Poniedziałek nadszedł dużymi krokami. Był to pierwszy dzień
po mojej chorobie. Nie szłam do szkoły z taką ochotą co wcześniej. Można
powiedzieć, że dzisiaj zaczynam wszystko od nowa. Znowu byłam sama, wśród ludzi
którzy byli zupełnie mi obcy. Czy żałuję słów, które wypowiedziałam przy
ostatniej rozmowie z Lysem? Cholernie, lecz czasu nie cofnę. Nie chciałam psuć
relacji które wytworzyły się przez wiele lat między Iris, Lysem i Kasem.
Zapewne powiecie, że jestem śmieszna, bo co mogłaby zrobić taka dziewczyna jak
ja. Jednak w głębi duszy czułam, że postąpiłam słusznie. Pomimo, że serce było zagubione.
*
Dzisiaj postanowiłam jednak się przejść do szkoły.
Potrzebowałam świeżego powietrza i trochę czasu dla siebie. Pożegnałam się z
wujkiem i ruszyłam.
Był to słoneczny poranek, ptaki swoim cudownym śpiewem
zapełniały ciszę uliczną. Minęły mnie dzieci, które biegły na autobus który
nadjeżdżał. Uśmiechnęłam się do siebie, przypominając sobie czasy kiedy to mój
tato prowadził mnie za rękę do szkoły. Czasami w takich chwilach żałuję, że nie
można cofnąć czasu. Chodź na chwilę.
-Liv!!- ktoś krzykną za mną za plecami. Obejrzałam się i
zobaczyłam biegnącego za mną Armina.
-O cześć Armin.<uśmiechnęłam się do niego życzliwie>.
Co tak pędzisz? Goni Cię ktoś?
-Hej, hej.<chłopak przytulił się do mnie> Wychodziłem
właśnie na autobus i zobaczyłem jak idziesz. Myślałem, że będziesz czekać na
autobus, jednak Ty wybrałaś inaczej. Więc pomyślałem, że dołączę.-mówił to
szybko ledwo dysząc.
-Będzie mi miło jak dotrzymasz mi towarzystwa. Mogę
stwierdzić jednak, że sport nie jest Twoją najmocniejszą stroną, co?-
zachichotałam
-Bingo gwiazdo! Nienawidzę wszystkiego co jest związane ze
sportem. Znam ciekawsze zajęcia od biegania na przykład.
-Ciekawa jestem jakie? Albo nie mów, niech zgadnę. Gry?
-Brawo. Gry mą miłością a sport przeszłością.- wyszczerzył
swoje śnieżnobiałe zęby. Jego uśmiech był uroczy.
Nasza rozmowa trwała aż do bram szkoły. Rozmawialiśmy o
wszystkim i o niczym. Przeważnie o grach. Tak się złożyło, że mieliśmy okazję
grać w podobne, więc mogliśmy wymienić się spostrzeżeniami. Miło mi się z nim
rozmawiało. W oddali zobaczyłam stojącego Kasa i Lysa. O czymś rozmawiali było
widać, że Kas był czymś wkurzony. Ale co mnie to obchodziło. Wolałam teraz
tamtędy nie przechodzić.
-Wiesz co Armin, ja Cię teraz muszę opuścić. Wybacz.-
uśmiechnęłam się przepraszająco
-Co? Do nich lecisz?<wskazał głową na chłopaków z lekko
pretensją w głosie>
-Nie. Nasz kontakt się urwał i nie chcę teraz tam iść. Sam
rozumiesz. Muszę się gdzieś schować na czas przerw.- chłopak lekko się zdziwił
ale nie dopytywał o co chodzi.
-W takim razie okey. Widzimy się później? – zaskoczył mnie
tym pytaniem
-Z przyjemnością. To do następnej przerwy?
-Ok!!!!!!!!- krzykną, ludzie spojrzeli się dziwnie na nas.
-Armin! <mówiłam przez zęby> Wiesz, że nie chciałam
aby ktoś mnie zobaczył.
-Upssss, zapomniałem. Dobra to leć chowaj się, jak coś
zatrzymam ich.- popchną mnie w stronę ulicy.
Pech tak chciał, że moją obecność zauważyli i oni. Kas
ruszył w moją stronę, pomimo, że Lys chwycił go za rękaw. Ten wyrwał się z jego
uścisku. Długo nie czekając na rozwój wydarzeń pobiegłam w stronę ulicy i
zaczęłam biec wzdłuż ogrodzenia szkoły. Słyszałam jak Kas za mną krzykną ale
nie odwróciłam się. Zniknęłam za rogiem. Postanowiłam przeskoczyć przez płot
ponieważ nie był taki wysoki. Przerzuciłam plecak na drugą stronę a sama
zwinnie wdrapałam się na górę i zeskoczyłam. Gdy byłam już po drugiej stronie
usłyszałam tylko ciche „kurwa, gdzie ona się podziała”. Odetchnęłam z ulgą. Podeszłam
parę kroków i ustałam w miarę mało widocznym miejscu. Sięgnęłam do ocznej
kieszeni plecaka i wyjęłam paczkę fajek. To było to czego teraz potrzebowałam.
Odpaliłam zapalniczkę i podpaliłam papierosa. Za mocno się
zaciągnęłam bo poczułam jak zawirowało mi w głowie. Poleciałam lekko do tyłu i…
o dziwo oparłam się na czymś miękkim. Serce zaczęło mi mocniej bić. Nie byłam
teraz pewna czy mam się odwrócić czy może uciekać. Zrobiłam nieśmiały krok
wprzód i dopiero wtedy się odwróciłam. Oby to nie był Kas proszę. Pomyślałam w
duchu. Osoba która stała przede mną była jeszcze gorsza niż Kas.
-Proszę, proszę. Niby taka ułożona, grzeczna. Inni są źli a
ona nie. A tu ucieczka przed kimś i papieros. Będę musiał chyba powiadomić
naszą kochaną dyrektorkę. Co o tym myślisz?- serce waliło mi jak oszalałe,
patrzyłam na Nataniela ze zdziwieniem i przerażeniem. Ledwo wydobyłam z siebie
głos.
-Myślę, że jest to zbędne. Możemy się jakoś dogadać.-zmusiłam
się na uśmiech. Nataniel cały czas krążył wokół mnie i mi się przyglądał z
szyderczym uśmieszkiem.
-No wiesz Liv, możemy się dogadać. Zawsze możesz się nie
zgodzić, ale nie radziłbym. No bo wiesz, ktoś mógłby się dowiedzieć, że
chodzisz w tajemnicze miejsca, przebywasz w szkole w miejscach gdzie jest zakaz
wstępu czy też palisz, albo hymm Iris byłaby niezadowolona gdyby dowiedziała
się, że najbliższe jej osoby zdradziły ją. Miłość jej życia z najlepszą
przyjaciółką i do tego jeszcze wierny przyjaciel Lys.- uśmiechną się jeszcze
szerzej a mnie ogarniało coraz to większe przerażenie. Skąd on tak dużo
wiedział.
-O czym Ty mówisz?- grałam na czas.
-Ty już dobrze wiesz o czym mówię. Jestem głównym
gospodarzem. Wiem wszystko o uczniach, nie tylko jeśli chodzi o sprawy szkolne.
-w jego oczach widziałam nienawiść i diabelski błysk.
-Czego chcesz ode mnie?- zapytałam już lekko wkurzona. Jeśli
ma coś do mnie, to niech nie miesza w to moich przyjaciół.
-Nic wielkiego. Pomożesz mi tylko dostarczyć pewne
paczuszki, dla pewnych ludzi.-przyglądał mi się badawczo. Z kieszeni spodni
wyciągną przezroczystą torebeczkę z białym proszkiem. Dobrze wiedziałam co to
jest. Nie raz to widziałam i…. niestety kiedyś i brałam.
-Chyba sobie żartujesz.! Nie będę rozprowadzać narkotyków!-
Nataniel się zerwał, przycisną mnie do ściany i zakrył usta.
-Zamknij się idiotko!! Byłem teraz miły i chyba chcesz aby
tak pozostało. Nie masz wyjścia. Chyba..- znów pojawił się na jego twarzy szyderczy
uśmiech.
-Chyba że co?!-ścisną mocno mnie za ramię. Poczułam ból i
cicho pisnęłam.
-Chyba, że chcesz aby ktoś dowiedział się o Twoich wybrykach
z poprzedniej szkoły takich jak: wagary, picie w szkole, ĆPANIE, albo że spałaś
ze swoim ojczymem i Twoja matka nie chciała Cię słuchać.- zbladłam. Nie grałam
już twardej laski. Poczułam się bezsilna i łzy popłynęły mi po policzku. Nie
chcę aby ktoś wiedział o mojej przyszłości
a szczególnie ważne mi osoby.
-Co ja Ci zrobiłam?-powiedziałam to ściszonym głosem nie
patrząc już na niego.
-Po prostu nie przepadam za tobą i mnie irytujesz. Mając
informację, zawsze można szantażować ludzi. Co?! Już nie jesteś taka cwana
księżniczko. <pogładził mnie ręką po policzku, a ja się wzdrygnęłam> Oj,
chyba nie powiesz mi, że nie lubisz takich pieszczot co?- zaczął się głośno
śmiać.
-Nie lubię i nie rób tak. Proszę.- mój głos był jeszcze
cichszy niż przedtem.
-Pozwól, że to ja zdecyduję co mi wolno a co nie. W sumie
nie podniecaj się tak. Nie jesteś w moim typie księżniczko. Przechodząc do
interesów. Więc jak? Zgadzasz się, prawda?-jego uścisk stał się silniejszy.
-Yyy tak <ściszony głos>
-Słucham? Powtórz głośniej, bo nie słyszę.
-Tak, zgadzam się!-krzyknęłam i spojrzałam na niego z obrzydzeniem.
-Grzeczna dziewczynka.<pogłaskał mnie po głowie> Teraz
daję Ci spokój, ale jutro rano musisz się wstawić u mnie w pokoju gospodarzy.
Przekażę Ci towar i powiem co i jak. A teraz idę. Obowiązki mnie wzywają. Więc
pa księżniczko i pamiętaj, bądź grzeczna.- odwrócił się i poszedł, nie
spoglądając już na mnie.
Stałam jeszcze z 10 min, aż do dzwonka. Powoli, bez sił
ruszyłam w kierunku szkoły. Czułam się jak zombie i chyba tak wyglądałam bo
mijający mnie ludzie cały czas mi się przyglądali. Gdy czekałam na nauczyciela
pod klasą podeszła do mnie uśmiechnięta Iris.
-Hej Liv! Nie uwierzysz co się stało. Ja i Kastiel jesteśmy
razem. Tak się cieszę, że nie masz pojęcia. Yyy.. Liv? Wszystko okey?-
spojrzała się na mnie badawczo. Przerzuciłam na nią swój obojętny wzrok i
wymusiłam uśmiech.
-Tak cieszę się i gratuluję Wam. Pasujecie do siebie.-
oderwałam od niej wzrok i patrzyłam przed siebie.
-Jesteś zazdrosna?! Nie spodziewałam się tego po tobie.-
Iris podniosła lekko głos. Inni spojrzeli się na nas. Poczułam, że ktoś doszedł
do nas. Był to Kas i Lys.
-Co jest dziewczyny? Wszystko okey? Oh Liv dobrze się
czujesz? Bo jesteś strasznie blada.- Kas odwrócił się w moim kierunku.
-Nie, nie jest w porządku. Liv nie cieszy się, że jesteśmy
razem i jest zazdrosna. Spodziewałam się innej reakcji od przyjaciółki.- powiedziała
to z oburzeniem. Kas spojrzał się na mnie zmieszany i nie wiedział co powiedzieć.
Miałam już dość wysłuchiwania i oglądania tej szopki. Oderwałam plecy od ściany
i ruszyłam w stronę drzwi wyjściowych. Ktoś krzyknął za mną.
-Liv, co się z Tobą dzieje do cholery?- Było słychać złość w głosie Lysandra. Wszyscy
się patrzyli na nas i mieli niezłe kino. Nie mogąc dłużej wytrzymać odwróciłam
się do nich i szłam tyłem krzycząc.
-Szczerze? Mam w dupie czy się kochacie czy nie. To nie moja
sprawa. Inni mają większe zmartwienia niż to czy przyliżecie się na przerwie
czy nie. To jest wyłącznie wasza sprawa. <Trójka stała oszołomiona i
patrzyła się na mnie ze zdziwieniem> A Ty Iris, niby taka dobra
przyjaciółka, tak? A nawet nie odezwałaś się do mnie i nie zapytałaś, jak się
czuję. Bo wiesz co! Nie było mnie CAŁY TYDZIEŃ w szkole. A dlaczego nie
odezwałaś się?! Bo oczywiście, ten tam koło Ciebie jest najważniejszy i Ty też.
Wszystko się kręci wokół was. Uczucia innych macie w DUPIE! A teraz wybaczcie
ale nie chcę mi się na Was patrzeć. <popłynęły mi łzy, widziałam że te słowa
ich zranią. Lecz w zaistniałeś sytuacji musiałam to powiedzieć. Chociażby
dlatego aby ich chronić przez Natanielem. Aby chronić siebie.>
-Panno Northug! Proszę się wyrażać i natychmiast wracać do
klasy. Lekcje się zaraz zaczną.- odezwała się moja nauczycielka od chemii. Nie zareagowałam.
Spojrzałam się na nią i poszłam dalej.- Powiedziałam, aby Pani wracała! Cóż za
wychowanie! Widzimy się u dyrektora.
Głos nauczycielki zlewał mi się z myślami. Było mi obojętne
jakie będą konsekwencje tego co zrobiłam. Chciałam tylko wrócić do domu. Zaszyć
się w swoim pokoju i o niczym nie myśleć. Gdy wróciłam do domu, Aron oznajmił
mi, że musi wyjechać na 2 miesiące w delegację. Chce też to połączyć z
wakacjami. Oczywiście jedzie z nim też, jego nowa dziewczyna. Nie miałam nic przeciwko, należą mu się
wakacje.
-Poradzisz sobie tu sama Liv?- wujek pogłaskał mnie po
głowie a ja mimowolnie odsunęłam ją. Aron trochę się zdziwił ale nic nie
powiedział.
-Tak poradzę sobie. Nie musisz się o mnie martwić. Jestem
już dużą dziewczynką.- wymusiłam uśmiech.
-No to dobrze, jak coś to dzwoń do mnie w każdej chwili. Jak
będę mógł to na pewno odbiorę albo później od razu odzwonię. Aaa! Twoja mama o
tym wie i nie ma też nic przeciwko. Stwierdziła nawet, że to będzie dla Ciebie
próba.
-Czego ona się wtrąca.!<oburzyłam się> Dla mnie nie istnieje!
ROZUMIESZ. Próbę już dawno przeszłam, szkoda tylko, że ona nie przeszła próby
matki.- powiedziałam to nie panując nad swoimi emocjami.
-Dlaczego tak jej nienawidzisz? Stało się coś?- zapytał
zatroskany.
-Nie, nic. Zresztą nie ważne. Nie chcę o tym rozmawiać.
<Mój głos już złagodniał> Kiedy wyjeżdżasz?
-Dzisiaj o 23 mam samolot to Japonii. Pieniądze będę Ci
przelewał na konto, a i rachunki wszystkie są już z góry opłacone, wiec o to
się nie musisz martwić. Na pewno dasz sobie radę Liv?
-Tak dam. Wybacz Aron ale jestem zmęczona. Chciałabym się
położyć. Nie obrazisz się?- spytałam ściszonym głosem
-Nie ma sprawy. Nie wyglądasz dzisiaj najlepiej więc leć i
się wyśpij- poklepał mnie po plecach a ja szybko popędziłam na górę. Położyłam
się na łóżko i zapadłam w sen.