nowa ja.- Rozdział 19

Rozdział 19 

Poniedziałek nadszedł dużymi krokami. Był to pierwszy dzień po mojej chorobie. Nie szłam do szkoły z taką ochotą co wcześniej. Można powiedzieć, że dzisiaj zaczynam wszystko od nowa. Znowu byłam sama, wśród ludzi którzy byli zupełnie mi obcy. Czy żałuję słów, które wypowiedziałam przy ostatniej rozmowie z Lysem? Cholernie, lecz czasu nie cofnę. Nie chciałam psuć relacji które wytworzyły się przez wiele lat między Iris, Lysem i Kasem. Zapewne powiecie, że jestem śmieszna, bo co mogłaby zrobić taka dziewczyna jak ja. Jednak w głębi duszy czułam, że postąpiłam słusznie. Pomimo, że serce  było zagubione.
*
Dzisiaj postanowiłam jednak się przejść do szkoły. Potrzebowałam świeżego powietrza i trochę czasu dla siebie. Pożegnałam się z wujkiem i ruszyłam.
Był to słoneczny poranek, ptaki swoim cudownym śpiewem zapełniały ciszę uliczną. Minęły mnie dzieci, które biegły na autobus który nadjeżdżał. Uśmiechnęłam się do siebie, przypominając sobie czasy kiedy to mój tato prowadził mnie za rękę do szkoły. Czasami w takich chwilach żałuję, że nie można cofnąć czasu. Chodź na chwilę.

-Liv!!- ktoś krzykną za mną za plecami. Obejrzałam się i zobaczyłam biegnącego za mną Armina.

-O cześć Armin.<uśmiechnęłam się do niego życzliwie>. Co tak pędzisz? Goni Cię ktoś?

-Hej, hej.<chłopak przytulił się do mnie> Wychodziłem właśnie na autobus i zobaczyłem jak idziesz. Myślałem, że będziesz czekać na autobus, jednak Ty wybrałaś inaczej. Więc pomyślałem, że dołączę.-mówił to szybko ledwo dysząc.

-Będzie mi miło jak dotrzymasz mi towarzystwa. Mogę stwierdzić jednak, że sport nie jest Twoją najmocniejszą stroną, co?- zachichotałam

-Bingo gwiazdo! Nienawidzę wszystkiego co jest związane ze sportem. Znam ciekawsze zajęcia od biegania na przykład.

-Ciekawa jestem jakie? Albo nie mów, niech zgadnę. Gry?
-Brawo. Gry mą miłością a sport przeszłością.- wyszczerzył swoje śnieżnobiałe zęby. Jego uśmiech był uroczy.

Nasza rozmowa trwała aż do bram szkoły. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Przeważnie o grach. Tak się złożyło, że mieliśmy okazję grać w podobne, więc mogliśmy wymienić się spostrzeżeniami. Miło mi się z nim rozmawiało. W oddali zobaczyłam stojącego Kasa i Lysa. O czymś rozmawiali było widać, że Kas był czymś wkurzony. Ale co mnie to obchodziło. Wolałam teraz tamtędy nie przechodzić.

-Wiesz co Armin, ja Cię teraz muszę opuścić. Wybacz.- uśmiechnęłam się przepraszająco

-Co? Do nich lecisz?<wskazał głową na chłopaków z lekko pretensją w głosie>

-Nie. Nasz kontakt się urwał i nie chcę teraz tam iść. Sam rozumiesz. Muszę się gdzieś schować na czas przerw.- chłopak lekko się zdziwił ale nie dopytywał o co chodzi.

-W takim razie okey. Widzimy się później? – zaskoczył mnie tym pytaniem

-Z przyjemnością. To do następnej przerwy?

-Ok!!!!!!!!- krzykną, ludzie spojrzeli się dziwnie na nas.

-Armin! <mówiłam przez zęby> Wiesz, że nie chciałam aby ktoś mnie zobaczył.

-Upssss, zapomniałem. Dobra to leć chowaj się, jak coś zatrzymam ich.- popchną mnie w stronę ulicy.

Pech tak chciał, że moją obecność zauważyli i oni. Kas ruszył w moją stronę, pomimo, że Lys chwycił go za rękaw. Ten wyrwał się z jego uścisku. Długo nie czekając na rozwój wydarzeń pobiegłam w stronę ulicy i zaczęłam biec wzdłuż ogrodzenia szkoły. Słyszałam jak Kas za mną krzykną ale nie odwróciłam się. Zniknęłam za rogiem. Postanowiłam przeskoczyć przez płot ponieważ nie był taki wysoki. Przerzuciłam plecak na drugą stronę a sama zwinnie wdrapałam się na górę i zeskoczyłam. Gdy byłam już po drugiej stronie usłyszałam tylko ciche „kurwa, gdzie ona się podziała”. Odetchnęłam z ulgą. Podeszłam parę kroków i ustałam w miarę mało widocznym miejscu. Sięgnęłam do ocznej kieszeni plecaka i wyjęłam paczkę fajek. To było to czego teraz potrzebowałam.
Odpaliłam zapalniczkę i podpaliłam papierosa. Za mocno się zaciągnęłam bo poczułam jak zawirowało mi w głowie. Poleciałam lekko do tyłu i… o dziwo oparłam się na czymś miękkim. Serce zaczęło mi mocniej bić. Nie byłam teraz pewna czy mam się odwrócić czy może uciekać. Zrobiłam nieśmiały krok wprzód i dopiero wtedy się odwróciłam. Oby to nie był Kas proszę. Pomyślałam w duchu. Osoba która stała przede mną była jeszcze gorsza niż Kas.


-Proszę, proszę. Niby taka ułożona, grzeczna. Inni są źli a ona nie. A tu ucieczka przed kimś i papieros. Będę musiał chyba powiadomić naszą kochaną dyrektorkę. Co o tym myślisz?- serce waliło mi jak oszalałe, patrzyłam na Nataniela ze zdziwieniem i przerażeniem. Ledwo wydobyłam z siebie głos.

-Myślę, że jest to zbędne. Możemy się jakoś dogadać.-zmusiłam się na uśmiech. Nataniel cały czas krążył wokół mnie i mi się przyglądał z szyderczym uśmieszkiem.

-No wiesz Liv, możemy się dogadać. Zawsze możesz się nie zgodzić, ale nie radziłbym. No bo wiesz, ktoś mógłby się dowiedzieć, że chodzisz w tajemnicze miejsca, przebywasz w szkole w miejscach gdzie jest zakaz wstępu czy też palisz, albo hymm Iris byłaby niezadowolona gdyby dowiedziała się, że najbliższe jej osoby zdradziły ją. Miłość jej życia z najlepszą przyjaciółką i do tego jeszcze wierny przyjaciel Lys.- uśmiechną się jeszcze szerzej a mnie ogarniało coraz to większe przerażenie. Skąd on tak dużo wiedział.

-O czym Ty mówisz?- grałam na czas.

-Ty już dobrze wiesz o czym mówię. Jestem głównym gospodarzem. Wiem wszystko o uczniach, nie tylko jeśli chodzi o sprawy szkolne. -w jego oczach widziałam nienawiść i diabelski błysk.

-Czego chcesz ode mnie?- zapytałam już lekko wkurzona. Jeśli ma coś do mnie, to niech nie miesza w to moich przyjaciół.

-Nic wielkiego. Pomożesz mi tylko dostarczyć pewne paczuszki, dla pewnych ludzi.-przyglądał mi się badawczo. Z kieszeni spodni wyciągną przezroczystą torebeczkę z białym proszkiem. Dobrze wiedziałam co to jest. Nie raz to widziałam i…. niestety kiedyś i brałam.

-Chyba sobie żartujesz.! Nie będę rozprowadzać narkotyków!- Nataniel się zerwał, przycisną mnie do ściany i zakrył usta.

-Zamknij się idiotko!! Byłem teraz miły i chyba chcesz aby tak pozostało. Nie masz wyjścia. Chyba..- znów pojawił się na jego twarzy szyderczy uśmiech.

-Chyba że co?!-ścisną mocno mnie za ramię. Poczułam ból i cicho pisnęłam.

-Chyba, że chcesz aby ktoś dowiedział się o Twoich wybrykach z poprzedniej szkoły takich jak: wagary, picie w szkole, ĆPANIE, albo że spałaś ze swoim ojczymem i Twoja matka nie chciała Cię słuchać.- zbladłam. Nie grałam już twardej laski. Poczułam się bezsilna i łzy popłynęły mi po policzku. Nie chcę aby ktoś wiedział o mojej przyszłości  a szczególnie ważne mi osoby.

-Co ja Ci zrobiłam?-powiedziałam to ściszonym głosem nie patrząc już na niego.

-Po prostu nie przepadam za tobą i mnie irytujesz. Mając informację, zawsze można szantażować ludzi. Co?! Już nie jesteś taka cwana księżniczko. <pogładził mnie ręką po policzku, a ja się wzdrygnęłam> Oj, chyba nie powiesz mi, że nie lubisz takich pieszczot co?- zaczął się głośno śmiać.

-Nie lubię i nie rób tak. Proszę.- mój głos był jeszcze cichszy niż przedtem.

-Pozwól, że to ja zdecyduję co mi wolno a co nie. W sumie nie podniecaj się tak. Nie jesteś w moim typie księżniczko. Przechodząc do interesów. Więc jak? Zgadzasz się, prawda?-jego uścisk stał się silniejszy.

-Yyy tak <ściszony głos>

-Słucham? Powtórz głośniej, bo nie słyszę.

-Tak, zgadzam się!-krzyknęłam i spojrzałam na niego z obrzydzeniem.

-Grzeczna dziewczynka.<pogłaskał mnie po głowie> Teraz daję Ci spokój, ale jutro rano musisz się wstawić u mnie w pokoju gospodarzy. Przekażę Ci towar i powiem co i jak. A teraz idę. Obowiązki mnie wzywają. Więc pa księżniczko i pamiętaj, bądź grzeczna.- odwrócił się i poszedł, nie spoglądając już na mnie.

Stałam jeszcze z 10 min, aż do dzwonka. Powoli, bez sił ruszyłam w kierunku szkoły. Czułam się jak zombie i chyba tak wyglądałam bo mijający mnie ludzie cały czas mi się przyglądali. Gdy czekałam na nauczyciela pod klasą podeszła do mnie uśmiechnięta Iris.

-Hej Liv! Nie uwierzysz co się stało. Ja i Kastiel jesteśmy razem. Tak się cieszę, że nie masz pojęcia. Yyy.. Liv? Wszystko okey?- spojrzała się na mnie badawczo. Przerzuciłam na nią swój obojętny wzrok i wymusiłam uśmiech.

-Tak cieszę się i gratuluję Wam. Pasujecie do siebie.- oderwałam od niej wzrok i patrzyłam przed siebie.


-Jesteś zazdrosna?! Nie spodziewałam się tego po tobie.- Iris podniosła lekko głos. Inni spojrzeli się na nas. Poczułam, że ktoś doszedł do nas. Był to Kas i Lys.

-Co jest dziewczyny? Wszystko okey? Oh Liv dobrze się czujesz? Bo jesteś strasznie blada.- Kas odwrócił się w moim kierunku.  

-Nie, nie jest w porządku. Liv nie cieszy się, że jesteśmy razem i jest zazdrosna. Spodziewałam się innej reakcji od przyjaciółki.- powiedziała to z oburzeniem. Kas spojrzał się na mnie zmieszany i nie wiedział co powiedzieć. Miałam już dość wysłuchiwania i oglądania tej szopki. Oderwałam plecy od ściany i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych. Ktoś krzyknął za mną.

-Liv, co się z Tobą dzieje do cholery?-  Było słychać złość w głosie Lysandra. Wszyscy się patrzyli na nas i mieli niezłe kino. Nie mogąc dłużej wytrzymać odwróciłam się do nich i szłam tyłem krzycząc.

-Szczerze? Mam w dupie czy się kochacie czy nie. To nie moja sprawa. Inni mają większe zmartwienia niż to czy przyliżecie się na przerwie czy nie. To jest wyłącznie wasza sprawa. <Trójka stała oszołomiona i patrzyła się na mnie ze zdziwieniem> A Ty Iris, niby taka dobra przyjaciółka, tak? A nawet nie odezwałaś się do mnie i nie zapytałaś, jak się czuję. Bo wiesz co! Nie było mnie CAŁY TYDZIEŃ w szkole. A dlaczego nie odezwałaś się?! Bo oczywiście, ten tam koło Ciebie jest najważniejszy i Ty też. Wszystko się kręci wokół was. Uczucia innych macie w DUPIE! A teraz wybaczcie ale nie chcę mi się na Was patrzeć. <popłynęły mi łzy, widziałam że te słowa ich zranią. Lecz w zaistniałeś sytuacji musiałam to powiedzieć. Chociażby dlatego aby ich chronić przez Natanielem. Aby chronić siebie.>

-Panno Northug! Proszę się wyrażać i natychmiast wracać do klasy. Lekcje się zaraz zaczną.- odezwała się moja nauczycielka od chemii. Nie zareagowałam. Spojrzałam się na nią i poszłam dalej.- Powiedziałam, aby Pani wracała! Cóż za wychowanie! Widzimy się u dyrektora.

Głos nauczycielki zlewał mi się z myślami. Było mi obojętne jakie będą konsekwencje tego co zrobiłam. Chciałam tylko wrócić do domu. Zaszyć się w swoim pokoju i o niczym nie myśleć. Gdy wróciłam do domu, Aron oznajmił mi, że musi wyjechać na 2 miesiące w delegację. Chce też to połączyć z wakacjami. Oczywiście jedzie z nim też, jego nowa dziewczyna.  Nie miałam nic przeciwko, należą mu się wakacje.

-Poradzisz sobie tu sama Liv?- wujek pogłaskał mnie po głowie a ja mimowolnie odsunęłam ją. Aron trochę się zdziwił ale nic nie powiedział.

-Tak poradzę sobie. Nie musisz się o mnie martwić. Jestem już dużą dziewczynką.- wymusiłam uśmiech.

-No to dobrze, jak coś to dzwoń do mnie w każdej chwili. Jak będę mógł to na pewno odbiorę albo później od razu odzwonię. Aaa! Twoja mama o tym wie i nie ma też nic przeciwko. Stwierdziła nawet, że to będzie dla Ciebie próba.

-Czego ona się wtrąca.!<oburzyłam się> Dla mnie nie istnieje! ROZUMIESZ. Próbę już dawno przeszłam, szkoda tylko, że ona nie przeszła próby matki.- powiedziałam to nie panując nad swoimi emocjami.

-Dlaczego tak jej nienawidzisz? Stało się coś?- zapytał zatroskany.

-Nie, nic. Zresztą nie ważne. Nie chcę o tym rozmawiać. <Mój głos już złagodniał> Kiedy wyjeżdżasz?

-Dzisiaj o 23 mam samolot to Japonii. Pieniądze będę Ci przelewał na konto, a i rachunki wszystkie są już z góry opłacone, wiec o to się nie musisz martwić. Na pewno dasz sobie radę Liv?

-Tak dam. Wybacz Aron ale jestem zmęczona. Chciałabym się położyć. Nie obrazisz się?- spytałam ściszonym głosem


-Nie ma sprawy. Nie wyglądasz dzisiaj najlepiej więc leć i się wyśpij- poklepał mnie po plecach a ja szybko popędziłam na górę. Położyłam się na łóżko i zapadłam w sen. 

piątek, 26 lutego 2016

SF: Nowe życie, nowa ja.- Rozdział 18

Rozdział 18 

"Byłam dla Ciebie jak ot­warta księga.. Myślałeś ,że wszys­tko o mnie wiesz.. Lecz zab­rakło Ci jed­ne­go -Umiejętności czy­tania między wierszami..."

Z dzienniczka Lysandra:

"Poczułem dzisiaj potrzebę, aby napisać słów kilka. Dlaczego nastąpiła? Zapewne spowodowane jest to, uczuciem jakieś dziwnej pustki po rozmowie z Liv. Najlepszym krokiem mym będzie, gdy przeniesiemy się do początku naszej znajomości. Do początku historii.

Gdy pierwszy raz ujrzałem ją, stała wystraszona w objęciach Kastiela. Kastiel, to mój najlepszy przyjaciel. Bardzo dobrze się znamy i wiem, że każda dziewczyna która posiada słabą osobowość i pierwiastek naiwności, staje się jego ofiarą. Smutna prawda, ale tak to  z nim już jest. Lubi kobiety. Wiem też jedno, gdy pokocha kogoś całym sercem, za żadne skarby świata jej nie opuści, nie pozwoli jej skrzywdzić i byłby wstanie się nawet zmienić. Wracając do myśli przewodniej tej krótkiej notatki, bo przecież nie chciałem pisać jakim mężczyzną jest Kastiel. Myślałem, że w przypadku Liv jest podobnie. Chociaż od razu wyróżniała się z tłumu, może też dlatego ją upatrzył.                                                                                                                                                                                       Gdy im się tak przyglądałem, dostrzegłem w tej dziewczynie coś, co nie pozwalało oderwać wzroku. Biła od niej siła ale zarazem przegrana. To chyba najbardziej mnie zaintrygowało. Musiałem im przerwać, bo wiedziałem, że do niczego dobrego to nie prowadzi. Kas ocenił ją jaką kolejną pustą „laskę”, którą musi zdobyć, a mnie jednak kusiło, aby lepiej ją poznać. Szczerze? Nie żałuję tej decyzji.
Pierwsze nasze spotkanie było dziwne, bo dziewczyna nawet na mnie nie spojrzała, gdy siadała obok mnie. Musiała się denerwować, ponieważ ręce jej drżały. Miałem to szczęście, że spotkałem ją na dachu podczas lekcji. Widok, w którym ją zastałem był zaskakujący. Owa dziewczyna była tak pochłonięta zapisywaniem czegoś w notesie, że nie zauważyła jak stałem tuż za nią. 

To co pisała, było inne. Smutne ale piękne. Wtedy odkryłem jeden z jej talentów, lecz nie przyznałem się do tego, że pozwoliłem sobie przeczytać jej prywatny tekst. Jej reakcja, na mój widok w duchu mi schlebiała i rozbawiła. Wyglądała na wystraszoną, a w oczach było widać zachwyt i podniecenie. No właśnie… oczy.  Ciężko mi je opisać. Bo dotąd takich oczu, o tak intensywnym kolorze tęczówek nie widziałem. Były i są hipnotyzujące, można się w nich zatopić i tam zostać. Co najdziwniejsze, ta dziewczyna chyba opanowała do perfekcji kamuflowanie swoich prawdziwych  uczuć.
Z dnia na dzień, poznawałem ją bardziej. Nie mogę tylko sobie wybaczyć jak bardzo ją zraniłem i pozwoliłem, aby przypomniała sobie  wydarzenia, które chciała wyprzeć z pamięci. Zazwyczaj unikam alkoholu, ale gdy nawet piłem, nigdy tak się nie zachowywałem. Może.. może to było jakieś pragnienie? Może chciałem poczuć się lepiej po odtrąceniu przez białowłosą. Sam nie wiem. Do tej pory zadaję sobie to pytanie. Gdy dowiedziałem się, co było przyczyną jej tak gwałtownej reakcji, chciałem zapaść się pod ziemię. Chciałem, zabić tego który ją skrzywdził. Chciałem być wtedy przy niej. Nie spodziewałem się, ze kiedykolwiek mi wybaczy. A jednak, wybaczyła.
Ta dziewczyna jest po prostu zagadką. Na pierwszy rzut oka, nie wygląda na osobę, która interesuje się muzyką. Nawet nie wygląda aby miała jakiekolwiek pasje. Czasami pozory mylą. Czego dowiedziałem się dopiero przy niej. Zazwyczaj miałem rację, co do ludzi, których pierwszy raz widziałem na oczy. A tu proszę, wielki pan psycholog i znawca pomylił się po raz kolejny, co do jednej i tej samej osoby.                                                                                             Pewnego razu, widok siedzącej czarnowłosej dziewczyny, za klawiszami  pianina uzmysłowił mi, jakim jestem beztalenciem.

 Jej gra, emocje, atmosfera którą wytworzyła, przeniosła mnie w zupełnie inny wymiar. Cenię ludzi którzy posiadają jakieś pasje. Nie rozumiem tylko, dlaczego ona to wszystko ukrywa. Inni daliby wiele, aby posiadać chodź jeden z jej talentów.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie pojawiła się miłość w naszej zgranej grupie. A mianowicie mówię tu o relacjach pomiędzy Kastielem a Iris, Liv i Iris oraz Liv i Kasem. Od dawna podejrzewałem, że nasza mała, ruda śmieszka, podkochuje się w Kasie. U niego niestety tego nie mogłem dostrzec, albo dobrze potrafi ukrywać swoje uczucia i intencje. A może chodzi tu, zupełnie o coś innego> Tego muszę się dowiedzieć. Jeśli chodzi o Liv, z początku trzymała go na dystans, lecz z każdym dniem widać było, że przekonywała się do tego chłopaka. Życie tak chciało, że musiała się w nim zakochać. A on..? No cóż wybrał Iris, która od dawna było o niego zazdrosna.
Po tym czego się dowiedziałem, byłem wkurzony na zachowanie Kasa. Pytałem się go o co chodzi, lecz nie uzyskałem odpowiedzi. Stwierdził jedynie, że to nie moja sprawa i powinienem się trzymać od tego z daleka.
Długo zastanawiałem się, czy udać się do zielonookiej. Nie widziałem jej od tygodnia. Szczerze mówiąc zaczęło mi jej brakować. Udałem się więc do jej domu, ale zastałem tylko Arona. Mężczyzna zaproponował, abym poczekał na nią w środku, lecz odmówiłem. Nie lubię komuś marnować czasu. Miałem zamiar opuścić już ich posesję, gdy zobaczyłem że idzie. W blasku księżyca wyglądała tak niewinnie i pięknie. Z początku nie chciała ze mną rozmawiać, było widać że cierpi, lecz ja nie odpuściłem i wyciągnąłem ją w pewne miejsce. W miejsce… do którego nikogo jeszcze nie przyprowadzałem, nie licząc Rozy. Szliśmy w milczeniu. Liv miała cały czas spuszczoną głowę, tylko co jakiś czas podnosiła wzrok by sprawdzić gdzie jest. Byłem ciekawy co siedzi w jej głowie. 

Gdy dotarliśmy już na miejsce, jej wyraz twarzy mówił wszystko. Była oczarowana tym miejscem. Podobną reakcję miałem ja,  gdy je odkryłem. Zdziwiło mnie, gdy zapytała czy przyprowadzam w to miejsce swoją ukochaną. Z początku nie miałem pojęcia  o kim mówi. Okazało się, że chodzi jej o Rozalii. To dziwne, ale przy niej zupełnie o białowłosej zapomniałem. Przez to skarciłem się w duchu.


Rozmawialiśmy dość długo, głównie o naszej paczce a później o mnie. Czas płyną zbyt szybko, chciałem jeszcze zostać, lecz późna godzina na to nie pozwalała. Odprowadziłem Liv pod same drzwi. Poczułem dziwny niepokój, lecz zbagatelizowałem go. To był mój błąd. Słowa dziewczyny zabolały mnie. Rozumiem ją jak się czuje. Też byłem i jestem odrzucany przez osobę którą kocham. Lecz nie podjąłem tak radykalnego kroku jakim jest, zerwanie kontaktu z bliskimi mi osobami. A ona…. Ona właśnie tego chciała. Pytanie tylko: dlaczego, ja przez tą całą historię muszę tracić tak wiele? 

Puściły mi nerwy jak tylko dziewczyna zniknęła za drzwiami. Czułem się bardzo źle i nadal się czuję, lecz emocje już powoli opadają i wraca myślenie. Dam jej tydzień aby ochłonęła. Później, czy tego chce czy nie, ale nie zerwę z nią kontaktu. Nie pozwolę na to."


"By­wa tak że nasze życie przy­pomi­na , wąską ścieżkę wiodącą przez mroczny, ciem­ny las.
Trze­ba wte­dy podążać wyt­rwa­le z pod­niesioną głową, aby dot­rzeć do ce­lu i zo­baczyć up­ragnioną jasność."

czwartek, 18 lutego 2016

SF: Nowe życie, nowa ja.- Rozdział 17

Rozdział 17

-Nie pomyliłeś przypadkiem drogi?-odrzekłam nie patrząc w jego zatroskaną twarz. Zrobiło mi się trochę głupio, że odpowiedziałam tak oziębłym tonem.

-Nie, droga Liv. Przyszedłem tu specjalnie, ponieważ nie raczyłaś nawet odpisać no moje wiadomości. Martwiliśmy się o Ciebie.- nie odrywał ode mnie wzorku, jakby chciał coś wyczytać z moich gestów, reakcji.

-Ha. My to znaczy kto?-spojrzałam na niego z politowaniem.
-Iris, Kastiel i Ja. Długo Cię nie było w szkole. Zaczęliśmy się niepokoić, zwłaszcza gdy nie raczyłaś  odezwać się do żadnego z nas.

-<histeryczny śmiech> Nie rozśmieszaj mnie, tylko od Ciebie mam wiadomości. Tamci są tak zajęci sobą, nawet nie zauważyli że mnie nie ma. Więc nie wciskaj mi kitu. Nie lubię tego. Teraz wybacz, jestem zmęczona chciałabym iść już spać. Więc cześć.- nagle coś szarpnęło moja dłoń i pociągnęło mnie do tyłu. Straciłam lekko równowagę. Moje plecy oparły się o tors białowłosego. Chłopak przytulił mnie od tyłu. Zdziwiłam się, ponieważ do niego takie zachowanie nie jest podobne. Gdy odzyskałam w miarę trzeźwe myślenie, odparłam.- Lys, co ty……

-Ciiiiii! Nic nie mów.- po chwili ciszy odrzekł.- Chodź! Chcę Ci pokazać pewne miejsce.- Nic nie mówiąc, dałam się prowadzić białowłosemu.

Szliśmy ramię w ramię w milczeniu. Po 10 minutowym „spacerze” skręciliśmy w jakąś dziwną uliczkę. Do tej pory jej nie znałam. Wyglądała na opuszczoną. Żadne światło nie oświetlało drogi. Ogarną mnie lęk, ale szłam dalej. Po chwili opuściliśmy to straszne miejsce i przed moimi oczami ukazała się dróżka która prowadziła w głąb lasu. Lys cały czas szedł przede mną, milcząc. Słyszałam jedynie jego spokojny, miarowy oddech. Nagle Lys się zatrzymał.


-Proszę oto miejsce, które chciałem Ci pokazać. Lubię tutaj przychodzić wieczorami, aby ułożyć parę spraw w głowie.- przed moimi oczami ukazała się polanka, gdzie pośrodku było oczko wodne. Miejsce te, było chronione przez gęsty las. Cisza i spokój sprawiało, że to miejsce wydawało się jeszcze bardziej magiczne i tajemnicze.

Lys pociągną mnie za rękę i podprowadził pod leżące drzewo. Skiną głową, dając znak abym usiadła. Pień był na tyle gruby, że można było w spokoju usiąść po turecku. Siadając, przymknęłam oczy. Lekki wiatr delikatnie pieścił moje policzki. Czułam się tam dobrze, czułam się wolna, bezpieczna ale także samotna pomimo, że Lys siedział obok mnie.  Otworzyłam delikatnie oczy i spojrzałam w niebo. Nad oczkiem wodnym był duży prześwit, dzięki któremu blask pełni księżyca rozlewał się po całej polanie. Nagle poczułam na sobie wzrok chłopaka. *Ciekawe jak długo mi się przygląda?. Odwróciłam głowę w jego kierunku, wciąż nie opuścił wzroku.

-Dlaczego mi się tak przyglądasz?- zapytałam zakłopotana.

-Przypominasz mi jedną osobę. Mam wrażenie, że podobne uczucia targały tamtą osobą, gdy po raz pierwszy zobaczyła to miejsce.- kąciki jego ust poszły znacznie w górę. Jego wzrok powędrował ku niebu.

-Czy nadal przyprowadzasz tutaj tę osobę?

-<lekki śmiech> Tak, nadal tu przychodzi, ale woli być wtedy sama. Nie spotkała chyba jeszcze osoby, z którą mogłaby to miejsce dzielić.

-A Ty? Pokazałeś to miejsce dla swojej ukochanej?-nagle ciało Lysandra naprężyło się.

-O kim mówisz?- w jego głosie było słychać zaciekawienie.

-No o Rozalii. Przecież byłeś i chyba jesteś w niej zakochany. Mam rację?-wtedy do ja przyglądałam się mu uważnie, odczytując każdy jego ruch. Był lekko skrępowany.

-Opowiem Ci, pod warunkiem, że Ty odpowiesz mi teraz na ważne pytanie.- oparł się ramionami o drzewo i skierował głowę w moją stronę. Skinęłam głową na znak, że przystaję na to. Więc kontynuował.- Powiesz mi, co zaszło między Tobą i…Kastielem?- jego głos zabrzmiał niepewnie.

-Dlaczego chcesz o tym rozmawiać? Nie ma innych tematów do rozmów?-odpowiedziałam lekko zburzona.

-Ponieważ chciałbym wiedzieć. W końcu jesteśmy przyjaciółmi. Nie chciałbym, aby w naszej grupie były jakieś nieporozumienia.- jego głos brzmiał tak spokojnie.

-Lys, będą nieporozumienia.  Naprawdę chcesz wiedzieć co się stało? <przytakną> A co mogło się stać? W sumie nic wielkiego, tylko się zakochałam w nieodpowiednim facecie. Zrobił mi nadzieję, troszczył się o mnie a ja głupia wyobraziłam sobie Bóg wie co. Więc nie ma o czym gadać.-mój wzrok utkwił w tafli wody. Chciałam skupić na czymś swój wzrok, aby nie wybuchnąć płaczem.

-A on wie o Twoich uczuciach?

-Raczej nie i się nie dowie. Chyba, że ktoś mu o nich powie, ale tego wolałabym uniknąć.- Lys kiwną tylko głową, chyba zrozumiał, że ta rozmowa ma zostać tylko między nami.

-Nie masz żalu o to, co się stało do Iris?

-Miało być tylko jedno pytanie. Nie, nie mam. Wiem, że była pierwsza. Wiem też, że dłużej zna Was niż mnie, więc On może należeć tylko i wyłącznie do nie. Spokojnie, nie musisz się obawiać, że zechcę jej go odbić albo popsuć ich relację. Nie należę do takich dziewczyn. Jedynie do kogo mogę mieć żal, to Kas. Przed, pocałunkiem <zaczerwieniłam się> rozmawiałam z nim o Iris i mówiłam o swoich przypuszczeniach, że chyba w nim się kocha. On to zrozumiał, ale nie omieszkał skraść ostatniego pocałunku, którego teraz tak bardzo żałuję.- łzy popłynęły mi mimowolnie. Zdawało mi się chyba, że Lysander trochę się zdenerwował ale to tylko moja wyobraźnia.

-A czym jest dla Ciebie pocałunek, droga Liv?

-<spojrzałam na księżyc> Jeżeli Ci powiem wyśmiejesz mnie.

-Wcale nie. Chciałbym usłyszeć, aby zrozumieć.

-<westchnięcie> Pocałunek jest dla mnie czymś zupełnie wyjątkowym. Nie wyobrażam sobie, że można się z kimś całować bez uczuć. Tak wiem, brzmi banalnie. Niestety, moje usta do tej pory były tylko wykorzystywane. A mój pierwszy.. <zacisnęłam pięść>, najważniejszy, odebrał mi tamten skurwiel. Do tej pory czuje jego obrzydliwe usta na moich.- Lysa zamurowało, pomimo że słyszał już te historię.- Ale nie ważne, było minęło.

-Czyy… Kas był tym drugim?-zdziwiło mnie jego pytanie.

-Chodzi Ci o tom czy był ktoś jeszcze po tamtym, czy tylko Kas? <skiną głową> Tak tylko on. Nigdy nie miałam, osoby przy moim boku, która by mnie pokochała. No chyba, że mówimy o moim tacie i Aronie. Na nich zawsze mogłam liczyć.

-Współczuję Ci i wiem co czujesz. Wiesz? Obawiam się tylko, że cała ta historia sprawi, że między naszą paczką popsuję się i wszystko się zmieni.
-Chciałabym powiedzieć, że tak się nie stanie, ale masz rację. W sumie już od dawna nie było tak jak powinno.<spojrzał się zdziwiony> Nie patrz się tak na mnie. Iris nie traktowała mnie, tak jak przyjaciółki, tylko jak konkurentkę, Kas cały czas grał i nie wiem o co mu chodziło. Zresztą w przyjaźni nie powinno być tajemnic. A my? Przecież oszukaliśmy Iris, co do tamtej nocy. Nadal mam wymieniać? Już dawno przestaliśmy być jednością Lys. Smutna prawda, ale jednak. Zresztą nie ważne. Teraz Twoja kolej na opowieść.- dodałam mu otuchy uśmiechając się, on wstał i zaczął opowiadać.

-Tak masz rację. Kochałem Roz i nadal czuję do niej coś więcej. Na samym początku byliśmy sobie bardzo bliscy. Zawszę wszędzie ze sobą chodziliśmy. Spotykaliśmy się potajemnie, aby nie wzbudzać zbytniego zainteresowania naszymi osobami. Roz, jest wspaniałą kobietą. Zawsze chętna do pomocy, bije od niej ciepło i zrozumienie. Najpierw myśli o innych, później dopiero o sobie. Ma pasję, której oddaje się bezgranicznie. Chyba właśnie, dlatego jest taka wyjątkowa. <W jego oczach pojawiły się iskierki. Cudowny widok.> Pewnego pięknego dnia, postanowiłem przedstawić ją rodzinie. Los tak chciał, że strzała amora trafiła Roz i mojego brata. Od razu się w sobie zakochali, a mnie zabolało tylko serce. Żałuję tylko jednego, że nie zawalczyłem o nią.

-Walcząc o nią, straciłbyś brata. Czy poświęciłbyś jego, dla dziewczyny?

-Dobre pytanie i zastanawiające. Ale tak. Poświęciłbym relację z bratem. Bo wiem, że kiedyś by to zrozumiał i zaakceptował. Brata można odzyskać, a osobę na której nam tak bardzo zależy i chcielibyśmy żeby była, tą jedyną i do końca naszych dni, już nie. -zapadła cisza. Te słowa jakoś utkwiły mi w pamięci i cały czas je analizowałam. Lys zaproponował abyśmy już wracali, bo jest już późno. Po jakimś czasie, który przeminą też w milczeniu, dotarliśmy do moich drzwi. Odwróciłam się do Lysa.

-Mogłabym Ciebie przytulić?-zaskoczyło go to, ale szybko przytakną. Jego ramiona były silne i w jego objęciach czułam się tak bezpiecznie. Jak w ramionach mojego taty. Przez chwilę czułam jego obecność aż odsunęłam się.

-Liv?!Coś nie tak?-spytał zaniepokojony.

-Nie, nie. Na mnie już czas. Więc do zobaczenia w szkole.

-Śpij dobrze moja droga.- pożegnał mnie promiennym uśmiechem i odwrócił się.

-Lys! Zaczekaj- chłopak zaciekawiony odwrócił się. Przypatrywał mi się z uwagą.

-Tak? Chciałabyś coś powiedzieć?-*nie wiesz, wołam Cię od tak, bo mi się nudzi, ehh

-Twoje słowa w lesie.. Sprawiły że dały mi dużo do myślenia. Jednak pójdę w Twoje ślady. <spojrzał się na mnie pytająco i zmarszczył czoło>.- Na pewno nie będę walczyć o niego. Jestem zbyt słaba na to. Nie mam ochoty się szarpać, ani nic w tym stylu. Jednak wstanę i ruszę z podniesioną głową, bo tak trzeba. <chciał przerwać> Cii, teraz ja mówię. <zrobiłam krok w tył, spojrzał się na mnie dziwnie> Więc.. ehhh. Nie przedłużając. Od jutra, nie zdziw się jak nie podejdę do Was w szkole. Nie chcę być niepotrzebnym elementem który wprowadza niezdrową atmosferę. Tak wiem powiesz mi, że tak nie będzie i nie jest. Lecz postaw się mojej sytuacji, ja będę czuła się dziwnie przy nich, Kas może przy mnie, a Ty znając naszą sytuacje. Więc oszczędzę tego wszystkim. Ale pamiętaj jak będziesz chciał pogadać, to na mnie zawsze możesz liczyć.

-Co Ty sobie wyobrażasz Liv!<Lys podniósł głos> Myślisz, że od tak, wolno Ci to wszystko skreślić? Wiesz co?! Może według Ciebie nasze relację były fikcją, ale nie dla mnie. -zacisną pięści. Pierwszy raz widziałam go tak wzburzonego.

-Lys, ale powiedziałam że nie zrywam z Tobą kontaktu i z nikim innym. Tylko po prostu nie będę spędzać z Wami wspólnie czasu wolnego w szkole i poza nią. Ale po prostu ograniczę spotkania.

-Hahahah! Tylko?! Nie no pięknie. Wiesz co? Sądziłem, że jesteś inna. Widać myliłem się. Zachowujesz się tak samo jak Kastiel w stosunku do Ciebie.- mnie zamurowało i oczy zaszły łzami. Odwróciłam się i ruszyłam w stronę drzwi.



-Jeżeli teraz nie odwrócisz się i przejdziesz przez próg.. Możesz o mnie, nas i o tym wszystkim co się stało. zapomnieć. -mówił to z taką powagą, że poczułam się bezsilna. We łzach weszłam do domu. <za drzwiami: Szlak!!. Drzwiczki od furtki trzasnęły.>

"Błędy są dowodem na to, że się starasz."

sobota, 13 lutego 2016

LBA

Tym razem coś zupełnie innego, niż kolejny rozdział opowiadania. Zostałam nominowana do LBA przez #Hagne ia ( http://hagn-eia.blogspot.com/). Jestem naprawdę zaskoczona i wzruszona. Nie piszę tego bo tak wypada. Nie spodziewałam się, że ktokolwiek będzie tak wiernie śledził moje wpisy. Za to serdecznie Ci dziękuję ;) 

Moje odpowiedzi: 

1) Czy masz jakieś hobby?- Wydaje mi się, że jestem osobą która nie ma jakiś ciekawych zainteresowań. Do swoich hobby mogę zaliczyć np.: rysowanie, tworzenie prac ręcznych (robótki ręczne), gotowanie, rekonstrukcje historyczne, pisanie wierszy/opowiadań/przemyśleń, prowadzenie różnych stronek itp. :D

2)Co lubisz robić w wolnym czasie?: Na pewno to co wymieniłam powyżej. Jeżeli czas mi pozwala lubię postrzelać na strzelnicy, pooglądać anime, dramy, poczytać dobre książki. 

3)Jak długo piszesz i czy masz też inne blogi?: Przygodę z pisaniem zaczęłam w kwietniu 2013 roku. Od niedawna prowadzę ten o to blog. Czy mi to wychodzi, czy nie? Pozostawiam to do oceny indywidualnej. Tak, mam jeszcze jeden blog, który jest troszkę zaniedbany, ale po sesji postaram się go uzupełnić. A oto mój drugi blog: http://slavicblood-kulinarnie.blogspot.com/. Chętnych, serdecznie zapraszam. ;) 

4)Gdybyś miała taką możliwość to gdzie byś wyjechała i z kim?- Moim marzeniem jest odwiedzić 3 miejsca. A  mianowicie jest to Norwegia, Japonia a także chciałabym zobaczyć Wielki Kanion Kolorado. Z kim bym pojechała? Hymm, trudne pytanie. Gdybym miała chłopaka, to zapewne z nim udałabym się w taką podróż. Myślę, że samotna podróż byłaby też całkiem ciekawa. 

5)Twoim ulubionym kolorem jest.... i dlaczego?- Gdyby ktoś zapytał się moich znajomych jaki kolor lubię, odpowiedzieli by zapewne, że jest to czarny lub czerwony. Ponieważ takimi kolorami się otaczam, czy to w ubiorze, czy też i w dodatkach. Pomimo moich słabości do tych kolorów, mogę stwierdzić, że moim ulubionym kolorem jest zielony. A dlaczego? A chociażby, że kojarzy mi się z nadzieją, z nowym początkiem, radością i świeżością. Może dlatego że zielony także kojarzy mi się z wiosną, którą bardzo lubię.

6)Jakiej lubisz słuchać muzyki? Podaj choć jednego wokalistę.- Co do muzyki staram się nie ograniczać, ponieważ jest zbyt piękna. Lecz najbliższymi mojemu sercu są: folk metal, rock alternatywny, muzyka celtycka, szanty, piano, i muzyka w stylu westernowym.( Tak wiem dziwny gust.) Wymienię kilka zespołów czy wykonawców których najczęściej słucham: Luxtorpeda. SMW, Polska B, Draconian, Manegarm, The White Buffalo, Menhir, Jorge Mendez i wiele innych. 

7)Twój idealny chłopak to?- Nie mam bladego pojęcia, musi mieć to coś... chyba ;) 

8)Wolisz spodnie czy spódniczki, uzasadnij?- Wolę spodnie, ponieważ są wygodniejsze, nie trzeba nosić rajstop. A zresztą, do spódnicy trzeba mieć figurę. :D

9)Jak lubisz spędzać wieczory?- Na rozmowie z osobami poznanymi przez internet, na czytaniu książek, słuchaniu muzyki lub oglądaniu anime. 

10)Twoje ulubione wspomnienie z dzieciństwa?- Mało co pamiętam swoje dzieciństwo, więc na chwilę obecną ciężko jest mi cokolwiek przypomnieć. ;) 

Nominuję: 
Panienka Emi: http://panienka-emi.blogspot.com/ 
Hana: http://slodkiflirt-hana.blogspot.com/ 

Pytania: 
1)Co spowodowało, że zaczęłaś prowadzić bloga?
2)Czy masz jeszcze inne blogi? 
3)Jakie jest Twoje marzenie? 
4)Jakbyś miała możliwość, z jakim bohaterem lub z jaką bohaterką (film/serial/bajka), chciałabyś się spotkać i porozmawiać?Dlaczego? 
5)Jaki utwór najbardziej Ciebie opisuje?
6)Twoja ulubiona książka? Dlaczego właśnie ta?
7)Jakie miejsce chciałabyś odwiedzić? 
8)Czym się interesujesz?
9)Czy wierzysz w miłość? 
10)Co robisz w wolnych chwilach? 
11)Jakbyś mogła zmienić coś na świecie. Co to by było? 


piątek, 12 lutego 2016

SF: Nowe życie,nowa ja.- Rozdział 16

 Rozdział 16

"Cza­sem trze­ba so­bie poz­wo­lić na łzy, ale nig­dy nie wol­no pod­dać się rozpaczy."

No i  miałam rację. Kichanie było początkiem przeziębienia. W sumie dobrze się stało. Nie musiałam iść do szkoły i oglądać tych szczęśliwych twarzy, a szczególnie rozpromienionej Iris i… zakochanego Kastiela.*Co za chuj, najpierw kręcił się koło mnie, a gdy zrozumiałam że jest mi bliższy niż inni, poszedł do niej. Oczywiście dla jasności, nie mam jej za złe, że się w nim zakochała, była w sumie pierwsza i dłużej go znała, ale to nie usprawiedliwia jego. Najpierw pocałował mnie czule i namiętnie a później poszedł do niej. A może… to był pocałunek na pożegnanie.*Ale jestem głupia, grrrrrr.- w duszy krzyknęłam. <Heh> ale w sumie lepiej, że do niczego więcej nie doszło.
*
Przesiedziałam w domu kilka dni, ponieważ nie chciałam się jeszcze bardziej rozchorować. Lysander pisał do mnie co parę godzin: „Gdzie jesteś?”, „Wszystko jest okey?”,  „Liv! Martwię się o Ciebie. Odpisz”, itp. Nie miałam ochoty z nim pisać, w sumie nie miałam ochoty z nikim gadać, nawet z Aronem. Chyba wiedział o co chodzi, więc nie nalegał na pogawędki przy herbatce. Za to go kocham. Nie naciska, bo wie, że jak będę potrzebowała rozmowy i wyżalić się, to sama przyjdę. Jesteśmy do siebie bardzo podobni. Żałuje, że jest moim wujkiem, mógłby być świetnym chłopakiem heh. <uśmiechnęłam się w duchu>. Gdy tak leżałam beztrosko w łóżku, postanowiłam poprzeglądać oferty pracy dorywczej. Miałam dość być cały czas na utrzymaniu Arona. Co prawda nie musiałam go prosić o pieniądze, bo wręcz sam mi je wciskał, ale było mi tak głupio brać je od niego. *Trzeba w końcu zmienić swoje życie i nie być ofiarą.- postanowiłam w duchu. 

Przeglądałam oferty chyba ponad godzinę, ale znalazłam 2, które przyciągnęły moją uwagę. W jednym ogłoszeniu poszukiwana jest kelnerka do pubu alternatywnego. Wymagana książeczka sanepidowska i dwie sprawne ręce.*Hymm ciekawe jaki on jest i nawet nie daleko mnie.  W drugim zaś, szukają ekspedientki do sklepu kosmetycznego. Mniej interesująca oferta, ale trzeba sprawdzić.
Po zapisaniu adresów, postanowiłam się jeszcze przespać zanim wyruszę na rozmowę. Co prawda nie zbyt dobrze się jeszcze czułam, ale świeże powietrze dobrze mi zrobi. Drzemka trwała z 2 godziny, później wstałam, nałożyłam w miarę ogarnięte ciuchy <czarne rurki, koszulę w kratkę>. Upięłam włosy w kucyk i zeszłam na dół.

-Gdzie się wybierasz Liv?- wujek oparł się o futrynę drzwi i spoglądał na mnie gdy nakładałam buty.

-Idę na rozmowę o pracę.- odparłam nie patrząc mu w oczy.

-Do pracy? Przecież dostajesz pieniądze.- spojrzał się na mnie ciepłym wzrokiem.

-Tak wiem Aron, ale mam dość być na Twoim utrzymaniu. <Chciał coś powiedzieć, ale jak to ja, nie dałam mu dojść do słowa>. Tak wiem, nie jest to dla Ciebie problem, bo masz sporo pieniędzy, ale jednak mam swoje wydatki i potrzeby na które chcę sama zarobić. A zresztą myślę, że dobrze mi to zrobi. Poznam nowych ludzi, nie będę cały czas siedzieć w domu.

-No dobrze, skoro tak. Trzymam za Ciebie kochanie w kciuki.<uśmiechną się ciepło i poczochrał moje włosy> a gdzie idziesz na tę rozmowę, jeśli mogę zapytać?<podałam mu kartkę z adresami i nazwami. Aron spojrzał przymrużył oczy, ale zaraz się wyluzował> Będąc w tym klubie, powiedz że jesteś ode mnie. <wyszczerzył zęby>

-Jak to?- *czy on wszystkich ludzi zna?

-Mój dobry znajomy tam pracuję. Powiem Ci, że jeżeli tam wytrzymasz miesiąc do będę pełen podziwu.

-Yyyy dlaczego?- zrobiłam wielkie oczy.

-Bo jest trochę szurnięty i szuka zawsze szurniętej ekipy. Wiem, bo sam tam pracowałem na początku.

- W sumie może się do nich dostosuje. Nie zaliczam się przecież do normalnych.- wysiliłam się na powalający uśmiech

-Nawet kiedy skaże personelowi nałożyć strój średniowieczny czy pokojówki z anime?- patrzył na mnie z rozbawieniem.

-Pokojówki!? Chyba dam radę, najpierw musi mnie przyjąć, później się zobaczy. Nie ukrywam, że wolę tam pracować niż być ekspedientką. Znając życie kazaliby mi ubrać się, jak na damę przystało.

-<śmiech> Masz rację. A ty w takim wydaniu to kompletna katastrofa.<popatrzyłam na niego z ukosa> Spokojnie, no to leć już, nie proponuję Ci nawet że podwiozę bo i tak nie zechcesz. Tylko uważaj na siebie i nałóż chustę bo trochę jest chłodno, a ty ponoć byłaś chora droga panno. – rzucił w moją stronę chustę, którą bez problemu złapałam i  pokazałam mu język. Podeszłam do niego, ucałowałam go w policzek i zamknęłam za sobą drzwi.

Była godzina 17, ale już się ściemniało. Nie przeszkadzało mi to. Lubiłam nocne spacery. Szłam wsłuchując się we własne kroki. Ulice były puste, aż dziwne jak na piątkowy wieczór.
Po jakimś czasie ogarną mnie niepokój. Miałam wrażenie, że ktoś za mną idzie, ale gdy tylko się odwracałam widziałam przed sobą pustą przestrzeń. *Spokojnie Liv, to tylko Twoja chora wyobraźnia. Jesteś po prostu zmęczona, to wszystko.- pocieszyłam siebie w duchu, ale mimowolnie przyspieszyłam kroku.

Po 20 minutach stałam przed drzwiami pubu. Spojrzałam w górę, aby przeczytać jego nazwę.* „Svarte vinger” tł.| Czarne skrzydła|- Hymm ciekawa nazwa, trochę mroczna, ale czego się spodziewałam po pubie alternatywnym.  


Nieśmiało przekroczyłam próg lokalu. Co dziwne było jeszcze pusto, no ale może dopiero później ludzie się schodzą. Wnętrze było dość ciekawe, można powiedzieć, że w moim stylu. Lekko przyciemnione światła, jaśniej oświetlony bar, gdzie przyjmowane są zamówienia. Pomimo, że lokal z zewnątrz wyglądał na dość mały, to w środku było dużo miejsca. Zauważyłam schody które prowadziły w dół. Obok wisiała tabliczka z napisem „Sala dla palących. Uwaga! Nie śmierdzi”. Lekko rozbawił mnie ten tekst. Po środku Sali była też niewielka scena, prawdopodobnie grana jest tu muzyka na żywo. Znajdowały się też schody, które prowadziły na hym jak to można nazwać, balkon? Który był w środku.

Przez to rozglądanie nie zauważyłam, jak obok mnie stał dość wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Miał kruczoczarne, średniej długości włosy, które były związane w kucyk. Był ubrany w białą koszulkę z różnymi obrazkami i czarne dopasowane rurki. Na moje oko miał gdzieś z 30 lat. Ale mimo to, bardzo dobrze się prezentował.

-Przepraszam, mogę w czymś pomóc. Usłyszałem, że ktoś przyszedł, ale nie zauważyłem nikogo na sali. Dopiero spostrzegłem jak ustała Pani na środku i dziwnie się rozglądała.- mówił to spokojnie, jednocześnie lustrując mnie wzrokiem.

-Oj, przepraszam. Jestem tu pierwszy raz i szczerze powiem dawno takiego miejsca nie widziałam.<uśmiechnęłam się nieśmiało>.

-No to zapraszamy, na razie jest mało ludzi, ale gdy wybije godzina 20, zaczną się schodzić i będzie ciężko miejsca znaleźć. Może jakieś piwo?- mężczyzna wskazał ręką bar.

-Z chęcią. Ale zanim się napiję, chciałabym porozmawiać z szefem tego miejsca. Czy jest taka możliwość?- spojrzałam się mu  w oczy. Lekko drgną, ale po chwili odpowiedział.

-Nie ma problemu, słucham o czym chcę Pani ze mną porozmawiać.-Wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.

-O to Pan? <podrapał się po głowie>. No więc, ymm. Przychodzę tu w sprawie ogłoszenia. Poszukuję pracy dorywczej. Gdy przeglądałam masę ogłoszeń, wpadłam właśnie na wasze.- uśmiechnęłam się.

-W sprawie pracy, powiada Pani, hymm. <Podrapał się po brodzie.> Proszę za mną.- Ruszył w stronę  baru, a ja ruszyłam za nim. Zanim wpuścił mnie do środka, zawołał pewną dziewczynę.- Roza!

Z pomieszczenia wyszła, dobrze mi znana dziewczyna. Była to przyjaciółka Lysa, Rozalia. W tym świetle wyglądała jeszcze piękniej. Nie dziwię się, że szalał za nią. Spojrzała na mnie zdziwiona, ale po chwili uśmiechnęła się ciepło i skierowała swój wzrok na szefa.

-Tak Finn, co się stało?

-Mogłabyś zająć się barem, zanim Mat przyjdzie? Muszę porozmawiać z..

-Mam na imię Liv.

-<uśmiechną się> Tak, właśnie. Muszę porozmawiać z Liv. Przyszła tu w sprawie, pracy. <spojrzał się na mnie z diabelskim uśmieszkiem.> Kto wie, może będziecie razem pracować.

-Nie ma sprawy. Leć- dziewczyna uśmiechnęła się do niego serdecznie. Gdy ją mijałam szepnęła do mnie.- Powodzenia Liv.- Spojrzałam się na nią i odwzajemniłam uśmiech.

Po 30 minutach, o dziwo, luźnej rozmowy zostałam przyjęta. Bardzo się cieszyłam. W końcu mogłam, zacząć wszystko od nowa. Gdy już wychodziłam z biura Finna, odparłam

-Masz pozdrowienia od Arona.<przeszliśmy na Ty, ponieważ jedną z zasad tego miejsca jest, że każdy kto tu pracuje, bez względu na rangę i wykonywane czynności, ma się do siebie zwracać po imieniu.>- wyszczerzyłam zęby. Finn trochę się zdziwił, na to co powiedziałam.

-Od Arona Northuga? Chwila…Jesteś jego córką!?-zrobił wielkie oczy

-Hahah tak od niego. Nie, nie jestem. Jestem jego bratanicą. Niedawno przeprowadziłam się do niego.

-Jaki ten świat jest mały. Dlaczego wcześniej nie powiedziałaś, że jesteś od niego. Przyjęcie do pracy byłoby tylko formalnością.

-Właśnie dlatego nie wspomniałam o nim.-popatrzył na mnie z podziwem i skiną głową.

-W takim razie, też go pozdrów i witaj na pokładzie Liv i widzimy się jutro o 18, okey?

-Jasne będę punktualnie. Cześć.- uśmiechnęłam się i wyszłam.

Gdy chciałam już wyjść, zatrzymał mnie ciepły głos dziewczyny.

- I jak? I jak? Jesteś w naszej załodze.- odwróciłam się i spojrzałam na podekscytowaną Rozalii. Zrobiłam smutną minę, a ona osłupiała.-Dlaczego Cię nie przyjął? Przecież potrzebny jest nowy pracownik. Niech ja tylko z nim porozmawiam. -chciała już iść, ale krzyknęłam.

-Stój! HahaH przyjął mnie. Chciałam zbudować tylko napięcie. Wybacz.- spojrzała na mnie jakby chciała mnie zabić ale nie trwało to długo bo wybuchła śmiechem.

-Ufff jak dobrze.


Porozmawiałyśmy jeszcze chwilkę i wymieniłyśmy się numerami, po czym udałam się do domu. Gdy wracałam, cały czas miałam wrażenie, że ktoś za mną idzie i mnie obserwuje. Przyspieszyłam kroku. W dość krótkim czasie, doszłam do swojej bramki. Gdy weszłam na schody, z kąta i cienia werandy ktoś wyszedł. Wystraszyłam się i upadłam na tyłek. Okazało się, że był to Lys. 

wtorek, 2 lutego 2016

SF: Nowe życie, nowa ja.-Rozdział 15

Rozdział 15

Kochać to także umieć się roz­stać. Umieć poz­wo­lić ko­muś odejść, na­wet jeśli darzy się go wiel­kim uczu­ciem. Miłość jest zap­rzecze­niem egoiz­mu, za­bor­czości, jest skiero­waniem się ku dru­giej oso­bie, jest prag­nieniem prze­de wszys­tkim jej szczęścia, cza­sem wbrew własnemu.

                                                         
  [Dla lepszego czytania ;)]

Moje myśli wciąż wracały do tamtego wieczoru. Rozmyślałam nad tym co zaszło. Zrozumiałam jednak, że od dawna tego pragnęłam i potrzebowałam. Od dawna tłumiłam w sobie uczucie i broniłam się przed nim. Tak.. byłam i jestem zakochana w Kastielu. Chciałam to wszystko sobie poukładać. Weekend był najlepszym momentem, który pozwalał mi w spokoju się do tego zabrać. Nie ukrywam, po cichu liczyłam, że Kastiel odezwie się do mnie po tamtym wieczorze. Jednak tak się nie stało. Zapewne, tak jak i ja, chciał to wszystko poukładać. Nie należał do osób które były wylewne. Przynajmniej tak sądziłam.. do czasu.

Była właśnie niedziela, kiedy to,  całe popołudnie siedziałam nad książką z biologii i przygotowywałam się do poniedziałkowego sprawdzianu. Po 4-o  godzinnej nauce miałam już dość. Tyłek mnie tak straszliwie bolał, więc postanowiłam go zabrać ze sobą na dół i zrobić sobie coś do jedzenia.
Zeszłam i zabrałam się do przygotowywania kolacji. W lodówce były tylko jajka, masło, kilka plasterków wędliny. Postanowiłam zrobić jajecznicę z cebulką. Byłam sama, bo Aron pojechał na weekend w góry ze swoją nową dziewczyną. Tak właśnie wujaszek chyba w końcu się zakochał, tak samo jak i ja. <uśmiechnęłam się pod nosem>. Zjadłam szybko kolację i pognałam na górę. *Czas się rozerwać-pomyślałam. Odpaliłam komputer. Poczekałam aż poprawnie się uruchomi i włączyłam DARKWOOD. Zaczęłam tylko grać a przyszedł sms. Z podekscytowaniem dopadłam telefon. Myślałam, że to on napisał. Okazało się że to Lys.

Wiadomość od Lysio.

Witaj Liv. Masz może chwilkę? Chciałbym podzielić się z Tobą wesołą nowiną na Skype.

Hej. ;) Właśnie odpaliłam grę, ale chętnie ją przerwę, aby z Tobą porozmawiać.;)

Po chwili po pokoju rozniósł się dźwięk nowego połączenia. Rzadko kiedy rozmawiałam z Lysandrem przez Sky, ponieważ nie bardzo lubił taką formę komunikacji. Wolał jednak spotkać się i po prostu porozmawiać twarzą w twarz.  Po paru sygnałach odebrałam. Porozmawialiśmy trochę o pierdołach, każdy opowiedział o swoim dniu, ogarnęła nas trochę głupawka ale to było normalne.

Chociaż nie ze wszystkimi Lys mógł tak się wyluzować. W końcu przeszedł do konkretów.

- A bym zapomniał.. Mam dla Ciebie wesołą nowinę. <na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech>

-No mów!! Ile to można czekać. Skoro jesteś taki szczęśliwy, to ta wiadomość musi być bardzo ważna dla Ciebie.- <puściłam mu oczko>

-Nie ukrywam, że tak. W sumie długo czekałem, aż to się wydarzy. <potarł dłonie, jakby jego chytry plan powiódł się>. Szkoda, że to nie moja zasługa, lecz bardzo miłej i dobrej dziewczyny.

-Lys!! Mówisz w końcu, czy nie? Wiesz, że moja cierpliwość ma swoje granice. <udałam wkurzoną, a chłopak wybuchną śmiechem>.

- No już dobrze, dobrze.<pokręcił głową z bananem na twarzy>. A mianowicie Iris ma chłopaka.<wyszczerzył zęby>

-OOO naprawdę. Ale się cieszę. Kim jest ten szczęśliwiec, który podbił jej serce. <Kamień spadł mi z serca. Czyli to nie był Kastiel i to były moje urojenia- pomyślałam>

-Znasz tę osobę bardzo dobrze. To ktoś z naszej szkoły. <uśmiechną się>

-Ty? <pokręcił głową> Hymmm, Armin??

-Też nie. Ja nie mógłbym być, ponieważ ktoś inny zajął miejsce w moim sercu. <zrobił minę cwaniaczka>

-Nie mów mi, że tego gbura Nataniela! <zrobiła minę jakby coś mnie obrzydziło.

-Hahahaha no niestety pudło. A jeśli chodzi o Nataniela to pogadamy sobie jeszcze o nim. Rozi powiedziała mi co miało miejsce, ale nie ważne.  No dobra, wiedzę, że nie jesteś świadoma kogo pominęłaś. <Przecież Alex jest gejem, Ken też. Może jest ktoś jeszcze którego nie kojarzę?-pomyślałam>  

Lysander włączył dźwięk fanfar aby podbudować napięcie. Ja tylko wypuściłam powietrze, bo moja ciekawość sięgnęła zenitu.

-<tum tyrym tym tym> Wybrankiem Iris jest Kastiel.<Serce mi na chwilę ustało. Zabrakło mi tchu.> Super, nie?! Od dawna wiedziałem, że jej się podoba, ale prosiła mnie abym mu tego nie mówił. To dzięki Tobie Kas zdobył się na szczerą rozmowę z nią. No i tak wyszło, że są razem. Nie cieszysz się?.. Yyy Liv? Dobrze się czujesz?- chłopak patrzył się na mnie z troską, a zarazem z zaciekawieniem. A ja nie wiedziałam co powiedzieć. Moje ciało zesztywniało. Po jego słowach poczułam mocny ból w sercu. Tak jakby ktoś wsadził mi nóż. Oczy mi się zeszkliły. Szybko się otrząsnęłam i zdobyłam się na wymuszony uśmiech i krótkie słowa.

-Nic się nie stało. Zaskoczyłeś mnie i bardzo się cieszę, że.. są razem. <Pomimo uśmiechu, po policzkach spłynęły mi łzy. Szybko je otarłam>


 -Liv? Czy ty pła…. <przerwałam mu szybko>
-Przepraszam Cię Lys, ale muszę szybko wyskoczyć do sklepu. Aron mnie prosi. Pa <Nie czekając na to, co odpowie, rozłączyłam się.

Patrzyłam przez dłuższą chwilę w monitor komputera. Po czym wstałam aby po chwili usiąść w kącie     i płakać. 


Nie wiem jak długo płakałam, ale mój obecny stan przerwało światło monitora. Sięgnęłam po telefon. Dzwonił Lys, ale zaraz się rozłączył. Po chwili przyszedł sms.

Wiadomość od Lysio:

►  Wiem, że nie poszłaś do sklepu. To był jedynie pretekst. Odpowiedz mi na pytanie. Czy między Tobą a Kasem coś zaszło? – nie wiedziałam co mu odpisać więc odpisałam tylko

Nic wartego uwagi. Nie ma to znaczenia.

► Nie wydaje mi się. Jeszcze jedno. Czy Ty… zakochałaś się w nim?


Nie odpowiedziałam już na tego sms-a, a łzy znów napłynęły mi do oczu. Zwinęłam się w ciemnym kącie i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Gdy się obudziłam, byłam strasznie zmarznięta i zegar pokazywał godzinę 11:43. Nie specjalnie wzruszył mnie fakt, że spóźniłam się na zajęcia. Nic się nie stanie jak sobie odpuszczę, i tak nie dałabym rady wysiedzieć. Gdy wstawałam poczułam przeszywający ból karku. Poszłam do łazienki i widok który zobaczyłam mnie przeraził. Podkrążone oczy, rozmyty makijaż.

 *Dobrze, że Arona nie ma w domu. Zmyłam pozostałości po makijażu i zeszłam na dół aby zrobić sobie gorącej herbaty. Gdy wlewałam wrzątek do herbaty, kilka razy kichnęłam. *No pięknie, tylko przeziębienia mi brakuje.- głośno westchnęłam bez życia. 

"Uczu­cie, które kiedyś na­mi kiero­wało wy­gasło, te­raz po­zos­tała tyl­ko cisza, smu­tek i pus­tka w ser­cu po dru­giej osobie."